Nasz_Sztabiński_Dom.pdf
|
id. __
CZY,
saśkanadcii
| kiem chwalącym Boga.
| Wkategorii stroik świąteczny równorzęd-
Wielka Niedziela rozpoczyna się o świ- cie Mszą rezurekcyjną i wielkanocną pro- cesją trzykrotnego obejścia wokół kościo- ła. Po rezurekcji wszyscy w pośpiechu uda- ją się do domu na „święcone” - oczekiwa- ną od wielu dni ucztę wielkanocną. Poprze- dza ją ceremonia dzielenia się poświęco- nym jajkiem, wzajemne życzenia zdrowia, powodzenia i radości. Następnie rozpoczy- na się świąteczne śniadanie w gronie ro- dzinnym przy suto zastawionym stole. Atry- butem tego święta jest baranek wielkanoc- ny, zazwyczaj z przewiązaną na szyi czer- woną wstążeczką i formułą religijnego po- zdrowienia - „Wesołego Alleluja” - okrzy-
Drugim dniem świąt jest Poniedziałek Wielkanocny, który upływa pod znakiem spotkań rodzinnych, towarzyskich, weso- łości i swawoli. Najbardziej znanym zwy-
gus dyngus” zwany też Lanym Poniedział- kiem. Chodzenie po dyngusie odnosi się też do kwestii wielkanocnej dzieci i mło- dzieży, które przemieszczając się od domu do domu składają gospodarzom życzenia wesołych świąt, pomyślności w życiu, otrzymując tym samym tzw. wykup, dzisiaj * pieniądze.
W naszej gminie od kilkunastu już lat organizowane sa konkursy na ozdoby wiel- kanocne, w tym tradycyjne pisanki, stroiki na stół świąteczny i palmy. Niektórzy z co- rocznych uczestników konkursu to mi- strzowie w tej pożądanej dziedzinie sztuki.
Tegoroczny konkurs na ozdoby wielka- nocne.po.raz kolejny zaskoczył pomysło- wością uczestników i oryginalnością prac. W konkursie.wzięło udział 40 osób. Bez- konkurencyjną okazała się „kura gigant”
czajem jest oblewanie się wodą, czyli dit |
wykonana przez Grzegorza Łapszysa z gniazdem jajek (z herbami i życzeniami świątecznymi). Za pracę tę ufundowano autorowi nagrodę specjalną.
W kategorii pisanki: | miejsce zdobyły — Ewa Kierklo i Anna Wróblewska
ne | miejsca uzyskały: Anna Szyc, Anna Krysztopa, Magdalena Pachucka, Henryka £ Wasilewska, Katarzyna Olichwier.
W kategorii stroik wyróżniono prace dzie- 8
ci: Wiktorii Szubzdy, Izabeli Krukowskiej, Zuzanny Olichwier, Julii Kapli, Franciszka Szyca, Damiana Pachuckiego. Organizator konkursu - Centrum Biblio- teczno-Kulturalne w Sztabinie — serdecz- nie dziękuje za oddolne inicjatywy arty- styczne, pracowitość i pomysłowość uczestników, które są niezawodnym spo- sobem na wyrażanie siebie. Organizatorzy z .
WE EOT ASĘ
ISSN 1507-6431
ROK XXI NR 4(241) KWIECIEŃ 2018 R.
LKANOC 2018
DOBĄDJIEkóCiOCJIE
>
o
Pełnych pokoju Świąt Wielkanocnych, niezmierzonej radości serca i nadziei na zwycięstwo dobra i piękna życzą Wójt, Rada
Gminy i Redakcja „Naszego Sztabińskiego Domu”.
Nasz Sztabiński Dom nr 4(241) kwiecień 2018 r.
Partnerski projekt „Wzmacnianie zasobów ochrony przeciwpożarowej w regionie przygranicznym” dofinan- sowany z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego INTERREG Lietuva-Polska dobiega końca. Zada- nie realizowane było przez wiele mie- sięcy, a jego budżet wynosił 862 470,00 Euro. We wcześniejszych numerach Naszego Sztabińskiego Domu informowaliśmy o działaniach zaplanowanych w projekcie. Przy- pomnę, iż dzięki jego realizacji zaku- piono 3 samochody pożarnicze, 27 szt. specjalistycznych uniformów, przeszkolono ratowników OSP w za- kresie udzielania pierwszej pomocy, zorganizowano wspólne ćwiczenia operacyjne oraz zorganizowano pik- niki i podjęto działania promujące zadanie wśród społeczności lokalnej. 14 marca 2018 roku w Pensjonacie Poniatowski w Suchowoli miało miejsce uroczyste posumowanie projektu z udziałem delegacji z Gmi- ny Dąbrowa Białostocka z burmi- strzem Romualdem Gromackim, Gminy Sztabin pod przewodnictwem wójta Tadeusza Drągiewicza i Gminy Kalwaria na Litwie na czele z Karoli- sem Babeckasem zastępcą dyrekto- ra administracji. Obecnością zaszczy- cił też komendant Powiatowej Pań- stwowej Straży Pożarnej w Augusto- wie - st. bryg. mgr inż. Leszek Krzy- żewski oraz komendant PSPP w So- kółce st. bryg. mgr inż. Dariusz Woj- tecki z zastępcą bryg. mgr inż. Da- riuszem K. Łukaszewiczem. Spotka- nie poprowadził koordynator projek- tu Tomasz Perkowski — prezes Zarzą- du firmy Tomas Consulting.
Na początku miały miejsce wystąpie- nia włodarzy gmin. Mówili o istocie i znaczeniu współpracy, dzięki której jednostki OSP zdobyły nowoczesne wyposażenie oraz utrwaliły umiejęt- ności z zakresu udzielania pierwszej pomocy. Ich wypowiedzi były pełne pozytywnych stwierdzeń i zadowo- lenia z realizacji projektu. Świadczy to bez wątpienia o tym, iż wszystkim zależy na zapewnieniu wysokiego poziomu bezpieczeństwa ludności oraz ochronie środowiska. Bezpie- czeństwo bowiem jest czynnikiem warunkującym rozwój każdego re- gionu. Wpływa bezpośrednio nie ty|- ko na sytuację mieszkańców dane- go obszaru, ale także na atrakcyjność gospodarczą oraz turystyczną. Wspólne działanie samorządów przy- czyniło się do zwiększenia poczucia bezpieczeństwa mieszkańców, którzy dali temu wyraz podczas spotkań promujących działania.
W dalszej części wyświetlono pre- zentację dotyczącą wyników projek- tu. Został osiągnięty cel główny. Po- przez wspólne działanie samorządów gminnych wzmocniono potencjał ka- drowy i sprzętowy podlegających im
jednostek Ochotniczych Straży Po- żarnych położonych na obszarze transgranicznym Polska-Litwa. Następnie o zabranie głosu popro- szeni zostali przedstawiciele po- szczególnych jednostek OSP. Dzięku- jąc i wyrażając swoje zadowolenie za otrzymanie wysokiej klasy sprzętu gaśniczo-ratowniczego, zapewnili o dalszym poświęceniu i bezgranicznej służbie dla drugiego człowieka. Ob- serwując postawę obecnych na spo- tkaniu strażaków, dało się zauważyć, że bycie strażakiem OSP to nie tylko wieloletnia tradycja, ale przede wszystkim zaszczyt. Na zakończenie spotkania koordyna- tor skierował pod adresem włodarzy gmin słowa podziękowania za współ- pracę przy realizacji tak ważnego dla wszystkich projektu. Działania zaplanowane w projekcie zostały zrealizowane. Pozostało Spo- rządzenie sprawozdania i rozliczenie się. Liczymy na to, że odbędzie się to bez większych problemów. Fun- dusze unijne z pewnością zostały wydane racjonalnie na zadanie, któ- re poprawiło bezpieczeństwo społe- czeństwa dwóch krajów. Na zakończenie pozostaje mi w imie- niu wszystkich mieszkańców podzię- kować władzom naszej Gminy z wój- tem na czele za starania, dzięki któ- rym jednostka OSP Sztabin jest dru- żyną wyposażoną w nowoczesny sprzęt oraz doskonale wyszkoloną. Jakie znaczenie dla mieszkańców ma zakupiony samochód, nie muszę chyba opisywać. Wszyscy pamięta- my powitanie Floriana przy remizie OSP w Sztabinie. Wydarzenie to sprawiło ogromną radość i zadowo- lenie nie tylko strażakom, którym życzę jak najmniej sytuacji kryzyso- wych, a jeżeli już takie będą to, aby nie opuszczało ich męstwo oraz tyle powrotów co wyjazdów. Małgorzata Ostrowska
366
uILETICY EE] Lietuva-Polska
Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego
Nasz Sztabiński Dom nr 4(241) kwiecień 2018 r.
Z DZIAŁALNOŚCI GMINY SZTABIN
WÓJT GMINY SZTABIN OGŁASZA KONKURS pn. „OGRÓDEK - MOJA WIZYTÓWKA ”
Celem konkursu jest: - zachęcenie mieszkańców do dba- łości o estetykę swojego miejsca zamieszkania; - zwrócenie szczególnej uwagi mieszkańców na swoją „małą oj- czyznę”, wzbudzenie poczucia iden- tyfikacji z miejscem zamieszkania itroski o jej rozwój i wygląd; - kształtowanie postaw ekologicz- nych wśród mieszkańców gminy; - promocja pomysłowości oraz no- watorskich rozwiązań dekoracyj- nych; - promowanie aktywności wśród mieszkańców w tworzeniu wizerun- ku własnego otoczenia oraz powięk- szenia walorów przyrodniczych i krajobrazowych Gminy Sztabin. Uczestnicy konkursu: - mieszkańcy Gminy Sztabin, któ- rzy zgłoszą chęć przystąpienia do konkursu. Do konkursu nie mogą przystąpić członkowie komisji konkursowej. Warunek uczestnictwa: Warunkiem uczestnictwa w kon- kursie jest złożenie osobiście od dnia 04 czerwca 2018 r. do 15 czerwca 2018 r. w Urzędzie Gminy Sztabin ul. Augustowska 53 pok. nr 17 (sekretariat) i pok. nr 4 zgłosze- nia na formularzu zgłoszeniowym, który będzie do pobrania na stro- nie internetowej www.szta- bin.ug.gov.pl lub w budynku Urzę- du Gminy Sztabin ul. Augustowska 53 pok. nr 17 i nr4
Przebieg konkursu: Konkurs trwać będzie od czerwca do sierpnia 2018 r. Komisja konkursowa dokona oceny każdego zgłoszonego ogródka w lipcu br. Uczestnicy konkursu zostaną po- wiadomieni telefonicznie lub e- mail przez członków komisji konkur- sowej o dacie przybycia na pose- sję. Kryteria Konkursu
Komisja konkursowa powołana zarządzeniem przez Organizatora konkursu dokona oceny ogródków w dwóch kategoriach:
1. Ogródek przed domem;
2. Zagospodarowanie działki siedliskowej. Nagrody - |aureaci konkursu miejsc od I do Ill w dwóch kategoriach otrzymają nagrody w postaci akcesoriów ogro- dowych. Podsumowanie konkursu nastąpi podczas imprezy pn. „ Jar- mark Brzostowskiego” w sierpniu br. Wyniki konkursu oraz galerie zdjęć ogródków nagrodzonych i wyróżnio- nych w konkursie zostaną zamiesz- czone na stronie internetowej urzę- du oraz w prasie lokalnej „Nasz Sztabiński Dom” w miesiącu wrze- śniu br. Zachęcam mieszkańców Gminy Sztabin do wzięcia udziału w tym konkursie.
Wójt Tadeusz Drągiewicz
WÓJT INFORMUJE
1. W związku ze złożoną rezygna- cją z pełnionej funkcji sołtysa i Rady Sołeckiej w Jaminach zwołałem ze- branie wiejskie Sołectwa Jaminy ce- lem wyboru sołtysa i Rady Sołeckiej. W dniu 11 stycznia 2018 roku nie dokonano wyboru. Na zebraniu wal- nym w dniu 7 lutego 2018 roku na sołtysa wybrano pana Władysława Lewoca oraz wybrano Radę Sołec- ką.
2. Z związku ze złożoną rezygna- cją z pełnionej funkcji sołtysa w Ja- sionowie Dębowskim zwołałem ze- branie wiejskie celem dokonania wyboru sołtysa. W dniu 29 stycznia 2018 roku zebranie wiejskie na soł- tysa wsi Jasionowo Dębowskie wy- brało pana Grzegorza Polińskiego.
3. Dokonałem zmian w budżecie gminy w planie wydatków zgodnie z wnioskiem dyrektorów szkół i kie- rownika GOPS.
4. Dokonałem wyboru Banku Spółdzielczego w Augustowie na
okres do 12 stycznia 2020 roku do obsługi budżetu gminy Sztabin i jed- nostek organizacyjnych objętych tym budżetem.
5. Dokonałem wynajmu nierucho- mości położonej w Jaziewie stano- wiącej własność gminy Sztabin na okres 15 lat na rzecz T-Mobile Pol- ska S.A z siedzibą w Warszawie z przeznaczeniem pod budowę wieży antenowej.
6. Dokonałem wykazu nierucho- mości przeznaczonych do zbycia — przeznaczono do zbycia nierucho- mość gminną położoną we wsi Kra- snybór zabudowaną budynkiem usługowo-mieszkalnym (budynek po byłej poczcie i banku spółdzielczym) wykaz został wywieszony na okres 21 dni w siedzibie urzędu Gminy Szta- bin , natablicy ogłoszeń, na BIP urzę- du oraz w prasie.
7. 30 stycznia 2018 roku podpi- sałem akt notarialny darowizny dział- ki w Sztabinie dla Komendy Woje-
wódzkiej Policji w Białymstoku z przeznaczeniem na budowę poste- runku policji. Budowa planowana jest do realizacji w latach 2018-2020.
8. 28 lutego 2018 roku podpisa- łem umowę z Marszałkiem Woje- wództwa Podlaskiego na dofinanso- wanie wniosku gminy Sztabin w ra- mach programu RPO projektu pod nazwą „Rewitalizacja Placu Karola Brzostowskiego w Sztabinie wraz z dojściem do plaży w Sztabinie”. Ogólna wartość projektu 563 623 zł w tym dofinansowanie unijne 85% to jest 479 079 zł.
9. 22 lutego 2018 roku podpisa- łem umowę z Marszałkiem Woje- wództwa Podlaskiego na dofinanso- wanie projektu pod nazwą „ Podnie- sienie standardów kulturalnych gmi- ny Sztabin poprzez odnowę sceny plenerowej gminy Sztabin” w ramach programu PROW. Gałkowita wartość inwestycji to 143 791 zł z czego do- finansowanie unijne 63,63% to jest 91 494 zł. Na obie inwestycje nieba- wem zostaną ogłoszone przetargi z terminem realizacji w 2018 roku. Został ogłoszony przetarg na wybór wykonawcy termomodernizacji Szkoły Podstawowej w Sztabinie. Otwarcie ofert nastąpi 3 kwietnia 2018 roku. Całkowity koszt inwesty- cji 1 324 682 zł, dofinansowanie ze środków unijnych w wysokości 85%, to jest kwota 1 121 484 zł. Zakończe-
nie inwestycji planujemy na koniec września 2018 roku.
10. W styczniu mieszkańcy zor- ganizowali uroczyste otwarcie i po- święcenie nowo wybudowanych dróg: Czarniewo — Jaminy, Krasno- borki kolonie, Czarny Las, Lipowo i Wrotki — Jaminy. W uroczystościach udział wzięli między innymi członko- wie Zarządu Województwa: Stefan Krajewski i Bogdan Dyjuk. W lutym drogi te zostały poddane kontroli przez służby Marszałka Wojewódz- twa i po pozytywnej ocenie zostały skierowane wnioski o płatność z fun- duszy europejskich.
11. 14 marca odbyła się konfe- rencja podsumowująca realizację projektu pod nazwą „Wzmacnianie zasobów ochrony przeciwpożarowej w regionie przygranicznym” realizo- wanego w ramach programu INTER- REG Polska-Litwa 2014-2020. Wszystkie działania, które były zapla- nowane w projekcie, zostały zreali- zowane, zakupiono samochody ra- towniczo-gaśnicze i wyposażenie dla trzech samorządów Kalwarii na Li- twie, Dąbrowy Białostockiej i Szta- bina. W konferencji udział wzięli przedstawiciele samorządów gmin- nych realizujących projekt, strażacy ochotnicy biorący udział w projekcie oraz Komendanci Państwowej Stra- ży Pożarnej Augustowa i Sokółki.
Wójt Tadeusz Drągiewicz
LIKWIDACJA POMNIKA
Sprawa pomnika znajdującego się w parku w Sztabinie, wybudowanego w 1964 roku, już od kilkunastu lat wzbu- dzała kontrowersje wynikające z wymia- ny pokoleń i mimo kilku pism ze strony władz wojewódzkich, pomnika tego do- tychczas nie zlikwidowano. Dokument Wojewody podlaskiego oznakowany NK-I1.4093.2017.AK wpłynął jednak
Pomnik Dziesięciolecia Niepodległości w Sztabinie
obecnie na podjęcie ostatecznej decy-
zji przez władze gminne.
Oto fragment pisma Wojewody z dn. 4
stycznia 2018 roku skierowanego do
Marszałków, Starostów, Wójtów, Burmi-
strzów i Prezydentów w województwie
podlaskim.
„ Uprzejmie informuję, iż z dniem 7 dokończenie na str. 4
Nasz Sztabiński Dom nr 4(241) kwiecień 2018 r.
dokończenie ze str. 3
stycznia 2018 r. wejdzie w życie usta- wa z dnia 14 grudnia 2017 r. o zmianie ustawy o zakazie propagowania komu- nizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy jednostek organizacyj- nych, jednostek pomocniczych gminy, budowli, obiektów i urządzeń użytecz- ności publicznej oraz pomniki oraz usta- wy o zmianie ustawy o zakazie propa- gowania komunizmu lub innego ustro- ju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń infrastruktury pu- blicznej (Dz. U. z 2017 r. poz. 2495). Mocą wymienionej ustawy, znacznie skrócono termin do usunięcia pomni- ków upamiętniających osoby, organiza- cje, wydarzenia lub daty symbolizujące komunizm lub inny ustrój totalitarny lub propagujący taki ustrój w inny sposób, przez właścicieli albo użytkowników wieczystych nieruchomości, na których w dniu wejścia w życie ustawy taki po- mnik się znajduje. Aktualnie jest to 31 marzec 2018 r.
Tym samym zwracam się do państwa z prośbą o podjęcie stosownych kroków celem realizacji zapisów ustawy, które jednocześnie spowodują uniknięcie in- terwencji nadzorczej Wojewody w tym zakresie.”
Powyższy monit zobligował Wójta Gmi- ny Sztabin Tadeusza Drągiewicza, by podjął ostateczną decyzję. W związku z powyższym pomnik zostanie zdemon- towany własnymi siłami przed 31 mar- ca bieżącego roku. Zarząd Towarzy- stwa Przyjaciół Ziemi Sztabińskiej pro- ponuje w miejscu starego pomnika wznieść nowy, poświęcony 100-leciu odzyskania niepodległości przez Pol- skę. Jako pierwowzór wyglądu pomni- ka zdecydowano wykorzystać „Pomnik Dziesięciolecia Niepodległości w Szta- binie” zamieszczony w książce (pracy zbiorowej) „Ścieżki Brzostowskiego w gminie Sztabin” str. 21, wydanej w roku 2012 przez Gminną Bibliotekę Publicz- ną w Sztabinie.
W celu wyrażenia spójni między- pokoleniowej postanowiono jako budu- lec wykorzystać kamienie i większe gła- zy zalegające na terenie naszej gminy. Uważamy, że pomnik ten, wzniesiony naszym wspólnym wysiłkiem, będzie godnym ukoronowaniem wszystkich bohaterów, którzy w ciągu stulecia róż- nymi drogami szli „Ku Niepodległości”
Helena Kozłowska
Fot. 1 - Odsłonięcie pomnika przez mieszkańców Ziemi Sztabińskiej, upa- miętniającego 10-lecie odzyskania nie- podległości.
Fot. 2 - Napis napomniku: „W walce o utrwalenie władzy ludowej w latach 1945-1949 w okolicach Sztabina zgi- nęli z rąk reakcyjnego podziemia Wa- cław Bogucki s. Aleksandra, Antoni Strykowski s. Andrzeja, Jan Karczew- ski s. Stanisława, Wanda Ostrowska c. Stanisława, Bronisława Sobolewska c. Feliksa, Edward Rogalski s. Jana, Cze- sław Serowiecki s. Antoniego i inni. Cześć ich pamięci! W XX-tą rocznicę powstania PRL Społeczeństwo Groma- dy Sztabin. Sztabin, wrzesień 1964 r.”
KSIĄDZ JERZY....
Od kilkunastu miesięcy dostaję do czytania „Nasz Sztabiński Dom”, zna- komity miesięcznik bliski mojemu sercu tym bardziej, że związany z Podla- siem, ziemią, gdzie są groby moich przodków. Sztabin leży 16 kilometrów w linii prostej od Suchowoli, do której na skutek burzliwej kolejności dziejów trafili uciekający przed prześladowaniami ze wschodnich rubieży Rzeczypo- spolitej moi pradziadowie. Suchowola była też ostatnią parafią księdza ka- nonika Jana Cholewińskiego, mojego ukochanego wujka. Przedziwne są zrzą- dzenia Bożej Opatrzności, bo ze wsi Okopy w parafii Suchowola pochodził błogosławiony Ksiądz Jerzy Popietuszko, Święty Kapłan naszych czasów.
Księdza Jerzego poznałam na po- czątku października 1979 roku w Aka- demickim Kościele Świętej Anny w War- szawie. Była to trzecia parafia Księdza po podwarszawskich Ząbkach i Aninie. W kościele Świętej Anny Ksiądz Jerzy miał stworzyć i prowadzić grupę me- dyczną. A ja właśnie zaczynałam trzeci rok studiów na II Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Warszawie i po przebrnięciu dwóch pierwszych niezwy- kle trudnych i pracowitych lat intensyw- nie poszukiwałam osób, z którymi mo- głabym poczuć „wspólnotę ducha”. Po- znany na praktykach studenckich w Szpitalu Kolejowym w Warszawie mło- dy lekarz zachęcił mnie do włączenia się do pracy w którejś z przykościelnych stowarzyszeń studenckich. I tak to się zaczęło, bo właśnie wtedy powstała nowa i bardzo mi bliska tematycznie Grupa Medyków, którą miał poprowa- dzić rozpoczynający posługę w Koście- le Akademickim Ksiądz Popiełuszko. Spotkania odbywały się w piątki i po- przedzone były Mszą świętą odprawia- ną przez Księdza Jerzego w tym jed- nym z piękniejszych barokowych ko- ściołów Warszawy. Potem przez zakry- stię przechodziliśmy do podziemi, gdzie co tydzień odbywały się nasze spotka- nia. Pamiętam, jak zobaczyłam Księdza pierwszy raz - zrobił na mnie wrażenie młodego, cichego, skromnego człowie- ka. Tymczasem ten pokorny i nikomu nieznany wtedy jeszcze kapłan, zrobił niesamowitą rzecz, zbudował od pod- staw katolicką Grupę Medyków, grupę, do której należeli studenci, lekarze i pie- lęgniarki. Takich wspólnot wtedy nie było. Lekarze trzymali się osobno, pie- lęgniarki osobno i studenci także osob- no. Jest to jeden z mniej znanych epi- zodów życia Księdza. Wszyscy słysze- li o Mszach za Ojczyznę, większość o działalności Księdza w Hucie Warsza- wa, ale o Grupie Medyków wspomina się tylko w niektórych książkach i co naj- wyżej jednym zdaniem. Tymczasem Ksiądz Jerzy wykonał tytaniczną wręcz pracę i podłożył podwaliny pod coś, co dzisiaj funkcjonuje jako norma - pręż- nie działające Katolickie Stowarzysze- nie Lekarzy (czy pielęgniarek), ale wca- le taką znowu normą nie było to wtedy, a już zupełnym novum była grupa, któ- ra skupiała zarówno lekarzy jak i pielę- gniarki, a także studentów. Drzwi były otwarte jednak dla wszystkich. Jedną z wierniejszych uczestniczek naszych piątkowych spotkań była na przykład Maryla Z., która z medycyną nie miała
nic wspólnego, była magistrem, a po- tem doktorem geografii. Tak więc od października 1979 roku Ksiądz Popie- łuszko z właściwym sobie zapałem za- czął realizować powierzone mu zada- nie. Ksiądz Jerzy był niezwykle bezpo- średni w kontakcie. Wyczuwało się w nim ogromną życzliwość dla drugiego człowieka, umiał bardzo cierpliwie, spo- kojnie i niejednokrotnie długo z nami rozmawiać, słuchać, a także tłumaczyć zawiłe kwestie i robił to w bardzo pro- sty sposób, bez zbędnej retoryki, bez moralizatorstwa. Był przy tym pełen ra- dości iwewnętrznego ognia, był faktycz- nie obdarzony przez Boga niezwykłą charyzmą. Na spotkania przychodziło dużo osób. Ksiądz Jerzy nie wybierał łatwych tematów, zapraszał też różnych prelegentów, na owe czasy wręcz cza- sami szokuiących, jak np. jednego z bardziej już wtedy znanych polskich seksuologów. Nie wszyscy byli zadowo- leni z prowadzonych konferencji, zwłaszcza, że cały cykl spotkań i to na samym początku działalności Księdza poświęcony był aborcji, bo Ksiądz Je- rzy walkę z aborcją potraktował jako jeden z najważniejszych tematów. Nie- którzy po dwóch, trzech prelekcjach wychodzili mówiąc, że już tu nie wrócą. Dość szybko wyklarowała się grupa, która przychodziła na każde spotkanie, zostawała na dłuższe dyskusje, potem żywo włączyła się w działalność, orga- nizowaną przez Księdza, a Ksiądz Po- piełuszko nie ograniczył się tylko do wykładów teoretycznych. Pamiętam, jak rozdawał nam plakaty, które potem zo- stawialiśmy pod drzwiami najbardziej „znanych” gabinetów ginekologicznych, prosił, żebyśmy rozmawiali na temat tego, czym jest rzeczywiście aborcja w swoich środowiskach, na uczelni, w miejscach pracy - i myśmy to robili. Pro-
sił, żebyśmy promowali życie na wszyst- kie możliwe sposoby. Przynosił wyda- wane gdzieś „w podziemiu” książki, żeby poszerzyć nasze horyzonty myślo- we. Trzeba pamiętać, że to był rok 1979, zupełnie inna niż dzisiaj rzeczywistość, czas kiedy aborcja była w niemałej czę- ści społeczeństwa traktowana niemal na równi z wyrwaniem zęba. Świado- mość dotycząca życia nienarodzonych od tamtego czasu ogromnie się zmie- niła, a jedną z pierwszych osób, która niezwykle żarliwie rzuciła się do walki o to życie, był właśnie Ksiądz Jerzy i trze- ba przyznać, że walkę tę umiał świet- nie zorganizować. Nasze spotkania z Księdzem Jerzym nie ograniczały się tylko do piątkowych spotkań „tematycz- nych”. Zaczęliśmy przyjeżdżać, najwier- niejszą grupką w niedziele do Kościoła Św. Anny na Msze święte, które odpra- wiał ksiądz Jerzy. Dla niektórych osób była to wyprawa na pół dnia, co nie za- wsze było proste, gdy na półkach leża- ły stosy książek i studenckich skryptów, które trzeba było w błyskawicznym tem- pie przyswajać do kolejnych kolokwiów i egzaminów. Ale do niedzielnych spo- tkań bardzo tęskniliśmy. Z reguły Ksiądz Jerzy zabierał nas potem na przechadz- kę po Starym Mieście, gdzie ciągnęły się „długie Polaków rozmowy”. Często miał dla nas jakieś słodkie drobiazgi. Opowiadał nam też w czasie tych prze- chadzek trochę o sobie, o tym jak zo- stał zabrany z seminarium do wojska, oczywiście do karnej kompanii, gdzie przeżył prawdziwą drogę krzyżową, gdzie był niejednokrotnie surowo kara- ny - np. za odmowę zdjęcia z szyi me- dalika. Wspominał o swojej chorobie, bo Ksiądz Jerzy który miał wówczas 32 lata, był już po poważnych przejściach zdrowotnych, do których pobyt w kar- nej kompanii znacznie się przyczynił,
4
przejściach na tyle poważnych, że ra- tujący go lekarze powiedzieli, że dostał od Pana Boga w darze drugie życie. Opowiadał o domu rodzinnym, często cytował powiedzenie swojej ukochanej matki Marianny Popiełuszko: „bez Boga ni do proga”, czasami częstował nas chlebem przez jego matkę upieczonym, niesamowity był to smak, prawdziwego polskiego chleba. W czasie tych spo- tkań wymyślił też sobie „pseudonim”. Prosił, żebyśmy się zwracali do niego „Szefie”, a nie „proszę Księdza”, co w komunistycznej rzeczywistości ułatwia- ło wiele rzeczy. Oczywiście z tego „Sze- fie” byliśmy dumni jak pawie. Z niedziel- nych spacerów z księdzem Jerzym pa- miętam też bardzo humorystyczną sy- tuację. Którejś niedzieli Ksiądz wycią- gnął z kieszeni sutanny plik zaproszeń na ślub i powiedział, że przekazuje nam to nasza znajoma lekarka z grupy, pra- cująca wówczas w Instytucie Hemato- logii, zaproszenia których nie zdążyła nam wręczyć osobiście w piątek, ale na ślub zaprasza bardzo serdecznie. Pa- trząc na trzymane w ręku zaproszenie, pomyślałam sobie bezlitośnie: „taka sta- ra i wychodzi za mąż” - lekarka miała wówczas trzydzieści lat. I jak to w życiu bywa, sama też wyszłam za mąż ma- jąc trzydziestkę na karku, tyle, że Ksiądz Jerzy nie żył już od kilku lat i nie mógł mi tego ślubu udzielić. A miał zwyczaj udzielać ślubu swoim podopiecznym, chrzcić im dzieci. Najbardziej niezwy- kłym był ślub Kościele Świętej Anny, którego udzielił parze żyjącej przez wie- le lat w związku tylko cywilnym. Para miała już wówczas dwójkę całkiem du- żych dzieci. Byli bardzo daleko od Pana Boga. Zaczęli przychodzić na nasze piątkowe spotkania, dużo z księdzem rozmawiali i w maju 1980 roku zawarli małżeństwo sakramentalne. Pamiętam nieprawdopodobne wzruszenie i radość tego małżeństwa, łzy Panny Młodej, któ- ra wystąpiła w długiej niebieskiej sukni. Ślub był „cichy”, uczestniczyła w nim garstka najwierniejszych „grupowi- czów”. Jak widać Ksiądz Jerzy działał cuda już za życia, w niezwykły sposób potrafił dotrzeć do drugiego człowieka. Pamiętam też pierwsze chrzciny w na- szej grupie, też chyba w maju 1980 roku, chrzciny małego Tadeuszka, syn- ka lekarki pediatry i inżyniera z naszej grupy. Z tej uroczystości pochodzi kilka znanych zdjęć publikowanych w róż- nych książkach poświęconych Księdzu Jerzemu. Innym pomysłem Księdza na cementowanie naszej grupy były Msze święte odprawiane w prywatnych do- mach czy nawet w akademiku. W tam- tych czasach! Ksiądz Popiełuszko od- prawiał je najczęściej z okazji naszych imienin. Były to zawsze niezwykłe i bar- dzo wzruszające, pełne sacrum prze- życia. Taką Mszę świętą odprawił ksiądz również w moim domu rodzinnym, z okazji imienin mojej siostry Basi. Biur- ko, które stało się ołtarzem, stoi nadal u siostry. Na Mszę świętą zaprosiłyśmy wtedy oprócz „medyków” naszych do- brych znajomych, bardzo związanych
z Polską i Panem Bogiem, ale spoza wspólnoty. Grupa była na tyle liczna, że część osób stała po prosu w korytarzu. Pamiętam ich osłupienie i niezwykłą wręcz, pełną zachwytu ciszę gdy Ksiądz Jerzy odprawiał Eucharystię. To były przecież czasy zgrzytającej wciąż jesz- cze komuny. Nasze spotkania w do- mach, akademikach, w Kościele Świę- tej Anny czy potem na Żoliborzu koń- czyły się zawsze wspólnym odśpiewa- niem piosenki „Panience na dobranoc”. Stawaliśmy w kole i trzymając się za ręce, śpiewaliśmy mniej czy bardziej głośno na chwałę Panu Bogu. Drugą naszą ulubioną piosenką śpiewaną na każdym spotkaniu była „Pieśń Konfe- deratów barskich”: „Nigdy z królami nie będziem w aliansach, nigdy przed mocą nie ugniemy szyi, bo u Chrystusa my na ordynansach, słudzy Maryi...”. Śpie- waliśmy zawsze wszystkie zwrotki. Śpiewanie tych właśnie piosenek wy- myślił oczywiście Ksiądz Jerzy. W cza- sach stanu wojennego, na Żoliborzu śpiewana była jeszcze jedna „Ojczyzno ma..” ale to już śpiewali wszyscy uczest- nicy Mszy za Ojczyznę. Chyba w kwiet- niu 1980 roku z okazji zbliżających się Świąt Wielkiej Nocy Ksiądz Jerzy za- brał grupę młodzieży do Pałacu Pryma- sowskiego znajdującego się przy ulicy
z życzeniami powrotu do zdrowia. Prze- wodnik służył mi potem przez wiele lat. W końcu czerwca, o ile pamiętam, Ksiądz Jerzy poleciał do Stanów Zjed- noczonych do swojej ciotki. Komuni- styczne władze opluły go potem za ten wyjazd w różnych gadzinówkach. Umó- wiliśmy się w grupie, że kto będzie mógł, przyjedzie na lotnisko, żeby pożegnać Szefa. Wyjeżdżaliśmy z domów wcze- śnie rano - ja i siostra jechałyśmy do centrum Warszawy jakimś nocnym au- tobusem. Przed wyjściem z domu mama zerwała pęk pięknych bzów z ogrodu. Jest takie słynne zdjęcie z lot- niska, gdzie Ksiądz Jerzy stoi wśród nas właśnie z tymi bzami. Po odlocie samo- lotu Księdza cała niemal grupa młodzie- ży, wraz z sędziwym już wtedy małżeń- stwem Marią i Maurycym Czyżewskimi, przyjechała do mojego domu rodzinne- go do Falenicy, gdzie czekała na nas moja mama, która wyczarowała spod ziemi jakieś dobre jedzenie. Spędzili- śmy bardzo sympatycznie czas, mimo dzielącej nas znacznej różnicy wieku, co potem bardzo ucieszyło Księdza Jerzego. Z pobytu w USA Ksiądz Po- piełuszko przysłał nam kartkę - kolejną relikwię, jaką mamy w swoich zbiorach. Następny wyjazd w Tatry, tym razem wakacyjny, drugi i największy to wyjazd
Miodowej w Warszawie - składaliśmy życzenia Prymasowi Tysiąclecia Księ- dzu Kardynałowi Stefanowi Wyszyń- skiemu. Egzemplarz Ewangelii, który dostałam od Księdza Prymasa stoi na półce jak relikwia. Z innych mało zna- nych epizodów z życia Księdza były nasze wspólne wyprawy w Tatry. Ksiądz Jerzy był z nami na trzech takich wy- jazdach. Potem, przez wiele lat, gdy Go już z nami nie było, jeździliśmy mniej- szą czy większą grupą sami. Pierwszy wyjazd miał miejsce w czasie przerwy semestralnej, zimą 1980 roku. Grupa zatrzymała się we wsi Szaflary. Przy- gotowywaliśmy się do niego bardzo sta- rannie. ale ostatecznie w górach się nie znalazłam. Tuż przed wyjazdem zara- ziłam się w trakcie zajęć na pediatrii ospą wietrzną od kilkumiesięcznego niemowlaka i niestety, jako osoba do- rosła chorobę przeszłam bardzo cięż- ko. Wyjazd był bardzo udany, a od Księ- dza i kilku osób, które pojechały (była tam min. moja siostra, wówczas stu- dentka pierwszego roku farmacji) dosta- łam potem mały przewodnik po Tatrach
do Suchej Wody. A dokładnie zatrzyma- liśmy się na Polanie Pająkowej w prze- pięknej gajówce w samym sercu Tatr. Był wrzesień 1980 roku. Czas po pod- pisaniu „Porozumień Sierpniowych”, o którym to podpisaniu usłyszałam, sie- dząc w słynnym tatrzańskim Hortexie z mamą i siostrą. Tę bardzo oczekiwaną informację wykrzyczała wtedy z całych sił jakaś młoda dziewczyna, biegnąc środkiem Krupówek. Nadchodził okres wielkich zmian. Mama wróciła do War- szawy (pracowała w szkole) a do mnie i do siostry dołączyły trzy koleżanki i w takim to składzie udałyśmy się do słyn- nej gajówki, gdzie miałyśmy czekać przez kilka dni na przyjazd Księdza, dużej grupy studentów i pielęgniarek. Dojazd tam jednak nie był łatwy. Trze- ba było wysiąść na ostatnim przystan- ku autobusowym do Brzezin, a potem szło się zupełnie pustą szosą około 40 minut. Autobusy (i tylko autobusy, a nie żadne busiki) kursowały wówczas dużo rzadziej niż dzisiaj. A trzeba było zje- chać do Zakopanego, zrobić jakieś za- pasy na przyjazd „Szefa”, przejść się
Nasz Sztabiński Dom nr 4(241) kwiecień 2018 r.
po górach. Wieczorem wysiadałyśmy na przystanku w Brzezinach i wracały- śmy gęsiego, świecąc dwiema posia- danymi latarkami, dzierżąc w rękach jakieś scyzoryki lub też z ich braku wi- delce, na wypadek, gdyby banda ta- trzańskich rozbójników chciała wysko- czyć w naszym kierunku na samotnie wijącą się drogę. Gajówka była prze- piękna, zbudowana w naturalnym ta- trzańskim stylu. Nie było tam bieżącej wody ani światła. Po wodę do mycia schodziło się do płynącego poniżej po- toku (koledzy którzy przyjechali z Księ- dzem, schodzili do potoku po prostu się myć), a pomieszczenia oświetlały lam- py naftowe. Któregoś dnia rano jedna z dziewczyn potrąciła lampę i nafta wyla- ła się wprost na zakupione wieczorem bułki. Najmniej zmartwione były z tego powodu owce, które przychodziły rano pod pokój, w którym spałyśmy i budziły nas codziennie radosnym beczeniem, z nadzieją, że dostaną coś dobrego do jedzenia. Zjadły wszystkie bułki. Po kil- ku dniach dołączył do nas Ksiądz z gru- pą młodzieży. Większość z naszych przyjaciół była wtedy w górach po raz pierwszy. Gajówka zatętniła życiem. Dziewczyny zajęły jeden pokój (w któ- rym po rozłożeniu materaców nie było można się kompletnie ruszyć), a kole- dzy z Księdzem drugi, większy. W tym większym Ksiądz Jerzy odprawiał rano Mszę świętą. W nim też wysłuchaliśmy pierwszej transmisji Mszy świętej z Ko- ścioła Świętego Krzyża w Warszawie. Było to zupełnie nieprawdopodobne do- świadczenie, usłyszeć Mszę świętą w komunistycznym radiu. W mniejszym pokoju, zbieraliśmy się wieczorem, po powrocie z gór, wspólnie jedliśmy kola- cję, śpiewaliśmy, modliliśmy się, dysku- towaliśmy. Szef jak zwykle, zabrał ze sobą kilka osób, które od Pana Boga były daleko. Zatem nie wszystkie dys- kusje były proste i łatwe. Najbardziej burzliwa odbyła się, gdy Ksiądz zorga- nizował swoje trzydzieste trzecie uro- dziny, jak to powiedział trzydzieści trzy lata - „wiek Chrystusowy”. Urodziny były niezwykłe, bo Ksiądz przywiózł skądś pudło kiełbasek - bardzo deficytowy w tamtych czasach towar i mieliśmy nie- małą uciechę, piekąc je potem, po zej- ściu z drogi do Morskiego Oka, w roz- gwieżdżoną tatrzańską noc, na ognisku. Spotkanie skończyło się po północy nie- zwykle burzliwą dyskusją, bo nasze spotkania bynajmniej nie zawsze odby- wały się w cichej iłagodnej atmosferze. Odbyliśmy też co najmniej 5 ciekawych wycieczek, co biorąc pod uwagę nie- równą kondycję grupy i średni stan zdrowia Księdza, było nie lada wyczy- nem. Największym z nich było wejście na Czerwone Wierchy Niebieskim Szla- kiem przez Kobylarz, doprawdy nieła- twa, chociaż bardzo ciekawa widoko- wo trasa. Szliśmy w pełnym słońcu przy błękitnym niebie. Z tej wycieczki po- wstało kilka niezwykłych nigdzie niepu- blikowanych zdjęć Księdza Jerzego. Byliśmy też w Murowańcu, dokąd do-
dokończenie na str. 6
Nasz Sztabiński Dom nr 4(241) kwiecień 2018 r.
dokończenie ze str. 5
szliśmy najłatwiejszą i najbliższą nam drogą - Doliną Suchej Wody. Doszliśmy też do Kopieńca Wielkiego powyżej Doliny Olczyskiej, byliśmy nad Morskim Okiem, ale najpiękniejsza była wypra- wa na Rusinową Polanę i na Wiktorów- ki, do Matki Bożej Jaworzyńskiej Królo- wej Tatr. Przyszliśmy tam 17 września, w dniu kolejnej rocznicy inwazji sowiec- kiej na Polskę w 1939 roku. Tatry zno- wu tonęły w słońcu i kto zna Rusinową Polanę, może sobie tylko wyobrazić, jakie tam były widoki. W kaplicy na Wik- torówkach Ksiądz Jerzy odprawił Mszę świętą, a potem wpisał się do Księgi pa- miątkowej, która jest tam stale wyłożo- na, zostawił zatem ojcom dominikanom, którzy opiekują się świątynią, niezwy- kłą po sobie pamiątkę. Do Warszawy wracaliśmy pełni szczęścia, z poczu- ciem niesamowitej wspólnoty. Po przy- jeździe czekała nas jednak przykra nie- spodzianka. Okazało się, że nasz uko- chany Szef został przeniesiony z Ko- ścioła Świętej Anny do Kościoła Świę- tego Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu. Powiało niepokojem. Bardzo zawłaszczyliśmy Księdza Jerzego dla siebie i średnio nam się podobało, że coś, nad czym bardzo pracowaliśmy przez cały ostatni rok, może się po pro- stu rozlecieć. Ksiądz Jerzy przeprowa- dził się bardzo szybko. Nie miał zbyt dużo rzeczy. Początkowo zajął pokój na parterze. Pokój był skromnie urządzo- ny, a jego nieodłącznym elementem był sękaty kij, którym Ksiądz Jerzy podpie- rał się, chodząc z nami po tatrzańskich ścieżkach. Potem znalazł się tam, zu- pełnie już nie pamiętam w jaki sposób, pies. Jak przez mgłę pamiętam, że nio- słyśmy z siostrą i jedną z koleżanek (żadnego kolegi nie było wtedy w pobli- żu) jakiś zrolowany dywan Księdzu do pokoju. Ale Szefa zaczęło być dla nas mniej. Został oddelegowany do opieki duszpasterskiej nad Hutą Warszawa i rzucił się do tej pracy z właściwą sobie energią. Z nastaniem października za- częliśmy się gromadzić na spotkaniach w żoliborskim mieszkaniu Księdza Je- rzego. Miały one już jednak inny cha- rakter niż spotkania w Kościele Świętej Amny, bo nie był to Kościół Akademicki, a głównym celem pracy naszego kapła- na była Huta Warszawa. Ksiądz opo- wiadał nam trochę o spotkaniach w Hucie, bywał często zamyślony i chyba mniej radosny niż w poprzednim roku. Kiedyś w czasie jednej z rozmów stwier- dził, że „... muszą upłynąć co najmniej trzy pokolenia, zanim tu w Polsce bę- dzie normalnie... „Szefie !” prychnęłam ze złością”, jak Szef może takie głup- stwa mówić”. Wydawało się to wtedy niemal niewyobrażalne! Ten nieprawdo- podobny wręcz w ludziach entuzjazm, wiara, że naprawdę wali się stary sys- tem, 10 milionów ludzi w Solidarności... Patrząc teraz na to wszystko z perspek- tywy czasu, myślę, jak niezwykle mą- drym człowiekiem był Ksiądz Jerzy, miał przecież wówczas zaledwie 33 lata, a jak trafnie umiał ocenić sytuację. Trze-
ci i ostatni wyjazd w Tatry to był pobyt w Dolinie Strążyskiej w lutym 1981 roku. Tym razem mieszkaliśmy w jakimś sto- sunkowo nowoczesnym domu u starej góralki, która ku naszej uciesze podob- no siedmiu mężów pochowała. Doku- czałyśmy chłopakom, że szuka kolejne- go, bo się jej płot zepsuł. Mieliśmy się uczyć jeździć na nartach, bo nieliczni wśród nas umieli to doskonale, ale więk- szość nigdy nie miała nart na nogach. Ten wyjazd był trochę inny. Wieczory spędzaliśmy wspólnie wśród żartów i śmiechów, ale w ciągu dnia Ksiądz naj- częściej znikał; miał już wtedy multum różnych obowiązków. Któregoś dnia gruchnęła wiadomość, że zostaliśmy zaproszeni na obiad na pierogi z tru- skawkami do jakiejś pięknej willi w Do- linie Strążyskiej. Dla niezbyt bogatych studentów była to bardzo obiecująca wiadomość, zwłaszcza te truskawki w mroźne lutowe popołudnie. Ruszyliśmy pod wodzą naszego Szefa. Niestety, okazało się, że nie były to truskawki tyl- ko szklanka gorącej herbaty. Niepocie- szeni i głodni wracaliśmy do naszej gó- ralki. Ale ten wieczór był najweselszy z całego pobytu, zrobiliśmy sobie znako- mitą, chociaż skromną kolację, a kole-
dzy dodatkowo zrobili, jak to określili „Kumpot”, czyli po prostu grzańca, bo wróciliśmy wtedy bardzo zmarznięci. Tydzień upłynął bardzo szybko i byliśmy znowu w Warszawie. Tu zastała nas nowa rzeczywistość. Niezależny Zwią- zek Studentów naszej uczelni zorgani- zował strajk na Akademii Medycznej jako poparcie dla bodajże Uniwersyte- tu Łódzkiego. Część naszej grupy, ale tylko część, wzięła w tym strajku udział, podobnie jak w drugim w grudniu 1981 roku, gdzie chodziło o odwołanie ów- czesnego ministra oświaty, niejakiego Górskiego. Ksiądz przychodził na oba strajki, odwiedzał nas, zorganizował wsparcie Huty dla strajkujących, zrobił jakąś zbiórkę żywności, a przede wszystkim odprawiał Msze święte. Moż- na sobie tylko to wyobrazić, ogromna aula wykładowa na Wydziale Farmacji AM i cichy skromny ksiądz przy ołtarzu polowym. Jako ciekawostkę mogę po- dać, że przewodniczącym jednego i dru- giego strajku był nasz ostatni minister
zdrowia Konstatny Radziwiłł, a oba pro- testy były naprawdę dobrze zorganizo- wane. Ja i siostra w jednym i drugim strajku pracowałyśmy w Komitecie In- formacyjnym. Przez oba strajki przewi- nęło się mnóstwo osób, mniej czy bar- dziej potem znanych nazwisk. Nasza grupa skonsolidowana i zaprzyjaźnio- na miała się bardzo dobrze, mimo nie- łatwych warunków, ale przychodziło do nas dużo różnych koleżanek i kolegów. W rozmowach z nami podkreślali, że dopiero w czasie tych dni zorientowali się, ile jest nas naprawdę razem, osób podobnie myślących i czujących. Tę więź wzmacniał Ksiądz Popiełuszko. Z drugiego strajku wyszliśmy w sobotę, 12 grudnia 1981 roku około godziny 18, na wyraźną, wręcz błagalną prośbę ów- czesnego, bardzo przez studentów sza- nowanego rektora uczelni, profesora Nielubowicza. Do domu dotarłyśmy z siostrą późnym wieczorem, a następ- nego dnia w kościele na Mszy świętej o godzinie 9 rano dowiedziałyśmy się, że wprowadzono stan wojenny. Lepiej nie myśleć, co by było, gdyby studenci nie posłuchali rektora i pozostali na uczel- ni. Po pierwszym szoku we wszystkich osobach z zaprzyjaźnionej grupy po-
wstała tylko jedna myśl: Szef!!! | mimo braku środków łączności zjechaliśmy jakby na komendę na Żoliborz, żeby sprawdzić, czy Księdzu nic się nie sta- ło. Na szczęście i był wtedy cały i zdro- wy. Ale nękanie Księdza przybierało na sile. Wszystkie te sprawy były dość sze- roko opisywane, nie będę się zatem na nich skupiać, ale wspomnę o jednym drobiazgu, świetnie charakteryzującym Księdza Jerzego. Po którymś spotka- niu zszedł na dół, żeby się z niewielką już tego wieczoru grupką pożegnać (w międzyczasie zamieszkał na piętrze). Był wieczór, trzaskający mróz, przy kok- sownikach stali żołnierze. Zaniosłem im wczoraj trochę herbaty - powiedział Ksiądz Jerzy - przecież im zimno. Nie- jeden raz tak nosił, i rozmawiał, i od- prawiał Msze za Ojczyznę, a tłum Po- laków na tych Mszach świętych gęst- niał. A z nami nadal się spotykał, udzie- lał ślubów, chrzcił dzieci. Wśród wielu aspektów działalności Księdza były jeszcze wyjazdy na Jasną Górę. Naj-
pierw, jeszcze przed stanem wojennym, w maju na rekolekcje służby zdrowia, a potem, we wrześniu na pielgrzymkę lu- dzi świata pracy. Nasze majowe wyjaz- dy były zawsze wielkim duchowym przeżyciem, w gronie przyjaciół. Oprócz nauk rekolekcyjnych była zawsze Dro- ga Krzyżowa na wałach, którą prowa- dził Ksiądz Jerzy. A wieczorami, a wła- Ściwie już w nocy, trwały długie rozmo- wy w maleńkim mieszkaniu rodziców jednej z koleżanek, która pochodziła właśnie z Częstochowy. Najliczniejszą grupą przyjechaliśmy do duchowej sto- licy Polski, gdy zawitał tu nasz Ojciec Święty, Jan Paweł II. Ksiądz Jerzy współorganizował wtedy opiekę me- dyczną dla pielgrzymów i oczywiście wszyscy wzięliśmy w tym szczytnym przedsięwzięciu udział. Padł też wtedy jakiś rekord osób mieszczących się w maleńkim częstochowskim mieszkaniu. Pamiętam, że tłoczyliśmy się wszędzie, w noc poprzedzającą naszą posługę spaliśmy na podłodze, na stołach, naj- gorzej było tym, którzy leżeli pod toale- tą. Opieka medyczna była zresztą bar- dzo dobrze przez Księdza zorganizo- wana. Ja miałam za zadanie opiekować się wyznaczonym terenem w Alei Naj- świętszej Marii Panny tuż przy wyjściu z Placu. Nie było żadnych poważniej- szych incydentów medycznych, mimo nieprawdopodobnej ilości ludzi i ogrom- nego upału. Dopiero po zakończonej Mszy świętej, gdy ogromna masa osób runęła (dosłownie w odwrocie) spod wałów, rozrywając przy okazji siatkę, przy której staliśmy, zemdlała jakaś nie- wiasta. Rzuciłam się zatem w jej kie- runku, żeby udzielić pierwszej pomocy i usłyszałam jak poszkodowana słabym głosem mówi: „...lekarza...”. Byłam już wtedy faktycznie lekarzem, po zdanych wszystkich końcowych egzaminach, tuż przed podjęciem pracy, jakkolwiek chy- ba mało poważnie wyglądałam w swo- im „końskim ogonku”. Towarzyszący mi student (my, lekarze, dostaliśmy wtedy obstawę studencką) biegnąc w stronę pacjentki, powiedział - „proszę, jest le- karz”, a ta popatrzyła na mnie szeroko nagle otwartymi oczami i wyrzuciła z siebie lekko przerażonym głosem: „ale ja chcę prawdziwego”. Ksiądz Jerzy or- ganizował „służbę medyczną” przy oka- zji wszystkich większych zgromadzeń, zawsze perfekcyjnie. Bardzo intensyw- nie pomagały Księdzu w tej organizacji pielęgniarki z naszej grupy. Dwoiły się i troiły, żeby było dobrze. Było tak rów- nież w czasie pogrzebu Księdza Pry- masa Wyszyńskiego, a wcześniej w nocy, około czwartej nad ranem Ksiądz Jerzy poprosił mnie i siostrę o wartę przy trumnie Prymasa Tysiąclecia. Zo- stałyśmy wybrane z jeszcze dwoma ko- legami, bo cała czwórka miała studenc- kie czapki, które nosiliśmy na co dzień. Zaszczytną wartę pełniliśmy razem z jakimiś młodymi wojskowymi. Wartym wspomnienia wydarzeniem było też za- kończenie studiów w 1983 roku, leka- rzami zostało wtedy chyba siedem osób z naszej grupy. Ksiądz Jerzy jesienią
odprawił dla nas specjalną Mszę świę- tą w podziemiach kościoła Świętego Stanisława Kostki, a na jej zakończe- nie otrzymaliśmy wraz ze specjalnym błogosławieństwem Księdza na stop- niach ołtarza słuchawki, bardzo dobrej zresztą jakości, które po trzydziestu pięciu latach pracy pełnią już wyłącz- nie rolę kolejnej świętej relikwii, ale przez długi czas bardzo dobrze nam służyły. Życie na Żoliborzu biegło bar- dzo szybko. Ksiądz Jerzy działał nie- zwykle intensywnie, ale pozostawali- śmy w stałym kontakcie, zarówno w czasie spotkań na piętrze, w mieszka- niu Księdza, jak iw czasie specjalnych Mszy świętych odprawianych dla nas w podziemiach kościoła, a także w cza- sie Mszy za Ojczyznę. Nasza grupa w międzyczasie trochę się zmieniła, roz- rosła, ale jej świętoannowy rdzeń cały czas trwał przy Księdzu, chociaż my też mieliśmy mniej czasu, pracując, za- kładając rodziny. A prześladowania Księdza narastały. Myślę, że Ksiądz Je- rzy bardzo dobrze przeczuwał, że pro- wadzi to wszystko do niebezpieczne- go końca. Ale nie rezygnował. Na ostat- niej pielgrzymce Świata Pracy gdy Go spotkałam na jasnogórskich wałach, w czasie drogi krzyżowej, powiedział mi: „gonili mnie całą drogę, ale im ucie- kłem”. Wtedy jeszcze się udało. Ksiądz Jerzy nie chciał skorzystać z propozy- cji księdza Prymasa Glempa, żeby wyjechać do Rzymu, do której to de- cyzji próbowano Go nakłonić. Był to zresztą Jego wielki ból. Chciał pozo- stać z Polakami, z Solidarnością, ze swoją Hutą, ze studentami... | został... A potem był pogrzeb, wielka manife- stacja patriotyczna narodu. Kilka osób z naszej pierwszej grupy akademickiej miało zaszczyt uczestniczyć w pogrze- bie Księdza bardzo blisko trumny, do- staliśmy specjalne przepustki. Wiele lat potem uczestniczyłam w wywiadzie dla Telewizji Republika, wywiadzie niezwy- kle ważnym, w którym występował rów- nież między innymi słynny redaktor Wojciech Sumliński, a także inne bar- dzo znane osoby, zajmujące się docho- dzeniem prawdy o śmierci Księdza Jerzego. Albowiem prawda o morder- stwie Księdza jest inna od tej oficjalnie podanej przed laty. Dochodzenie do tej prawdy nie było łatwe, bo nie jest to wszystko do końca wyjaśnione. Pamię- tam, jak redaktor Tomasz Sakiewicz w wolnej już Polsce pisał, że musieli w pewnym momencie przerwać śledztwo dziennikarskie, bo wszyscy ich informa- torzy zaczęli ginąć w tzw. „niewyjaśnio- nych okolicznościach”, a jeszcze nie funkcjonowało wtedy pojęcie „seryjne- go samobójcy”. Zachęcam do wysłu- chania tego wywiadu, który zaczyna się od pogrzebu matki Księdza Jerzego - Marianny Popiełuszko. Wywiad do- stępny jest w Internecie pod adresem: you tube studio republika odcinek 13 ksiądz Jerzy.
Anna Borowiecka
Nasz Sztabiński Dom nr 4(241) kwiecień 2018 r.
KU NIEPODLEGŁEJ...
Cała Polska obchodzi tę ważną w dziejach narodu uroczystość. Ostatnie 200 lat to przepiękne karty w historii naro- du. „Bóg, Honor. Ojczyzna” to hasło, za które całe pokolenia oddawały życie. Były to walki o wolność kraju; heroiczne i pełne poświęcenia wielu patriotów — wspaniałych rycerzy wolności. Ja też chciałam coś uczynić, ponieważ pochodzę z patriotycznej rodziny. Mój pradziad zginął na Kozim Rynku w powstaniu styczniowym 1863 r. Ojciec był legionistą Piłsudskiego. Jako ochotnik walczył w I wojnie światowej i w Bitwie Warszawskiej 1920 roku. Dlatego napisałam trzy artykuły, które wyrażają wielkie umiłowanie wolności i Ojczyzny. 1. Powstania Narodowe; 2. Jubileusz 100-lecia odzy- skania niepodległości; 3. Polska po roku 1918. Te uczucia wzmacniają dodatkowo wybrane fragmenty z poezji patrio- tycznej. Myślę, że czytelników przybliżą do umiłowania Ojczyzny i pracy dla jej dobra oraz jedności narodu.
1. POWSTANIA NARO- DOWE
„Jak nie kochać kwiatów łąk?
Zapachu chleba i falujących łanów zbóż?
Jak nie kochać odwiecznej pieśni borowej o wolności”
Nie tylko mędrcy i filozofowie, rów- nież wszyscy wiemy, że wolność naro- du nie jest dana raz na zawsze. Bole- śnie i to wiele razy przekonali się o tym Polacy, tak często doświadczani przez historię ostatnich dwustu lat. Kraj poło- żony między wschodem i zachodem, ciągle był narażony na imperialne za- kusy silniejszych sąsiadów. Posiadanie wolnego kraju okupione było krwią, he- roiczną żertwą wielu pokoleń. Jan Ne- pomucen Kamiński głębię tych walecz- nych kart historii ujął tak:
„Polak nie sługa, nie wie co to pany.
Nie da się zakuć przemocą w kaj- dany;
Bo wolnością żyje, do wolności wzdycha
Bezniej, jak kwiat bez rosy usycha”.
Polakom wolność ważniejsza była niż chleb, niż wszystkie skarby świata. Niewola - najboleśniejsze słowo w du- szy ludzkiej.
Ojczyzna nasza utraciła wolność po 3 rozbiorach w drugiej połowie XVIII w. Walki z sąsiadami pochłonęły tysiące, miliony istnień ludzkich; najlepszych sy- nów narodu. I tylko nikt nigdy nie zmie- rzył wylanych łez matek, po stracie swych bliskich. | nikt nie policzył sierot - dzieci, których nikt nie przytulił, nie wziął w ojcowskie ramiona.
Jak doszło do rozbiorów kraju? - za- pytamy. Otóż wiek XVIII to rządy ma- gnatów. Ich prywata i przywilej stoso- wania „liberum veto” poprowadziły Pol- skę do utraty wolności. Osłabiona Rzeczpospolita stała się łatwym łupem Rosji, Prus i Austrii. Mądrzy patrioci na- woływali do opamiętania, ale rządzący nie posłuchali. Lata 1772, 1793, 1795 - to 3 kolejne rozbiory ziem polskich, Kraj przestał istnieć, wymazano go z map Europy. Niewola trwała 123 lata. Tę tra- giczną sytuację przedstawił poeta - bi- skup Ignacy Krasicki w bajce „Ptaszki w klatce”:
„Czegóż płaczesz? - staremu mó- wił czyżyk młody -
Masz teraz lepsze w klatce niż w
polu wygody.
Tyś w niej zrodzon - rzekł stary - przeto ci wybaczę;
- Jam był wolny, dziś w klatce i dla- tego płaczę”.
Przez te lata mrocznej niewoli, pa- trioci wielokroć podejmowali próby ra- towania Ojczyzny, odzyskania niepod- ległości. Były to pełne poświęcenia zry- wy zbrojne łącznie z oddawaniem mło- dego życia.
Pierwsza próba była jeszcze przed rozbiorami w 1762 r. Kochająca Polskę szlachta skonfederowana w Barze na Podolu wystąpiła zbrojnie przeciw Ro- sji. Był Sejm 4-letni i Konstytucja 3 Maja, wszystko na nic. Tym doskonałym re- formom przeszkodziła zawiązana przez
wych. Był to ogromny wkład Polski w wojnach napoleońskich przeciw Rosji i marzenia z pokonaniem Rosji. Tę na- dzieję Adam Mickiewicz w „Panu Tade- uszu” opowiedział tak:
„Bóg jest z Napoleonem, Napoleon z nami”. Niestety, znowu bolesny zawód. Napo- leon pokonany przez Moskwę i mróz ro- syjski salwował się odwrotem. Prysły marzenia wolnościowe Polaków.
Wtedy zjawiły się zjawiska niepożą- dane. Łupieże zaborców, zastój w go- spodarce, germanizacja i rusyfikacja narodu; bolesna niewola. I tylko ciche pytania: „Co będzie dalej?”.
Wtedy przyszła pamiętna „Noc Li- stopadowa” w 1830 r. Podchorążowie na czele z pułkownikiem Piotrem Wy-
TEEFT
magnatów konfederacja w Targowicy w roku 1792. Do walki stanął wtedy Tade- usz Kościuszko w 1794 r.
„Na krakowskim rynku tam ludzi gro- mada,
Tadeusz Kościuszko dziś przysięgę składa” Po klęsce pod Maciejowicami w 1795 r. król Stanisław August Poniatowski (ostatni) udał się do Grodna, oddał się pod nadzór rosyjskiego namiestnika i abdykował na rzecz Rosji. Polska prze- stała istnieć na długie 123 lata. Julian Ursyn Niemcewicz w komedii „Powrót posła” skomentował to tak:
„| my sami byliśmy nieszczęść na- szych winą!
Gnijąc w zbytkach, lenistwie zwy- czaju.
Myśleliśmy o sobie, a nigdy o kra- ju”.
W czasie zaborów doszło jeszcze do trzech wielkich zrywów wolnościo-
T
owstanie I:
da Wokć ż
7
adź
sockim ruszyli na Belweder, gdzie rzą- dził Polską znienawidzony ruski książę Konstanty, Gdy im uciekł w pośpiechu napisali liczne afisze: „Belweder do wy- najęcia”. Polacy śnili sny o wolności. „Napad na Arsenał, wezwanie „Do bro- ni ludu Warszawy” i wydawało się, że będzie zwycięstwo. Po wielu potyczkach okazało się, że siły nierówne. Polska musiała ulec silnej i potężnej Rosji. Nasz wieszcz Adam Mickiewicz dał porównanie sił polskich i rosyjskich w poemacie „Reduta Ordo- na”:
„| spojrzałem na pole, dwieście har- mat grzmiało.
Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi,
Prosto, długo, daleko jako morza brzegi,
.... reduta Ordona - Sześć tylko miała harmat...
Na naszej augustowskiej ziemi Po- dokończenie na str. 8
7
Nasz Sztabiński Dom nr 4(241) kwiecień 2018 r.
dokończenie ze str. 7
wstanie Listopadowe zatoczyło szero- kie kręgi. Poetycki obraz jednego z do- wódców, nam potomnym zostawił Adam Mickiewicz:
„W głuchej puszczy przed chatą le- śnika
Rota strzelców stanęła zielona.
A uwrót stoi straż Pułkownika
Tam w izdebce Pułkownik ich kona”. Tym wodzem była kobieta - Emilia Plat- ter, zmarła za Sejnami.
Powstanie Listopadowe to ogrom- ny wysiłek zbrojny. Przez jego szeregi przewinęło się około 140 tysięcy żołnie- rzy. Zginęło lub zostało zesłanych na Sybir 40 tys. Polaków. Pomimo klęski miało kolosalne znaczenie dla przyszło- ści. Wzmocniło patriotyczne nastroje we wszystkich zaborach, podniosło nadzie- ję, że nie wszystko stracone. Była to piękna karta w historii Ojczyzny. Połą- czyła Polaków w słusznej sprawie wal- ki o wolność.
Po upadku powstania, elity chcąc uniknąć zsyłki na Sybir, udały się na wielką emigrację na zachód, co miało ogromny wpływ na rozwój polskiej kul- tury i budzenie świadomości narodowej. To pozwoliło przetrwać dalsze lata nie- woli i przygotować się do dalszej walki.
Kolejny zbrojny zryw Polaków na- stąpił po 33 latach. Było to Powstanie Styczniowe w 1863 r. Wybuchło 22 stycznia, choć zimowa pora nie była od- powiednia. Przyśpieszyła to „branka” młodych Polaków do carskiego wojska. Oni woleli wystąpić zbrojnie przeciw za- borcy. By nie stracić nadziei, śpiewali przy powstańczych ogniskach:
„Wróg liczny w sołdaty, bogaty w ar- maty I z Niemcem skojarzon przymie- rzem. Nam własna odwaga i Bóg, co po- maga Jedynym w tej walce puklerzem”. Konstanty Gałczyński
Wybuch powstania poprzedziły licz- ne manifestacje we wszystkich zabo- rach. Ciągle wzrastał gniew narodu. I choć brakło broni i siły nierówne, Pola- cy poszli w bój. Najpierw składali przy- sięgę:
„Przysięgam Panu Bogu w Trólcy Świętej Jedynemu i Matce Boskiej, Wszystkim Świętym, że od dziś wstę- puję na służbę Ojczyźnie. Wszystko, co mam, Jej poświęcam. Tak mi dopomóż, Panie Boże i Święta Dziewico! Pragnę dopomóc Ojczyźnie mojej. Amen”.
Hasłem do walki było: „Wolność, Równość, Braterstwo”. Szczególną po- mocą zasłużyła się ludność wsi, w do- starczając ciepłe ubrania, pożywienie, jak też informacje o ruchach ruskich wojsk.
Nasza Puszcza Augustowska stała się domem dla walczących od marca 1863 r. Powstańców, gdy Rząd Tymcza-
sowy Narodowy przysłał tu majora Kon- stantego Romatowskiego „Wawra” ce- lem zebrania ochotników i dalszej wal- ki. „Wawer” rozbił swój obóz w niedo- stępnym ostępie leśnym „Kozi Rynek”. Ks. Dr Edward Anuszkiewicz tak pisał o znaczeniu walk majora:
„| tylko pomruk drzew i zwierza w oddali
Jak szczęk zwartej stali.
Tak dziś dosięga powstańczych czy- nów potęga”.
Powstańcy w naszych lasach sto- czyli wiele bitew: pod Jastrzębną, Ba- linką, Kadyszem, Mikaszówką, pod Skieblewem, Strzelcowizną, Strękowi- zną i jeszcze w różnych miejscach. Największą zwycięską walkę stoczono z Moskalami pod Gruszkami 28 czerw- ca 1863 r. Do boju szli z pieśnią „Boże coś Polskę”. Kosy osadzone na sztorc czyniły spustoszenie wśród kozaków.
Krótka była radość z tego zwycię- stwa. Podobno jakiś zdrajca doprowa- dził Kozaków do obozu „Wawra” w „Ko- zim Rynku”. Zdziesiątkowany oddział poszedł w rozsypkę. Kolejna klęska pod Strzelcowizną spowodowała koniec walki „Wawra” z Rosjanami. Dziś tylko krzyże i pomniki powstańcze rozsiane po całej puszczy przypominają ciężkie walki z zaborcą o odzyskanie niepod- ległości.
Po 450-u dniach zaciętej walki, Po- lacy źle uzbrojeni, (czasem tylko w kosy) i słabsi liczebnie, stracili nadzieję na zwycięstwo. Stoczyli 1219 bitew, często zwycięskich, strugami popłynę- ła przelana krew, wszystko na nic. W dodatku na Cytadeli Warszawskiej Mo- skale powiesili na szubienicy naczelne- go wodza - Romualda Traugutta i jego czterech towarzyszy.
W Powstaniu Styczniowym zginęło lub zostało zesłanych na Sybir 40 ty- sięcy polskich patriotów, którzy Ojczy- znę więcej cenili niż własne życie.
Polska znów okryła się żałobą. Tyl- ko ze zbolałych serc za wieszczem Ada- mem Mickiewiczem wyrywały się słowa:
„O Matko Polsko!
Tyś tak świeżo złożona w grobie,
Nie mam sił mówić o Tobie”.
Polki przywdziały proste czarne suk- nie. Srebrna i żelazna biżuteria przybra- ła kształt kajdan, cierniowej korony, krzyży, łańcuchów, orła na czarnym tle. Były to tak zwane „Żałobniki” z napisa- mi:
„Bóg i Ojczyzna”,
„Za Ojczyznę i wolność”,
„Boże zbaw Polskę”,
„Matko nie opuszczaj nas”,
„Jednością silni”.
Takie hasła niosły nadzieję, że nie wszystko stracone. Młode pokolenia przygotowywały się do następnego wol- nościowego zrywu.
Stanisława Suszyńska
NA WYGNANIU ta
V. CIERNISTA PODRÓŻ DO KAZACHSTANU
Ostatecznie przywieziono nas na stację miasteczka (nazwy nie pamię- tam) pod Taszkientem, ale już w Ka- zachstanie. Tu odstawiono nasze wa- gony na bocznicę i kazano kilka dni cze- kać na przybycie kołchozowych wozów. Ale nim to nastąpiło, niesamowicie mar- zliśmy (było kilka stopni mrozu), tym bardziej że byliśmy mocno wygłodzeni. Ludzie jeden po drugim zaczęli umie- rać. Pamiętam, jak w naszym wagonie konał z głodu i chłodu przedwojenny sędzia, a nikt go nie ratował, bo każdy sam nie miał co do ust włożyć i był rów- nie bliski podzielenia jego losu... Zmar- łych wynoszono z wagonów i pozosta- wiano bez pogrzebania obok torów ko- lejowych. Każdy jak mógł się ratował. Ja z matką odwiedziliśmy miejscowy bazar, żeby sprzedać jakiegoś łacha i kupić coś do z jedzenia. Nabyliśmy tu 0,5 kg otrąb i jedną gotowaną srokę. Z otrąb ugotowaliśmy rzadkiej lury i tro- chę rozgrzeliśmy się. Prócz tego gryź- liśmy wstrętne makuchy i to był cały nasz posiłek w ciągu 3 dni i nocy ocze-
(szeroką chustką) ze wszystkich stron i poczęła tonem hrabiowskim pokrzyki- wać na furmana „Kazacha: E, ty wezi mene tolko hutko (szybko). No, poha- niaj woły!” - Kozach nie bardzo rozu- miał, o co tu chodzi, więc wytrzeszczył oczy, a ona już mu groziła, wymachu- jąc pięścią za niesubordynację.
Gdy dostrzegła nas przy arbie, wrzasnęła wniebogłosy: „A was kakaja chalera pryniesła!” Kiedy próbowaliśmy się wspinać, zaczęła spychać nas łok- ciami na ziemię i sama batem poganiać woły, tak że omal nie znaleźliśmy się pod kołami jadącego wozu. Trzeba było aż interwencji zarządcy, który pod ry- gorem wysadzenia jej samej zmusił ją do niestawiania przeszkód przy wsia- daniu nas do arby.
I tak ruszyliśmy w 100 km drogę do kołchozu Kyzyłdychan, co w języku ko- zachskim oznaczało Czerwony Paź- dziernik. Odtąd stara Karpiszukowa nie spychała nas z wozu, ale i nie posunę- ła się ani na jotę, by ustąpić nam tro- chę miejsca, mimo naszych próśb i bła- gań. Natomiast rozsiadła się jeszcze szerzej pośrodku wozu, a wraz z jego ruszeniem rozpoczęła długą litanię przekleństw: „A kob was chalera wzia-
kiwania. Człowiek szczękał zębami z zimna i słaniał z wycieńczenia. | zasta- nawiał się, czy naprawdę warto dalej się tak męczyć... Ale i oto nadjechały ocze- kiwane wozy (arby), które były wąskie. Na jeden z nich załadowała się matka z siostrą Teresą i Bogdanem (4 lata), lecz dla mnie i dla Romka miejsca już nie starczyło.
Zarządca (skrót przybyłego przed- stawiciela kołchozu, do którego mieli nas zawieźć) wskazał na wolną arbę, na której jak za najlepszych czasów rozsiadła się niegodziwa 70-letnia sta- rucha - Karpiszukowa pochodząca gdzieś ze wsi w okolicach Zabłudowa - Białorusinka. Jej pozostała rodzina to: 50-letni syn i synowa oraz dwóch wnu- ków: Kostek - 13 lat i Pięcia lat 15 - je- chali oddzielną arbą. Starucha ta na widok zbliżających się dzieci (mnie i Romka) okryła się pospiesznie radłem
emy . 4a =
ła! - Akob ty utra nie dożył! - A cob tebe małanka (błyskawica) spekła! - O wy nieczysta siła! - Nieczysta chara (mor- da?) itd. itd. Litania ta była od czasu do czasu przerywana gwałtownym spycha- niem nas z wozu lub biciem po rękach, gdy którykolwiek z nas niechcący do- tknął do jej chusty (radła) lub usiłował przybliżyć się w jej kierunku. Musieliśmy zatem siedzieć przez 2 doby tylko na obrzeżach arby i bezustannie wysłuchi- wać jej dla nas „życzeń”, czyli klątw i złorzeczeń. Dużą część drogi przemie- rzaliśmy pieszo za arbą, bo naprawdę trudno było wytrzymać, siedząc na obrzeżu wozu. Była to prawdziwa ge- henna.
Nocą babaj (woźnica) zatrzymał się na 2 godziny w czajhanie (herbaciarni) w miasteczku rejonowym - Lenińsku. Kozachy siedzieli tu zgodnie ze zwycza- jem na podłodze, popijając w czarkach
gorącą jak ukrop herbatę, przy czym rzadko który z nich miał coś ze sobą do jedzenia. Nic też do zjedzenia nie moż- na było kupić w herbaciarni - panował głód. Jeden Rosjanin, siedząc obok pi- jącego, rzekł ironicznie; „Piej woda, jesz woda, srać nie budziesz nikogda!” Była to przykra prawda. Picie samej herbaty nigdy nie mogło zaspokoić głodu, a tyl- ko rozgrzewało żołądek. | Rosjanie, i Kozachy, i my także podlegaliśmy tam tym okrutnym prawom. Nic dziwnego, że coraz częściej ludzie padali na ulicy z głodu, «żegnając się na zawsze ztym światem. Nikt się tym zjawiskiem nie przejmował, nikt nie próbował nawet ich ratować poprzez podanie im coś do zje- dzenia, bo sam nic nie miał.
Na drugi dzień pod wieczór byliśmy już na miejscu, w Kyzyłdachanie. Na- szą rodzinę ulokowano w glinianej le- piance krytej trzciną z jednym pokojem bez okien. Tej ciężkiej podróży nie wy- trzymała niestety siostra Teresa. Z gło- du i wycieńczenia zachorowała i po ty- godniu choroby zmarła. Na dwa dni przed śmiercią zaniemówiła. Pochowa- no ją poza cmentarzem na zboczu góry, ale staraniem matki - w trumnie. Był to jedyny przypadek pochówku Polaka w trumnie, bo w Kazachstanie nie było lasów, a nieboszczyków grzebano w prześcieradłach, zresztą zgodnie z re- ligią Mahometa. Ostatnim życzeniem Teresy przed zaniemówieniem była prośba o kawałek chleba. Matka, wi- dząc umierającą siostrę, postanowiła za wszelką cenę spełnić jej życzenie i uda- ła się ze mną do innej wioski gminnej do jednej wyszukanej Rosjanki, u któ- rej za jakiś sweterek otrzymała kawa- łek chleba. Niosła go ze mną w pośpie- chu jak najświętszą relikwię, aby zdą- żyć dostarczyć konającej siostrze. | zdą- żyła, bo już nazajutrz siostra straciła przytomność i pod wieczór zmarła. Brat Romek zaczął jej wygadywać, że uda- je chorobę i że ta kromka chleba jej się nie należy, czego po śmierci mocno żałował, głośno płacząc. Był to luty 1942 rok.
Pozostałe rodziny polskie zostały rozmieszczone w obok siebie rzędem stojących chałupach. Tak się złożyło, że znaleźliśmy się pośród rodzin białorus- kich z okolic gminy Narewka - wspo- mniana wyżej rodzina Karpiszuków. W naszej lepiance zamieszkała też Goru- stowiczowa z synem Arkadiuszem, w następnej Karpiszukowie, dalej Kozłow- scy z Wesołowskimi i Szymańscy z Ka- linowskimi.
VI. KOŁCHOZ KYZYL- DYCHAN (Czerwony Październik)
Nazajutrz po przyjeździe zapędzo- no mnie, matkę i brata do roboty. Pracowaliśmy razem z Kozachami, po- znając ich obyczaje. Najbardziej utkwi- ła mi w pamięci praca przy uprawie ba-
wełny, gdzie specjalnymi workami trze- ba było nanosić na tę uprawę żyzną zie- mię z odległości 100-300 m. Poza tym trzeba było tworzyć pewne aryki, czyli grządki poprzez które przepuszczano strumień wody z rzeki górskiej, która obejmowała je i nawadniała. Za jedno- dniową pracę każdego z nas otrzymy- waliśmy po 10 dag kukurydzianej mąki, co wystarczało na ugotowanie jeden raz na dzień garnka rzadkiej mamałygi. Czasem dochodziła do tego jakaś po- moc z placówki polskiej w Lenińsku, ale to zdarzało się b. rzadko. Warto i to dodać, że zdarzył się wypadek żerowa- nia na zbiedzonych Polakach przez in- nych Polaków. Oto pojawił się u nas umundurowany polski oficer (rzekomo z Armii Andersa) wraz z narzeczoną. Kazał zwołać zebranie Polaków, które rozpoczął nabożnie modlitwą, i ogłosił się dobroczyńcą polskich rodzin -ze- słańców. Twierdził nadto, iż jako wysłan- nik Armii Polskiej ma zorganizować przydział prowiantu, tj. po 16 kg mąki na osobę i też ileś tam tłuszczu, herba- ty i wiele innych produktów, które zo- stały zaoszczędzone przez żołnierzy polskich ze swoich przydziałów. Para ta hojnie była przyjmowana przez co chciwsze rodziny, aby więcej dostać zapomogi. Naszej matki do tych dobro- czyńców nawet nie dopuszczono. Dzie- lono się z nimi ostatkiem, tym co mieli najlepszego, licząc, że im będzie się to
b. opłaciło. Po ich odjeździe ze zniecier- pliwieniem oczekiwaliśmy daty nadej- ścia darów, obliczając, ileż to kilogra- mów mąki i innych produktów otrzyma każda rodzina i jaka to będzie wygoda jadać przez jakiś czas do syta. Ta mąka, tłuszcz, herbata śniła się nam po no- cach. I...niestety, nie doczekaliśmy się nigdy obiecanek,a jak się później oka- zało, ów młody oficer nie był żadnym oficerem, lecz zwykłym oszustem. Był jednym z nas zesłańców, który w ten sposób się zabawiał z narzeczoną, jeżdżąc od wsi, do wsi po kolejnych skupiskach Polaków, żerując bezcze|- nie na biedzie i niedostatku bliźnich. Chcąc współżyć z Kozachami, mu- sieliśmy możliwie szybko starać się opanować ich język i zwyczaje. Na przy- kład gniewało nas, gdy Kozachy lub ich dzieci wchodziły bez pardonu do nasze- go mieszkania i nic się nie odzywając, stać bez powodu godzinę i obserwować
nas. Gdyśmy ich wyganiali, obrażali się iwychodzili z kłótnią. Gdy natomiast ich się odwiedzało, a im się nie podobało, szczuli psami. Kiedyś wysłała mnie matka na bazar oddalony o 15km, że- bym sprzedał jakąś rzecz i kupił 2 kg mąki. Przechodząc koło jakiejś zagro- dy. zostałem poszczuty przez Kozasz- kę dwoma psami wielkości naszego owczarka górskiego. Psy te przewróci- ły mnie, poszarpały ubranie, pogryzły łokcie i zjadły dwa placki, które mnie głodnemu sama głodna matka prze- znaczyła na drogę. Zatem placki ura- towały mnie od śmiertelnego pokąsa- nia przez psy. Ciemno zrobiło mi się w oczach i wydawało, że znalazłem się na tamtym świecie, a mimo to musia- łem ruszać w dalszą drogę na bazar (poszarpany i pokaleczny).
Kazachowie żyli jak dzikusy. Jeździ- li na osłach, wołach lub wielbłądach, rzadziej na koniach. Mieszkali w ciem- nych lepiankach z gliny z drzwiami lub bez, ale przeważnie bez okien, palili wysuszonym łajnem przeważnie kro- wim lub chrustem, tzw. topką (wysuszo- ne stepowe ziele albo trzcina).
Od czasu do czasu odwiedzał ich na osiołku brodaty tzw. chudajaj (jakby jakiś ich bóg lub namiestnik Allacha), któremu pośpiesznie znoszono dary rzeczowe lub żywnościowe, a następ- nie się z nim modlono na wzór muzuł- mański i ucztowano. Na wieść, iż chu-
dajaj bar, tzn. jest, porzucano pracę, mimo zakazów przewodniczącego koł- chozu. Kiedyś próbowałem do nich modlących zbliżyć się, to mnie przepę- dzono, ale po skończonej modlitwie przywołano i poczęstowano z tej oka- zji plackiem (liposzką).
Łasy tu nie rosły w ogóle, teren był górzysty i gliniasty. Na wysokich par- tiach gór Tien Szan leżał wieczny śnieg, choć w dolinach i na wyżynach pano- wał latem upał sięgający do ponad 50 stop. C. Zimą natomiast śnieg lub lekki mróz bywał rzadkością. Gleba tu była b. urodzajna, jak na Ukrainie nie wymagała żadnego nawożenia. Rosły sady rodzące różnorodne jabłka (ałma), uruk, coś w rodzaju moreli, ale o wiele smaczniejsze), dżida (trudno do cze- goś u nas porównać). A w ogrodach rosły bujne winogrona, arbuzy, kawo- ny (dyńki podłużne jadane na surowo, smaczniejsze od arbuzów), potężna
Nasz Sztabiński Dom nr 4(241) kwiecień 2018 r.
papryka, pomidory oraz różnokształt- na i różnokolorowa olbrzymia cebula. Kartofli prawie nie było, ale jeżeli gdzie rosły, to tylko b. drobne; często jak gro- szek. Za 1 ich kilogram można było nabyć kilka kilogramów smacznych owoców. Buraków, marchwi, kapusty nie spotykałem tu wcale. Deszcze pa- dały tu b. rzadko, więc panowała su- sza, częste burze piaskowe i trąby po- wietrzne. Wykorzystywano więc do większości upraw sztuczne nawadnia- nie.
Coś jeszcze ze zwyczajów: Jeśli kawaler chciał pojąć za żonę Kazasz- kę, musiał obowiązkowo odkupić ją od ojca za ileś tam baranów zależnie od jej urody i innych walorów. Biedny nie miał więc w ogóle żadnych szans na ożenek.
Wewnątrz mieszkań kazachskich urządzano paleniska, toteż Ściany w nich były okopcone, a ich mieszkańcy okrutnie brudni i zawszeni wiecznie. Oczy, zwłaszcza dzieci były ciągle za- czerwienione od dymu. Najwięcej jed- nak w okresie kwitnienia bawełny. Przed domami działy się obrzydliwe sceny: mężczyźni (babaje) bezwstyd- nie przed modlitwą ściągali z siebie majtki i podmywali w misce lub rzece swoje genitalia, kobiety załatwiały swe potrzeby fizjologiczne na oczach wszystkich, zadzierając na głowę su- kienki. Ukrywały też swoje piersi, zaci- skając je mocno szerokimi pasmami płótna. Natomiast, gdy dysponowały chwilą wolnego czasu (nawet podczas przerwy pracy w kołchozie), siadały okrakiem i z ubrań lub włosów wyłuski- wały wszy, wkładały je do ust i gryzły na miazgę, aby wyssać z nich krew, a pozostałe na języku łuski wypluć, powtarzając: „Wypiłaś ze mnie krew, świnio, więc teraz musiałaś oddać ją z powrotem i marnie zginąć za karę”. W domach Kazachów czy Uzbeków nie było w ogóle stołów ani krzeseł, więc posiłki jedzono na podłodze, siedząc na dywanie. Nie używano też łyżek ani widelców. Jadano rękami nawet zupy. Ponieważ panował głód, więc psy kar- miono odchodami ludzkimi. Najlep- szym mięsem Kazachów była barani- na i konina. Mięso wołowe też ucho- dziło, ale na widok żywej świni każdy Kazach czy Kazaszka musiały obo- wiązkowo z pogardą i obrzydzeniem pluć na ziemię. Kozachy (babaje) wiecznie żuli tabakę i spluwali jakby kaczym łajnem, pomijali kumys (koby- le lub ośle mleko sfermentowane) albo herbatę. Jedli kurt (gałki wysuszonego sera lub ser rozrzedzony zsiadłym mle- kiem kozim, tzw. suzma). (c.d.n.)
Stanisław Klencner
Fot. 1 - Grupa Polaków pod lepian- ką V.1940 r., Ujskaja Ferma Mołotow- skich, sowchoz, Kazachskaja SRR. Fot. 2 - 15.1V.1941 r., Biełowka, sta- cja Mamlutka, Siewierokazachskaja SRR, sowchoz. Grupa zesłańców de- portowanych 13.IV.1940 r., z Kaza- chami.
�� ���������������������������������������������� ����������� �������� ��������������� ������������������������������������������������������ �������������������� ��������������� ����������������������� ���������������������������������� ����������������������� �������������������������� ������������������������������� ������������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������ ���������������� �������������������������������� ������������������������ ���������������������������� ��������������� ��������������������� ������������������� �������������������������������������������� ����������������������������������������������� �������������������������������������������� �������������������������������������������� ������������������������������������������������ ����������������������������������������������� ������������������������������������������������ �������������������������������������������� ������������������������������������������������ ���������������������������������������������� ��������������������������������������������� ������������������������������������������ ��������������������������������������������� ���������������������������������������������� ����������������������������������������������� ��������������������������������������������� ���������������������������������������������� ����������������������������������������������� ������������������������������������������ ������������������������������������������������ ������������������������������������������������ �������������������������������������������� �������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ����������������������������������������������� ��������������������������������������������� ������������������������������������������������ �������������������������������������������� ����������������������������������������������� ��������������������������������������������� �������������������������������������������� ���������������������������������������������� ����������������������������������������������� ���������������������������������������������� ����������������������������������������������� ��������������������������������������������� �������������������������������������������� ������������������������������������������ ����������������������������������������� ������������������������������������������ ����������������������������������������������� ��������������������������������������������� ��������������������������������������������� ���������������������������������������������� ��������������������������������������������� ����������������������������� ����� ���������������������������������������������� ������������������������������������������������� ���������������������������������������������� ���������������������������������������������������� �������������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ������������������������������������������������ ���������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ������������������������������������������������ �������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ����������������������������������������������� ����������������������������������������������������� �������������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ������������������������������������������������������� ������������������������������������������������ �������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ����������������������������������������������� ����������� ���������������������������������������������� ���������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ����������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ������������������������������������������������ �������������������������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������������������� ������������������������������������������������ ������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ���������������������������������������������� ���������������������������������������������������� �������������������������������������������� ���������������������������������������������� ���������������������������������������������� ���������������������������������������������������� �������������������������������������������������������� ���������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� �������������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ����������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ �������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� �������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ������������������������������������������������ ����������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ����������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ���������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ����������������������������������������������� ���������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ��������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� �������������������������������������������������� �������������������������������������������������������� ������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� Nasz Sztabiński Dom nr 4(241) kwiecień 2018 r.
sformowani przez naczelnego dowódzcę, kosy- nierzy rzuciwszy się z głośnym okrzykiem: »na- przód Bracia!l« z podniesionemi kosami na na- cierających z przodu kozaków, zupełny w ich szeregach sprawili popłoch. Waleczność i za- pał tej garstki przez swego naczelnika prowa- dzonej tak były wielkie, że ci waleczni za pierz- chającemi kozakami zapędzeni, zaledwie się po- wstrzymać dali od dalszej pogoni. która napro- wadzić ich mogła na zasadzkę piechoty mo- skiewskiej w małym lasku ukrytej i ucieczkę ko- zaków zasłaniającej. Dzień ten był dniem wy- łącznej chwały dla kosynierów i ich strasznego dla wrogów oręża! Pod przykryciem ich dziel- nego natarcia, oddział nasz korzystając z za- mieszania i popłochu wroga, posiłkując się przy- tem strzelcami, zdołał się zupełnie wycofać z trudnej pozycyi, a potem w największym postę- pując porządku i wytrzymując ogień nieprzyja- cielski przez 7 godzin na przestrzeni I i pół mili, wroga w zupełności odparł, i zrobiwszy w tym dniu razem blisko 10 mil marszu, dosięgnął Su-
chej-Woli i Sztabina. Dnia 3 t. m., oddział znaj- dował się w Sztabińskichi lasach. Dziwna za- iste i godna największej pochwały, a jako wzór do naśladowania służyć powinna wytrwałość i waleczność wojska tego oddziału! Które o gło- dzie, niemal boso, przez kilka dni w nieustan- nym marszu, prawie nie śpiąc i nie jedząc, wy- trwało do ostatniej chwili, i tą wytrwałością tak umęczyło nieprzyjaciela o wielekroć od siebie silniejszego, wiezionego na wozach i często zmienianego, że nareszcie od jego pogoni się uwolniło. Szczególną nadto wytrwałością i sprę- żystością służby w tych pochodach odznaczyli się: Jagielski wachmistrz szwadronowy i Łapiń- ski szeregowiec konnicy.” (Zachowana oryginalna pisownia) cdn. Ryszard Korąkiewicz
1) Józef Konstanty Ramotowski, ur. 12 kwietnia 1812 w Tykocinie, zm. 20 lipca 1888 w Saumur we Francji, polski powstaniec z 1830 i 1863 roku, uczestnik pol- skiej emigracji we Francji
2) Dzieje 1863 roku, t. 4, Kraków 1905 r. str. 291
PODRÓŻ DO WNĘTRZA SIEBIE
Potrzeba bezpieczeństwa jest jedną z pod- stawowych i najważniejszych potrzeb człowie- ka. Abraham Maslow - amerykański psychopa- tolog, który zmarł w 1970 roku, był twórcą tzw. teorii potrzeb. Jego słynna 5-stopniowa piramida potrzeb mieści to wszystko, co dla istoty ludz- kiej jest najważniejsze. | właśnie na drugim pię- trze tej piramidy umieszczona została potrzeba bezpieczeństwa; poprzedza ją jedynie jeden pu- łap, na którym mieszczą się potrzeby fizjologicz- ne - takie jak pragnienie, głód, sen. Są one czymś naturalnym i niepodważalnym. Zaspoka- janie ich nikogo nie dziwi. Nie zastanawiamy się, dlaczego trzeba jeść, pić i spać. Nie myślimy, dlaczego chcemy to robić właśnie teraz, a nie w innym czasie. Organizm domaga się tego, co dla niego ważne i człowiek mu to po prostu zape- wnia. Ssaki i inne gatunki, cała przyroda w swo- im wzroście oraz wegetacji odżywia się, poi, zasypia, budzi się. Rytm pór roku to swoista po- trzeba natury i świata do życia, do przedłużania gatunków przez budzenie się i zamieranie, przez karmienie i wegetowanie. Nawet nasze kwiatki w doniczkach potrzebują odżywki na wiosnę, kiedy puszczają nowe listki. Przestajemy je do- karmiać jesienią, bo i one chcą odpocząć. Ale to przecież nie oznacza, że zanikają ich potrze- by. One tylko się zmieniają. To potrzeby pod- stawowe, konieczne do życia, do egzystowania. Pułap wyżej mieszczą się inne - właśnie te zwią- zane z bezpieczeństwem. Ten nasz kwiatek ma wodę, ziemię i odżywki. Ma dostęp do światła i cienia. Ale ma też swoje wymagania. Bardzo specyficzne dla danego gatunku. Może lubi miej- sca osłonięte od wiatru i zimna. Trzeba go też ochronić przed szkodnikami - tymi z zewnątrz i wewnąfrz. Taką roślinkę należy spryskiwać od- staną wodą, aby miała lepszy komfort życia. Trzeba dbać o nią, aby była piękna i zdrowa: przycinać, odwracać w stronę okna, czasem chronić przed gorącem... brzmi znajomo, praw- da? Nikogo nie dziwi to, co napisałam. Banał. Jeśli mamy w domu zwierzę, to przecież jest tak samo. Dbamy, karmimy, czeszemy, wypro- wadzamy, dobieramy właściwą obrożę, szcze- pimy, przytulamy. Pies w domu poza jedzeniem i piciem domaga się bliskości człowieka, jego uwagi. Kot w domu poza jedzeniem i piciem
domaga się zabawy oraz ciepłego kąta do spa- nia. Mruczy, gdy go głaszczemy. Ziewa rozle- niwiony, czując, że nic mu nie zagraża.
Potrzeby. A człowiek? Je, pije, śpi. Bo po- trzebuje. Bo musi. Nikogo to nie zaskakuje. Ale gdy mówimy o tym, że człowiek musi się czuć bezpieczny, aby wyrósł na kogoś normalnego, zdrowego i dojrzałego, to już nie dla wszyst- kich brzmi tak oczywiście.
Dlaczego? Bo mamy większą niż rośliny i zwierzęta zdolność zajmowania się sami sobą? Bo możemy poprosić, powiedzieć, zapytać, sami wyjść z inicjatywą? Bo z reguły mamy dach nad głową, może nikt nas nie prześladuje psychicznie i fizycznie, i możemy korzystać z usług służby zdrowia? Ale czy nasze umiejęt- ności, możliwość korzystania ze świadczeń róż- nego rodzaju automatycznie zapewniają czło- wiekowi poczucie bezpieczeństwa?
Potrzeba bezpieczeństwa jest w piramidzie potrzeb Abrahama Masłowa zaraz na drugim miejscu. Bez jej zaspokojenia człowiek nie może właściwie się rozwijać. Zdrowy czy cho- ry, dziecko czy dorosły, samotny czy w rodzi- me - człowiek musi się czuć bezpiecznie. Obecność innych osób nie zawsze jednak za- pewnia bezpieczeństwo. Czasem paradoksal- nie rodzina, ktoś z bliskich, współpracownik, pracodawca czy kolega to osoby, które temu poczuciu zagrażają najmocniej.
Wtedy dzieci czy dorośli odarci z najważ- niejszej potrzeby życia - poczucia bezpieczeń- stwa - wychodzą w Świat z przekonaniem, że jest on wrogi, a przybierana przez nich posta- wa to walka lub wycofanie. Tacy ludzie nie po- trafią zaufać i stworzyć zdrowych związków. Kierują nimi strach oraz podejrzliwość. Kontro- lują i sprawdzają. Nie wierzą, że można ich pokochać i że sami mogą być ważni dla innych. Te osoby są jak samotne wilki, przyczajone w ciemności, ukryte przed światem, wiecznie nie- nasycone i spragnione uczuć, których nie otrzy- mały. Zawsze gotowe zaatakować we własnej obronie, chroniąc swój szary świat przed bli- skością drugiego człowieka.
Źródło: (w:) Katarzyna Bosowska, „Życie po pi- ciu”, s. 59-61.
DAJĘ SŁOWO... PYSZNIUTKI CAR
Kiedy już wszyscy krytycy Kremla udła- wią się podczas obiadu lub umrą na zawał serca, kiedy o ziemię przestaną rozbijać się samoloty, być może na naszą planetę spadnie coś gorszego
Ciekawe, co siedziało w głowie cara, kiedy szef UEFA Michel Platini w 2007 roku ogłaszał, że Poland 8. Ukraine zorganizują piłkarskie mistrzostwa Europy w 2012 roku? Krnąbrne narodki, sąsiadujące z wszechpotężną Rossiją otrzymały duży między- narodowy turniej! Nie możet byt! Krew może zalać, nawet cara! A może przede wszystkim cara. Zaraz, zaraz, czy ja napisałem krew? Przecież ponad rok po finale EURO 2012, rozegranym na stadionie w Kijowie, na ulicach tego miasta popłynęła prawdzi- wa krew, a cały świat, nie tylko piłkarski, od wydarzeń na Majda- nie zobaczył marsz Rosji w kierunku Europy. Marsz łudząco po- dobny do pochodu czerwonej zarazy z lat 1918 — 1920, zatrzy- manej dopiero przez Polaków w bitwie pod Warszawą. Tym ra- zem, po zajęciu Doniecka, Ługańska i aneksji Krymu, przyszedł czas na zabawę cara podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich przeprowadzonych w 2014 roku w czarnomorskim kurorcie So- Czi. W związku z tym, że Rosjanie byli gospodarzami, car wydał rozkaz odpowiednim ludziom, aby to matuszka Rossija zwycię- żyła w klasyfikacji medalowej. Tak też się stało, ku osłupieniu całego świata. Niebawem okazało się, że Rosjanie zorganizo- wali całą machinę dopingową, sięgającą od ministrów, działaczy sportowych, lekarzy, trenerów, aż do samych sportowców. Ro- sjanom zabrano 1/3 zdobytych medali, a reprezentacja spadła na koniec pierwszej dziesiątki w końcowej klasyfikacji. Car jed- nak nadal bawił się dobrze. Parę miesięcy wcześniej załatwił bowiem sobie piłkarski Mundial w 2018 roku, aby wybić z głowy Polsce i Ukrainie pamięć o świetnie zorganizowanym EURO 2012. Z tego duetu obecnie tylko nasza reprezentacja będzie walczyć o mistrzostwo świata, bo Ukraińcom nie udało się awan- sować do finałów. Zresztą w Europie znalazło się kilka federacji, które brały pod uwagę możliwość bojkotu rosyjskiego turnieju z powodów politycznych. Oczywiście, że to tylko czcza gadanina, bo krajom zachodniej Europy bardziej zależy na pieniądzach niż honorze i zasadach, o czym informował swego czasu Francois Hollande. Ostatnie wydarzenia związane z próbą otrucia przez Rosjan byłego rosyjsko — brytyjskiego szpiega Siergieja Skripa- la skłoniły premier Wielkiej Brytanii do ostrzeżenia angielskich kibiców wybierających się na Mundial przed antybrytyjskimi na- strojami. Aco nato car? Uśmiecha się tak samo, jak po otruciu w 2006 roku radioaktywnym polonem Litwinienki — również w An- glii — i obmyśla kolejne prowokacje. Przy okazji sprawdza, jak daleko może posunąć się przy kolejnych fortelach. Przestały już go bawić samoloty rosyjskie naruszające przestrzeń powietrzną Polski, Szwecji, Finlandii, Litwy, Łotwy czy Estonii, a zapragnął świeżej krwi. Stąd pomysł zwerbowania najemników na wojnę w Syrii, gdzie Rosja testuje broń i sprawdza zdolność bojową swo- jej armii. Takie doświadczenie przyda się przecież do podboju innych narodów. Najemnikami byli mężczyźni, którzy formalnie nie należeli do rosyjskich sił zbrojnych, ale jednak potrafili zabi- jać. Z tego powodu Amerykanie nie mieli skrupułów, by pozba- wić życia kilkuset Rosjan podczas próby wtargnięcia przez nich na teren kontrolowany przez USA. Członkowie prywatnej firmy zbrojeniowej zostali więc przez cara potraktowani jak mięso ar- matnie. Warto spytać, jak daleko posunie się on w swoich impe- rialistycznych zapędach? Pycha nie zna umiaru. Kiedy już wszy- scy krytycy Kremla udławią się podczas obiadu lub umrą na za- wał serca, kiedy o ziemię przestaną rozbijać się samoloty, być może na naszą planetę spadnie coś gorszego. Rosja przecież już groziła Amerykanom użyciem broni jądrowej. Ill wojna świa- towa, która według papieża Franciszka toczy się dziś etapami, wkracza w kolejną fazę, której świat powinien się obawiać. Wie o tym car, który poprzez szantaż i zastraszanie chce mieć wła- dzę nad rządem dusz ludzkich. Na szczęście to jednak nie on jest panem życia i śmierci.
Erazm Stefanowski
�� ���������������������������������������������� ������������������������� ������������������ ������������������ ����������������������� ��������������������� ���������������� ������������������� �������������������� ��������������������� ������������������� �������������������� ��������������������� ��������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������� ��������������������������� ������������������������������� ������������������������������ ��������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� �������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ��������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������� ������������������������� ������������������������������ ������������������������������������ ����������������������������������� ���������������������������������� ������������������������� �������������������������������� ������������������������������������� ��������������������������������� ������������������� �������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������� ������������������������������������ ��������������������� ����� �������� ���������� ���������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������� ������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� ������������� ������������ ������������������� ����������������������� ���������������������� ����������������� �������������� ��������������� ��������������������� ������������������� ������������������������ ���������������������� ���������������������� ��������������������������� ������������������� �������������������� ��������������������� ���������������������������� ����������������� ���������������� ������������������� ���������������� ������������������������� ������������������������ �������������������� ��������������������� ��������������������� �������������������� ��������������������� ���������������������� ���������������������� ������������������������ ��������������������� ������������������ ��������������������� ��������������������� ����������������� �������������������������� ����������������������� ������������������� �������������������� ��������������������� ����������������� ������������������������ ����������������������� �������������������� ��������������� ������������������� ������������������ ��������������� ����������������� ���������������������� �������������������� ������������������������ ��������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������ ������������������������������� ���������������� ���������������������� ������������������ ��������������������� ��������������������� ����������������� �������������������� ����������������������� ��������������������� ������������������� ���������������������� �������������������� ���������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������ ������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������ ������������������������������������������������������������������������ ����������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������������������������������������ ���� ����������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������� �������� ������������� ���������������������������������� ����������������������������������������� ��������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������� ��������������������������������������� �������������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������� �������� �������������������������������������� ������������������������ ����������������������������������������� ��������������������������������������� ��������������������� ����������������������������������� �������������������������������������� ���� ������������������������������������� ��������������������������������������� ��������������������������������������� ���������� ��������������������������������������� ������������������������������������������ ������������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������� ���������� ������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������������ ������������������������������������������ ��������������������������������������� ���������������������������������������� ��������������������������������������� ��������������������������������������� ���������������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������������� �������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������ ������������������������������������ ������������������������������ �������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������������� ��������������������������������������� �������������������������������������� ����������������������������������������� ����������������������������� ����������������������������������������� �������������������������������������� ��������� ���������������� ��������������������������������������� ���������������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������������� ������������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������� ��������������������������������������� ��������������������������������������� ���������������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������� ���������������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������������ ��� ������������������������������������ ������������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� � ���������������������������������� �����������������
MINI-KALENDARIUM
1.IV.1868 r. Gregor Johann Mendel, twór- ca podstawowych praw genetyki, awan- sował i został opatem w klasztorze Brunn (dzisiejszym czeskim Brnie). Na tym za- kończyła się jego kariera naukowa, bo nie miał czasu na eksperymenty z dziedzicz- nością.
2.IV.1725 r. Na świat przyszedł Giovanni Giacomo Casanowa, awanturnik i ama- tor burzliwych przygód miłosnych. Oprócz uwodzenia kobiet Casanowa zajmował się pisaniem; spod jego pióra wyszła m.in. opowieść fantastyczna „lIcosameron” i „Pamiętniki”.
3.IV.1794 r. Powstały pierwsze powietrz- ne siły zbrojne. Francuski Rewolucyjny Komitet Bezpieczeństwa Publicznego za- mierzał stworzyć stałą flotyllę balonów na uwięzi.
4.V.1926 r. Zmarł Stephen Hales, czło- wiek, który dokonał pierwszego pomiaru ciśnienia krwi u ludzi i zwierząt, mierzył ciśnienie soków w roślinach.
5.IV.1870 r. Na świat przyszedł Clarence McClung, genetyk, który odkrył, że plem- niki występują w dwóch odmianach i wy- sunął przypuszczenie, że od nich właśnie zależy płeć dziecka.
6.IV.1839 r. W Smoleńsku urodził się pol- ski badacz Nikołaj Przewalski. Odkrył ga- tunki dzikiego wielbłąda i dzikiego konia, nazwane dziś jego imieniem.
7.IV.1959 r. W Los Alamos na Florydzie ruszyła pierwsza próbna elektrownia ją- drowa. Uzyskana ilość prądu wystarcza- ła do zasilania 100 W żarówki. 8.IV.1873 r. Opatentowano przemysłową metodę wytwarzania margaryny. Od tej pory mogła ona być tak tania, by zagro- zić produkcji masła. Rozpoczęła się trwa- jąca do dziś wielka wojna masła z mar- garyną.
9.IV.1966 r. Watykan zniósł „Index libro- rum prohibitorum”, czyli sięgający czasów Inkwizycji „Indeks Ksiąg Zakazanych”. 9.IV.1992 r. Naukowcy wyjaśnili dlacze- go piwosze są otyli. Rzecz tkwi nie tylko w kaloriach zawartych w alkoholu, ale również w tym, że związek ten zaburza spalanie tłuszczów w organizmie.
10.IV.1847 r. Urodził się Joseph Pulitzer, wydawca i dziennikarz. On pierwszy roz- począł dziennikarską modę na poszuki- wanie sensacji. Od 1917 r. Przyznawa- nia jest prestiżowa nagroda jego imienia za osiągnięcia w literaturze, muzyce i dziennikarstwie.
11.1V.1952 r. Wykonano pierwszą sku- teczną operację mózgu, która przyniosła poprawę stanu zdrowia chorego cierpią- cego na parkinsonizm.
12.IV.1888 r. Zmarł Ludwig Nobel, brat Alfreda, wynalazcy dynamitu. Jedna z francuskich gazet omyłkowo napisała, że umarł Alfred Nobel, nazywając go han- dlarzem śmiercią. Alfred zrozumiał wte- dy, jak go ludzie zapamiętają i - by zmie- nić tę opinię - ufundował słynną dziś na- grodę.
13.IV.1913 r. Urodził się Robert Hingson, słynny wynalazca pistoletu do szybkiego wykonywania zastrzyków i znieczulenia wewnątrzoponowego - powszechnej dziś metody znieczulania porodu.
14.IV.966 r. W Poznaniu lub Gnieźnie (hi- storycy nie są zgodni) odbył się Chrzest Polski.
14.IV.1956 r. W sprzedaży pojawił się pierwszy magnetowid.
15.IV.1985 r. Republika Południowej Afry- ki zniosła ustawy zakazujące seksu i za- wierania małżeństw osobom różnych ras. 15.IV.1994 r. Naukowcy przedstawili wy- niki badań, które dowodzą, że optymizm przedłuża życie.
16.IV.1976 r. Indie ogłosiły, ze każdy, kto podda się sterylizacji, dostanie pieniądze. W ciągu pół roku na zabieg zgłosiło się 3,/ mln osób.
17.IV.1492 r. Krzysztof Kolumb otrzymał od królowej Hiszpanii Izabeli I Katolickiej zadanie, by odnaleźć zachodnią drogę do Azji.
17.IV.1598 r. Na świat przyszedł włoski astronom i jezuita Giovanni Riconi. Pro- wadził badania księżyca, a że nigdy nie pogodził się z teorią Kopernika, księży- cowym kraterom nadawał imiona przeciw- ników polskiego astronoma.
17.IV.1790 r. Zmarł Benjamin Franklin, pi-
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi dztabińskiej im. Karola brzostowskiego
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Sztabińskiej im. Karola Brzo- SER < stowskiego zwraca się do czy- telników i miłośników naszej [ij pięknej ziemi o przekazywanie darów (rzeczowych i pienięż- nych) na dalszy rozwój Izby Re- gionalnej, jak też na wielokierunkową działalność naszego Towarzystwa.
Nr konta: 869351000000232759 20000010 Bank Spółdzielczy w Augu- stowie.
Nasz adres:
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Sztabiń- skiej im. Karola Brzostowskiego, 16-310 Sztabin, Plac Karola Brzostowskiego 8, tel. 87 641 20 69.
s
4TTAB 4 Darczyńcy:
„0 Lewoc Halina z Jamin - ę banknoty: 20 złotowy z 1931 r, 20 zł z 1936 r., 10 rubli z 1909 r., 3 ruble z 1905 r.; mo-
> i ZE j nety - 200 zł z 1974 r. i 1976 Wa
r., 20 zł. z 1977 r.; koperta wy- dana z okazji 400-lecia wprowadze-
nia przez Stefana Batorego
pierwszej na świecie jednolitej taryfy li-
stowej 1583-1983,
2) Agata i Wojciech Turowscy - mun-
dur strażacki z lat 50-tych; kilim wełnia-
ny; wełniane narzuty na fotele i bieżnik
Prezes TPZS Małgorzata Ostrowska
sarz, wynalazca (m.in. piorunochronu) i oceanograf. W testamencie zapisał syno- wi - z którym był skłócony - „wszystkie moje długi”.
18.IV.1870 r. Na Soborze Watykańskim I papież Pius IX doprowadził do przyjęcia dogmatu o nieomylności papieża w kwe- stiach wiary i moralności.
18.IV.1955 r. W wieku 78 lat zmarł Albert Einstein. Ciało jego zostało spalone bez żadnych ceremonii, a prochy rozrzucone w nieznanym miejscu.
19.IV.1882 r. Na zawał serca zmarł Karol Darwin. Zasiał w sercach ludzkich niepo- kój, czy aby nie jesteśmy nadto podobni do małp. Został pochowany obok Newto- na, fizyka zabawiającego się łapaniem spadających jabłek.
20.IV.1862 r. Louis Pasteur i Claude Ber- nard zakończyli pierwszy test skuteczno- ści pasteryzacji. Po 50-ciu dniach od za- mknięcia otworzyli słoiki z „przetworami” - moczem i krwią psa. Nie znaleźli śla- dów psucia ani gnicia.
21.IV.1142 r. W wieku około 63 lat zmarł francuski uczony Pierre Abelard, założy- ciel Uniwersytetu Paryskiego. Znany jest ze swego romansu z młodziutką Heloizą. Jej wuj, kanonik Notre Dame, wynajął zbi- rów, by wykastrowali Abelalarda. 22.IV.1904 r. Urodził się Jacob Robert Openheimer, fizyk, jeden z głównych pra- cowników projektu Manhattan, w trakcie którego wykonano dwie pierwsze w histo- rii ludzkości bomby atomowe.
25.IV. 1901 r. Po raz pierwszy wprowa- dzono obowiązek rejestrowania samo- chodów. Każdy obywatel stanu Nowy Jork musiał umieścić na aucie tablicę ze swy- mi inicjałami.
26.IV.1792 r. Po raz pierwszy odśpiewa- na została „Marsylianka”, która 3 lata póź- niej, 7 lipca 1795 r., uznana została za hymn Francji. Po koronacji Napoleona na cesarza Śpiewanie jej było zakazane, a godność hymnu przywrócono pieśni w 1879 r.
27.IV.1991 r. Prasa zapoznała Ameryka- nów z tajnikami japońskiej kuchni. „Cała radość polega na tym, że jedzenie rusza się na talerzu” - tłumaczył szef tokijskiej restauracji, namawiając do raczenia się żywymi węgorzami, krewetkami i ostry- gami.
28.IV.1947 r. Sześć osób na tratwie „Kon- tiki” w ciągu stu dni przepłynęło z Peru do Polinezji. Chcieli w ten sposób udo- wodhnić, że Polinezyjczycy mogli przybyć z Ameryki Południowej.
29.IV.1913 r. Opatentowano zamek bły- skawiczny.
30.IV.1916 r. Na świat przyszedł Claude Elwood Shannon, ojciec informatyki, twór- ca pojęcia bit - podstawowej jednostki informacji. (wij)
Nasz Sztabiński Dom nr 4(241) kwiecień 2018 r.
LUDZKIE OBLICZA BIEBRZY
Weronia - Weronika
Działo się w miejscu nazywanym Pobojną Górą. Grąd, las, Rzeka I Kamień, z licem przewiązanym, Na odsłonięcie oczu czekał. Gromada ludzi, wzajem bliskich, Oddała Górze cześć hejnałem, Białą zasłonę zerwaliśmy,
W twarzy Kamienia błysk ujrza- łem
(Choć dzień pochmurny był i wietrzny).
Wtedy podeszła do mnie mała Weronia, z bukiecikiem kwiatów. - Ja mogę - zaproponowała
(Nie domyślając się wiwatów, Które wywoła swym występem) - Dla wszystkich coś zaśpiewać solo.
Zaczęła śpiewać... a zebrani, Którym ktoś w oczy sypnął solą, Słuchali jak zaczarowani. (Zupełnie nam nie przeszkadzały Łzy spływające po policzkach, Nie tylko mamie, babci, cio- ciom).
Lat siedem i kilka miesięcy Minęło. Ja wciąż głos Weroni - Czysty jak śnieg, dźwięczny, dzie- cięcy,
Słyszę. W mych uszach srebrem dzwoni.
Choć dzisiaj jest już Weronika W wieku poważnym - licealnym, Spotkań z muzami nie unika, Wabiąc talentem je wokalnym. Swoją muzyczną wrażliwością Dzieli się chętnie, zaś słuchacze Przyjmują dary te z radością,
A że czasami ktoś zapłacze... Spiewaj nam dalej, Weroniko. Szczęśliwy los niech śpiewa To- bie.
Śpiewaj biebrzańskim wędrowni- kom,
Jakbyś śpiewała samej sobie!
Sławomir lzak
STOWARZYSZENIE AKTYWNY SZTAGIA
Stowarzyszenie Aktywny Sztabin zwraca się do Wszystkich z go-
działalności (rzeczowe i pienięż- ne). Nr konta PL.
50935100000023926620000010 Bank Spółdzielczy w Augustowie.
Nasz adres: Stowarzyszenie Aktyw-
ny Sztabin, ul. Kościuszki 10, 16-
4310 Sztabin, gmail: biurojo-
laQlist.pl., strona internetowa: www.aktywny-sztabin.pl.
Prezes SAS
Dorota Zdzichowska
13
�� ���������������������������������������������� ������� ����������������� ����� ���������� ���� ��������� � ��������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ������������������������������������ ������������������������������������ ������������������������������������ ���������������������������������� ������������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� �������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ��������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ����������������������������������� �������� ����������� �� ���������� ���������������������� ��������������� ��� ��������������� ������������������������������� ��������������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������ ���������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������������� ������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������� ����������������������������� ���������������� ������������������������� ��������������������������������� ������� ������������������������������� ����������������� ������� ������������������������������������ �������� ����������������������������������� ����������� ������������������ �������������������������� ����������������������������� ������������� ���������������������������������� �������������������������������� ������������������ ����������������������������������� ������������ ���������������������������������� ��������� ��������������� ��������������������������� ��������������������������� ������������ ������������������������ ������������������������������� �������������������� ������������������������������������ ������������ ������������������������������������� ��� ������������ ������������������������ ������������������������������������ ��� ������������� ���������������������� ������������������������ ������������������� ��������������������������������� �������������������� ��������������������������������� ����������������� ������������ ����������������������� ������������������������� ����������� ����������������������������� ������������������������������������� ������ ����������� ������������������������� ������������������������������ ��������������������������� ��������������� �������������������� ������������������� �������������������������� ������������������ ������������������������ ��������� ���������������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������������ ���������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������������ ����������������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������������������� ������������������������������ ��������������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������������ ���������������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������������ �������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������������ ��������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������������������������������������������������ �������������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������������� ������������� ����������������������������������������������������������������������� ���������������������������������
Gdy dotarła do nas wieść, że dzie- ciaki ze Szkoły Podstawowej w Ja- ziewie zbierają karmę i różne akce- soria potrzebne dla schroniska „So- nieczkowo” w Żarnowie, postanowi- liśmy wesprzeć akcję i dorzucić ce- giełkę także od nas. Kupiliśmy kar- mę i wraz z dzieciakami udaliśmy się w odwiedziny do czworonogów. Uważamy bowiem,że bezbronne, od- rzucone i często okaleczone zwierzęta również zasługują na uwagę i pomoc. „oonieczkowo” to schronisko, w któ- rym przebywa ok. 400 psów. Mimo wielkiego serca opiekunów, pracy jest bardzo wiele . Zwierzęta potrzebują dużo uwagi, przyjaznych uczuć i ser- decznych gestów oraz pożywienia, które przy takiej liczbie psów znika w mgnieniu oka. Najbardziej jednak potrzebują ciepłego, bezpiecznego domu, gdzie mogłyby wiernie i z mi- łością trwać przy przyjaznych lu- dziach. Schronisko prowadzi adop- cję i jeśli kiedyś będziecie potrzebo- wać czworonożnego przyjaciela bez trudu znajdziecie go w „Sonieczko- wie”. Schronisko w Żarnowie bardzo chętnie odda psiaka w dobre ręce. Albert Schweitzer powiedział że „Ety- ka szacunku dla życia nakazuje nam wszystkim poszukiwać sposobności, by za tyle zła, wyrządzonego zwierzę- tom przez ludzi, pośpieszyć im z ja- kąkolwiek pomocą.”
Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych „Biebrza”
„NAKARM PSIAKA I KOCIAKA, DAJ MU KOCYK LUB PRZYSMAKA!”
Pod takim hasłem z inicjatywy Samorządu Uczniowskiego w szko- le w Jaziewie została zorganizowa- na akcja na rzecz schroniska dla zwierząt „Sonieczkowo” z Żarnowa. Uczniowie przez okres trzech tygo- dni zbierali karmę i różne akcesoria potrzebne mieszkańcom tego azy- lu. Celem tego przedsięwzięcia było uwrażliwienie na los porzuconych zwierząt i kształtowanie przyjaciel- skiej postawy do nich. Dzięki otwar- tości i chęci pomocy ze strony dzie- ci i rodziców, udało się zebrać po- nad 40 kg karmy, materiały na le- gowiska i gryzaki dla zwierząt. Zdro- wa rywalizacja, jaka towarzyszyła wszystkim klasom w czasie zbiór- ki, została nagrodzona dyplomami oraz wyjazdem do schroniska. W ten sposób uczniowie mieli okazję osobiście dostarczyć zebrane poda- runki i na własne oczy zobaczyć, jak wygląda życie czworonogów za kra- tami. Cieszymy się, że los bezdom-
nych i porzuconych zwierząt nie jest obojętny uczniom naszej szko- ły i jej przyjaciołom. W naszą akcję chętnie włączyło się Stowarzysze- nie Inicjatyw Lokalnych Biebrza, dorzucając coś od siebie do pu- stych misek i zapewniając nam transport do schroniska, za co bar- dzo dziękujemy!
„Sonieczkowo” działa na terenie gminy Augustów od ponad 3 lat. Przebywa w nim obecnie ok.400 psów, które dziennie zjadają blisko 300 kg karmy. Psy są piękne, miłe i przyjacielskie, a jak mawiają pra- cownicy schroniska: „Nie ma złych psów, są tylko źle wychowane lub
PIENIĄDZ - Pieniądz przepływa, tylko nie przez każdą kieszeń. - Jedni liczą pieniądze, drudzy liczą na pieniądze. - Jedyną rzecz, jaką możemy zrobić bez pieniędzy, są długi. - Im więcej ma się pieniędzy, tym więcej poznaje się ludzi, z którymi nas nic nie łączy prócz pieniędzy. SKĄPIEC - U skąpego lub chciwego cała w mieszku dusza. - Skąpiec do odmowy ma wykręt gotowy. - Skąpy zawsze w nędzy, choć dosyć pieniędzy.
Nasz Sztabiński Dom nr 4(241) kwiecień 2018 r.
skrzywdzone”. Dzięki temu azylo- wi dom nie tylko w okolicy, ale rów- nież w całej Polsce, a nawet poza jej granicami znalazło już ponad 1000 zwierzaków. Potrzeby schro- niska są duże, dlatego mile widzia- ni zwłaszcza w soboty i niedziele są młodzi wolontariusze, którzy chcie- liby okazać trochę ciepła małym pupilom, wychodząc z nimi na spa- cer lub sprzątając kojce.
Zachęcamy wszystkich do orga- nizowania podobnych akcji i prosi- my pamiętajcie, żeby dobrze trak- tować wszystkie zwierzęta.
Emilia Czerniawska
Nasz Sztabiński Dom nr 4(241) kwiecień 2018 I.
8 marca 2018 r. w remizie OSP w Jaminach odbyło się spotkanie z oka- zji Dnia Kobiet. Impreza została przy- gotowana przez miejscową filię bi- blioteczną i Szkołę Podstawową. Ze- branych gości w uroczysty nastrój wprowadzili uczniowie szkoły. W przygotowanej inscenizacji wyjaśni- li znaczącą rolę kobiet we współcze- snym świecie oraz w sposób kaba- retowy przedstawili posłannictwo mężczyzny w codziennym życiu. Wszystkim obecnym Paniom wrę- czyli śliczne róże.
Kolejnym punktem uroczystości była inscenizacja „Rzepki” Juliana Tuwima na wesoło. Myślą przewodnią pod- czas przygotowywania przedstawie- nia było motto: „Więcej osiągnie ten,
co zinnymi wspólnie pracuje i się jed- noczy...”. W sposób komiczny zinter- pretowany i przedstawiony przez na- uczycieli i uczniów, znany wszystkim utwór, wywarł na publiczności ogrom- ne wrażenie i wywołał salwy śmiechu. Wspólny występ był doskonałą inte- gracją pokoleń, jak również przesła- niem, że kiedy połączymy siły i po- prosimy o pomocy przyjaciół, to osią- gniemy zakładany cel - wspólnie wy- rwiemy tytułową „rzepkę”. Obecna na spotkaniu pani Helena Kozłowska — redaktor Naszego Sztabińskiego Domu stwierdziła, że występ, jak też cała uroczystość to doskonała lekcja jedności pokoleń.
W dalszej części spotkania miała miejsce prelekcja pracowników KRUS-u w Augustowie - Magdaleny Polkowskiej i Jadwigi Sobolewskiej na temat zasad bezpieczeństwa i za- grożeń w gospodarstwie rolnym, a
także świadczeń zdrowotnych, jakie przysługują w razie wypadku przy pracy. W związku z tym, że większość obecnych na spotkaniu kobiet pra- cuje w gospodarstwie, prelekcja oka- zała się strzałem w dziesiątkę. Prze- prowadzony na zakończenie konkurs był nie tylko sprawdzeniem zdobytej wiedzy, ale przyniósł też praktyczne nagrody.
Na zakończenie głównej części spo- tkania głos zabrała Małgorzata Ostrowska - dyrektor Centrum w Sztabinie. Życzyła obecnym Paniom wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń oraz dostrzegania w życiu codziennym, wśród wielu zmartwień i trosk pozytywnych aspektów każ- dej sytuacji, nawet skomplikowanej
i problemowej. Uwieńczeniem był słodki poczęstu- nek przygotowany przez Panie przy- byłe na to spotkanie. Wspólnie spę- dzony czas na rozmowie z sąsiadką i znajomą przy kawie i cieście, spra- wił wszystkim dużo satysfakcji. Nawiązując do cytowanego motta, serdecznie dziękuję wszystkim zaan- gażowanym w przygotowanie uro- Czystości - kadrze nauczycielskiej SP w Jaminach, uczniom, rodzicom i przybyłym gościom. Życzę wszyst- kim Paniom, aby Dzień Kobiet trwał przez całe życie, bo kiedy będziemy darzyć się szacunkiem, współpraco- wać i jednoczyć osiągniemy więcej, niż sobie wymarzyliśmy.
U. Bugieda
Wydawca (i Redakcja): Centrum Biblioteczno-Kulturalne w Sztabinie, PI. Karola Brzostowskiego 8, e-mail bibliotekasztAwp.pl. tel.876412069. Redaktor naczelna: Helena Kozłowska.
Zespół redakcyjny: Małgorzata Ostrowska, Janusz Lotkowski, Grzegorz Łapszys, Witold Jermakow. Skład i łamanie: Witold Jermakow, tel. 602352775, e-mail: delta2 1Qinteria.eu Druk: Drukarnia HELIOS, 16-400 Suwałki, ul. Lipowa 41A, tel. 87 5667802. Redakcja zastrzega sobie prawo przeredagowywania materiałów oraz nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam.
ISSN 1507-6431
|
NSD_3-2018xx.pdf
|
UILETTEY EJ
POCO STEEIDCCI
INTERREG LITWA =
ł8SN 1507-6431
ROK XXI NR 3(240)
POLSKA
SZTABIN = KALVARIJA = JBRUNJA BIAŁOSTOCKA
W dniach 24-25 stycznia 2018 r. Gmina Sztabin była organizatorem ćwiczeń ratowniczo — gaśniczych przeprowadzonych w ramach pro- jektu pod nazwą „Wzmacnianie za- sobów ochrony przeciwpożarowej w regionie przygranicznym” realizo- wanego z programu Interreg V-A Litwa-Polska 2014-2020. Jak już kilkakrotnie informowaliśmy, Gmi- na Sztabin uczestniczy w tym pro- jekcie wraz z Gminą Dąbrowa Bia- łostocka oraz Samorządem Kalwa- rii na Litwie. Głównym celem pro- jektu jest zwiększenie efektywno- ści wspólnych działań samorządów gminnych poprzez wzmocnienie po- tencjału sprzętowego podlegającym im jednostkom Ochotniczych Stra- ży Pożarnych z obszaru transgra- nicznego Polski i Litwy. Pozorowa- ne ćwiczenia, które przeprowadzo- no we wsi Karoliny, polegały na ugaszeniu płonącego lasu. Wzięło w nich udział 18 strażaków, po sze- ściu z jednostek OSP ze Sztabina , OSP Olszy gm. Dąbrowa i jednost- ki Straży Pożarnej z Juseviciai gm. Kalvaria. Podczas ćwiczeń wyko- rzystano trzy nowe pojazdy pożar-
nicze zakupione przez każdego z partnerów projektu. Po zaalarmo- waniu przez mieszkańca wsi Karo- liny o zauważonym w pobliskim le- sie wydobywającym się dymie, na miejsce pożaru dojechały trzy za- alarmowane zastępy straży pożarnej i podjęły działania gaśnicze. W trak- cie działań gaśniczych odnaleziono osobę poszkodowaną, która mogła przyczynić się do powstania poża- ru. Strażacy ewakuowali poszkodo- wanego mężczyznę i następnie sprawnie ugasili pożar. Gwiczenia zakończyły się wspólnym posiłkiem. Podobne ćwiczenia odbyły się w styczniu także na Litwie i w Dąbro- wie Białostockiej. Pomimo pewnej bariery językowej strażacy z Polski i Litwy bez większych problemów przeprowadzili wspólne ćwiczenia, zawiązując więzi przyjaźni. Straża- cy obiecali sobie, że w niedalekiej przyszłości zorganizują jeszcze raz podobne ćwiczenia, w bardziej sprzyjających warunkach atmosfe- rycznych. Strażacy z Litwy bardzo so- bie chwalili miłe przyjecie ze strony naszych strażaków z OSP Sztabin. Janusz Lotkowski
Nasz Sztabiński Dom nr 3(240) marzec 2018 r.
W 2017 roku Gmina Sztabin re- alizowała inwestycję pn. „Przebudo- wa dróg gminnych na terenie Gmi- ny Sztabin w ramach PROW 2014- 2020”. 19.01.2018 r. odbyło się uro- czyste otwarcie 5 dróg: Czarniewo - Jaminy, Krasnoborki kolonie - Ka- mień kolonie, Czarny Las, Lipowo, Wrotki - Jaminy o łącznej długości 10,15 km. Koszt ich modernizacji to 2 685 120,06 zł, z czego blisko 1 mln 400 tys. pochodzi z Europej- skiego Funduszu Rolnego na rzecz Obszarów Wiejskich. W uroczysto- ściach udział wzięli min. członkowie Zarządu Województwa Podlaskiego - Stefan Krajewski i Bogdan Dyjuk, radny Sejmiku Wojewódzkiego - An- drzej Korenkiewicz, Zastępca Dyrek- tora PROW - Ryszard Łapiński, czło- nek Zarządu Powiatu Augustowskie- go - Lech Haraburda, Wójt Gminy Sztabin - Tadeusz Drągiewicz, Skarbnik Gminy Sztabin - Agniesz- ka Truszkowska, pracownicy Urzę- du Gminy Sztabin, radni, probosz- czowie parafii Jaminy i Sztabin, soł- tysi oraz mieszkańcy wsi. Stan wy- korzystania środków z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich pod- sumował członek Zarządu Stefan Krajewski - Powiat augustowski wy- pada dobrze, jeśli chodzi o projekty drogowe, nie tylko te duże, ale rów- nież drogi lokalne, które na co dzień służą mieszkańcom. Mamy nadzie- ję, że nadal będą podejmowane dzia- łania mające na celu poprawę infra- struktury drogowej w państwa oko- licy. Dzieje się to przede wszystkim dzięki bardzo dobrej współpracy sa- morządowców z terenu państwa gminy (...).
Serdecznie dziękujemy wszyst- kim, którzy przyczynili się do reali- zacji, tak istotnej dla wszystkich mieszkańców inwestycji poprawia- jącej komfort i bezpieczeństwo na- szej gminy. Dziękujemy także oso- bom zaangażowanym w organiza- cję uroczystości, która była oficja|- nym oddaniem dróg do użytku.
Organizatorzy
Nasz Sztabiński Dom nr 3(240) marzec 2018 r.
Z DZIAŁALNOŚCI GMINY SZTABIN
gó z o / .// = o Jemiecze kojczeria Jubdalowi Mliestęczuikowi „Nasz dzłabdiskć Dom”
Wielce Szanowna Pani Helena Kozłowska — Redaktor Naczelna! Szanowni Redaktorzy!
OdKilku już lat, dzięki wydawanemu przez Państwa miesięcznikowi, mam przyjemność poznawać współczesne oraz historyczne losy Gminy Sztabin. Przypomnę, iż przyczynkiem do naszej znajomości był hrabia Karol Brzostowski godnie uhonorowany w Sztabinie iserdecznie opisywany w Państwa miesięczniku. Hrabia Karol Brzostowski był dla mnie inspiracją i natchnieniem - rozmach jego działań, otwarty umysł i pracowitość dodawały mi sił w moich działaniach politycznych, rządowych, samorządowych, społecznych i biznesowych.
Hrabiego Karola Brzostowskiego można — bez żadnej przesady — nazwać swoistym spiritus movens powstania Kombinatu IGGOOPOL — pierwszej w powojennej Polsce spółki akcyjnej.
Jestem Państwu bardzo wdzięczny za podtrzymywanie dobrej pamięci o hrabim Karolu Brzostowskim, a także za szczególnie szczerą troskę o swojej Gminie i jej wszystkich mieszkańców.
Są Państwo wzorem do naśladowania dla wszystkich lokalnych czasopism istowarzyszeń ukazujących historię i teraźniejszość lokalnych Władz Samorządowych i jej mieszkańców.
Ten Kierunek trzymać dalej — tego Wam życzę.
Szanowna Pani Rędaktor!
Z okazji 20-lecia miesięcznika, życzę Pani i całemu Zespołowi, a także Gminie Sztabin sukcesów gospodarczych i społecznych oraz radości w życiu osobistym i rodzinnym.
Pozostaję z szacunkiem
Wasz staty, więrny i oddany czytelnik,
dward Brzostowski
Prezes PPH DEXPOL Sp. J. były:
Wiceminister Rolnictwa i Pełnomocnik Rządu Dyrektor Generalny i Prezes Zarządu IGLOOPOL S.A. Poseł na Sejm RP Burmistrz Miasta Dębica Wiceprzewodniczący Sejmiku Województwa Podkarpackiego Prezes PZPN
Dębica, styczeń 2018 r.
Nasz Sztabiński Dom nr 3(240) marzec 2018 r.
W STULECIE ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI
PROBLEMY GOSPODARCZE, FINANSOWE I SPOŁECZNE POLSKI MIĘDZYWOJENNEJ. REFORMY WŁADYSŁAWA GRABSKIEGO
Polska po zakończeniu I wojny światowej znalazła się w tragicznym położeniu. Wszechobecna bieda w społe- czeństwie, bezrobocie, często głód i brak jakichkolwiek perspektyw. Stąd pojawiły się strajki, manifestacje, starcia z policją i wojskiem. W takiej sytuacji powstające rządy nie mogły zbyt wiele dokonać, by poprawić istniejący stan i często upadały. Upadały również z powodu kłótni partyjnych w rządach i w parlamencie. W kraju szalała hiperinfla- cja i na nią szczególny nacisk skierował nowy premier. Odniosę się nieco bardziej szczegółowo do sytuacji w kraju oraz do powstania rządu Władysława Grabskiego i jego sztandarowych reform antyinflacyjnych.
Upadek gabinetu Wincentego Wi- tosa w 1923 r. nie był tylko skutkiem utraty większości parlamentarnej, ale przede wszystkim istniejących proble- mów ekonomicznych. Połączenie ziem, które były w granicach różnych systemów gospodarczych, prawnych i kulturowych było wyjątkowo trud- ne.
Mozaika walutowa wpływała bar- dzo źle na sytuację w kraju. Używano co najmniej 4 walut - rosyjskie ruble, niemieckie marki, austriackie korony również marki polskie wprowadzone po proklamowniu Królestwa Polskie- go. Na Wileńszczyźnie obecne były ostruble (niemieckie) a na ziemiach będących pod wpływem Ukraińskiej Republiki Ludowej - grzywny i karbo- wańce.
Różnice gospodarcze. W zaborze pruskim dobrze rozwinięte było rol- nictwo, w zaborze rosyjskim znacz- nie gorzej, a najgorzej w zaborze au- striackim. Podobne zróżnicowanie dotyczyło gospodarki. Sląsk pozio- mem odpowiadał najlepiej rozwinię- tym regionom Europy, stosunkowo dobrze Królestwo Kongresowe, istnia- ły jednak obszary, np. Polesie, nie ma- jące żadnego przemysłu. Na sytuację przemysłu wpływały zniszczenia wo- jenne, rabunkowa działalność Rosjan i Niemców, przejawiająca się wywo- żeniem całych zakładów, często z za- łogami.
Tragiczna sytuacja panowała w niezsynchronizowanym, niejednoli- tym kolejnictwie, podobna sytuacja panowała w komunikacji samochodo- wej. Np. w Galicji do 1925 r. obowią- zywał ruch lewostronny, w Krakow- skim było tylko 1 tys. samochodów, 60 motocykli, a podstawę transportu stanowiły pojazdy konne. Brakowało połączeń wiążących dzielnice zabor- cze i miasta.
Dla funkcjonowania państwa waż- na była skarbowość. Ustawa z 31 lip- ca 1919 r. przewidywała ujednolice- nie władz i urzędów skarbowych. Było ono zbyt powolne ze względu na brak wykwalifikowanych pracowników. Najdłużej trwało to w Galicji, gdzie od- powiednie przepisy wprowadzono w roku 1925. Stosunkowo szybko wpro- wadzono jednolity podatek (1920 r.) dochodowy i majątkowy. Gorzej było z podatkiem gruntowym, gdyż pań- stwo przejęło pięć odmiennych sys-
temów.
Trudności ekonomiczne wpływa- ły ujemnie na siłę nabywczą waluty. Dochody z podatku gruntowego były coraz mniejsze. W okresie hiperinfla- cji podatek realnie zniknął - ówcze- sna anegdota twierdziła, że z 1 ha wy- niósł on tyle, co cena 1 jajka.
Malały dochody skarbu państwa zaś wydatki rosły. Przyczyną była wojna na wschodzie, która pochłania- ła coraz większe kwoty, dotowanie ko- lei. Deficyt pogłębiał się, a różnice po- krywano, drukując papierowe pienią- dze. Była to postępująca inflacja - coś w rodzaju podatku nałożonego na społeczeństwo. Inflacja jednak przy- spieszyła też odbudowę zakładów przemysłowych. W latach 1919-1923 państwo darowało wielkiemu kapita- łowi około 91 mln dolarów.
W ciągu 1923 r. (m.in. na skutek problemów politycznych) inflacja przekształciła się w hiperinflację, zwa- ną również inflacją galopującą. W wie- lu rejonach zaczęła zamierać wymia- na towarowo-pieniężna, natomiast pojawiła się towar - za towar. W in- nych zaczęto posługiwać się m.in. zło- tymi rublami carskimi, lub w Galicji amerykańskimi dolarami. Najwięcej traciła ludność, która otrzymywała wynagrodzenie w pieniądzach tracą- cych wartość nawet (ostatecznie) z godziny na godzinę. Filiżanka kawy, herbaty w momencie płacenia rachun- ku kosztowała więcej niż w momencie zamówienia. Wieś zaczęła dostarczać coraz mniej artykułów spożywczych.
Pojawiło się niezadowolenie spo- łeczne, niepokoje, fale strajków, krwa- wych starć - np. w Krakowie 6 listo- pada 1923 r. zginęło ponad 30 osób (żołnierzy i robotników). Polska stała znów na skraju utraty niepodległości, sytuacja w każdej chwili mogła wy- mknąć się spod kontroli. Doprowa- dzenie do stabilizacji gospodarczo-
walutowej było konieczne i oczywiste. 19 grudnia 1923 r. prezydent Stani- sław Wojciechowski powołał bezpar- tyjny rząd, na czele którego stanął Władysław Grabski, obejmując rów- nocześnie tekę Ministra Skarbu.
GŁÓWNE REFORMY WŁADYSŁAWA GRABSKIEGO
Grabski przedstawił sejmowi pro- gram reform - naprawy skarbu i sta- bilizacji waluty. Podstawą zwiększe- nia budżetu miały być podatki, rozpi- sanie pożyczki wewnętrznej, prowa- dzenie polityki oszczędnościowej. Za- strzegł jednak, że nie naruszy to obronności kraju oraz niezbędnego poziomu administracji i oświaty. Za- żądał również specjalnych pełnomoc- nictw dla prezydenta, który rozwiązy- wałby sporne sprawy dekretami na 1 rok. 11 stycznia 1924 r. sejm uchwa- lit ustawę o pełnomocnictwo na pół roku.
Rząd Władysława Grabskiego przy- stąpił do działania:
- 16 lutego 1924 r. wydał rozporzą- dzenie dotyczące płacenia podatku przemysłowego i dochodowego. Za każdy dzień zwłoki Urzędy Skarbowe doliczałyby 0,5% sumy dłużnej. Wprowadził również nowy podatek majątkowy;
- uregulował sytuację przedsiębiorstw państwowych, które miały być samo- wystarczalne. Najsłabsze sprzedano, a pozostałe, jak się mówiło, „rzucono na głęboką wodę”;
- zniósł dofinansowanie kolei poprzez waloryzację taryf przewozowych, podniesiono ceny biletów - kolej miała być samowystarczalna;
- zarządził redukcję zatrudnienia w ad- ministracji. Zasoby finansowe po- szczególnych ministerstw ustalano na każdy miesiąc, nad czym czuwał po- wołany Komisarz oszczędnościowy
Stanisław Moskalewski;
- doprowadził do uzyskiwania dodat- kowych środków ze źródeł nadzwy- czajnych, np. ze sprzedaży kosztow- ności rosyjskich, przekazanych Pol- sce po podpisaniu Traktatu Ryskiego pod zastaw nie wypłaconych, a za- strzeżonych sum finansowych;
- ponadto jednym z elementów refor- my skarbowej było również zorgani- zowanie nowych monopoli fiskalnych (spirytusowego, solnego i zapałcza- nego, obok już istniejących - loteryj- nego, tytoniowego i sacharynowego).
Działania zaczęły przynosić rezul- taty. W styczniu nastąpiła stabilizacja marki, 1 lutego 1924 r. wstrzymano druk banknotów na pokrywanie nie- doborów budżetu, co pozwoliło na przystąpienie do kolejnego etapu re- formy:
- 19 stycznia 1924 r. ustalono Statut Banku Polskiego;
- 28 kwietnia Bank Polski podjął dzia- łalność. Za franka płacono 1 mln 800 tys. marek, tak też wymieniano marki na złotówki. Cenę 1 dolara ustalono na 5,18 zł;
- 1 lipca marka polska została osta- tecznie wycofana, a jedynym środ- kiem płatniczym stał się złoty;
- 31 maja 1925 r. zawieszono wymia- nę marek na złotówki;
- stabilizacja poprawiła wiarygodność kredytową Polski, co umożliwiło za- ciągnięcie kilku pożyczek zagranicz- nych: tytoniowej (włoskiej) - 12,5 mln dolarów na 20 lat (7%), dillonowskiej (amerykańskiej) - 27,5 mln dolarów na 25 lat (8%), zapałczanej (szwedz- kiej) - 6 mln dolarów na 20 lat (7%), ulenowskiej (amerykańskiej) - 12,5 mln dolarów.
Rok 1924 zamknięto nadwyżką dochodów nad wydatkami i rezerwą 59,4 mln zł. Był to sukces rządu Wła- dysława Grabskiego. Pomyślna sytu- acja utrzymała się jeszcze w styczniu 1925 r. znadwyżką dochodów 12 mln zł. Stabilizacja walutowa i budżetowa zakończyła się sukcesem tym więk- szym, że obyła się bez pomocy zagra- nicznej.
„Reformy wprowadzone przez Grab- skiego uchroniły kraj przed totalną ka- tastrofą gospodarczą. Państwo mia- ło szansę wyjść z kryzysu. Po prze- prowadzeniu reformy wzrósł eksport, w kraju wzrosła produkcja. Kołem za- machowym do wzrostu eksportu była rozbudowa portu w Gdyni. Polska zło- tówka uległa wzmocnieniu.”
„Reformy Grabskiego były odczuwal- ne nie tylko w sferze gospodarki. Zmieniało się położenie całego Spo- łeczeństwa. Rząd odnosząc sukcesy podczas wymiany waluty i reform gospodarki, cieszył się poparciem Po- laków. Rozwój gospodarczy kraju i stłumienie recesji wpłynęły korzyst- nie na płace, powodowały powstawa- nie nowych miejsc pracy, a tym sa- mym zmniejszało się bezrobocie (w latach 1926-29 jego poziom był naj-
4
niższy w ciągu całego okresu między- wojennego). Rozwijało się ustawo- dawstwo socjalne. Grabski wprowa- dził zasiłki dla bezrobotnych, przepi- sy o ochronie kobiet i osób młodo- cianych w pracy, obowiązkowe ubez- pieczenia w rolnictwie. Rozwój kraju wpływał na polepszanie się warunków życia na wsi. Rolnictwo na skutek wzrostu cen płodów rolnych i zwięk- szania się eksportu stawało się coraz bardziej dochodowe.”
Problemy i niepowodzenia rządu Grabskiego:
- niepowodzeniem okazał się opór przed podatkiem majątkowym, które- go ściągalność okazała się niska - za- miast planowanych 330 mln przyniósł 187,9 mln zł przychodów;
- niewątpliwym ciosem dla gospodar- ki była rozpoczęta w 1925 wojna cel- na z Niemcami - głównym partnerem handlowym (Niemcy wstrzymały przyjmowanie polskiego węgla z Gór- nego Sląska);
- nałożył się na to Światowy kryzys, wielkie inflacje, spadek cen zbóż na świecie.
W wyniku niemiecko-polskiej woj- ny celnej w 1925 r., co spowodowało nagły deficyt bilansu handlowego Pol- ski, Bank Polski w listopadzie 1925 odmówił Premierowi Grabskiemu dal- szej interwencji giełdowej w obronie sztywnego kursu złotego. Doprowa- dziło to do spadku kursu do ok. 10zł za dolara. W konsekwencji decyzji Banku Polskiego Władysław Grabski podał się do dymisji wraz z gabine- tem, nie widząc perspektyw kontynu- acji swej polityki gospodarczej. Dymi- sja rządu spowodowała dalszy spa- dek kursu złotego.
Destabilizacja polityczna, która na- stąpiła po upadku gabinetu Grabskie- go otworzyła drogę do przeprowadzo- nego w maju 1926 r. przez Józefa Pił- sudskiego przewrotu majowego.
„Przewrót majowy (zamach majo- wy, pucz majowy) - zbrojny zamach stanu w Polsce dokonany w dniach 12-15 maja 1926, w Warszawie przez marsz. Józefa Piłsudskiego, w czasie którego zabitych zostało 379 osób (215 żołnierzy i 164 osoby cywilne) a około 1000 osób zostało rannych. Po- wodem zamachu była pogarszająca się sytuacja polityczna i gospodarcza
kraju, zaś bezpośrednią przyczyną - seria kryzysów gabinetowych w latach 1925-1926.”
Polityka rządu Władysława Grab- skiego wobec mniejszości narodo- wych
Rząd Władysława Grabskiego jako pierwszy od odzyskania niepodległo- ści w 1918 r. zajął się sprawą mniej- szości narodowych. Niezależnie od różnych ocen ustaw językowych, na- leży dostrzec, iż rząd Grabskiego za- początkował państwową politykę na- rodowościową. „Ustawy zrywały z za- łożeniem nacjonalizmu polskiego, traktującym państwo polskie jako jed- norodne pod względem narodowym i uznawały fakt istnienia w państwie innych narodowości oraz ich praw i aspiracji kulturalno-narodowych.” -31 lipca 1924 r. uchwalił kilka ustaw umożliwiających Ukraińcom, Litwi- nom iBiałorusinom posługiwanie się językami narodowymi w sądownic- twie, administracji i szkolnictwie - 4 lipca 1925 r. podpisano tzw. ugo- dę polsko-żydowską. „Po zawarciu ugody proklamowano uroczyście, że pomiędzy rządem Rzeczpospolitej a Żydami doszło do wzajemnej zgody i porozumienia” - pisał poseł na Sejm Izaak Griinbaum w wydanej w 1930 roku broszurze „Polityka żydowska w Polsce w ostatnim dziesięcioleciu”.
Uprzemysłowienie polski - Euge- niusz Kwiatkowski Warto wspomnieć o budowniczym portu w Gdyni w okresie rządów Pre- miera Władysława Grabskiego - Eu- geniuszu Kwiatkowskim. W drugiej połowie lat 30-tych podjęto próby uprzemysłowienia Polski. Pierwszą inwestycją był Centralny Okrąg Prze- mysłowy (COP). Jego budowę rozpo- częto w 1936 r. właśnie z inicjatywy Eugeniusza Kwiatkowskiego, ówcze- snego wicepremiera, zasłużonego wcześniej przy budowie miasta i por- tu w Gdyni. O lokalizacji i budowie COP-u zadecydowały względy obron- ne. Tereny te były oddalone zarówno od granicy zachodniej jak i wschod- niej. Przyg. WiJ
Źródło: Wielka Historia Polski. Polska w czasach niepodległości i drugiej wojny światowej (1918-1945); Internet.
Nasz Sztabiński Dom nr 3(240) marzec 2018 r.
PLEBISCYT HISTORYCZNY
(dla uczczenia 100-lecia odzyskania niepodległości)
Za osiem miesięcy będziemy ob- chodzić setną rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę. Obok wejścia Polski w kulturę świata ła- cińskiego, zwieńczonego jej chrztem, Unii Lubelskiej pozwalającej na dwa stulecia zaistnieć dwunarodowemu państwu - to jedna z najważniejszych dat w naszych dziejach. Z tej okazji Centrum Biblioteczno-Kulturalne w Sztabinie w partnerstwie z Towarzy- stwem Ziemi Sztabińskiej im. Karola Brzostowskiego ogłaszają dla chęt- nych w różnym wieku dwuczęścio- wy plebiscyt historyczny.
Pierwsza część dotyczy najważ- niejszych postaci, które przyczyniły się do ukształtowania znaczenia po- lityczno-kulturalnego I Rzeczypospo- litej w latach 966-1815.
Druga część odnosi się do posta-
ci, które znacząco przyczyniły się do odzyskania przez Polskę niepodle- głości w roku 1918.
Uczestnicy plebiscytu wybiorą po 5 postaci z każdego zestawu, poda- jąc jednocześnie swoje nazwisko, imię i adres w celu wyłonienia i na- grodzenia zwycięzców.
Czas trwania plebiscytu 1.111.2018-31.X.2018 r. Odpowiedzi na kartkach wkładać do specjalnej urny, znajdującej się w bibliotece Centrum Biblioteczno-Kulturalnego w Sztabinie lub drogą elektroniczną na adres plebiscyt100Qwp.pl
Powyższy plebiscyt jest ogólnie dostępny, a udział w nim przyczyni się do większego zainteresowania polską historią, dlatego gorąco za- chęcamy do wzięcia w nim udziału.
Organizatorzy
Która z podanych postaci zdaniem Pani/Pana najbardziej znacząco przy- czyniła się do ukształtowania znaczenia polityczno-kulturowego I Rzeczy-
pospolitej w latach 966-1815 (proszę o podanie 5 propozycji)
1. Mieszko I
2. Bolesław Chrobry
3. Kazimierz Odnowiciel
4. Bolesław Krzywousty
5. Henryk Pobożny
6. Przemysł II
7. Jakub Świnka
8. Władysław Łokietek
9. Kazimierz Wielki
10. Jadwiga Andegaweńska 11. Władysław Jagiełło
12. Zbigniew Oleśnicki
13. Kazimierz Jagiellończyk 14. Zygmunt I Stary
15. Mikołaj Kopernik
16. Zygmunt II August
17. Andrzej Frycz Modrzewski 18. Stefan Batory
19. Jan Zamojski
20. Jan Kochanowski
21. Piotr Skarga
22. Jan Karol Chodkiewicz 23. Stanisław Żółkiewski 24. Zygmunt III Waza
25. Władysław IV Waza
26. Stefan Czarniecki
27. Jan III Sobieski
28. Kazimierz Pułaski
29. Stanisław Konarski 30. Tadeusz Kościuszko 31. Jan Henryk Dąbrowski 32. Józef Poniatowski 33. Józef Zajączek
34. Karol Kniaziewicz
35. Antoni Madaliński
36. Oskar Kolberg
37. Adam Jerzy Czartoryski 38. Walerian Łukasiński 39. Adam Mickiewicz
40. Juliusz Słowacki
41. Aleksander Fredro 42. Piotr Wysocki
43. Cyprian Kamil Norwid 44. Stanisław Moniuszko 45. Romuald Traugutt 46. Hauke-Bosak
47. Joachim Lelewel
48. Artur Grottger
49. Jan Matejko
50. Bolesław Prus
51. Henryk Sienkiewicz 52. Eliza Orzeszkowa
53. Stanisław Wyspiański
Która z podanych postaci zdaniem Pani/Pana najbardziej znacząco przy- czyniła się do odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku.
(proszę o podanie 5 propozycji)
1. Maria Skłodowska-Curie 2. Stefan Żeromski
3. Józef Piłsudski
4. Kazimierz Sosnkowski 5. Gabriel Narutowicz
6. Roman Dmowski
7. Ignacy Daszyński
8. Ignacy Paderewski
9. Władysław Sikorski 10. Dowbór Muśnicki 11. Stanisław Haller
12. Józef Haller
13. Jordan Rozwadowski 14. Wincenty Witos
15. Władysław Reymont 16. Władysław Grabski 17. Walery Sławek
18. Leopold Kula-Lis
19. Jędrzej Moraczewski 20. Łucjan Żeligowski 21. Ignacy Skorupka
22. Edward Rydz-Śmigły
Nasz Sztabiński Dom nr 3(240) marzec 2018 r.
ODWOŁAĆ POWRÓT DO JASKINI
Niedawno powracałem do domu po- ciągiem relacji Kołobrzeg - Katowice. Miałem przed sobą ponad dziewięć go- dzin podróży, za oknami mglisty, nie- wyraźny krajobraz, a w torbie przeczy- tane książki. To zapowiadało kilka wy- jątkowo nudnych godzin, które zwykle uważam za bezpowrotnie stracone. Po przejechaniu zaledwie kilku pierwszych stacji, do przedziału wsiadła para mło- dych zapewne dwudziestoparoletnich ludzi: dziewczyna i chłopak. Prawie na- tychmiast po zajęciu miejsc wyciągnęli z bagaży smartfony i jak para świetnie wyszkolonych pianistów zaczęli po ich klawiaturach uderzać palcami.
Fakt, że dla młodych ludzi ulubio- nym przedmiotem użytkowym, jak rów- nież służącym do zabawy jest któreś z tych elektronicznych cacek, nie mogło mnie już dziwić. Silna więż łącząca elektroniczny środek przekazu z jego twórcą, zasługuje na dogłębne badania socjologiczne. Już w dłonie kilkuletnich dzieci niemal wrasta telefon komórko- wy, którego nie są w stanie odłożyć, nawet na czas potrzebny do wykona- nia niezbędnych czynności fizjologicz- nych.
Moi współtowarzysze podróży nie byli bynajmniej uciążliwi. Zachowywali spokój i ciszę, a ich oblicza nie wyra- żały żadnych uczuć. Jedynie, co zwró- ciło na nich moją uwagę, był sposób prowadzonej przez nich komunikacji [to chyba najlepsze określenie, bo naduży- ciem byłoby nazwanie tego rozmową]. Wraz z wzajemnie podsuwanym sobie przed oczy smartfonem, co kilka minut z ich ust padały pojedyncze monosyla- by, spełniające rodzaj monostychu ma- jącego jednym spłyconym wyrazem za- stąpić znacznie bardziej rozbudowane pojęcie, w rodzaju: „zajebiście”, ,,sza- cun”, „spoko”, „,pożo”, czy budzące we mnie najwięcej zdziwienia ,,masakra”. O święta naiwności starszego pana, jeszcze niedawno słysząc to słowo, a nawet odnajdując je na filmikach You Tube dopytywałem o ilość potencjal- nych ofiar, nie mając pojęcia, że cho- dzi jedynie o niezadowolenie z sytuacji, układającej się nie po myśli jej obser- watora. Mijał czas, a z ich strony nie usłyszałem jednego złożonego zdania. Lakoniczność wzajemnego kontaktu najwyraźniej osiągnęła pełne mistrzo- stwo. Kiedy do przedziału wszedł kon- duktor, aby sprawdzić bilety, okazało się, że mam u swego boku studencką parę. Nie wiadomo, dlaczego poczułem specyficzny rodzaj zażenowania, zwy- kle wywołany zachowaniem obcej nam osoby, na które chociaż nie mamy naj- mniejszego wpływu, to sprawia nam mimowolną przykrość. Podświadomie oczekiwałem, aby chociaż nie zgłębiali swej wiedzy na wydziale filologii pol- skiej. Bo jakże świeżo upieczony magi- ster polskiego języka przekaże wy- brance swego serca, prośbę o oddanie mu ręki? Powie, że nie będzie ściem-
niał, bo czuje do niej zajebisty szacun, a ich przyszłość będzie pożo, chyba, że spotka ich masakra. Może oboje będą wiedzieć, o co im chodzi, ale to w dal- szym ciągu będzie urągać wszelkim ka- nonom polskiego języka.
Oczywiście, w tym miejscu zostanę zaatakowany przez oponentów, których liczba zwykle rośnie w porządku aryt- metycznym, gdy sprawa, której jestem obrońcą, ma niewielkie szanse na po- wodzenie. Zarzucą mi, że zawsze do- kładano nowe słowa, bo ludzki język do- konuje ewolucji, a postęp cywilizacji wy- maga komasowania nowych określeń. Tak wymaga i liczba powstających słów, które powinna spełniać te oczekiwania. Ale nie można bezmyślnie dzielić istnie- jące słowa na pół, przestawiać ich pier- wotne znaczenia, bo to jest zwykłe nie- chlujstwo, źle świadczące o wyobraźni człowieka operującego takimi dziwolą- gami, wręcz ordynarny cios wymierzo- ny w naszą kulturową spuściznę.
W jak wyszukany sposób Antoni Go- łubiew stworzył dla potrzeb swych bo- haterów występujących w monumental- nej powieści „Bolesław Chrobry” cały zbiór słownych artefaktów [moim zda- niem najlepsza książka dotycząca na- szego średniowiecza, bynajmniej nie ustępująca sławnym na całą Europę „Królom Wyklętym” Maurice Droona]. Uczynił to w przekonaniu, że wkłada- nie w usta średniowiecznych postaci współczesnego języka zabrzmiałoby przynajmniej sztucznie. Ale taki wysiłek wymagał szczególnego rodzaju inwen- cji i prowadzenia studiów językowych.
Tymczasem piękno słowa pozosta- je aktualnie w pogardzie. Jeszcze kil- kadziesiąt lat wstecz człowiek kultural- ny różnił się od nieokrzesanego tym, że usiłował używać literackiego języka, wręcz uważając to za inteligencki obo- wiązek. Teraz za nic mają to nawet lu- dzie, którzy ze względu na uprawiany zawód [dziennikarze, redaktorzy telewi- zyjni, celebryci - chociaż to akurat nie jest zawodem] właśnie słowem zarabia- ją na mniej lub bardziej dostatnie życie. Jeszcze „stara szkoła” próbuje utrzymy- wać na pewnym poziomie swą twór- czość, chociaż ma świadomość, że jest na przegranej pozycji. Większość mło- dych ludzi pióra nie ma już tylu skrupu- łów, a niektórzy z nich najzwyczajniej nie posiadają odpowiednich uzdolnień. Toną w miałkości fatalnie napisanych przez siebie materiałów, licząc, że wła- śnie tak podana „lura” jest najlepiej przy- swajalna przez nieoczytanego odbior- cę. Czytelnika oczekującego bardziej na sensacje, dosadnie przedstawione skandale z udziałem pseudogwiazdo- rów, często powołanych do istnienia ich własnymi tekstami. Jeszcze trwają osa- motnione bastiony, ale marna literatura jest coraz bardziej dominująca. Dzien- nikarze tworzący większość stron inter- netu, z powodu błędów stylistycznych i fatalnej polszczyzny mieliby wielkie pro-
blemy w zdaniu starej matury z rodzin- nego języka. Ale przecież nie muszą dbać o zaprezentowany poziom. Już za kilka lub kilkanaście godzin, ich arty- kuły znikną z monitorów, a oni będą mo- gli dalej pisać coś równie marnego. Odnoszę wrażenie, że również wiel- kie nagrody literackie o randze polskiej Nike, łącznie z najwyższym wyróżnie- niem noblowskim, trafiają w coraz mniej godne ręce. Nadanie tych prestiżowych nagród, otwierających drogę do wielkich karier, jest bardziej powiązane z ocze- kiwaniami społecznymi i politycznymi establishmentu, z nepotyzmem wyre- żyserowanym przez kolokwialne zespo- ły jury, natomiast nie zależy od warto- ści artystycznych ocenianego dzieła.
Czy wielka literatura definitywnie do- biegła swego kresu? Od kilku dekad, nie pojawił się żaden twórca, który rzu- ciłby czytelnika na kolana. A przecież były kiedyś kłopoty bogactwa, a wielu mistrzów ginąc w natłoku kandydatów, nie zostało nigdy udekorowanych przez Sztokholmską Akademię. Jakie są przyczyny obecnego tragicznego im- pasu? Przynajmniej z grubsza można by je poszeregować w następujące ka- tegorie:
|-- postępujący globalizm wymusza- jący kształtowanie kultury nowego świata, siłą rzeczy umniejsza znacze- nie pisarstwa narodowego. Zwróćmy uwagę, że największe z nagrodzonych dzieł np: „Błogosławieństwo Ziemi” Hamsuna, „Chłopi” Rejmonta, „„Archi- pelag Gułag” Sołżenicyna, „Grona Gniewu” Steinbecka i wiele innych są przypisane problematyce narodowej. To w niej na przekór globalistycznej ten- dencji istnieje najwięcej wartości uni- wersalnych.
II = Lansowanie tandetnej literatu- ry, poprzez wydawanie jej w najwięk- szych nakładach, które siłą rzeczy zaj- mują większość półek księgarnianych. Zwykle w sukurs przychodzi jej krzykli- wa reklama z nieodzownym słowem „bestseler” stosowanym bez umiaru. Z kolei książki najbardziej wartościowe wychodzą w znacznie mniejszym nakła- dzie i mają do swej dyspozycji wręcz niszowe pole wystawnicze i idące ztym ograniczone możliwości reklamowe. Księgarnie prywatne, kierując się chę- cią uzyskania jak najlepszego wyniku finansowego, często decydującego o ich istnieniu, najczęściej odmawiają przyjmowania pozycji przeznaczonych dla koneserów. Czy bezwzględna wal- ka o zysk ukształtuje ostatecznie gu- sty czytelników?
Ill — Stale postępujący regres czy- telnictwa, za który odpowiadają nie tyl- ko media informatyczne typu: Internet, telewizja [obecnie i ona traci część swych odbiorców] i gry wirtualne bazu- jące na młodzieńczej wyobraźni. Z tej ostatniej grupy winno się wyrastać, po- zostałe nigdy nie zastąpią kontaktu z
książką. Ale przecież wielu dorosłych nie odchodzi nigdy od domowej konso- li, coraz głębiej zanurzając się w wirtu- alnej przestrzeni fantasmagorii. Domo- we biblioteki stają się coraz mniejsze, biblioteki publiczne tracą czytelników lub zostają z braku środków finanso- wych zamykane. Powoli, bezpowrotnie urywa się kontakt z książką. Argument, że książka jest zbyt droga nie polega całkowicie na prawdzie. Jeśli uwzględ- nić, relatywnie rosnącą wartość nabyw- czą naszych zarobków, możemy nabyć ten ogólnie dostępny produkt w ilości większej niż w latach 1950-1980. To tylko decyzja o dokonaniu takiego za- kupu zapada znacznie rzadziej niż po- przednio. Jeszcze niedawno w niektó- rych kręgach młodzieży, kupno książki lub przyznanie się do czytania, ucho- dziło za dyskryminujący je towarzysko „obciach”. Natomiast za wzór godny do naśladowania był stawiany pewien sławny elektryk, który w licznie udzie- lanych wywiadach zapewniał, że w ży- ciu „,zaliczył” jedynie książeczkę do nabożeństwa.
IV - Stosowanie słów, nieodpowia- dających rzeczywistemu znaczeniu np. „złożyłem papiery do szkoły” [proszę je oddać raczej na makulaturę, do szkoły należy złożyć dokumenty], „na ile jest ta kiełbasa?” [zakupu można dokonać tylko za coś, nawet w przypadku han- dlu zamiennego], ,„proszę mniejszą po- łowę” [mój matematyk za takie bluźnier- stwo walił „delikwenta” wielką linią po plecach] i wiele podobnych lapsusów. To może być nawet zabawne, jeśli ma służyć jedynie zabawie. Na dłuższą metę jest przejawem kulturowego nie- chlujstwa i powoli wchodzi w krew po- sługującego się takim słownictwem. O szczególnym upodobaniu do stosowa- niu wulgaryzmów nie chcę już wspo- minać, a występują one coraz liczniej, mając za cel wyolbrzymić emocje to- warzyszące prowadzonej narracji, co tylko świadczy o ubogim warsztacie twórczym autora.
V - Nowatorstwo stylistyczne i tech- niczne. Niektórzy z poetów piszą swój wiersz bez znaków przystankowych i każde ze słów z małej litery łącznie z imionami i nazwami geograficznymi. Ak- tor recytujący taki tekst jest skazany na śmierć przez uduszenie z braku tlenu, lub jest zmuszony do swobodnej inter-
pretacji, nie zawsze zgodnej z intencja- mi autora. W Japonii powstaje program komputerowy, którego zadaniem jest napisanie powieści przez sam kompu- ter. Nawet, jeśli taki pomysł jest tech- nicznie możliwy, to czemu ma służyć? Może urzeczywistnieniu fantastycznych tez twórców naukowej science fiction? Czy w przyszłości będzie istniał rynek książki stworzonej przez gigantyczną, sztuczną pamięć i ludzi? We wspól- nej kategorii, czy oddzielnej? Czy bę- dziemy przeżywać problemy maszyn i czy to doprowadzi do zmian w naszym myśleniu? Czy w efekcie, podejmiemy ze sobą rywalizację i na jak długo? Czy taki rodzaj hybrydy, doskonalony przez kolejną techniczną generację jego twór- ców, nie zaprowadzi ludzkość w ślepy zaułek? Jak widzimy, istnieje mnóstwo niepokojących znaków zapytania.
V|-- Malejąca liczba słów, służących do napisania literackiego utworu. Dra- stycznie spada liczba używanych przy- miotników i przysłówków. Są najczęściej traktowane, jako niepotrzebny ozdob- nik pochodzący zgoła z innej epoki. Ję- zykoznawcy twierdzą, że do dość swo- bodnego komunikowania się pomiędzy dwoma osobnikami naszego gatunku, może wystarczyć ok. 1200 słów. Nawet słynący z oszczędnej formy wypowie- dzi Ernest Hemingway używał ich przy- najmniej kilka tysięcy. Polacy mają ich do dyspozycji w słowniku języka naro- dowego, aż kilkadziesiąt tysięcy, z któ- rych w większości nie korzystają, na co dzień, co nie musi oznaczać, że nie może do nich sięgnąć sam pisarz. Czło- wiek z epoki neolitu [a więc ok. 8-10 tys. lat p.n.e.], aby zorganizować z powo- dzeniem wielkie polowanie,do którego było zaangażowane całe plemię, mu- siał znać tych słów niewiele mniej niż sugerują dzisiejsi językoznawcy. Czy wkrótce nasze zapotrzebowanie słowo- twórcze spadnie do podobnie niezbęd- nej wielkości? Znów przychodzi mi do głowy tych dwoje studentów, którzy wsiedli wraz ze mną do tego samego pociągu.
Jak to dobrze, że ciągle możemy sięgnąć do wiekopomnych dzieł, jakie pozostawił po sobie ludzki geniusz. Są one najlepszą bronią przeciw kulturo- wej zapaści. Sięgnijmy do metafizycz- nej poezji ulubionego przeze mnie Tho-
masa Eliota, która wydaje się wbudo- wana w hermetyczną kopułę. Wycią- gnięcie z niej jednej myśli i zastąpienie jej na inną, wydaje się profanacją pięk- na. Do wielkiego Wiktora Hugo, bardziej piszącego sercem, przeczuwającym nadejście czegoś wzruszającego, niż wyrachowanym rozumem. Te wszystkie współczesne wersje,, ściganego ”, to jedynie marne popłuczyny ucieczki Je- ana Valjeana przed bezduszną sprawie- dliwością i towarzyszącej mu przemia- ny duchowej.
A przecież dokonania wielkich twór- ców nie brały się z niczego. Coraz bar- dziej zapominany Stefan Żeromski, jeszcze w latach dwudziestych ubiegłe- go wieku nazywany „Sumieniem Naro- du” niemal każdego dnia spędzał przy- najmniej pół godziny przy wertowaniu słownika języka polskiego. Ta prawie obowiązkowa lektura poparta osobistą wrażliwością nadała jego pisarskiemu stylowi specyficzne cechy, niemal tak łatwe do rozszyfrowania jak ślady linii papilarnych. Talent, misja, wrażliwość, obserwacja otaczającego nas świata i na koniec gigantyczna praca, to najbar- dziej prawdopodobne tworzywa wiel- kich dzieł literatury. Bez nich w przypad- ku Żeromskiego, nigdy ogary nie po- szłyby w las, nie zaszumiałaby Pusz- cza Jodłowa, nie powiałby wiatr od morza.
Oczywiście nie wszyscy mogą zdo- być szczyt literackiego Parnasu, jako jego twórcy. Ale wszyscy mogą uczest- niczyć w apollinowskich obrzędach, bo dostęp do nich zależy jedynie od nas samych. Ja człowiek niewielkich talen- tów [jeśli w ogóle jakiekolwiek posia- dam] świadom tego, że nigdy nie stanę przed majestatem Areopagu powoła- nego przez Wielkich Mistrzów Pióra, by przedstawić swój wyzwoleńczy maj- stersztyk, bo nigdy go nie stworzę. Bar- dziej zasługujący na nazwanie wędrow- nym minstrelem, którego pieśń rozpo- czyna się i kończy w czasie potrzebnym na otwarcie i zatrzaśnięcie za sobą drzwi, mam czelność wygłosić nastę- pujący apel: Niech młodzież poświęci nieco czasu na lekturę książki napisa- nej dobrym, literackim językiem. Niech powróci do zapomnianej sztuki pisania listów, czyniąc to kosztem, chociaż czę- ści wszechobecnych sms. Piszczcie o
tym, co was nurtuje, boli i nie pozwala zasnąć, jak również o tym, co sprawiło wam radość. Zaadresujcie te listy do swych rodziców, przyjaciół i partnerów, tym szczególnym rodzajem pamięci na pewno sprawicie im przyjemność. Sam przechowuję, jako cenną pamiątkę paczkę dawnej korespondencji, jaką otrzymałem przed laty od swych znajo- mych i przyjaciół. Teraz zachowuje ona coraz bardziej wartość historyczną, szczególnie gdy z większością tych ko- respondentów utraciłem kontakt, a nie- którzy z nich przeszli już w inny wymiar. Niech nauczyciele swym uczniom nie wahają się zadawać wielu wypracowań, tak by potrafili na egzaminie matural- nym napisać samodzielną rozprawę, a nie zlecać jej napisanie osobom po- stronnym. Ci, którzy dorosną do czegoś więcej, niech próbują pisać wiersze. Pierwsze, nieudane próby nie powinny ich zniechęcać. Z czasem dobierane z mozołem słowa nabiorą poloru, nawet jeśli nie najszlachetniejszej barwy, to i tak będzie to waszym zwycięstwem.
Polska potrzebuje kulturowego od- rodzenia! Po latach panowania komu- nistycznej cenzury, zaślepienia popkul- turą zachodu, która zamiast powiewu wolności, przynosi ze sobą tandetny, ogłupiający blichtr, w istocie zasłania- jący ropiejące rany umierającej cywili- zacji. Bez historycznej świadomości, własnej kultury, klasowej jedności i uznanych autorytetów mądrych prze- wodników, naród od zawsze pozbawio- ny zewnętrznego wsparcia jest skaza- ny na karłowatość lub ostateczny upa- dek.
Kilka lat temu spędzałem wakacje nad Jeziorem Pomorze. Tamtego dnia wstałem wyjątkowo wcześnie. Stanąłem nad brzegiem jeziora. W pobliżu nie było żywej istoty, nawet wiatr zapadł bezsze- lestnie w wodne szuwary. Wstający świt przeganiał wolno ariergardę odchodzą- cej nocy. Pierwszy, nieśmiały refleks sło- necznego Światła utorował sobie drogę i łagodnie pełznął po nieruchomej tafli wody. Tak majestatycznego wizerunku pierwotnych sił nie widziałem nigdy. Pa- trzyłem na nie z zachwytem, jakbym wszedł do samego wnętrza celtyckiej świątyni, gdzie druidzi składają na ka- miennym ołtarzu ofiarę Boskiemu Słoń- cu. Chciałem ująć w słowach cudowność ofiarowanej mi chwili. Poszukiwałem ich w swej pamięci, aż po najgłębsze zaka- marki przeznaczone jedynie na coś nad- zwyczajnego. Czas mijał i wraz z nim przemijały barwy pierwszego promienia, który tamtego poranka dotknął wody je- ziora. Brakowało mi stu słów, aby tego dokonać. Słów zaczerpniętych z naj- czystszej krynicy polskiego słowa. A cały świat wokół, tak godny ocalenia odcho- dził bezpowrotnie. Poczułem wielki smu- tek, że chwila, do której przywiązywa- łem tak wielkie znaczenie, coraz bardziej ulotna, staje się jedynie nostalgicznym wspomnieniem.
Wtedy zrozumiałem, że zgubione słowa oczekiwać będą na swego odkryw- cę.
dr Cezary Granicki
Nasz Sztabiński Dom nr 3(240) marzec 2018 r.
LUDZKIE OBLICZA BIEBRZY
Adam
Wiele godzin samotnej wędrówki Wodami jeziora, kanału i trzech rzek.
Wraz z kończącą się nocą, Ciemnoszary wiatr przyniósł za- pach
Świeżego chleba.
Już wiedziałem, że do mostu
Jest niedaleko.
Przymostowa piekarnia podarowa- ła mi
Pachnący bochenek,
Zaś most
Widok dwóch słońc.
Pierwsze wschodziło hen,
Nad ciemnym horyzontem. Drugie było tuż pode mną,
W gładkim lustrze wody. Biebrzańska Kraina rozpoczynała kolejny spektakl.
Stałem na moście,
Patrzyłem,
Jadłem chleb i byłem szczęśliwy. Chociaż...
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że je- steś
Adamie.
Nie wiedziałem, że jesteś
Jak most.
Jak ten goniądzki most.
Dzisiaj wiem.
Obaj jesteście tutejsi, u siebie.
W miejscu właściwym, potrzebnym i ważnym.
Pomagacie zobaczyć i zrozumieć Więcej i inaczej,
W świecie i w sobie.
Dzięki Wam łatwiej jest dotrzeć do celu.
Pozwalacie odejść, ale i powrócić. Przede wszystkim zaś
Łączycie, łączycie, łączycie.
Z Wami łatwiej jest żyć,
Żyć razem.
A wszystkie swe role krasisz Adamie
Wypełniającą Cię radością życia. Szczodrze się nią dzielisz.
W wielu sercach już mieszkasz, Razem ze swoim słonecznym uśmiechem.
Twoje ślady widzę nie tylko
„Tam, gdzie ten most”.
Most godny Twojego Imienia.
Sławomir lzak
7
� �������������������������������������������� ����������� ����������� ������������������������������������������� ������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ���������������������������������������������� ����������������������������������������������� ������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ����������������������������������������������� ����������������������������������������������� �������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ������������������������������������������������� �������������������������������������������� �������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ������������������������������������������������ �������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ����������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ������������������������������������������������ ����������������������������������������������� ����������������������������������������������� ������������������������������������������������ ����������������������������������������������� ��������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ������ ����������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ����������������������������������������������� ����������������������������������������������� ������������������������������������������������ ��������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ����������������������������������������������� ��������������������������������������������� ����������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ���������������������������������������������� ������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ������������������������������������������������ ����������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ������������������������������������������������ ������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ������������������������������������������������ ����������������������������������������������� ������������������������������������������������ ���������������������������������������������� ������������������������������������������������ �������������������������������������������� ������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ������������������������������������������������� ��������������������� ����� ������������������������������������������������� ������������������������������������������������ ������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ����������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ����������������������������������������������������� �������������������������������������������������� �������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ���������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ������������������������������������������ ��������������������������������������������� �������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ������������� �������������������������������������������������� ����������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� �������������������������������������������������������� ��� ���������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ������������������������������������������������������� ���������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ������������������������������������������������ ����������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ���������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ������������������������������������������������������ ���������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ���������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� �������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������������������ ������������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ������������������������������������������������ ��������������������������������������� �������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������� �������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ������������������������������������������������������ �������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������������������������� ��������� ��������������� �������������������� �������������������������������������������� ������������������������������������������������� ������������������������������������������������ ����������������������������������������������� ����������������������������������������������� ���������������������������������������������� ������������������������������������������� ������������������������������������������������� ��������������������������������������������� ��������������������������������������������� ����������������������������������������������� �� ������ ������������� ������ ������� �������� �������������������������������������������� ������������������������������������������� �������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ���������������������������������������������� ��������������������������������������������� ������������������������������������������������ �������������������������������������������������� �������������������������������������������� ���������������������������������������������� ����������������������������������������������� ����������������������������������������������� ������������������������������������������������� �������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������������� ���������������������������������������������� ������������������������������������������������ ������������������������������������������������ ������������������������������������������������� ��������� ��������������������������������������������� ���������������������������������������������� ��������������������������������������������� ������������������������������������������������ ������������������������������������������������ ������������������������������������������������ ������������������������������������������������ ������������������������������������������������ �������������������������������������������������� ���������������������������������������������� ���������������������������������������������� �������������������������������������������� ��������������������������������������������� �������������������������� ���������������������������������������������� ��������������
dziwie sycąc oczy pięknymi widoka- mi, jest Augustowszczyzna. Pisząc to, nie mam na myśli ośrodka spor- tów wodnych - Augustowa, lub prawdziwie pięknych, ale już wielu turystom znanych Wigier, chodzi mi o miejsca nieznane, nie opisywane w żadnym przewodniku.
Takiem miejscem, gdzie byłam pierwszym bodaj zwiedzającym, jest Krasnybór, oddalony o parę kilome- trów od stacji kolejowej Jastrzębna. W dawnych, bardzo dawnych cza- sach szumiał tu nieprzebyty bór, a nad płynącą leniwie La- dzianką mieszkał pobożny i prawy człowiek nazwiskiem Kiryk. Pewnej nocy za- stukała do okienka jego chatki zdro- żona niewiasta, prosząc, by ją wraz z synkiem przeniósł na drugą stronę rzeki. Wziął ją więc Kiryk na barki i wstąpił w wodę, a niewiasta tak była lekka, że wcale nie czuł jej ciężaru. Kiedy już byli na przeciwległym brze- gu, objawiła mu niewiasta, że jest Matką Bożą i wraz z Synkiem idzie do puszczy i tam już chce pozostać.
Wskazała wzgórze, na którem chciałaby zamieszkać, i kazała tu zbudować kościół. Tak opisują hi- storję powstania kościółka w Kra- snymborze stare kantyczki, Śpiewa- ne przez wieśniaków. I dalej snuje się poprzez wieki piękna legenda. Przyszły złe czasy, rozgorzały srogie wojny, dużo ludzi padło w bojach, innych zmogła zaraza. Opustoszały wsie Ladziańskie, zapomniano o ko- ściółku. Krzewy porosły ścieżki doń wiodące i drogi, domy się w gruzy rozsypały, bór zazdrośnie ukrył świę- tynię.
Aż dnia pewnego landziański pan polował w swych rozległych lasach i zapędził się za szybkonogim jeleniem daleko wgłąb puszczy. Wtem z zazie- leni gęstego listowia zamajaczyła mu biel jakiejś budowli. Skierował konia w tę stronę i oto po chwili stał przed małym, w krzyż zbudowanym, wro- słym w ziemię kościółkiem, wokół którego pleniły się dzikie krzewy i chwasty. W ten sposób odnalazł się stary kościołek, a z nim i cudowny obraz Matki Boskiej Landziańskiej. Z biegiem lat nazwano to miejsce Kra- snym Borem. Władze kościelne usta-
nowiły tu parafję, a obraz Najświęt- szej Panny zasłynął szeroko swemi łaskami. Piękny ten obraz jest bardzo stary, trudno jednak określić, kiedy powstał. Proboszcz miej scowy po- siada jego kopję w minjaturze, na któ- rej wyryta jest data, sięgająca VII w., czyli czasów, gdy na tych ziemiach panowało jeszcze pogaństwo. Jeżeli ta data jest prawdziwa stąd wniosek, że obraz ten przywędrował do nas z jakiegoś kraju, już wówczas chrze- ścijańskiego. Wśród jasnej, z cegły ułożonej posadzki kościoła ciemnieje płyta, zamyka wejście do podziemi. Przez wieki całe nikt się nie odważył tam zejść, płyta więc wrosła w po- sadzkę, spoiła się z nią, kryjąc tajem- nicę lochów. Ale ciekawość dręczyła ludzi, więc opowiadali sobie o tem, że podobno w podziemiach są ukryte skarby, a dowcipni twierdzili, że na- pewno schowane tam jest też jakieś wiekowe wino, albo stary miód.
Kiedy rozbierano starą plebanię, robotnicy natrafili nagle na podziem- ny korytarz. Wiódł on w stronę ko- ścioła, a kończył się potężnemi drzwiami, na których wisiały klucze. Za drzwiami znajdował się loch, a w nim leżało kilka szkieletów - nie by tu ani złota, ani miodu. Zamknięto spo- wrotem kute drzwi, zasypano pod- ziemne przejście. Gdyby pomiędzy tymi, którzy zeszli do lochu, był jakiś uczony badacz, możeby sama budo- wa lochu, może jakieś napisy nawpół starte, lub przedmioty, które uszły uwagi obecnych, możeby to wszyst- ko powiedziało im coś więcej, może pozwoliło by określić epokę, lub po- chodzenie kośćców.
Ponieważ kościołek jest bardzo mały, parafia pobudowała na sąsied- nim wzgórku obszerną kaplicę, gdzie się odbywają nabożeństwa. Jednak w każde święto kościół też jest otwarty, a tłumy wiernych dążą ku niemu, by oddać cześć Królowej Pokoju. A ona z litosnym. dobrotliwym uśmiechem spogląda na tych, wśród których sama obrała sobie mieszkanie, ucie- kając ze wspaniałych, a zgiełkliwych miast do cichej puszczy.
Julia Rymaszewska.” (Zachowano oryginalną pisownię)
Ryszard Korąkiewicz
TZapyT z z - „ARA, 4.26 j4 ż 4
= | 4 U Ą Kościół Zwiastowania Di „PA NMP w Krasnymborze ( _ 1929 rok
a
Nasz Sztabiński Dom nr 3(240) marzec 2018 r.
DAJĘ SŁOWO...
FAKE NEWS Z POLSKIM AKCENTEM
Nie dajmy się zwieść brukselskiemu i rosyjskiemu bet- kotowi o polskim faszyzmie. W Związku Sowieckim ist- niała gazeta, która nazywała się <<Prawda>>, a zna- ( R czyła <<kłamstwo>>. Wyrażenie <<walka o pokój>> (...) RANE o drżenie serca, bo miało konotacje wojenne. Podobnie jak wyraz <<bezpieczeństwo>> w języku komunistów
Czy naprawdę nie zdajemy sobie sprawy z tego, że żyjemy w epoce nowomowy ifake newsów, czyli informacji niosących zamiast rzetelnej wiedzy fałsz, obłudę, kłam- stwo, manipulację, krętactwo, dezinformację, blef, bzdury, oszustwo, bałamuctwo i wszelkie inne synonimy łgarstwa? Do naszego języka leksykalni manipulatorzy wpro- wadzają bałagan, wychodząc ze słusznego wniosku, że zamieniając znaczenie i sens słów, plączemy się w definiowaniu siebie i otaczającego nas świata. Jeszcze do nie- dawna myślałem, że młodzieżowe formy powitań funkcjonujące na portalach spo- łecznościowych typu siema ryju lub cześć alkoholiczko są marginesem zachowań. Niestety, jakiś czas temu jeden z tak zwanych znanych pisarzy, siedzący w kafejce w towarzystwie kobiet, na widok kolegi zawołał Chodź, k... już są!. Swoje zachowanie usprawiedliwiał później następująco: do mężczyzn też mówię czasami per ... (brak cytatu — zbyt drastyczne) lub ... (jeszcze wulgarniejsze), a kobiety do mnie << cześć
.. >> (nieodpowiednie nawet dla dorosłych). To jest po prostu taka gra na słowa, tylko i wyłącznie na słowa, a nie na ich znaczenie. Taki rodzaj kodu między samymi swoimi, taka po prostu wolna amerykanka. Stawianie języka na głowie jest stare jak świat. Jeden z najstarszych strategów wojennych — Sun Zi, żyjący na przełomie Vli V wieku przed Chrystusem, nawoływał, by podczas wojny między państwami kompro- mitować przywódców wroga, szydzić z żołnierzy nieprzyjaciela, siać nienawiść i kłót- nie między obywatelami, sprzyjać rozwiązłości i mówić językiem kłamstwa. Powyż- sze nauki doskonale przyswoił sobie ambasador rosyjski w Polsce, który w rocznicę wyswobodzenia obozu Auschwitz powiedział między innymi: Niestety, i dzisiaj są Państwa, gdzie podnoszą głowę neonaziści, do rangi bohaterów narodowych są pod- naszani ci, którzy współpracowali z nazistami i mordowali ludność cywilną z powodu <<nieprawidłowej przynależności narodowej>>, organizowane są marsze z pochod- niami nacjonalistów pod hasłami narodowej wyższości i nietolerancji rasowej, a po- mnikom ku czci tych, co walczyli przeciwko faszyzmowi, wypowiada się wojnę. (...) W obecnych czasach tzw. <<post-prawdy>> pod wpływem koniunktury politycznej i wojen informacyjnych częstokroć dochodzi do wypaczenia pojęć, zniekształca się wizja dobra i zła, zbrodniarze stają się <<bojownikami o wolność>>, a wyzwoliciele — <<okupantami>> i <<ciemiężycielami swobody>>. | kto mówi? - chciałoby się spytać. Rosjanin. | wiadomo, jaki kraj miał na myśli. Gorzej, jeśli to nasi rodacy, nawet o niezwykle niemiecko brzmiących nazwiskach, wyjeżdżają za granicę i tam szkalują własną ojczyznę, nazywając polski patriotyzm ksenofobią, rasizmem i nacjonalizmem, tradycję wstecznictwem, ciemnogrodem i zacofaniem, a bezbożnictwo wycierają gębą, mówiącą, że to jedynie krytyka Kościoła i religii. Nie dajmy się zwieść brukselskiemu i rosyjskiemu bełkotowi o polskim faszyzmie. W Związku Sowieckim istniała gazeta, która nazywała się Prawda, a znaczyła kłamstwo. Wyrażenie walka o pokój odmie- niane we wszystkich przypadkach przyprawiało o drżenie serca, bo miało konotacje wojenne. Podobnie jak wyraz bezpieczeństwo w języku komunistów. Jeden z naj- większych oprawców PRL - dyrektor Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpie- czeństwa Publicznego płk Józef Różański, który wyznawał zasadę, że ptaszek ma Śpiewać, był sadystą czerpiącym satysfakcję z katowania więźniów. Włodzimierz Le- chowicz usłyszał od niego: Zdechniesz wtedy, kiedy my zechcemy, ale przedtem sto razy przeklniesz chwilę, kiedy cię matka urodziła. Będziemy wypruwać z ciebie Żyły i łamać ci kości, a w drugim pokoju będziemy je składać na nowo — aż do skutku i jak długo zechcemy. Dziś łamią nas także na Zachodzie: rok temu były prezydent Francji powiedział polskiej premier: wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne. Nic dziwnego, że wiceszef Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki, który powyż- sze słowa określił mianem chamstwa, kilka tygodni temu musiał pożegnać się ze swoim unijnym stanowiskiem. Ludzie mówiący prawdę wciąż mają pod górę. W do- bie świata skneblowanego siecią jest to szczególnie widoczne. Dr Tomasz Rożek, prowadzący Sondę 2 przypomina, że jeśli ktoś myśli, że wystarczy mieć rację, by wygrać dyskusję w internecie, by narzucić swoją narrację, niech ze swoją naiwnością wraca do przedszkola. W dobie fake newsów nie powinny więc nas dziwić informacje o polskich obozach Śmierci i o tym, że Polacy byli współodpowiedzialni za Holokaust. Nikt nie jest w stanie zapanować nad medialnym, zwłaszcza internetowym, chaosem informacyjnym, ale można starać się zwiększyć produkcję informacji zgodnych z praw- dą jako odtrutkę na to kłamstwo. Coś na zasadzie leczenia syfa za pomocą pudru. Tyle że oddajemy w ten sposób cząstkę własnego serca, wrażliwości i duszy we władanie monstrum. Koło się zamyka, a my nadal nie mamy pewności, że nas kupią.
Erazm Stefanowski
�� �������������������������������������������� ��������������� ������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������� �������������������������� ������������������������ ������������������������ ��� ���������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������ ������ ����� ���������� ��� ������� �� �������������������������������������� ��������������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� �������������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������� ��������������������������������������� ���������������������������������������� ����������������������������������� �������� ������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������ ������ ������� ������� �� ������ ������������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������� �������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������� ����������������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������� ������������������������������������� ���������������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������������� �������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������ ��������������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ���������������������������������������� ���������������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������������� ���������������������������������������� ������������������������������������������ ������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������������� ��������������������������������������� ��������������������������������������� �������������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ���������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ �������������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������� �������������������������������������� �������������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������������� ���� ����������� �� �������������� ������������������������������������ ��������������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������������� �������������������������������������� ���������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ����������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ������������������������������������ ������������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������� ���������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ��������������������� ������������������������ ��������������� ��������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������������� ���������������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������������� ������������������������������������� ���������������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� �������������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������� ������������ ��������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������������� ��������������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������������� �������������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ���������������������������������������� �������������������������������������� �������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������� ��������������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������������� ��������������������� ��������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ��������������������������������������� ��������������������������������������� ���������������������������������������� �������������������������������������� �������������������������������������� �������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������������� ����������������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������������ �������������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������������� ��������������������������������������� ��������������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ������������������������������������������ ������������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������� ���������������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������
czą. Dobrze, niech już tak będzie - od- parłem. Poczułem się w tym momencie jakby już mniej osamotniony. Ale i oto wybiła na dworcowym zegarze godzi- na 2.30 i pociąg do Samarkandy wto- czył się na stację Taszkient Główny. Wśród innych podróżnych pojawiło się trzech z jednym wiadrem, a niosący z wiadrem zupę byłem ja. Zajęliśmy we trójkę cały przedział. Podczas ruchu po- ciągu zrobiło się trochę cieplej iw prze- świadczeniu, że nie jestem już sam, za- snąłem na amen. Jakież po obudzeniu było moje zdziwienie, gdy stwierdziłem, że jednak jadę sam w przedziale z pu- stym wiadrem, bo zupę spałaszowali ci dwaj szpany. Więc nowa rozpacz, więc nowy smutek i żal ścisnął za serce. Przygodni przyjaciele zniknęli jak kamfora. Na domiar złego - jak na iro- nię - teraz, kiedy mógłbym coś zjeść, nie mogę, bo nie mam po prostu już co jeść. Jak się potem okazało, pociąg Ów wca- le nie jedzie do Samarkandy, lecz tylko do stacji Ursacieskaja. Na tej bowiem stacji musiałem opuścić pociąg, a była już godz. 11 w dzień. Jeść mi się chcia- ło okrutnie. Za pozostałe 6 rub. kupi- łem - 1,5 kg dobrych jabłek na bazarze (chleba nie sprzedawano, był wydawa- ny tylko na kartki) i na raz je zjadłem. Tu dowiedziałem się, iż po południu od- jedzie pociąg do Samarkandy. | znowu mimo próśb i płaczu kontrolerka nie chciała mnie wpuścić na peron bez bi- letu. Znowu więc zmuszony byłem prze- skoczyć płot z wiadrem, tym razem pu- stym i wcisnąć się do wagonu. Naza- jutrz wymęczony i wygłodzony znala- złem się na stacji kolejowej, w Samar- kandzie. Idąc zamyślony nad swą dolą torami (z boku po podkładach) w kie- runku polskiej placówki (konsulatu?), nie usłyszałem gwizdu manewrującej lo- komotywy. | oto nagle odczułem silne uderzenie jej zderzakiem w plecy, któ- re było tak potężne, iż przerzuciło mnie na drugi tor. Straciłem chwilowo przy- tomność i dopiero ocknałem się, gdy by- łem szarpany i przeklinany przez ma- szynistę, który zatrzymał lokomotywę i groził ukaraniem za włóczenie się po to- rach. Ale kiedy zobaczył, że się pode- rwałem na nogi, zostawił mnie w spo- koju, a sam oddalił się do lokomotywy i odjechał. Odczuwałem ból zbitych że- ber, guzów na głowie, potłuczonych łok- ci, ale poczucie zagrożenia aresztowa- niem i agresja maszynisty zmusiły mnie do poderwania się i ucieczki. Prawdzi- wy ból odczułem nazajutrz. Po tym wy- padku szedłem, gdzie oczy poniosą, ale gdy znalazłem się w pobliżu stacji głów- nej, zauważyłem stojące na bocznicy wagony, a w nich i obok znajome twa- rze Polaków. Tak, to nieomylnie te same rodziny, które jechały zagubionym prze- ze mnie tydzień temu pociągiem. Ra- dość zagościła w mych oczach, że je- stem znowu wśród swoich. A więc przy- kre potłuczenie i koniec tułaczki? - Oto niebawem ujrzę matkę i rodzeństwo! - pocieszałem się. Ale jak się okazało, ra- dość była przedwczesna, bo już po
pierwszej rozmowie dowiedziałem się, iż na stacji w Samarkandzie odczepio- no tylko 4 wagony, a reszta eszelonu z Polakami, w tym i moja rodzina, poje- chała dalej w kierunku Buchary. Znajo- me rodziny z Zabłudowa, czekające na skierowanie do kołchozów przywitały mnie z uśmiechem, zabandażowano mi szmatami potłuczone rany, ale gorzej było z jedzeniem, wszak sami cierpieli głód. I tylko jeden raz w ciągu 2 dób pew- na kobieta zdobyła się na podzielenie się ze mną kosztem swego żołądka kil- koma łyżkami niby zupy, niby lury. Głód i ból potłuczenia sprawiły, iż robiło mi się ciemno w oczach i słaniałem się na gięt- kich nogach jak pijany. Czułem, że umrę z głodu wśród swoich znajomych. Dla- tego już na trzeci dzień wybrałem się w dalszą podróż w poszukiwaniu rodziny. Wkrótce też wsiadłem do pociągu jadą- cego do Buchary, lokując się w wolnym przedziale. Ale za chwilę wszedł doń ja- kiś bogato ubrany Uzbek z 2 walizkami i zaraz pociąg ruszył. Byłem wycieńczo- ny i wygłodzony do tego stopnia, iż wy- rażnie czułem zbliżającą się śmierć. Za- stanawiałem się, jak wytrzymać te kilka dni na dojazd do Buchary lub być może dalej. Na jednej z kolejnych stacyj po- stanowiłem wyjść na chwilę, może ko- goś poprosić o pożywienie? - Ale oto sie- dzący i nie odzywający się dotąd Uzbek daje mi pieniądze i prosi, żebym mu ku- pił kilo winogron i lepioszkę (placek), co też z chęcią uczyniłem. Wówczas mój. współpasażer podzielił się ze mną plac- kiem, a z winogron wybrał dwa najdo- rodniejsze grona, a resztę oddał mnie za usługę. Nareszcie ożyłem, tym bar- dziej, iż podobna sytuacja powtórzyła się kilkakrotnie w drodze do Buchary. Był to naprawdę jakiś tajemniczy Uzbek, tym bardziej, że nie życzył sobie żadnej roz- mowy ze mną, a tylko hojnie obdarowy- wał mnie za każdą świadczoną mu usłu- gę. Musiał być bardzo bogaty i bał się nawet na chwilę odejść od drogocenno- ści wiezionych w walizkach. Nocą razem wysiedliśmy w Bucharze. Chętnie pomo- głem podnieść walizkę swemu dobro- czyńcy do dworca, a sam udałem na bocznicę do wagonów z Polakami, wo- kół których płonęły ogniska. Mocno wy- trzeszczałem oczy, czy wśród szpalerów
siedzących w ciemności przy tobołach rodzin nie odnajdę swoich bliskich, a wiadro wciąż mi przeszkadzało w po- ruszaniu się. Spotkałem znowu kilka ro- dzin z Białostocczyzny. Od nich dowie- działem się też, że wagony z moją ro- dziną pojechały dalej w kierunku Stali- nabadu, pociąg tam ma odjechać jutro o godz. 11. Przenocowałem z rodzina- mi do rana. Nazajutrz odezwał się zno- wu głód i pragnienie, a słońce mimo końca grudnia prażyło niesamowicie. Byłem przecież na południu gdzieś na pograniczu Afganistanu. Około godz. 11, jak zwykle bez biletu, wsiadłem do pociągu ciasno zapakowanego ludź- mi, ale miejsce siedzące znalazłem. Jadąc pociągiem, obserwowałem niecodzienne zjawisko, tj. posrebrza- ne wiecznym śniegiem niebotyczne szczyty pasma gór Tien Szan, choć dokoła panował tropikalny upał, że w piasku jajko można było upiec. Te kil- kukilometrowej wysokości pasma gór- skie wydawały się tak blisko jadącego pociągu, że chciałem dla ochłody za- ryzykować dotrzeć do nich. Ale odcią- gnął mnie od tego zamiaru współpa- sażer - Tadżyk, który określił do nich dystans na co najmniej 100 km, a mnie się wydawał na 2-5 km. Tatry wydawa- ły się wobec tych gór kopciuszkiem. Nadeszła noc, a ja na każdej stacji wybiegałem z wagonu dla sprawdze- nia, czy nie ma gdzie mojej rodziny. W końcu zmęczyłem się do tego stopnia, że zasnąłem na dobre. Obudziłem się dopiero nad ranem, kiedy pociąg po- czął zwalniać na kolejnej większej sta- cji. Byłem zaniepokojony i zirytowany, że przespałem tyle przystanków, a być może na którymś z nich mogła być moja rodzina. Ale i złość szybko minę- ła, gdy na peronie jak zwykle ujrzałem rutynowe toboły, a na nich znane mi śpiące rodziny Polaków z Białostocczy- zny. W oczekiwaniu na zatrzymanie się pociągu stanąłem przy drzwiach i oto stał się cud. Pociąg zatrzymał się w miejscu, w którym drzwi mego wago- nu stanęły naprzeciwko tobołków mo- jej rodziny. Bracia z siostrą spali smacz- nym snem, ale matka i tej dziesiątej z kolei nocy nie spała, wpatrując się w nadjeżdżające pociągi, a nuż ujrzy w
Polacy na wygnaniu
Nasz Sztabiński Dom nr 3(240) marzec 2018 r.
którymś z nich zagubionego syna. Ra- dości nie było końca... Mnie wygłodzo- nego poczęstowała ostatnim suchar- kiem chleba i fioletową cebulą. Zjawi- łem się w sam raz, bo w tym dniu w po- łudnie rodzina moja wraz z innymi zo- stała odwieziona do oddalonego o 25 km kołchozu. Gdybym się kilka godzin spóźnił lub gdybym w porę się nie obu- dził w pociągu, nigdy nie odnalazłbym rodziny i umarłbym z głodu. Tak się sta- ło z wieloma zagubionymi dziećmi. W kołchozie Tadżykistanu przebywaliśmy tylko miesiąc. Ulokowano nas tu w dom- ku z gliny bez okien, pieca, komina, tyl- ko trochę Światła padało z wybitej dziu- ry wścianie. Pracowaliśmy na plantacji bawełny przy jej zbiorze, za co otrzy- mywaliśmy ja, mama i Romek po 15 dag prosa w łuskach, które trzeba było tłuc w stępce lub zemleć w żarnach i dopie- ro potem gotować z tego jakąś marma- łygę. Głodno było, ale jakoś miesiąc się przetrwało, bo oto ni stąd ni zowąd zja- wił się przewodniczący kołchozu i ka- zał nam, Polakom ładować się na arby (wozy), które odwiozły nas z powrotem na stację kolejową. Tu ulokowano nas w wagonach, tym razem osobowych, i wieziono kilka dni i nocy w nieznanym kierunku. Może do Polski? (c.d.n.) Stanisław Klencner
ROCZNICA I REFLEKSJE
Nadzieją byliśmy pełni,
Nadziei byliśmy wierni.
Na powrót do Kraju nie wątpiliśmy, Jeszcze tylko przetrwać musimy Ten czas syberyjskiej zimy.
Lekarza nie było.
Malaria, to piołun z dachu,
Z gorączką - na piec!
Nogi odmrożone, poproś o specy- fik Rosjankę,
Zawiń szmatkami
I żarliwie proś -
Matko Boska, módl się za nami.
Głód?
Jeszcze mamy kłosy z rżyska
W woreczku schowane,
Pod groźbą kary zbierane. Pokrzywy suche pęki wiszą na ścia- nie
I ziemniaki w kąciku, te po wykop- kach
Rękami gołymi z ziemi wygrzeba- ne.
Jeszcze trochę, jeszcze chwilę, Bądźmy cierpliwi,
Wrócimy do Ciebie
Nasza Polska Ziemio,
Matko - Ziemio - na pewno wróci- my.
Lidia Łazarska
�� �������������������������������������������� ����������������������� ���������������� ���������������� ���������� ������������� ��������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ���������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ������������������������������ ��������������������������� ��������������������������������������������� ������������������������������������������ ����������������������������� ������������������������������������������������ ���������������������������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������������������ �������������������������������������������������� ������� ������������������������������������������������ �������������������������������������������������� ������������������ ������������������������������������������������� ����� ���������������� ��������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ���������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ������������������������������������������������ ������������������������������������������������������ ������������������������������������������������ ����������������������������������������������������� ���������� ��������������� ������������������������������������������������������������������������������������ ������������������ ������������������������������������������������������������������������������������ ���������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ����� ��������������������������������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������������������������������������ ������������������������������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������������������������������� ��������������������������� ����������������������������� ������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������� �������������������������������������� ����������������������������������������� ��������������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������ �������������������������������� ������������������������������� ����������������������������� �������������������������������� ������������� �������������������������������� ������������� �������������������������������� ������������� �������������������������������� �������������������������������� ��� ������������ ����������� ����������������������������� ��������������������� ������������������������������� ������������������������������� ������������������������������ �������������������������������� ������������ ���������� ����� ���������������������� ��� �������� ��� ������ ��� ������ ��� ��������� ��� ��������� ��� ������ ��� �������� ��� ��������� ��� ��������� ����������� ������� ���������� ������� ������������� ������������������������ �������������������������������� ����� ��������������������������������� ���� ��������������������������� ������������������������������������ ����� ����������������������������������� ������������������ ������������������������������ ������������������������������ ���������������������������� ������������������������������� �������� �������������������������������� ����������������� ������������������������������� ������������������������������� ��������������������������������� �� ������������������������������ ����� �������������������������������� ���� ������������������� ����������������� �������������������������������� ����������������������������� �������������������������������� ������������������������������ ������������� ������������ �������������� ������������������ ����������� ����������������� �������������������������� ���������������������������� ������� �������������������������������� ��������������������� ��������������������������� ������������������������ ����������� ����������������������� ������������������������ �������������� �������������������������� ���������������������������� ����������������
MINI-KALENDARIUM
1.11.1966 r. Radziecki pojazd kosmiczny wylądował na Wenus. Było to pierwsze lądowanie pojazdu skonstruowanego przez człowieka na innej planecie. 2.1I1.1476 r. W bitwie pod Grandson w Szwajcarii chłopska piechota pokonała konnicę rycerską. Udało się to dzięki wy- nalazkowi piki - bardzo długiej włóczni, która aż do skonstruowania broni palnej była najważniejszym elementem techno- logii wojennej.
2.11.1944 r. Trzem kobietom w USA sąd przyznał odszkodowanie za uszczerbek na zdrowiu, jaki poniosły, gdy z implan- tów powiększających biust wyciekł silikon. 3.1I1.1847 r. W Edynburgu przyszedł na świat Alexander Graham Bell. Utworzył szkołę kształcącą nauczycieli dla niesły- szących i - by ulżyć ludziom z osłabio- nym słuchem - wynalazł telefon. 3.II1.1862 r. Louis Paseur dokonał pierw- szej pasteryzacji. Tym, co podano naj- pierw tej metodzie konserwacji, nie były bynajmniej produkty spożywcze, tylko mocz i krew.
4.1I1.1678 r. Na świat przyszedł Antonio Vivaldi, ksiądz, wirtuoz skrzypiec i kom- pozytor. Napisał 40 oper, liczne serena- dy i koncerty, m.in. słynny cykl „Pory roku”.
4.1I1.1963 r. Po raz pierwszy palenie ty- toniu uznano za jedną z przyczyn śmier- ci. Adnotacja taka pojawiła się w karcie zgonu 59-letniego mieszkańca Manche- steru, który palił 15 papierosów dziennie. 5.1I1.1234 r. Urodziła się Kunegunda, księżna krakowska i sandomierska. Żyła tak świątobliwie, że postanowiła zacho- wać dziewictwo również w małżeństwie, co sprawiło, że Bolesław V był nie tylko Wstydliwy, ale i bezdzietny.
5.11.1616 r. Kościół katolicki wydał dekret stwierdzający, że teoria Kopernika jest „fałszywa i błędna”.
6.1I1.1886 r. Uruchomiono pierwszą w USA elektrownię. Działała dwa tygodnie. 7.1I1.1000 r. Rozpoczął się Zjazd Gnieź- nieński. Na zaproszenie ówczesnego władcy Polski Bolesława Chrobrego do naszego kraju przybył Cesarz Otto III, monarcha usiłujący pod swym panowa- niem zjednoczyć Europę. Niestety, dwa lata później Otto zmarł i sprawa zjedno- czenia odsunęła się o blisko tysiąc lat. 7.1I1.1933 r. Dwa dni po śmierci Stalina Katowice zostały nazwane Stalinogro- dem. W 1956 r., kiedy w ZSRR „zdema- skowano” kult jednostki, miasto powróci- ło do dawnej nazwy.
7.1l1.1997 r. Zmarła Agnieszka Osiecka, poetka powojennej kontestującej mło- dzieży, autorka tekstów wielu znanych przebojów, m.in. „Okularnicy”, „Niech no tylko zakwitną jabłonie”.
8.1I1.1223 r. Zmarł Wincenty Kadłubek, nadworny kancelista Kazimierza Il Spra- wiedliwego, autor kroniki „Magistri Vin- centi Chronica Polonorum”, obejmującej historię Polski od czasów legendarnych po 1202 r.
9.1I1.1564 r. Urodził się niemiecki astro- nom David Fabricus, który dojrzał pierw-
szą gwiazdę zmienną. Do czasów tego odkrycia popularny był pogląd Arystote- lesa, że wszystko, co znajduje się na nie- bie - jest stałe i niezmienne.
9.II1.1652 r. Po raz pierwszy w czasie po- siedzenia sejmu poseł skorzystał z pra- wa liberum veto. Fatalne to prawo pozwa- lało szlachcicowi unieważnić dowolną uchwałę sejmu. Wystarczyło krzyknąć „Veto”. Czyli protestuję, by wszystkie po- stanowienia dotyczące aktualnie dysku- towanej sprawy utraciły na ważności. 10.1I1.1628 r. Urodził się Marcelo Malpi- ghi, lekarz nadworny papieża Inocente- go XII. Malpighi odkrył kubeczki smako- we, zaobserwował czerwone ciałka krwi i wysunął przypuszczenie, że to im własnie krew zawdzięcza swoją barwę. 11.1I1.1955 r. Zmarł sir Alexander Fleming, laureat nagrody Nobla, Jego kariera na- ukowa mogłaby służyć jako przykładem tego, ile każdy badacz zawdzięcza przy- padkowi i łutowi szczęścia, Gdy w 1921 r. Badał bakterie, do preparatu wpadła mu kropla z nosa (był zakatarzony), co do- prowadziło do odkrycia naturalnego środ- ka antybakteryjnego - lizozymu. Siedem lat potem na pożywce bakterii przypad- kiem wylądował strzępek pleśni. Zabru- dzone bakterie przestały się rozwijać, a Fleming odkrył penicylinę - pierwszy an- tybiotyk.
12.11.1824 r. Urodził się Gustaw Robert Korhoff, fizyk, który nie ruszając się z Zie- mi ustalił skład chemiczny Słońca. 13.11.1855 r. W Bostonie urodził się Per- cival Lowell, astronom, który przepowie- dział istnienie Plutona (ostatniej jak do- tąd planety w Układzie Słonecznym) i twierdził, że kanały na Marsie wydrążo- ne zostały przez istoty rozumne. 14.1I1.1879 r. W Ulm w Niemczech uro- dził się Albert Einstein. W dzieciństwie uważano go za opóźnionego w rozwoju. 15.III. 44 p.n.e. Zginął z rąk wrogów Ga- jusz Juliusz Cezar, rzymski wódz. Umie- rając rozpoznał swego zabójcę i wypo- wiedział pamiętne słowa: „I ty, Brutusie przeciwko mnie?”.
15.11.1493 r. Krzysztof Kolumb powrócił z pierwszej wyprawy do Nowego Świata. Przywiózł rośliny, zwierzęta i inne formy życia, np. zarazki syfilisu.
16.1I1.1521 r. Ferdynand Magellan, że- glarz i odkrywca, który po raz pierwszy opłynął kulę ziemską, dotarł do Filipin. 17.1I1.1834 r. Urodził się Gotlieb Damler. Skonstruował jeden z pierwszych wyso- koobrotowych silników i wymyślił gaźnik, co pozwoliło używać benzyny jako paliwa. Silnik swój montował do roweru, wozu kon- nego i łodzi, aż w końcu zbudował auto- mobil. W 1880 r. założył firmę Daimler Mo- toren, a w 19 lat później wyprodukował pierwszego mercedesa. Samochód na- zwany został imieniem córki Emila Jelin- ka, wynalazcy pracującego u Daimlera. 18.1I1.1690 r. Urodził się Christian Gold- bach, matematyk, który wsławił się wy- sunięciem w 1742 r. Hipotezy, że każda liczba parzysta większa od dwóch jest sumą dwóch liczb pierwszych. Po dziś
dzień hipoteza ta nie została obalona ani udowodniona. Za rozstrzygnięcie tego problemu można dostać nagrodę milio- na dolarów.
18.11.1963 r. Aleksiej Leonow odbył pierwszy w historii spacer z otwartej prze- strzeni kosmicznej. Przechadzka trwała 20 min. Leonow miał kłopoty z powro- tem na statek - jego skafander zesztyw- niał i przerażony kosmonauta ledwo zmieścił się we włazie.
19.1I1. 1782 r. Urodził się Wihelm Biela, astronom. Jego imię nosiła kometa Bieli - pierwsze ciało niebieskie, które doko- nało żywota na oczach astronomów. W 1846 r. Kometa rozpadła się na dwie czę- ści, w 1852 r. Widziano w jej miejscu już dwie inne komety, a w latach 1872 i 1885 zarejestrowano tylko jej szczątki - rój me- teorów.
20.II1.1673 r. Zmarł ksiądz Augustyn Kor- decki, przeor Zakonu Paulinów na Jasnej Górze, który wsławił się mężną postawą podczas obrony klasztoru w 1655 r. przed najazdem Szwedów.
20.1I1.1978 r. O godz. 22.00 kapitan Kry- styna Chojnowska-Liskiewicz jako pierw- sza kobieta w dziejach ukończyła samot- ny rejs dookoła świata.
21.II1.1685 r. Johann Sebastian Bach, ty- tan muzyki baroku. Zawdzięczamy mu zmianę sposobu strojenia fortepianu (kla- wikordu), tak by można było grać w wie- lutonacjach. Byłtwórcą muzyki liturgicz- nej, pasji, kantat i chorałów.
21.1I1.1925 r. Wolfgang Pauli opublikował zasadę zwaną zakazem Pauliego, mó- wiącą, że dwie identyczne cząstki, np. elektrony nie mogą znajdować się nigdy w tym samym stanie. Dostał za to Na- grodę Nobla.
22.1I1.1832 r. W wieku 82 lat zmarł w We- imarze Johann Wolfgang Goethe, poeta i dramatopisarz. Niewielu wie, iż oprócz literatury zapisał się też w biologii. Jego nazwisko nosi często spotykany minerał getyt.
23.1910 r. Urodził się Akiro Kurosawa,
Nasz Sztabiński Dom nr 3(240) marzec 2018 r.
Japoński reżyser filmowy. Jego najsłyn- niejsze filmy to "Rashomon", „Siedmiu sa- murajów”, „ldiota” i „tron we krwi” - filmo- wa adaptacja Makbeta.
24.11.1882 r. Robert Koch odkrył prątka gruźlicy.
25.1I1.1954 r. Rozpoczęto seryjną produk- cję telewizorów kolorowych.
26.II1.1926 r. W Wielkiej Brytanii wprowa- dzono obowiązek zdawania egzaminu na prawo jazdy. Wkrótce wymóg ten objął większość państw na świecie. 27.11.1968 r. W wieku 34 lat zginął w ta- jemniczym wypadku samochodowym pierwszy człowiek, który poleciał w ko- smos - Jurij Gagarin. Nazwiskiem Gaga- rina ochrzczono jeden z kraterów na księ- życu.
28.1I1.1797 r. W USA opatentowano „udo- skonalony sposób prania tkanin”, czyli pralkę.
28.II1. 1984 r. W Melbourne w Australii przyszło na świat pierwsze dziecko, któ- re rozwinęło się z zamrożonego zarod- ka.
29.1I1.1890 r. Urodził się Harol dSpencer Jones, angielski astronom, który obliczył odległość między Słońcem i Ziemią. 30.III.1842 r. Pierwszy w historii pacjent został znieczulony podczas operacji. „Za eterowanie i nacięcie guza” miał zapłacić 2,25 dolara.
30.1II.1853 r. Na świat przyszedł Vincent van Gogh, wybitny malarz holenderski. Malował jasnymi, nasłonecznymi barwa- mi, pozostawiając na płótnie grubą war- stwę farby.
31.11.1596 r. Urodził się Rene Descartes - Kartezjusz, ojciec nowoczesnej filozofii i znakomity geometra.
31.1I1.1727 r. W wieku 84 lat zmarł Isaac Newton, odkrywca prawa powszechnego ciążenia. Cierpiał z powodu zapalenia pę- cherza, co doprowadziło do osłabienia or- ganizmu i śpiączki.
31.11.1889 r. Ukończono trwającą dwa lata, dwa miesiące i dwa dni budowę wie- ży Eiffla w Paryżu. (WiJ)
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi dztabińskiej im. Karola brzostowskiego
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Sztabińskiej im. Karola Brzo- SR = stowskiego zwraca się do czy. Ź telników i miłośników naszej [ij pięknej ziemi o przekazywanie > darów (rzeczowych i pienięż- 4 nych) na dalszy rozwój Izby Re- gionalnej, jak też na wielokierunkową działalność naszego Towarzystwa.
Nr konta: 869351000000232759
SZTAB
w—A Z 7 Brzostowskiego,
SONA
20000010 Bank Spółdzielczy w X Augustowie. ) Q, Nasz adres: Ą| Towarzystwo Przyjaciół Zie- mi Sztabińskiej im. Karola 16-310 64 Sztabin, Plac Karola Brzostow- skiego 8, tel. 87 641 20 69. Prezes TPZS Małgorzata Ostrowska
STOWARZYSZENIE AKTYWNY SZTAGIA
Stowarzyszenie Aktywny Sztabin zwraca się do Wszystkich z go-
działalności (rzeczowe i pienięż- ne). Nr konta PL.
50935100000023926620000010 Bank Spółdzielczy w Augustowie.
Nasz adres: Stowarzyszenie Aktyw-
ny Sztabin, ul. Kościuszki 10, 16-
*4310 Sztabin, gmail: biurojo-
laQlist.pl., strona internetowa: www.aktywny-sztabin.pl.
Prezes SAS
Dorota Zdzichowska
13
�� �������������������������������������������� ����� ��������������� ��������������� ��������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ��������� �������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� ������� ��������������������� ������������������������������� ������������������ ����������������������� ������������������������������ ��������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������� ����� ���������������������� �������� ��� ���������������������� ���������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� �������� ���� ������ ���� �������� � ������������������������������� �� ���� �������� ������ ���������� �������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������� �������� ������� ��������� ����� �������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ��������������������� ������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ���������� ���������� ������ ��� ����������������������������������� ��������������������������������� ��������������������������������������� ���������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������� ������������������������������ ��������������������������������� �������� ��������� ���������� � ����������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������� �������������������������������� ������� ��������� ���� ��� �������� ������������������������������������ ��������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������� ��������������������������������� �������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������� ������������������������������ ���������������������������������� ������������������������������������ ���������������� ����������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ��� ��������������� ������������� ��������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ��������������������������������� ���������������� ���������������� ���������������������������������� ������������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������� ������ ��� ���� �������� ��������� � ��������������������������������� ������������������������������ ��������������� ��� ��������������������� �������������������������������� �������������������������������� ��������������������������������� ���������������������� ��������������������������������� �������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������� ������������������������������ ���������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ������������������������� ������� ��� ������������������������������ ����������������������������������� �������������������������������� ������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ������������������ ������������������������ ������� ������ ����� �������� ������� �� � �� ������ � � �� ��������� �� � �� ����������������� ���������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������ ����������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������������� �������������������� ����������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������� ��������������������� ��������� ������ ������ �������������������� ���������������� ���������������� ����������������������������� ����������������� ��������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������������ ������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������� �
Nasz Sztabiński Dom nr 3(240) marzec 2018 r.
EEE "TLT
KUENJ |
EJ p PUMA
V_ p ZM ae Z góry od lewej: Emil Malesiński - Koordynator, Patrycja Żukowska, Ewa Haraburda, Mateusz Maciulewski, Patryk Wysocki, Damian Siwicki, Zuzanna Kroto- szyńska, Aleksandra Drzymkowska, Adrian Kondracki. Z dołu od lewej: Julia Grześko, Mateusz Lemiesz, Damian Olichwier, Maciej Pawłowski, Jakub Lewoc, Klaudia Ostapowicz, Aleksandra lwanicka, Patrycja Zacharewicz, Kamila Gilewska. Na zdjęciu brakuje: Adam Szmygiel, Kamil Tomaszewski, Robert Broś.
„Szkoła przetrwania, szkoła życia” — to tytuł projektu, którego realizację Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Sztabiń- skiej im. Karola Brzostowskiego roz- poczęło na początku lutego 2018 r. Zadanie zostało dofinansowane przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolno- ści w ramach programu Równać Szan- se 2017. Realizować go będzie 20 oso- bowa grupa młodzieży, przy koordy- nacji Emila Malesińskiego.
Program Równać Szanse powstał po to, by dać młodym ludziom szansę poznania siebie i możliwości, które stwarza im życie. Specyfika programu polega na tym, że młodzież nie tylko bierze udział w spotkaniach bądź wy- cieczkach. Wymogiem jest, aby samo- dzielnie je zorganizowali, począwszy od wyszukania tematu, umówienia się z wykładowcami, aż po transport (wy- szukując jak najkorzystniejszą ofertę). Sami muszą odnaleźć nowe drogi do wiedzy i doświadczeń. Celem progra- mu jest nauka samodzielnego działa- nia, podejmowanie decyzji, zwiększe- nie umiejętności organizacyjnych, po- czucia odpowiedzialności oraz ukształ- towanie otwartej postawy w kontak- tach z innymi ludźmi.
Zaplanowane w naszym projekcie warsztaty mają nauczyć młodzież pod- staw przetrwania, urządzenia obozo- wiska, udzielania pomocy przedme- dycznej oraz zasad topografii i odczy-
tywania mapy. Z uczestnikami projek- tu wiedzą na te tematy podzielą się pracownicy Straży Granicznej, Nadle- śnictwa Augustów, żołnierze 14 Su- walskiego Dywizjonu Artylerii Prze- ciwlotniczej i harcerze Hufca Augu- stów. Sprawdzeniem nabytych umie- jętności będą wspólne wędrówki po terenie naszej gminy oraz w pobliżu bazy harcerskiej w Suchej Rzeczce. W oparciu o otrzymane wskazówki, po- sługując się mapą i kompasem, będą musieli odnaleźć miejsca i zjawiska.
Młodzież uda się również do Ośrodka Paintball Podlasie w Dziad- kowicach. Ta ciesząca się ostatnio dużą popularnością gra terenowa, wy- magająca inteligencji, szybkości my- ślenia i determinacji, graczom przy- niesie dobrą zabawę, poprawi kondy- cję, nauczy sprytu, pracy zespołowej i przetrwania.
Zakończenie projektu planowane jest na koniec lipca b.r. Podczas uro- czystego spotkania młodzież przed- stawi relację oraz rezultat półrocznej pracy. Liczymy nato, że realizacja tego zadania przyniesie pozytywne zmiany w życiu młodych ludzi. Nauczą się sa- modzielności, otwartości na kontakty i współpracę z innymi z ludźmi, atak- że obudzi w nich chęć poszukiwania nowych sposobów zdobycia wiedzy.
M. Ostrowska
Nasz Sztabiński Dom nr 3(240) marzec 2018 r.
Wokresie ferii zimowych placów- ki Centrum Biblioteczno-Kulturalne- go w Sztabinie przygotowały szereg zajęć dla dzieci i młodzieży. Na po- cząteku w świetlicy Centrum można było obejrzeć spektakl pt. „Złota Ryb- ka” w wykonaniu aktorów Studia Te- atralnego KRAK-ART z Krakowa. W związku z tym, że mamy zimę — zima była tematem prowadzonych warsz- tatów plastycznych. Dzieci wykony- wały śnieżynki z papieru, zimowe obrazki 3D z pianki do golenia i kleju oraz bałwanki z płatków kosmetycz- nych. Pan Jarek uczył wykonywania witraży szklanych metodą Tiffaniego. Powodzeniem cieszyły się też warsz- taty kulinarne. Przyrządzono pizzę i gofry. Samodzielnie wykonane dania okazały się doskonałą przekąską i szybko znikły z talerzy. Przeprowa- dzono też zajęcia animacyjno-czyte|- nicze z wykorzystaniem chusty KLANZA oraz rozgrywki gier planszo- wych i bilarda. Dzieci zainteresowa- ne szachami mogły poznać reguły tej strategicznej gry, a w najbliższej przy- szłości w świetlicy Centrum plano- wany jest turniej szachowy, na który już teraz serdecznie zapraszamy.
Popularność, jaką cieszy się kom- puter i Internet, skłonił nas do prze- prowadzenia lekcji bibliotecznej pt. „Sieciaki”. Uczestnicy ferii organizo- wanych w Jaminach poznali zasady bezpieczeństwa oraz zagrożenia, ja- kie może przynieść korzystanie z In- ternetu.
Wfilii w Jastrzębnej Drugiej dużo radości sprawił dzieciom wieczór ba- jek i baśni. Leżąc wygodnie na ma- teracach, słuchały one legendy „Zło- ta Kaczka” Artura Oppmana oraz ba- śni Hansa Christiana Andersena. Na- tomiast z twórczością Astrid Lind- gren spotkały się dzieci w bibliotece w Jaminach. Okazją do zwrócenia uwagi na książki tej szwedzkiej au- torki była obchodzona w tym roku 15 rocznica jej śmierci.
Atrakcją ferii w filii w Jastrzębnej Drugiej był, bez wątpienia, kulig zor- ganizowany w partnerstwie ze Sto- warzyszeniem Rozwoju Wsi Ja- strzębna Druga - Ostrowie i miesz- kańcami. Przejażdżkę saniami zakoń- czono rozpaleniem ogniska i piecze- niem kiełbasek. W tym karnawało- wym czasie nie mogło zabraknąć ba- lów. Dzieci miały okazję przebrać się za bohaterów swoich ulubionych ba- jek i rozkoszować się zabawą z ró- wieśnikami. Były tańce, zabawy i konkurencje sprawnościowe: taniec z balonem, rzuty papierowymi śnież- kami do celu, malowanie kredą swo- ich postaci na szarym papierze i bi- twa na śnieżki. W świetlicy Centrum motywem przewodnim balu była baj-
ka „Kraina Lodu”. Dzieci wzięły udział w konkurencjach inspirowanych wy- darzeniami z tego filmu, wykazując się dobrą znajomością przygód Elsy, Anny, bałwana Olafa, Kristofa i reni- fera Svena. Były tańce zamrażańce, śnieżna bitwa, budowanie lodowego pałacu i śnieżynkowe tatuaże.
Filię w Jaminach i Jastrzębnej Drugiej odwiedziły Pracownice Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecz- nego oraz Państwowej Inspekcji Pra- cy. Ciekawie opowiadały dzieciom o zasadach bezpieczeństwa, a na ko- niec wręczyły wszystkim uczestni- kom drobne upominki przypomina- jące o szeroko pojętym bezpieczeń- stwie.
Niektóre ze spotkań przeprowa- dzonych w bibliotekach w Sztabinie i Jaminach realizowane były w ra- mach programu profilaktycznego pt. „Przyjaciele Zippiego”, finansowane- go przez Gminną Komisję ds. Roz- wiązywania Problemów Alkoholo- wych. Uczestniczące w nich dzieci ćwiczyły swoje umiejętności komu- nikacyjne, ułatwiające dobre funkcjo- nowanie w grupie, nawiązywały przy- jaźnie, uczyły pokonywać swoje sła- bości i nieśmiałość. Integrowały się ze sobą podczas zabaw i warsztatów. Wszystkao co dobre, szybko się koń- Czy - a w szczególności ferie - czas odpoczynku od obowiązków szkol- nych. Najważniejsze są miłe wspo- mnienia, a tych z pewnością uczest- nikom naszych spotkań nie zabrak- nie. Cieszymy się, że młodzi ludzie zechcieli spędzić swój wolny czas w bibliotece między kolorowymi bajka- mi i książkami. Aczkolwiek dało się zauważyć niechęć do wyjścia z domu i z pewnością uczestników naszych spotkań mogło być więcej. Liczymy na to, że w przyszłości na udział w organizowanych przez nas zajęciach skusi się więcej osób. Przekonają się, jak wiele niesamowitych wrażeń i beztroskiej zabawy one przynoszą. Zabawy, której nie przeżyją, zostając przed telewizorem lub monitorem komputera.
Dziękujemy wszystkim zaangażo- wanym w organizację spotkań - w szczególności Ewie Białous, Zanecie Malesińskiej członkom Stowarzysze- nia Rozwoju Wsi Jastrzębna Druga — Ostrowie oraz rodzicom za dowie- zienie swoich pociech na zajęcia, a niejednokrotnie i poświęcenie czasu na wspólną zabawę.
Małgorzata Ostrowska
Wydawca (i Redakcja): Centrum Biblioteczno-Kulturalne w Sztabinie, PI. Karola Brzostowskiego 8, e-mail bibliotekasztAwp.pl. tel.876412069. Redaktor naczelna: Helena Kozłowska.
Zespół redakcyjny: Małgorzata Ostrowska, Janusz Lotkowski, Grzegorz Łapszys, Witold Jermakow. Skład i łamanie: Witold Jermakow, tel. 602352775, e-mail: delta2 1Qinteria.eu Druk: Drukarnia HELIOS, 16-400 Suwałki, ul. Lipowa 41A, tel. 87 5667802. Redakcja zastrzega sobie prawo przeredagowywania materiałów oraz nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam.
ISSN 1507-6431
|
NSD_5-2018xx.pdf
|
ISSN 1507-6431
„ak. © NIASZŻ; SZtaDiNSKTE
MIESIĘCZNIK INFORMACYJNY GMINY SZTABIN ROK XXI NR 5(242) MAJ 2018 R. cja Ksiądz Biskup Diecezji Jerzy Ma-
„msesierkya WIZYTA BISKUPA EŁCKIEGO
spotykając się z Wójtem Gminy i pra- W G M | N l E SZTAB | N
cownikami urzędu. Biskupowi towarzy-
23 marca 2018 roku Jego Ekscelen-
szył proboszcz Parafii Sztabin ks. Jerzy Galiński. Wizyta ta była czę- ścią przeprowadzanej w Parafii Szta- bin wizytacji kanonicznej.
Ksiądz Biskup spotkał się z Wój- tem i pracownikami urzędu w sali konferencyjnej. W swoim wystąpie- niu skierowanym do samorządowców nawiązał do dużej roli, którą odgry- wa współpraca na szczeblu samo- | rząd, parafia i rodzina, szczególnie w „s trosce o wychowanie młodego poko- lenia. Zwracając się natomiast do pracowników urzędu przypomniał im, iż ich praca to służba, której celem jest pomoc w załatwieniu tych naj- prostszych jak i najtrudniejszych spraw mieszkańców gminy.
Spotkanie przebiegało w szczerej”) i miłej atmosferze.
Janusz Lotkowsk
ciąg dalszy na str. 2
Nasz Sztabiński Dom nr 5(242) maj 2018 r.
23 marca 2018 r. był dniem wi- zytacji kanonicznej Biskupa Ełckie- go, Jerzego Mazura w Parafii p.w. Zwiastowania NMP w Krasnymbo- rze. Przy tej okazji Ksiądz Biskup od- wiedził, położoną na terenie tej Pa- rafii, Szkołę Podstawową im. Sybi- raków.
Pani Dyrektor Barbara Kotarska uroczyście powitała Gościa w sali gimnastycznej, wypełnionej nauczy- cielami i uczniami (szczególnym go- ściem był ksiądz proboszcz Dariusz Rogiński), a następnie zaprosiła do obejrzenia i wysłuchania montażu słowno-muzycznego przygotowane- go przez panią Małgorzatę Dawido- wicz we współpracy z paniami Ali- cją Augustynowicz i Danutą Wojew- nik, nawiązującego tematyką do pa- trona naszej szkoły, a mianowicie Sybiraków oraz do „100-lecia Nie- podległości Polski w wymiarze lo- kalnej ojczyzny”. Szczególne wraże- nie wywarł walc z różami w wyko- naniu uczennic klasy piątej szkoły podstawowej do muzyki Wojciecha Kilara z filmu „Trędowata” oraz pan- tomima ukazująca cierpienia towa- rzyszące wywózkom na Syberię. Na uwagę zasługiwała również piosen- ka w wykonaniu uczniów pod tytu- łem „Nawigacja”.
Poprzez programi artystyczny
Szkoła Podstawowa im. Sybiraków w Krasnymborze
uczniowie pragnęli podkreślić, jak wielki spotkał ich zaszczyt, wyróż- nienie i jakie to dla nich święto, móc gościć tak czcigodną Osobę. Wszyscy aktorzy otrzymali grom- kie brawa za swój występ oraz sło- wa uznania ze strony Ks. Biskupa, który nawiązał do jego treści mó- wiąc, że podobnie jak Sybiracy zo- stali zesłani na „nieludzką ziemię”, tak On został POSŁANY, aby nieść Słowo Boże. Biskup Jerzy Mazur jako jedyny otrzymał sakrę biskupią
NZCCO CEWCE ICte)
na Syberii. Spotkał się z misjonarza- mi w Kenii i Tanzanii. Wyraził na- uczycielom wdzięczność za trud wychowania dzieci i młodzieży. Pod- kreślił, jak ważne w dzisiejszych cza- sach jest wychowanie i uczenie mło- dego pokolenia wiary, tradycji oraz miłości do Ojczyzny i drugiego czło- wieka. Wyraził również radość z za- miłowania uczniów naszej szkoły do śpiewu i chęci rozwijania talentów. Spotkanie zakończyło się udzie- leniem pasterskiego błogosławień-
stwa dla całej społeczności szkolnej oraz wpisem do szkolnej kroniki.
Uczniowie i nauczyciele przeka- zali Ekscelencji swoje wielkopostne jałmużny zebrane w celu pomocy ro- dzinom z „Aleppo”.
Było to niezwykłe i wzruszające wydarzenie w życiu naszej szkoły. Pozwala dostrzec, że wśród wartości, które przekazuje szkoła, są też warto- ści chrześcijańskie i patriotyczne.
Emilia Świątkowska, Alicja Augustynowicz
Zainspirowani letnim przebojem lat 90 „Dmuchawce, latawce, wiatr"
serdecznie zapraszamy,
dzieci ze Szkół Podstawowych, młodzież gimnazjalną,
Stowarzyszenia oraz wszystkich chcących wykazać się pomysłowością
do udziału w konkursie
organizowanym przez Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych „Biebrza”.
Aby wziąć udział w zabawie należy do 15 czerwca 2018r. zgłosić swój proj > t - - latawiec, dmuchawiec lub inne latające zał O,
które zostanie zaprezentowane
podczas Festynu w Jaziewie dnia 15 Ę: 2018r. 4
Po pokazie komisja ogłosi zwycięzcę Nagrody przyznane zostaną w 3 kategoriach:
8
-praca rodzinna -praca grupowa -praca indywidualna
Na zgłoszenia czekamy pod nr tel. 503 817 516
lub na profilu Stowarzyszenia na facebooku.
2. Jubileusz 100-lecia odzyskania niepodle- głości.
Motto:
„Wolność to takie drzewo,
Którego korzenie karmią się krwią”
W roku 2018 obchodzimy setną rocznicę odzyskania niepodległości. Rząd i całe społeczeństwo, zrobimy wszystko, by godnie uczcić tej jubi- leusz. Przywrócić pamięć, złożyć hołd bohaterom. Całe życie kultural- ne zorganizować tak, by tamte dni rycerzy wolności stały się wydarze- niem podnoszącym naszą dumę na- rodową. Nasi waleczni przodkowie - powstańcy listopadowi i styczniowi ani na moment nie zapomnieli, że są Polakami, że muszą walczyć o utra- coną w rozbiorach wolność.
Niektórzy historycy zadają pyta- nia o sens tych narodowych zrywów, walk, które pociągnęły za sobą nie- zliczone ofiary, ogrom cierpień, straty materialne majątku narodowego i polskiej kultury. Czy było warto? Odpowiedź jest prosta. Czy przez 123 lata niewoli 5 pokoleń Polaków mia- ło zapomnieć, że nad Wisłą była Pol- ska - potężne chrześcijańskie pań- stwo Piastów i Jagiellonów „mle- kiem, miodem i zbożem słynące”. Czy naród miał się pogodzić z nie- wolą? W takiej poddańczej sytuacji nigdy nie odzyskałaby niepodległo- ści.
To prawda, że droga nie była ła- twa. Ale przyświecał tylko jeden cel - odzyskanie wolności i to bez wzglę- du na poniesione straty, wylane łzy, rozpacz po stracie bliskich, kiedy z bólu serca rozpadały się na kawałki. Słowa ówczesnej pieśni ten cel sta- wiały jasno i wyraźnie:
„TO nie ważne czy wrócimy.
Krzyż dadzą czy postawią gdzieś?
Byle do kraju, do rodziny
Dotarła o zwycięstwie wieść!”.
Takim gorliwym Polakom należy się cześć i szacunek oraz pamięć wszystkich pokoleń. Ich marzenia i sny o wolności stały się najwyższą wartością narodu. Święty Jan Paweł Il ciągle nakazywał: „Naród, który nie zna swej przeszłości, umiera i nie buduje przyszłości”.
Może warto w tym miejscu przy- pomnieć naszą narodową legendę, która głosi, że uczestnicy Powstania Styczniowego stal bagnetów ostrzy- li o groby swoich ojców walczących w Powstaniu Listopadowym. Nato- miast legioniści i ochotnicy, którzy wywalczyli niepodległość w I wojnie światowej, zapał do walki czerpali z
Nasz Sztabiński Dom nr 5(242) maj 2018 r.
KU NIEPODLEGŁEJ...
Cała Polska obchodzi tę ważną w dziejach narodu uroczystość. Ostatnie 200 lat to przepiękne karty w historii naro- du. „Bóg, Honor. Ojczyzna” to hasło, za które całe pokolenia oddawały życie. Były to walki o wolność kraju; heroiczne i pełne poświęcenia wielu patriotów — wspaniałych rycerzy wolności. Ja też chciałam coś uczynić, ponieważ pochodzę z patriotycznej rodziny. Mój pradziad zginął na Kozim Rynku w powstaniu styczniowym 1863 r. Ojciec był legionistą Piłsudskiego. Jako ochotnik walczył w I wojnie światowej i w Bitwie Warszawskiej 1920 roku. Dlatego napisałam trzy artykuły, które wyrażają wielkie umiłowanie wolności i Ojczyzny. 1. Powstania Narodowe; 2. Jubileusz 100-lecia odzy- skania niepodległości; 3. Polska po roku 1918. Te uczucia wzmacniają dodatkowo wybrane fragmenty z poezji patrio- tycznej. Myślę, że czytelników przybliżą do umiłowania Ojczyzny i pracy dla jej dobra oraz jedności narodu.
duchowego skarbca powstańczych ognisk 1863 r. Te iskry z popiołów rozpalały serca, zagrzewały do wal- ki, wzmacniały nadzieję, że zabłyśnie jutrzenka wolności.
Z takiej postawy praojców musi- my być dumni, bo to przepiękne kar- ty historii naszego narodu, Od za- wsze weteranów powstań otaczano opieką i zasłużoną czcią, Byli to oj- cowie wolności - najdroższego skar- bu na świecie. Choć ofiara była wiel- ka, to nikt nigdy nie zwątpił w słusz- ność polskiej sprawy, że rodzinnego gniazda trzeba strzec jak źrenicy oka. Cudownie o tym mówi ta liryczna pieśń:
„Z konia padł na wznak
Pod kaliny krzak.
A kalina jak matula,
W swoje listki go otula,
Na śmiertelny sen”.
Bohaterska śmierć była inspiracją, by nigdy nie złożyć broni. Czekać na sto- sowną okazję, kiedy zaborcy wystą- pią zbrojnie przeciwko sobie. Bo „do- póki walczysz jesteś - zwycięzcą”. Bohaterowie walk narodowowyzwo- leńczych położyli mocne podwaliny do odzyskania niepodległości, gdy 1 sierpnia 1914 r. wybuchła I wojna światowa. Przypomnieli zaborcom,
tury. Oni kształtowali patriotyczne postawy Polaków. I choć Polski nie było na mapie Europy, to żył duch narodu, kwitł polski język, który tą- czył, scalał ówczesne pokolenia. „Ku pokrzepieniu serc” pisali Józef Kra- szewski, Henryk Sienkiewicz, Bole- sław Prus, Stefan Żeromski, Eliza Orzeszkowa i jej Bohatyrowicze w „Nad Niemnem”, Maria Konopnicka w „Rocie” wołała: „Nie będzie Nie- miec pluł nam w twarz”.
Polską muzyką jak armatami strzelał Fryderyk Chopin. Swojska muzyka wypływała z oper Moniuszki. Potęgę narodu malował Matejko, bracia Maksymilian i Aleksander Gierymscy. Tych wielkich mistrzów kultury było tak wielu, że trudno o wszystkich powiedzieć. Stąd na hasło Naczelne- go Wodza Józefa Piłsudskiego „Oj- czyzna w potrzebie” do walki w 1914 r. poszedł cały naród.
Z Augustowszczyzny poszli zrze- szeni w militarnej organizacji „Strze- lec” wszyscy młodzi, którzy zdołali unieść karabin. Poeta Jan Mączka wzywał:
„Wstań, Polsko moja!
Uderz w czyn!”.
Ostateczna zwycięska chwila nastą- piła, gdy Józef Piłsudski został wy-
że Polska nie da się łatwo zakuć w kajdany. Z powstańczej tradycji zro- dziły się Legiony Józefa Piłsudskie- go, kiedy to -
„Na stos rzuciliśmy swój życia los,
Na stos, na stos”. I na swych bagnetach przynieśli nie- podległość Ojczyźnie w 1918 r. Ale zanim do tego doszło, niebagatelną rolę odegrali twórcy narodowej kul-
puszczony z więzienia w Magdebur- gu 11 listopada 1918 r. Był jednym z najpiękniejszych dni w całych dzie- jach narodu.
Polska zmartwychwstała, jak fe- niks z popiołów. Cztery pokolenia zakute w kajdany, piąte doczekało upragnionej wolności. Ludność miast i wsi wyległa na ulice. Rado- ści nie było końca. Jawnie zabrzmiała polska mowa, zawisły biało-czerwo-
ne flagi, zrzucono z urzędów szyldy w znienawidzonych językach zabor- ców, Mówiono po polsku pacierze. Dziękowano Bogu i Bożej Matce za wyśnioną i Niepodległą Ojczyznę. Przez 123 lata zaborów nie zdołano zniszczyć ducha narodu. Janina Po- razińska napisała:
„Przeszły pokolenia rycerzy,
Życie młode oddały za Ojczyznę!
Teraz dobre duchy ziemi czekają na trud
W wolnej ojczyźnie!”.
Z wolnej Polski dumny był Na- czelny Wódz Józef Piłsudski - najwy- bitniejszy mąż stanu XX w., którego bali się Rosjanie i Niemcy. Ale nie Spoczął na laurach. „Wyrąbał” wschodnie granice Polski. Z radością powitał zwycięskie Powstanie Wiel- kopolskie, które przyłączyło całą zie- mię poznańską w 1919 r. Również trzy powstania śląskie. Scalał ziemie polskie w jedno silne państwo, które dało radę odnieść zwycięstwo w Bi- twie Warszawskiej z bolszewikami w 1920 r., zwanej też „Cudem nad Wi- słą”.
Ten potężny wódz był jednocze- śnie bardzo skromny. Nic nie chciał dla siebie. Wszystko kochanej Oj- czyźnie - trud całego życia. Zamiesz- kał w dworku w Sulejówku (1922) podarowanym mu przez Legioni- stów, którzy bezgranicznie kochali jego wielkość i poświęcenie. Dzisiaj mieści się tam Muzeum Józefa Pił- sudskiego - wielkiego Polaka.
Od tego czasu minęło 100 lat. Z radością i dumą narodową będziemy obchodzić ten wspaniały jubileusz.
Stanisława Suszyńska
3
Nasz Sztabiński Dom nr 5(242) maj 2018 r.
KOMUNIKACJA
Wyraz - komunikacja - rozumiemy jako łączność pomiędzy oddalonymi od siebie miejscami za pomocą różnych środków transportu (komunikacja ko- lejowa, samochodowa, morska, lotni- Cza, telefoniczna), jednak mam na my- Śli przekazywanie wiadomości, porozu- miewanie się, a więc komunikację za po- mocą języka. | z przykrością stwierdzam, że z tą komunikacją jest bardzo źle. Posłużę się tu scenką, której byłam au- tentycznym świadkiem. Do schorowa- nej starszej osoby (słabo słyszącej)_ przyszła w odwiedziny osoba młodsza, która tez miała głęboki niedosłuch. Oso- by bliskie, więc radość ze spotkania, po czym prowadzono rozmowę mniej wię- cej w taki sposób. Chora osoba leżąca na łóżku cieszy się z odwiedzin tej dru- giej i wygłasza swój monolog, ta młod- Sza też mówi swoje. Po jakimś czasie obie wygłaszają swoje kwestie, potaku- ją, uśmiechają się, a każda z nich mówi co innego. Ich dialog łączy przynajmniej serdeczny wzajemny uśmiech, który jest wyrazem życzliwości.
W debatach telewizyjnych, które ogląda większość Polaków, nawet tej życzliwości brak, a bełkot polityczny (ja panu nie przerywałem) maluje naszych polityków jako ludzi nieokrzesanych, którzy nie znają podstawowych zasad komunikacji międzyludzkiej. Warto więc przypomnieć je, posługując się pomoc- ną ściągaczką.
oncentruj się na Twoim rozmówcy. K Pamiętaj o kontakcie wzrokowym.
twarcie przejmuj odpowiedzialność za swój punkt widzenia używając zwrotów "moim zdaniem”, "uważam", "sądzę".
niej mów, więcej słuchaj. Pozwól rozmówcy mówić o sobie.
pewniaj się, czy dobrze zrozumiałeś wypowiedź swojego rozmówcy powtarzając ją swoimi słowami.
ie przewiduj, co Twój rozmówca chce powiedzieć. Czytanie w myślach rzadko się sprawdza.
z | |= 0
nformuj jakie zachowania lubisz i cenisz a | na jakie nie zgadzasz się. Nie oceniaj osoby.
iedy rozmawiasz, unikaj dawania rad, krytykowania, obrażania, obwiniania, uogólniania i nadmiernego wypytywania. To przeszkody w rozmowie.
by uniknąć sprzecznych komunikatów dbaj o zgodność słów z komunikacją niewer- balną: tonem głosu, gestami, mimiką.
zekaj z wyciąganiem wniosków. Wysłuchaj do końca rozmówcy.
asno wyrażaj swoje myśli, potrzeby i poglądy.
w posumowaniu: WARTO DBAĆ O JAKOŚĆ KOMUNIKACJI
> CO > |. 4
Zasady podane powyżej dotyczą każde- go z nas, a ilu ludzi je stosuje? TE-SA
ŻE STAREJ PRASY
Powstanie Styczniowe na terenach gminy Sztabin (cz. 2)
Nieco inny przebieg przejścia oddziału powstańczego, pod do- wództwem płk. Konstantego Ra- motowskiego „Wawra”, w Augu- stowskie, opisany został w artyku- le, który ukazał się w nr. 40, „Kury- era Wileńskiego” z dnia 16 kwiet- nia 1863 roku, w dwujęzycznej, carskiej gazecie urzędowej: „W au- gustowskim oddziale wojennym. Ściganie bandy powstańców, roz- bitej przez essauła Matwiejewa pod Białyszewem!, uskutecznione zo- stało przez oddział majora Dewela wysłany ze Szczuczyna. Przepra- wiwszy się 21 marca pod Osówcem przez Bobrę, major Dewel posłał część kozaków prawym brzegiem rzeki do Tykocina. Powstańcy cof- nęli się do tego punktu lewym brze- giem Bobry; lecz dowiedziawszy się, że tym brzegiem idą kozacy, zwrócili się na wschód ku wsi Mak- ki. Tam oddział majora Dewela na- padł ich i ścigał przy ciągłem strze- laniu w przeciągu 10-u godzin przez wsie Jatwil-Wielki i Mały do Mikicina, gdzie z 60 powstańców przeprawiając się przez błotną rzeczkę, utonęło. Wyparci z lasu mikicińskiego, powstańcy osta- tecznie zostali rozbici pod Jazwi- czami. Strata powstańców prócz zabitych i rannych składała się z 5-u jeńców. W wojsku ranionych 2-óch. Od Jazwicz szczątki bandy rzuciły się znowu do gub. augu- stowskiej, i przeszedłszy Bobrę skryły się w lesie pod Sztabinem, a ztamtąd pociągnęły do Lipska. Oddziały majora Dewela ścigały po- wstańców 22 marca do Sztabina i dalej po lasach okolicznych, a 23 powróciły na kwatery do Szczuczy- na. Banda ta, przechodząc do gu- bernji grodzieńskiej; licząca do 1,000 ludzi, podczas odwrótnej przeprawy przez Bobrę liczyła już nie więcęj jak 300 ludzi.”!
Piszący ten artykuł, zawyżył straty powstańców, umniejszając przy tym własne, a daty określił według kalendarza juliańskiego.
Schroniwszy się na „Kozim Rynku”, płk Ramotowski, zwięk- szał liczebność swojego oddziału. Napływali ochotnicy z okolicznych miejscowości, jak również po- wstańcy z partii Andruszkiewicza. Oddział Wawra liczył już ponad 400 ludzi, niestety, bardzo słabo uzbro- jonych, w większości w broń my- śliwską. Płk. Ramotowski, nie do- czekał się obiecanej mu broni, na- ciskany rozkazem Andruszkiewi- czaż, po otrzymaniu wiadomości,
że wojska carskie dowiedziały się o jego kryjówce, postanowił dzia- łać, uprzedzając atak rosyjskiego oddziału, pod dowództwem ppłk. Artemiewa. W dniu 19 kwietnia, oddział powstańczy urządził za- sadzkę w lesie niedaleko Jastrzęb- nej. O tej potyczce donosił kra- kowski dziennik „Czas” z 8 maja 1863 roku: „Dnia 19 kwietnia od- dział pułkownika Ramotowskiego z 260 ludzi złożony, stoczył bój z batalionem strzelców pieszych i szwadronem ułanów z jedną arma- tą w Augustowskich lasach. Mo- skiewska Piechota rozsypała się w łańcuch tyralierów, starając się prawem i lewem skrzydłem okolić nas. Armata dała dwukrotnie ognia kartaczami, ale nie uszkodziła ni- kogo. Moskali zabito 14 ludzi i je- den oficer ranny, myśmy stracili 2 zabitych i 2 rannych”
O bitwie donosiły również „Wiadomości z pola bitwy” nr 11, z 1 czerwca 1863 roku: „Pułkow- nik Ramotowski, dowódca oddzia- łu Łomżyńskiego, mając oddział z 260 ludzi złożony, stoczył 19-go kwietnia potyczkę w lasach Augu- stowskich pod Jastrzębną. Siły moskiewskie wynosiły: batalion strzelców pieszych, szwadron uła- nów i jedna armata. Piechota mo- skiewska, rozsypawszy się w łań- cuch tyralierów, starała się pra- wem i lewem skrzydłem okolić na- szych. Armata siała na kroków 300 po za piechotą - dwa razy karta-
czami dała ognia do lasu, nie uszkodziwszy nikogo z naszych. Konnica stała na drodze marszo- wej o 1000 kroków za armatą; po krótkim boju straciliśmy 2ch zabi- tych i 2ch rannych. Moskali padło 14stu żołnierzy i 1 oficer ranny.” Zgoła inny był opis bitwy pod Jastrzebną widziany, oczami rosyj- skiego korespondenta, opis ten przedrukował z wychodzącej w Pe- tersburgu „Gazety Siewiernej”, „Dziennik Poznański”, nr 105, z8 maja 1863 roku: - Z Wilna, 20 kwietnia, donosi Poczta Siewierna: „Wysłany z Grodna pułkownik Pen- cherzewski, z trzema rotami i pół- szwadronem ułanów do Królestwa Polskiego, spotkany został w gę- stym lesie między Lipskiem i Ja- strzębną przez powstańców, atako- wał tę bandę i rozbił ją zupełnie. Powstańcy, zostawiwszy na miej- scu 24 zabitych, 2 jeńców, 11 osio- dłanych koni, karetę, różną broń, rozpierzchli się po lesie. Ze strony wojska zraniono 4 szeregowców.” Mimo tego, rosyjski komen- dant, nie ośmielił się zapuszczać głębiej w augustowskie lasy, są- dząc że ucieczka powstańców to manewr, mający na celu wciągnię- cia oddziału w pułapkę. Straty po- wstańców były niewielkie, i rozpro- szeni, niebawem wrócili do swojej kryjówki na „Kozim Rynku” (za- chowana oryginalna pisownia) cdn. Ryszard Korąkiewicz
W. 40.
BGXOJUTR 10. Bropumam,, *ferseprart u CyGóorat.
16 Aupkia.
zw PTO AE WIORK ——
AMAEKGKUM BOK „MUANER WILEŃSKI
0 "40.
"WYCHODZI we Wtorki, Czwartki i R
— ZWilna, 20 kwietnia, donosi Poczta Siewierna:
„Wysłany z Grodna pułkownik Pencherzewski, z trzema rotami i półszwadronem ułanów do Królestwa Polskiego, tkany został w gęstym lesie między Lipskiem i Jastrzębną przez powstańców, atakował tę bandę i rozbił ją zupełnie. Po- wstańcy, zostawiwszy na miejscu 24 zabitych, 2 jeńcow, 11 osiodłany ch koni, karetę, różną broń, rospierzchli się po lesie. Ze strony wojska zraniono 4 szeregowc ców.'
spo-
1) Białaszewo, wieś położona w pow. gra- jewskim. 31 marca 1863 roku, oddział płk. Ramotowskiego, stoczył bitwę z wojska- mi carskimi. (rota piesza, oddział 80 koza- ków i a także konni strażnicy graniczni). Powstańcy stracili 2 zabitych i 8 rannych, straty rosyjskie były wyższe. Po odejściu powstańców wojska carskie spaliły zabu- dowania dworskie, część rodziny dziedzi- ca Kaliksta Świderskiego, zostało zabitych. Zginęło również kilku ludzi ze służby fol- warcznej.
2) Pułkownik Jan Aleksander Andruszkie- wicz, uczestnik Powstania Listopadowego. Po powstaniu wyemigrował do Paryża. Na wieść o Powstaniu Styczniowym przyjechał do Warszawy i oddał się do dyspozycji Rzą- du Narodowego. Awansowany na pułkow- nika. Mianowany naczelnikiem wojennym w Augustowskiem. Po upadku powstania ponownie emigrował do Francji, gdzie zmań. pełniący funkcję naczelnika wojen- nego guberni augustowskiej. Źródło: St. Chankowski, Powstanie Styczniowe w Au- gustowskiem. Warszawa 1972.
„Miejmy nadzieję”
Miejmy nadzieję!... nie tę lichą, marną, Co rdzeń spróchniały w wątły kwiat ubiera, Lecz tę niezłomną, która tkwi jak ziarno Przyszłych poświęceń w duszy bohatera.
Miejmy nadzieję!... nie tę chciwą złudzeń, Ślepego szczęścia płochą zalotnicę,
Lecz tę, co w grobach czeka dnia przebu- dzeń
I przechowuje oręż i przyłbicę.
Miejmy odwagę!... nie tę jednodniową,
Co w rozpaczliwym przedsięwzięciu pryska, Lecz tę, co wiecznie z podniesioną głową Nie da się zepchnąć z swego stanowiska.
Miejmy odwagę!... nie tę tchnącą szałem, Która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem Przeciwne losy stałością zwycięża.
Miejmy pogardę dla wrzekomej sławy
I dla bezprawia potęgi zwodniczej,
Lecz się nie strójmy w płaszcz męczeństwa krwawy
I nie brząkajmy w łańcuch niewolniczy.
Miejmy pogardę dla pychy zwycięskiej I przyklaskiwać przemocy nie idźmy! Ale nie wielbmy poniesionej klęski
I ze słabości swojej się nie szczyćmy.
Przestańmy własną pieścić się boleścią, Przestańmy ciągłym lamentem się poić: Kochać się w skargach jest rzeczą niewie- ścią,
Mężom przystoi w milczeniu się zbroić... Lecz nie przestajmy czcić świętości swoje I przechowywać ideałów czystość;
Do nas należy dać im moc i zbroję,
By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość.
Adam Asnyk
Pamięci Polaków zamordo- wanych podczas sowieckiego ludobójstwa w ramach tzw. Operacji polskiej NKWD doko- nanej w Związku Sowieckim w latach 1937-1938
Krwawy karzeł
widzi ich wyrywanych ze źrenic niczym ze snu
rozpływających się łzami w przeręblach Sybiru
spędzanych z powiek do kibitek
trojek
czornych woron
do bydlęcych wagonów
patrzy
na potłuczonych
z butelkami
i skruszonych z gruzem Kasztacznej Góry
obiły mu się pszeki
0 uszy
trzeszcząc
w łamanych karkach lewaszowskich sosen szeleszcząc
w zerwanych paznokciach brzóz Piwowarichy
chciałby położyć na nich łapę mieć w garści
więc wprawnym sierpowym podpisuje wyrok śmierci z podaniem winy
polskij szpion
krwawy karzeł boi się zamknąć oczy
kiedy ich anioły białymi nocami
na paliczkach wychodzą
z oczodołów
i jam nosowych Sandarmochu i Butowa Bykowni i Kuropat
a czyjaś dłoń
sypie nad ich głowami manną
niczym krwią
rozżarzoną do białości
DAJĘ SŁOWO...
Nasz Sztabiński Dom nr 5(242) maj 2018 r.
POLSKI BRUD
Na wieść o pierwszych czystkach, w których zginęli polscy działacze, urzędnicy, księża, na- uczyciele, rolnicy, leśnicy, rzemieślnicy, Stalin powiedział: <<Bardzo dobrze! Wykopujcie da- lej i usuwajcie ten polski brud>>...
Kilka tygodni temu uczciliśmy pamięć ofiar sowieckiego mordu katyń- skiego z 1940 roku oraz śmierć przedstawicieli polskiej elity politycznej, która zginęła w katastrofie pod Smoleńskiem w 2010 roku. Przy tej okazji trzeba wspomnieć również o sowieckim przedwojennym ludobójstwie, któ- re pochłonęło znacznie więcej ofiar, a jest praktycznie nieobecne w pol- skiej przestrzeni medialnej, czyli o tzw. Operacji polskiej NKWD. Latem 1937 roku na polecenie Stalina rozpętano w ZSRR Wielki Terror, czyli ma- sowe mordowanie osób uznanych przez władze sowieckie za kontrrewolu- cjonistów. Jego ofiarą padły wszystkie grupy narodowościowe i społeczne. W ciągu roku Wielki Terror pochłonął 1 milion osób. Po pokoju ryskim z 1921 roku, kończącym wojnę polsko-bolszewicką, ludobójstwo nie ominę- ło także Polaków mieszkających w Związku Sowieckim. W ocenie niektó- rych historyków NKWD zamordowało wówczas od 140 tys. do 200 tys. osób narodowości polskiej. O losie naszych rodaków zadecydował formal- nie niesławny rozkaz nr 00485 podpisany 11 sierpnia 1937 roku przez lu- dowego komisarza bezpieczeństwa państwowego Nikołaja Jeżowa, zwa- nego, z racji niskiego wzrostu (151 cm) i okrucieństwa, krwawym karłem. Jeżow nakazywał całkowitą likwidację podstawowych zasobów ludzkich polskiego wywiadu w ZSRS, przedstawioną w rozkazie jako Polska Orga- nizacja Wojskowa. W rzeczywistości organizacja ta, założona w 1915 roku przez Piłsudskiego, została rozwiązana w 1921 roku. Pretekst władz so- wieckich stał się areną niespotykanego ludobójstwa. Polacy zostali podzie- leni na dwie grupy: pierwsza kategoria, do której należą wszystkie szpie- gowskie, dywersyjne, szkodnicze i powstańcze kadry wywiadu, podlega rozstrzelaniu; druga kategoria, mniej aktywna od nich, podlega osądzeniu w więzieniach i łagrach z wyrokiem od 5 do 10 lat. W praktyce jedynym rodzajem winy było określenie polskij szpion, czyli polski szpieg. Inne okre- ślenia to polski kułak, wróg Związku Sowieckiego, wróg władzy ludowej, członek rodziny wroga ludu, aktywny działacz katolicki. Generalnie zabić należało wszystkich pszeków. To pochodzące z języka rosyjskiego pogar- dliwe określenie Polaków nawiązuje do szeleszczenia i syczenia języka polskiego. Aby zaspokoić oczekiwanie Kremla co do ilości mordowanych ludzi, funkcjonariusze NKWD wyszukiwali w książkach telefonicznych pol- sko brzmiące nazwiska. Zabijano przy okazji Rosjan mających jakikolwiek kontakt z Polską, na przykład tłumaczy bądź lektorów języka polskiego. Represjom poddani zostali nawet polscy komuniści, którzy zdradzili Polskę i dążyli do likwidacji państwa polskiego. W związku z tym, że Stalin dał NKWD niewiele czasu na wymordowanie wszystkich Polaków (operacja miała trwać pierwotnie trzy miesiące), Jeżow nakazywał aresztowania nie dziesiątek, ale setek osób. Na wieść o pierwszych czystkach, w których zginęli polscy działacze, urzędnicy, księża, nauczyciele, rolnicy, leśnicy, rzemieślnicy, Stalin powiedział: Bardzo dobrze! Wykopujcie dalej i usuwaj- cie ten polski brud... NKWD w pośpiechu nie stosowało nawet fikcyjnej i uproszczonej procedury skazywania więźniów poprzez tzw. Specjalne Trójki, natomiast aresztowani byli wywożeni czornymi woronami do komend NKWD i tam rozstrzeliwani. Następnie zwłoki wieziono do lasów, wrzucano do głę- bokich dołów i zasypywano. Ci, którzy mieli więcej szczęścia, byli wywoże- ni bydlęcymi wagonami na Syberię bądź do Kazachstanu. Największą ne- kropolią pomordowanych ofiar Operacji polskiej jest Lewaszowska Pustosz pod Sankt Petersburgiem, gdzie spoczywa około 2 tysięcy Polaków. Dziś ten sosnowy las jest parkiem pamięci. Na drzewach umieszczono tabliczki z nazwiskami ofiar i wciąż przybywają nowe. Miejsc pochówków Polaków na terenie obecnej Rosji, Ukrainy i Białorusi jest znacznie więcej, choćby Sandarmoch, Krasnyj Bór, Pudoż w Karelii, Butowo pod Moskwą, Kuropa- ty, Bykownia, Winnica, Charków, Greczany, Wyspy Sołowieckie, Czelabińsk, Kołpaszewo, Piwowaricha czy Kasztaczna Góra w Tomsku. W tym ostat- nim miejscu lokalne władze od lat zezwalają na zasypywanie wąwozu, gdzie spoczywają pomordowani, odpadami budowlanymi, gruzem i innymi śmie- ciami. Od nas w dużej mierze zależy, czy szczątki Polaków, które wchłonę- ła nieludzka ziemia, będą leżeć przysypane również naszą niepamięcią.
Erazm Stefanowski
Nasz Sztabiński Dom nr 5(242) maj 2018 r.
Kocham Mamę, Kocham Tatę bo są moim całym światem
Małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny, którego owocem są dzie- ci. Opiekuńcza i czuła miłość matki daje poczucie bezpieczeństwa uczuciowe- go, utwierdza dziecko w przekonaniu, że jest kochane. Miłość ojca daje po- czucie bezpieczeństwa, chroni przed zagubieniem w życiu. Miłość między małżonkami (rodzicami dziecka) daje dzieciom stabilną pewność trwałości domu, jako ich środowiska wzrostu i rozwoju. W przestrzeni miłości rodzin- nej włączeni są też dziadkowie, kuzy- nostwo, ciocie i wujkowie. Jeśli relacje między tymi wszystkimi osobami są wła- Ściwe, dziecko jest szczęśliwe i rozwija się prawidłowo. W wielu rodzinach jest jednak inaczej - brak dialogu między małżonkami prowadzi do kryzysu, cho- rób, problemów finansowych, wpływa na pozostałe sfery życia. Bardzo czę- stym powodem zakłóconych relacji ro- dzinnych jest alkoholizm jednego z małżonków lub ich obu, co zazwyczaj kończy się rozwodem.
LIST DO MAMY
MAMO!
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, co dla mnie znaczy Twoja trzeźwość... pa- miętam te Twoje zmagania z nałogiem. Tyle lat one trwały. Tyle lat odchodziłaś i ciągle wracałaś. Do nas. Do taty. Pa- miętam mój strach, że wyjdziesz i już nigdy może Cię nie zobaczę. Pamiętam te terapie z doskoku, bo nigdy tak na- prawdę nie chciałaś niczego zmienić. Udawałaś, że się leczysz, wmawiałaś nam. że już wszystko z Tobą dobrze, że jedno wino, piwo Ci nie zaszkodzi...
A później? Ta degrengolada. Ta ka- ruzela bez trzymanki. Spadałam z niej notorycznie. Ty ciągnęłaś nas za sobą do grobu. To ja gotowałam, prałam i sprzątałam. To ja wychowywałam swo-
26.V. - DZIEŃ MATKI
SYNUSIOWI
Synku mój mały -
Spij już dziecinko,
Spij kochanie,
Snij aniołki z nieba I swoją mamę.
Czasem ci mało czasu mam, Późno z pracy wracam, Szukam w sobie mocnych sił, Aby Cię strzec,
Abyś pięknie żył.
0 tatę nie pytaj
To jest... to jest pomyłka.
A moje życie zmarnowane
Niech rozjaśni twój spełniony sen - Dziecino moja.
Lidia Łazarska
je rodzeństwo. To ja biegłam na czas ze szkoły, żeby zająć się domem. To ja chodziłam do urzędów i na zakupy. To ja... ja... ja... BYŁAM MATKĄ. Ty, Mamo. bawiłaś się jak nastolatka. Zarywałaś noce, bywałaś tu i tam. Koleżanki, mieszkania znajomych, koledzy... ja czekałam nocami na Ciebie. Bałam się Twoich powrotów. Pawełek i Basia tacy mali przywoływali Cię nocami. Mamo, sama bałam się burzy, a pocieszałam ich, że to tylko aniołowie wracają z zie- mi do nieba... że oni Cię strzegą, więc wszystkie dzieci mogą spać spokojnie. Tylko gdzie był wtedy mój Anioł? Co się znim stało? Może złamały mu się skrzy- dła od tego ciągłego stania w przecią- gu mojego pokoju?
Mamo, gdy dowiedziałaś się, że Two- je dzieci muszą zostać zabrane do ob- cych ludzi za pieniądze państwa, bo ktoś
MAMO!
Twój portret słowami maluję... Wspominam te szczęśliwe dni Gdy przy mnie
Mamo - byłaś Ty.
- Poranną zorzą byłaś - Wstawałaś skoro świt.
Szeptem poranną pieśń śpiewałaś Witając budzący się dzień.
Jak jasny promyk słońca Rozświetlałaś pochmurne dni
W śmiech zamieniałaś łzy.
Ciepłym uśmiechem otulałaś mnie.
Twój głos, jak muzyka Jak najpiękniejszy śpiew ptaków Zawsze koił serce me.
Wiosną zieloną byłaś Radością życia się dzieliłaś. Niosłaś nadzieję...
Wanda Piekarska
oprócz mnie też wreszcie zauważył, że nie potrafisz być matką, to wtedy zrozu- miałaś. Zrozumiałaś, że to koniec.
Dziś nie pijesz. Rok i parę miesię- cy. To prawie cud. To jak życie w pięk- nymfilmie kina familijnego. Uwielbiałam te filmy i płakałam zawsze, gdy dobrze się kończyły. Bo to nie były filmy o nas. Te nie kończyły się dobrze żadnego dnia. Mamo, odkąd przestałaś pić Pa- wełek i Basia nie zasypiają już sami.
Odkąd nie pijesz.
Mamo, ja nie muszę się bać powro- tów ze szkoły. Zaczęłam rozumieć, o czym mówią koleżanki, gdy cieszą się na weekend. Zaczęłam się uśmiechać. Mamo. Nie wstydzę się Ciebie.
Mamo, odkąd nie pijesz, wierzę, że są Anioły... Kocham Cię. J.
Katarzyna Bosowska, (w:) Życie po pi- ciu, str. 74-75.
POLICJA Posterunek Policji w Lipsku
„Nasz Sztabiński Dom” ul. Augustowska 53 16-310 Sztabin
W związku z realizowanym przez dzielnicowego Posterunku Policji w Lipsku sierż. szt. Kamila Michałowskiego działaniem priorytetowym, po- legającym na przeciwdziałaniu gromadzeniu się osób zakłócających spo- kój i porządek publiczny, ciszę nocną, spożywających alkohol oraz zaśmie- cających rejon przystanku PKS w miejscowości Jaminy, gmina Sztabin, zwracam się z prośbą o zamieszczenie na stronach gazety „Nasz Sztabiń- ski Dom”, informacji o wyszczególnionym działaniu.
Kierownik Posterunku Policji w Lipsku asp. sztab. Wojciech Protasiewcz
Nasz Sztabiński Dom nr 5(242) maj 2018 r.
UCZNIOWIE I NAUCZYCIELE WOBEC OKUPACJI SOWIECKIEJ. SOWIETYZACJA SZKOLNICTWA NA PODLASIU W LATACH 1939- 1941.
„Młodzież przyszłością narodu” jest ogólnie znanym i przyjętym okre- śleniem. Wyraża zarówno dbałość o proces edukacyjny najmłodszej czę- ści społeczeństwa, jak i o przyszłość narodu. Podkreśla ważność procesu edukacji młodego pokolenia, które w przyszłości będzie decydowało o lo- sach danego kraju, kształtując kie- runki fluktuacji życia społeczno-eko- nomicznego. Może być również ha- słem ideologicznie-propagandowym mającym na celu ideologiczne wy- chowanie i kształcenie młodego po- kolenia wbrew dotychczasowym za- sadom i ideom. Takim przykładem jest okres okupacji sowieckiej Pod- lasia od września 1939 roku do czerwca 1941 roku w kontekście so- wietyzacji szkolnictwa polskiego, próby wychowania dzieci i młodzie- ży uczącej się „na prawdziwych ko- munistów”. Niniejszy artykuł jest pró- bą rekonstrukcji jednego z aspektów życia mieszkańców Podlasia pod okupacją sowiecką, dotyczącego edukacji i szkolnictwa. Poprzez ana- lizę źródłową dokumentów wytwo- rzonych przez aparat władzy sowiec- kiej szczebla centralnego, jak i orga- nów terenowych oraz zachowanych relacji (nie tylko autochtonicznych) mieszkańców Podlasia, będących w latach 1939-1941 podmiotem dzia- łań sowieckich władz oświatowych.
W wyniku podpisanych umów o współpracy gospodarczej, paktu o nieagresji, a następnie w konsekwen- cji rozpoczęcia działań wojennych przez III Rzeszę Niemiecką i Związek Socjalistycznych Republik Sowiec- kich (ZSRS) ziemie północno-środ- kowego Podlasia, znalazły się pod sowiecką okupacją we wrześniu 1939 roku.
Współcześnie granice Podlasia umiejscowić należy pomiędzy Ma- zowszem, Białorusią i Litwą!. Inte- resująca nas część Podlasia, w inte- resującym nas okresie, należała do przedwojennego województwa biało- stockiego i obejmowała następujące powiaty: augustowski, białostocki, Białystok - miasto, bielski, szczu- czyński, wysokomazowiecki.
W społeczeństwie polskim okres lat 1939-1941 jest nazywany „oku- pacją”, z perspektywy ówczesnych władz sowieckich jest to okres przy- stosowywania zagarniętych ziem polskich do systemu obowiązujące- go na terenie państwa sowieckiego, jako kontynuację przeszczepiania idei marksistowsko-leninowskich na kra- je, obszary położone zna zachód od ZSRS. Zaś działania podejmowane przez władze sowieckie były przez polskich obywateli postrzegane jako niszczenie wszystkiego, co polskie i tak drogie sercu każdego obywatela
polskiego, mieszkańca Podlasia. Zie- mie Podlasia podlegały całemu sze- regowi zmian ustrojowo-organizacyj- nych, zgodnych z moskiewskimi wytycznymi przesłanymi dla władz Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej (BSRS)2. W październiku 1939 roku rozpoczęto proces legali- zacji władzy sowieckiej poprzez prze- prowadzenie wyborów do Zgroma- dzenia Ludowego, które podjęło na- stępujące decyzje: prośbę o przyłą- czenie ziem anektowanych do ZSRS w ramach BSRS, nacjonalizacji zie- mi, przemysłu i wszelkiej własności prywatnej. Pierwszy etap wcielania ziem zagarniętych trwał od paździer- nika do grudnia 1939 roku, czyli nie- całe 3 miesiące. Miał on na celu usankcjonowanie i legalizację władz okupacyjnych na ziemiach II RP.
Podobny proces został przepro- wadzony w przypadku organizacji szkolnictwa i procesu edukacji, któ- ry miał zakończyć się całkowitą uni- fikacją z procesem edukacyjnym re- alizowanym na terenie ZSRS. Pierw- szy organizacyjny etap trwał, jak wspomniałam wyżej, trzy miesiące. Po tym okresie, kiedy pod względem legislacyjnym władze sowieckie mo- gły uznać proces przyłączania ziem polskich, w tym Podlasia za zakoń- czony, przystąpiono do szeregu reform na wzór sowiecki, w tym do- tyczących procesu edukacji i wycho- wania komunistycznej jednostki, śle- po popierającej i wierzącej w socja- lizm oraz uznającej ustrój ZSRS za jedyny i słuszny. Jak pisze W. Śle- szyński: „system sowiecki dążył do całkowitego ubezwłasnowolnienia człowieka, do uczynienia z niego isto- ty podatnej na głoszoną propagan- dę. [...] Słowa miały wywoływać emocje, przekonywać odbiorcę, że uczestniczy w tworzeniu rzeczywi- stości, gdy tymczasem żył w świe- cie, w którym nie był w stanie prze- bić się żaden impuls twórczy”.3
Oświata sowiecka w pierwszym okresie okupacji Podlasia (wrze- sień 1939 - grudzień 1939)
W dniu 1 września 1939 roku dzieci i młodzież zamieszkująca Pod- lasie nie poszła do szkół, nie rozpo- czął się typowy rok szkolny uroczy- stym apelem, odświętnym strojem, przemówieniem dyrektora, koleżeń- skimi spotkaniami klasowymi. Wy- buchła wojna, która zmieniła, nisz- cząc cały dotychczasowy ład i orga- nizację podlaskiej społeczności. Po- nad 51 tys. dzieciom nie dane było zasiąść w ławach 357 szkół, zaś 1288 nauczycielom rozpocząć pracy zawo- dowej. Napaść niemiecka na Polskę, a następnie agresja sowiecka unie- możliwiła kształcenie i rozwój wielu
młodych ludzi. Niejednokrotnie prze- kreślając szansę zdobycia jakiegoko|- wiek wykształcenia nawet w powo- jennej rzeczywistości Polski Ludo- wej4.
Zarówno władze centralne, jak i terenowe przed przystąpieniem do działań wojennych mających dopro- wadzić do aneksji ziem Rzeczypo- spolitej Polskiej we wrześniu 1939 roku, miały świadomość problemów, przed jakimi staną władze tymczaso- we. Obszar, który miał stać się czę- ścią Republiki Białorusi, był mocno zróżnicowany pod względem naro- dowościowym, społecznym i religij- nym. Im dalej na zachód, tym bar- dziej jednolita struktura narodowo- ściowa, z przewagą ludności polskiej i katolickiej. Podlasie choć zamiesz- kiwane przez wiele narodowości (Po- lacy, Żydzi Białorusini, Litwini, Niem- cy Rosjanie) również posiadało prze- wagę ludności polskiej, co utrudnia- ło władzom okupacyjnym skuteczne przeprowadzenie rusyfikacji społe- czeństwa i przekształcenie w obywa- teli „robotniczo-chłopskiej socjali- stycznej ojczyzny”. Działania podej- mowane przez władze sowieckie pod koniec września 1939 roku, czyli po wyznaczeniu granicy pomiędzy ZSRS, a Niemcami, nie tylko koncen- trowały się wokół organizacji władz terenowych, przejęcia całkowitej kontroli nad środkami komunikacji i aprowizacji, ale również dotyczyły oświaty. Oświata dla władz okupacyj- nych była bowiem „niezmiernie waż- nym orężem polityki państwowej. Z tego zdawano sobie doskonale spra- wę w 1939 r. w [ZSRS]. „Cełe, jakie postawiono i realizowano poprzez oświatę, były imponujące. Należało przede wszystkim rozbić jedność narodową (Polaków, Ukraińców, Ży- dów) i zaostrzyć animozje między mniejszościami narodowymi, ode- brać rodzinie i Kościołowi ich pozy- cję w systemie wychowawczym, osłabiając rolę i znaczenie obu czyn- ników w celu odizolowania, wyobco- wania i przejęcia kontroli nad dzieć- mi i młodzieżą, stworzyć kolektyw wypełniający zadania partii, zreduko- wać do minimum cechy indywidual- ne5
Władze w Mińsku rozesłały dyrek- tywy nakazujące tymczasowym wła- dzom terenowym wznowienie pracy Szkół i nakazywały również stawie- nie się do pracy wszystkim przedwo- jennym nauczycielom w dniu I paź- dziernika 1939 roku.
W celu organizacji szkolnictwa na terenie okupowanego Podlasia, któ- re należało do województwa biało- stockiego przed wrześniem 1939 roku, a następnie wchodziło w skład obwodu białostockiego, powołano w
Białymstoku tak zwane OBŁONO (Obłastnoj Otidieł Narodnogo Obra- zowania), na poziomie powiatów (re-
jonów) - RAJONO (Rajonnyj Otidieł Narodnogo Obrazowania), zaś w gminach powołano społecznych in- spektorów oświaty. Inspektorzy byli uprawnieni do wizytowania szkół, hospitowania lekcji i opiniowania pracy oraz postaw ideologicznych nauczycieli.6 Najczęściej byli nimi dyrektorzy i kierownicy szkół. Kolej- nymi decyzjami podjętymi przez miń- ską centralę, było upaństwowienie szkół i wprowadzenie powszechnej oraz darmowej edukacji, uznanie ję- zyka białoruskiego za język państwo- wy. Jednocześnie władze oświatowe wyrażały zgodę na nauczanie w języ- ku ojczystym uczniów, przy aproba- cie władz miejscowych i rodziców. Nakazywała usunięcie z przedmiotów nauczania religii, historii i geografii „byłego państwa polskiego”.” Wśród przedmiotów nauczanych w szkołach znajdowały się: język ojczysty, język białoruski, kaligrafia, arytmetyka, hi- storia ZSRS, geografia ZSRS, przy- rodoznawstwo, śpiew, rysunki, kul- tura fizyczna.8
Na terenie Podlasia rok szkolny 1939/1940 rozpoczął się dnia 1 paź- dziernika 1939 roku. Jednak nie wszystkie dzieci, nauczyciele i szko- ły przystąpiły do pracy. Obrazuje to tabela nr 1.
Z zamieszczonych danych w ta- beli nr 1 wynika, iż 92% szkół zosta- ło otwartych w październiku 1939 roku, 99% nauczycieli przystąpiło do pracy, zaś jedynie 88% uczniów roz- poczęło naukę na Podlasiu. Ponieważ władze sowieckie nie przeprowadzi- ły jeszcze reorganizacji sytemu szkol- nego na wzór sowiecki, funkcjono- wały szkoły w systemie przedwojen- nej reformy jędrzejowskiej - | stop- nia czteroklasowe szkoły wiejskie, II i III stopnia siedmioklasowe szkoły oraz gimnazja.
Najmniej szkół w okresie od paź- dziernika do grudnia 1939 roku uru- chomiono na wsi (89%), choć jed-
dokończenie na str. 8
7
Nasz Sztabiński Dom nr 5(242) maj 2018 r.
dokończenie ze str. 7
nocześnie braki wśród nauczycieli najszybciej zostały uzupełnione. Na- leży jednak zauważyć, że najmniej- szy odsetek uczniów uczęszczał do szkół wiejskich, zaledwie 2% stanu sprzed wojny. Szkoły II i Ill stopnia zostały prawie wszystkie ponownie otwarte po ustaniu działań wojen- nych, prawie wszyscy nauczyciele przystąpili do pracy. Jeśli zaś rozpa- trujemy procent dzieci, jakie powró- ciły do ław szkolnych, okaże się, że w szkołach Il stopnia znalazło się więcej dzieci niż w czerwcu 1939 roku, zaś 14% uczniów szkół III stop- nia nie pojawiło się w szkole. Odwrot- na tendencja miała miejsce w przy- padku poziomu szkół gimnazjalnych, tu otwarto zaledwie 92% szkół przed- wojennych, w których wzrósł procent nauczających nauczycieli oraz uczą- cej się młodzieży.
Różnice i dysproporcje pomiędzy prezentowanymi danymi spowodowa- ne są zmianami nieuchronnie wynika- jącymi ze strat, jakie zostały poniesio- ne w wyniku prowadzonych działań wojennych na obszarze Podlasia we wrześniu 1939 roku. Straty poniesio- ne zostały tak w ludziach, jak i w bu- dynkach, częściowo zrujnowanych lub zajętych przez okupanta na potrzeby wojska oraz organów władz okupacyj- nych. Okres działań wojennych sprzy- jał również eksodusowi ludności z cen- tralnej i zachodniej Polski w kierunku wschodnim. Związane jest to w kon- sekwencji ze zwiększoną liczbą na- uczycieli oraz uczniów w poszczegó|- nych rejonach Podlasia (powiat szczu- czyński, usytuowany najbliżej granicy sowiecko-niemieckiej posiadał o 3% więcej nauczycieli niż przed wybu- chem wojny, zaś powiat augustowski przygarnął o 67% więcej młodzieży gimnazjalnej). Ponadto należy zwró- cić uwagę na fakt, iż szkoły I stopnia, szkoły wiejskie posiadały głównie jed- nego nauczyciela, który najczęściej podlegał mobilizacji i brał czynny udział w wojnie obronnej. W konse- kwencji wieś została pozbawiona szko- ły, lecz władze sowieckie dość szybo uzupełniły wakujące etaty. „Ogólnie rzecz biorąc «władze radzieckie zale- cając nauczycielom uruchomienie wszystkich szkól z dniem 1.X.19391r. spotkały się ze zjawiskiem braku na- uczycieli. [...] W związku z tym do pra- cy w szkołach angażowano spośród miejscowej ludności wszystkich chęt- nych, którzy legitymowali się jakim- kolwiek, choćby nawet niewielkimi podstawami do podjęcia pracy na- uczycielskiej. W późniejszym zaś cza- sie uzupełniano kadry w drodze wer- bunku obywateli radzieckich, po od- powiednim przeszkoleniu, często też bardzo krótkim, bo wynoszącym za- ledwie 6 tygodni, lub w drodze prze- noszenia nauczycieli ze Związku Ra- dzieckiego. 10
Kolejnymi czynnikami mającymi wpływ na liczbę dzieci i młodzieży
Tabela nr 1. Szkoły, nauczyciele i uczniowie na Podlasiu w okresie październik - grudzień 1939 roku w porównaniu
ze stanem z 15 czerwca 1939 roku.
Typ szkoły 0,
15.VI.39 | X-XIL39 15.VI.39| X-XIL39| %
białostocki Z
bielsko-podlaski
Podlasie 3 3 | Razem |
15.VI.3
4 e 8
%
7767 285 10625 3600 2126 3275 50 9851 1879 720 531
— o
M a © — so =
un
101 469 193 4575 3 11506 2486 1073 2027
—
co
588 400 143 301
a
3441 1306 2818
o©
8452 853 772
2131
7565 699> 780 189
© ©
W
© © ojej A] © = % |
s
©
©
IJ co =
403 294 235 605
w
6 269 268 529.
so
1135 14981 7576 2520 4009 51775
1068 12315 7620 2158 208 45723
w
8
Z) © —
R
| 3600 |_77 | 2126 | Nio 395 | 72 851 86 | 1879 |_76 | 20-67 51 | %
| 3441 |_86_ 1506 | 91 2818 | 94 = |= 566 | 699> |_82 | 780 [10 10 | 5 = | 2696 |_92 | = |>| 10685 | 93 | 12315 |_82 | [7620 [101 21580 | 86 [4208 | 105. IESZENECY
Ł © A|O]]
88
Źródło: obliczenia własne na podstawie F. Januszek, Jawne i tajne szkoły polskie w województwie białostockim w latach Il wojny światowej, Białystok 1975, s. 60-62.
uczęszczającej do szkół w pierwszym okresie okupacji sowieckiej była dia- metralna zmiana w sytuacji finanso- wej wielu rodzin, nie tylko uciekinie- rów, zwanych w sowieckiej nomenkla- turze lingwistycznej „bieżeńcami”, ale i innych podlaskich rodzin bardzo czę- sto osieroconych przez ojców, mężów, jedynych żywicieli rodziny, którzy zo- stali powołani do czynnej służby woj- skowej. Większość zmobilizowanych mężczyzn dostała się do niewoli nie- mieckiej bądź sowieckiej lub zginęła podczas prowadzonych działań wojen- nych. W tej sytuacji niejednokrotnie najstarsze rodzeństwo wraz z matką podejmowało trud utrzymania rodzi- ny, opiekując się młodszym rodzeń- stwem, rozpoczynając pracę zarobko- wą i rezygnując z nauki, między inny- mi w gimnazjum. Taki los dotknął ów- cześnie dziesięcioletnią Lucynę Jarec- ką-Rączkowską, która dość często opuszczała lekcje, „gdyż mama zno- wu poszła do pracy, a ojciec pracował na różne zmiany, Gdy oboje rodzice pracowali rano, ja musiałam zostawać zdziećmi”.!! (c.d.n.)
mgr Magdalena Urban
Źródło:
1) T. Kamiński, Podlasie Zachodnie, Warszawa 1976, s. 6.
2) Okupacja sowiecka (1939-1941) w świetle tajnych dokumentów, [red.] T. Strzembosz, Warszawa 1996, s. 171- 173.
3) W. Sleszyński, Okupacja sowiecka na Bialostocczyźnie 1939-1941. Pro- paganda i indoktrynacja, Białystok 2001,s. 436.
4) Losy dzieci i młodzieży naznaczo- ne doświadczeniem wojny światowej w latach 1939-1945 uniemożliwiło edukację w czasie działań wojennych, polityki okupacyjnej, zmiany linii frontu oraz ze względu na zaangażowanie tej grupy społeczeństwa polskiego w or- ganizacje konspiracyjne, w tym par- tyzanckie. Drugą grupę dzieci i mło- dzieży, którym nie dane było przejść wszystkich szczebli edukacji, stanowią osoby wywiezione w ramach akcji de- portacyjnych, do koncentracyjnych obozów pracy, czy na roboty do Rze- Szy. Pierwsza grupa, konspiratorów po wojnie, będąc narażona na prześlado- wania ze strony władz porządkowych Polski Ludowej, nie mogła kontynu- ować edukacji jako „wróg narodu”, jednocześnie obawiając się denuncja-
cji. Druga grupa - po powrocie z obo- zów i zesłania, musiała na nowo, od podstaw organizować życie rodziny, a podejmując pracę zarobkową, świa- domie rezygnowała z dalszej eduka- cji. Por. Wspomnienia Sybiraków, Warszawa 1989, t. |, s. 57.
5) E. Trela-Mazur, Sowietyzacja oświaty w Małopolsce Wschodniej pod radziecką okupacją 1939-1941, Kielce 1998, s. 13.
6) E. J. Kryńska, Specyfika oświato- wego ruchu oporu w województwie białostockim w latach H wojny świa- towej, Białystok 2010, s. 21.
7) W. Bonusiak, Polityka ludnościo- wa i ekonomiczna ZSRR na okupo- wanych ziemiach polskich w latach 1939-1941 [„Zachodnia Białoruś” i „Zachodnia Ukraina”], Rzeszów 2006 , s. 301.
8) W. Bonusiak, tamże, s. 303.
9) Por. B. Piotrowska-Dubik, Kwiaty na stepie, Warszawa 1997, s. 17. 10) F. Januszek, Jawne i tajne szko- ły polskie w województwie białostoc- kim w latach Il wojny światowej, Bia- łystok 1975,s. 66.
11) Jarocka-Rączkowska, Chodziliśmy po prośbie, [w:] Wspomnienia Sybi- raków, t. 2, Warszawa 1990, s. 142.
VII. PRZYGODY, CIEKAWOSTKI
Jak już zaznaczyłem, nie było tu la- sów, więc palono łajnem zwierząt domo- wych (suchych oczywiście), a także wyschłym stepowym burzanem, często składającym się z samych kolców (cier- nie). Najwartościowszym, prawie jak węgiel, było łajno wielbłądzie. Studni nie było w ogóle, więc wodę czerpano z rzek i przenoszono koromysłami w wiadrach lub dzbanami na głowach nieraz na b. długie odległości, np. 1 km. Ale tych sa- mych wiader i koromysłów używano do zbierania i przenoszenia krowiego łajna. Dlatego za stadem krów pędzonych na pastwiska wlokło się nie mniejsze „sta- do” Kazaszek, które z wielką pieczołowi- tością przyglądały się krowim tyłkom i ogonom, czy jakaś z nich nie zechce za- cząć oddawać „dług naturze”. A jeśli już coś takiego zaistniało, jedna przed dru- gą biegły, aby czym prędzej zebrać rę- kami łajno do wiader. Nie obywało się przy tym bez kłótni o pierwszeństwo za- uważenia. Nieraz przy tym procederze dochodziło do bójki i szarpaniny, kończą- cej się ochlapaniem lub obmazaniem jed- na drugiej gównem. Ale też trafiały się wśród nich tak sprytne, że gdy krowa tyl- ko podniosła w górę ogon, nagle jak strzała podbiegały z wiadrem, podstawia- ły go pod krowi tyłek, a wtedy bez więk- szych już ceregieli jeszcze ciepłe łajno trafiało prosto do wiadra. Potem z tym plonem wracały do domów i po dokład- nym wymieszaniu rękami „zdobyczy” plackami oblepiały domy, a po wyschnię- ciu zużywały go na opał. Ale zaraz po tej robocie i lekkim obmyciu rąk przystępo- wały do mieszenia ciasta na placki (li- poszki). Placki te wkładały na patelnię (bez rączki), drugą przykrywały, i stawia- ły w żar powstały ze spalenia suchego łajna i tym łajnem paliły z wierzchu. Wy- chodziły z tego niezłe w smaku placki. Ale głód nie zna obrzydliwości...
Oto pewnego razu wybrałem się z Kostkiem Karpiszukiem na połów żab. Udało nam się w ciągu kilku godzin zale- dwie 3 sztuki złowić. Do zjedzenia nada- wały się tylko same udka, więc ugoto- waliśmy je i raptem Kostkowi myśl przy- szła, by udkami trzeciej żaby poczęsto- wać jego babkę tę, która tak siarczyście przeklinała mnie z bratem Romkiem w czasie podróży ze stacji kolejowej do Kyzyłdychanu. Pomysł poparłem, choć miałbym chęć sam zjeść to 3 udko. Za- staliśmy ją przed domem, jak tłukła pa- znokciami swoje wszy ubraniowe. Zbli- żył się tedy do niej Kostek, podał 2 udka i rzekł: „Mate, babo, ja pryniosł wam udka pticy” „Babka łapczywie jednym haustem połknęła smaczny kąsek i zaczęła bło- gosławić za dobre serce wnuka: „Jej Bohu, kakaja wkusnaja ptica, kob tiebe Boh dał zdorowie za twoju dobrotu itd. itd. Amyśmy się w duchu uśmiechali, aż wreszcie Kostek nie wytrzymał i ujawnił: „Ej, ty babo - zna jesz, szto ty sjęła? Znaju - odparła - wkusnuju pticu... Heto nie była ptica. Ja tebe obmanuł - heto była rapu-
NA WYGNANIU (s)
cha!” A tedy baba uderzyła w krzyk i la- ment, iż wnuk ją otruł: „Otrawił mene toj zły duch! - Teper czerez tebe budu umie- rać itd. Narobiła co niemira krzyku, przywołała rodziców Kostka i zaczęła roz- paczliwym tonem wygłaszać swą ostat- nią wolę, że już umiera, więc żeby na ra- zie ją pochować tu, ale gdy będą wracać do Polski, niech ją odkopią i pochowają na zabłudowskim cmentarzu. Syn jej Kar- piazuk zazgrzytał jeno zębami i wyzwał ją od bieszanych durniów, ale ona nadal wyła, lamentowała, ryczała.
Od tego wydarzenia żyła starucha jeszcze 1,5 roku, a w tydzień po zjedze- niu żaby urządziła nowe widowisko, gdy się zaczęła bić z synową, aż wreszcie wzajemnie chwyciły za włosy. Wiszczały i wrzeszczały obydwie, a ponad nimi fruwały jak pierze pukle włosów. I trzeba było aż interwencji jej syna, żeby roz- pędzić czubiące się zajadle baby.
W lutym 1942 r. zastała nas jak na ten kraj stosunkowo sroga zima. Nie tyle dokuczał mróz, co bujne opady śniegu uniemożliwiające wyprawy po opał. Brakowało obuwia, a cienkie trepy z ba- ranich skórek nie nadawały się do klu- czenia po 20 cm warstwie śniegu. Mimo
stopniały, a koło gruzów chlewika zjawił się jego właściciel z grupą innych Kaza- chów, i rozpoczął poszukiwanie spraw- ców - złodziei (karak) jego mienia. Traf chciał, iż nasza rodzina już wczoraj spa- liła ostatnie polanko drzewa (oprócz drzwiczek schowanych). | nagle ciszę za- głuszył gromki krzyk Kazachów i prze- raźliwe wycie starego Karpiszuka. Po- biegłem z ciekawości pod dom Karpiszu- ków, a stanąwszy naprzeciw drzwi, uj- rzałem, jak go bili i szarpał i, używając nawet noży, a pokrwawiony Karpiszuk darł się wniebogłosy jak dorzynany zwierz. Reszta jego rodziny pochowała się po kątach, gdyż znaleziono u nich kilka niedopalonych bierwion. Ale kiedy Karpiszuk ujrzał mnie, zaraz wskazał pal- cem i ryknął; „To ne ja winowat - nu he- toj chalera zły duch! - To on ułsię, drawa u tebe ukrał, a ty mene newinowatoho bijesz! - chałero”. Na to Kazachy chwy- cili mnie za kark, a zaprowadziwszy do domu, zrobili szczegółową rewizję, na- wet i na strychu, a gdy nic nie znaleźli, pomknęli z powrotem do Karpiszuka, by mu dać w dwójnasób jeszcze lepszego łupnia, tym razem przy użyciu noży aż do utraty przytomności. Karpiszuk, ry-
to każdy z nas jak mógł, nieraz na półbo- saka wyprawiał się po burzan lub trzci- nę. Ale Karpiszuk uprościł sobie i ten proceder. Oto naprzeciw jego chałupy stał mały podpiwniczony chlewik, które- go więź dachowa (trzcina, glina) opiera- ła się na kilku cienkich drewnianych bel- kach. Miał też małe drzwiczki wejściowe i należała do mieszkającego we wsi Ka- zacha. A jak wspomniałem, każdy ka- wałek drzewa był na wagę złota, bo spro- wadzany z terenów, gdzie rosły lasy, a więc z odległości tysiące kilometrów. Nie bacząc na nic stary Karpiszuk zaczął roz- biórkę chlewika na opał od wyciągnięcia pierwszej belki z więźby dachowej, a przy wyciąganiu drugiej dach runął na ziemię, a wówczas do boju o łatwy opał ruszyły i inne rodziny Polaków. Skorzystałem z tego i ja, przynosząc 1 belkę, trochę trzci- ny i drzwiczki, które schowałem na stry- chu swego domu. Minął tydzień, śniegi
czał, a oni po kazachsku powtarzali: „Masz za kradzież i za niewinne oskarża- nie swych rodaków”. Po rozprawie z nim udali się oni z rewizją do innych domów polskich, ale i tu nic nie znaleźli, bo ci zdążyli nie spalone jeszcze resztki drzew skrzętnie ukryć.
Sprawiedliwości stało się zadość, bo to naprawdę była okropna rodzina. Jej zwyrodniały egoizm i nieliczenie się z innymi ludźmi od babki począwszy, ana synu z żoną i wnukach skończywszy, przekraczał wszelkie granice przyzwoito- Ści. Bywały przecież wypadki, iż podczas podróży do Kazachstanu stary Karpiszuk potrafił pobrać prowiant w polskiej pla- cówce na swoją rodzinę i na naszą bez upoważnienia i nie oddać. Nawet wtedy, gdy nasza rodzina i inne, na które po- brał żywność, przymierały głodem. Nie wzbudzały w nim też litości płaczące z głodu dzieci, sam zajadając do rozpuku
Nasz Sztabiński Dom nr 5(242) maj 2018 r.
ze swą rodziną na ich oczach chleb i kon- serwy. Gdy moja matka wyrzucała mu, że pobrał na nas żywność na drogę, bo był jego podpis na liście przydziału, wy- parł się w żywe oczy. Ana pytanie, skąd ma potrójne przydziały dla swej rodziny, odparł: „załatwiłem, a w jaki sposób, to moja sprawa”... Zaiste dziwna była to rodzina i jej układy wewnętrzne. Pa- nował w niej patriarchat. Główną posta- cią był ojciec, na drugim miejscu starszy (15 lat) syn - Piecia, na trzecim - jego matka, na czwartym - młodszy syn - Ko- stek, a na końcu traktowana jak popy- chadło - żona. Była to kobieta chuda jak szczapa, jej postać przypominała cho- dzącą kostuchę. Wiecznie głodna - chci- wa ijęcząca. Nie była w swym domu do- puszczana do kuchni, którą z nominacji ojca zarządzał Piecia. On także dzielił ugotowaną strawę. Zawsze jednakową tj. kilka garści mąki na 10-litrowy żeliwny gar i bez żadnej okrasy, a często i bez soli. Takie jednostajne dania jadały wszystkie rodziny polskie, bo z 30 dag mąki na rodzinę pracującą nic innego ugotować się nie dało. Nie obywało się w trakcie spożywania tej lury czy chlobki bez jakiegoś sporu lub kłótni, że matka dała temu więcej i a temu mniej... Ale w rodzinie Karpiszuków tę chlopkę rozdzie- lał chochlą Piecia i to zawsze wg tego samego rytuału: Najpierw hojniej za- czerpnął ojcu, potem sobie i babce, któ- ra gdy tylko coś zamruczała, ciut ciut jesz- cze dołożył, potem Kostkowi, lecz ów nie- mal zawsze domagał się więcej, toteż dochodziło między nimi często do szar- paniny, kończącej się zwykle tym, że cho- chla spoczywała za aprobatą ojca na gło- wie Kostka. Najgorzej jednak było z mat- ką, która wyznaczoną przez syna chlob- kę szybko połykała i natychmiast wysta- wiała miskę z błagalną prośbą: „Piecia, synok, dalij kroszka - Toż ja tebe dał kak wsiem” - odparł. Ale ta drżącą ręką jak żebraczka błaga; „Dalij, nie żalej gołod- noj maci!” - Ale ten tłucze ją po ręku cho- chlą i krzyczy: „Ach ty nikogda nie na- żerta swołocz, chalera, idzi w kibini ma- tier”. Lecz ta nie daje za wygraną, pod- nosii z ziemi miskę i znowu błaga o re- petę... Aż w końcu wkroczył do akcji jej mąż: Warknął, sapnął, zgrzytnął kilkakrot- nie zębami i palnął; „Ah, tyy kurwa twaju mać, ja zara tebe nauczu pariadka i wsu- nął jej pod bok kuksańców kilka ina tym kończy się ten jedyny posiłek, bo go obia- dem trudno nazwać. Zresztą tę Karpi- szuczkę bili wszyscy: i mąż, i synowie, i babka. Wkrótce też zmarła ku uciesze ca- łej rodziny, ale nim to nastąpiło, zdążyła jeszcze ukraść, zabić i ugotować małe- go koziołka. Zjadła go sama, wprost po- łknęła, nie dzieląc się z rodziną. Kości zakopała, a ogon, skórę i łapki poucze- piała za koszulą tak, że Kazachy pod- czas rewizji nie trafili na ślad sprawcy kra- dzieży jagnięcia.
Wśród Kazachów w tej wsi mieszka- ła też rodzina rosyjska: 55-letnia gospo- dyni + dwoje dzieci. Mąż jej przebywał na wojnie. Nawiązaliśmy z nią kontakt, a nawet zaprzyjaźniliśmy się, zwłaszcza
dokończenie na str. 10
Nasz Sztabiński Dom nr 5(242) maj 2018 r.
dokończenie ze str. 9
moja matka. Rosjanka ta oczekiwała po- wrotu męża z wojny i potajemnie ujaw- niała swą niechęć do bolszewizmu i Sta- lina. Pamiętam, jak pewnego razu prze- żegnała się i wzniosła ku niebu ręce, mówiąc: „O, Boże, daj, cztob Germańcy pobiedzili i unicztożyli tot komunizm i tu do nas priszli!”. Jej syn 15-1etni miał sieć na pstrągi. Kiedyś przez grzeczność za- prosił mnie i Romka na połów pstrąga do rwącej górskiej rzeki. Ustawiał on naprze- ciwko nurtowi łukowałą sieć na kiju, a ja innym kijem uderzałem po wodzie i ka- mieniach na dnie, idąc z nurtem rzeki. W ten sposób spłoszona ryba wpadała wprost do nastawionej sieci. W rezulta- cie takiego połowu złowiliśmy 5 kg pstrą- gów, których połowę nam darował. Mieli- śmy z rodziną smaczny obiad, ale taka gratka zdarzyła się tylko raz.
Jak wspomniałem, matkę mieliśmy sprytną i zaradną. W Łenińsku (rejon) zorganizowano polską placówkę. Jej kie- rownikiem, tzw. mężem zaufania był nie- jaki Konarski - człowiek prawy i patriota. Placówki tego typu na mocy umowy Si- korski-Stalin były rozsiane po całym ZSRR i miały na celu nieść pomoc du- chową i materialną rodzinom polskim. Stamtąd właśnie od czasu do czasu otrzymywaliśmy zapomogi w postaci żyw- ności i odzieży. Konarski wyznaczył moją matkę na nauczycielkę dzieci polskich w Kyzyłdychanie. Odpowiednio przeszkolił ją, dał też pud mąki, aby dokarmiała uczniów. Jednym z nich i ja byłem. Ten świetny okres trwał zaledwie 2 miesiące, bo władzom bezpieki ZSRR nie spodo- bała się piosenka, która tak brzmiała:
Onie odlatuj, mała ptaszyno,
Skrzydełkiem okryj me gorzkie sny!
Onie odlatuj, bo mnie łzy płyną,
Wygnanką jestem, tak jak i ty...
Na świat rzucona srogim rozkazem, Tułać się muszę po obcej ziemi... Będziemy razem dzielić wygnanie, Wygnanką jestem tak jak i ty...
Pieśń ta została upowszechniona przez placówkę polską, za co jej przedsta- wiciel - Konarski wraz z całym zarządem zostali aresztowani, a placówka zamknię- ta. Nota bene, iż wkrótce po aresztowa- niu sam Konarski został w więzieniu za- katowany na śmierć.. Podobny los spo- tkał i innych aresztantów.
Po likwidacji placówki polskiej i braku stąd zapomóg w Kyzyłdychanie zapa- nował jeszcze gorszy głód, a wg sowiec- kiego prawa, żadnemu obywatelowi nie wolno było zmieniać miejsca zamieszka- nia, np. przenieść się z kołchozu do koł- chozu, nie mówiąc już o przejściu z mia- sta do miasta, czy ze wsi do miasta. Każ- dy więc kołchoźnik jak za najlepszych czasów pańszczyźnianych był na całe ży- cie przywiązany tylko do jednego kołcho- zu. Ale moja matka dowiedziawszy się, że Polakom w Lenińsku lepiej się żyje ,bo otrzymują za pracę 0,5 kg chleba dzien- nie, postanowiła zaryzykować ucieczkę ze wsi. W tym celu pewnej jesiennej nocy 1942 r. ja, matka i Romek z tobołami na
plecach oraz 5-letni Boguś bez bagażu po- tajemnie opuściliśmy na zawsze kołchoz Kyzyłdychan i wyruszyliśmy w 70 km dro- gę do miasta Lenińska. Wędrowaliśmy pieszo przez 2 dni i noce.
Podczas pieszej podróży nocą byliśmy narażeni na śmiertelne ukąszenie ja- dowitych pająków (falanga, karakuł, skor- pion) oraz jadowitych żmij itp. Ale, na szczęście, do ukąszenia nie doszło.
VIII. LENIŃSK - miasto rejonowe i nasz w nim pobyt aż do ostatnich dni w ZSRR
Późną jesienią (XII.1942) przywędro- waliśmy potajemnie do miasta (powiat) - Lenińska liczącego około 4 tys. mieszkań- ców. Miasto to było położone w kotlinie górskiej Tien Szan, zamieszkałej w 90 proc. przez Kazachów, Uzbeków oraz w 10 procent Rosjan, Turków, Ormian i in- nych narodowości. Były tu różne urzędy i zakłady o charakterze rejonowym. Po przybyciu do tego miasta zatrzymaliśmy się tymczasowo w baraku wybudowanym jeszcze za czasów istnienia placówki pol- skiej. Znajdowało się w nim kilkanaście innych rodzin Polaków. Panował tu nie- samowity zaduch, pełno wszy a nocą plu- skiew, nie mówiąc już o stale asystującym
przewodniczący kołchozu i kazał nam się natychmiast stąd wynosić, grożąc uży- ciem przemocy, a był już śnieg i lekki mróz... Na skargę nie było iść do kogo. Tedy, trzeba trafu, zrozpaczona i zapła- kana matka spotyka na ulicy współ- czującą Rosjankę Lidmanową, która go- dzi się z litości przyjąć naszą rodzinę do siebie na przezimowanie, choć dyspono- wała tylko jednym pokojem stanowiącym i kuchnię zarazem (10 m2). Panowała ciasnota. Każdy w nim kawałek podłogi był zajęty, bo spało na niej 10 osób (nas 4, ich 4: mąż gospodyni i 2-je dzieci oraz 11-letnia sierota z opiekunką Niemką). Rodzina Lidmanowej została przemocą w 1941 r. wysiedlona z Kaukazu, ponie- waż mąż jej był pochodzenia niemieckie- go, a tu pracował jako stróż i palacz w szpitalu. Nie mieliśmy co jeść, więc mat- ka sprzedała ostatnie futro z karakułów sprzedawczyni chleba na kartki za 50 kg pszennej mąki. Poza tym ja z Romkiem podjęliśmy pracę w charakterze pastu- chów w „Zagoskocie” (był to zakład, któ- ry przetrzymywał zdane przez kołchozy bydło i barany na rzeź dla wojska). Za pracę płacono nam po 50 dag chleba (nan) dziennie, a od ganiania za bydłem ciemno robiło się w oczach. Niewiele też pomógł nam przydzielony do pasienia koń wierz chowy. Pasiona zwierzyna była niesamowicie dzika, rozłaziła się na wszystkie strony i uciekała na oślep. W
nam głodzie. Pamiętam, że pierwszym po- żywieniem naszym był zdechły indyk wy- rzucony z fermy za płot. Choć rodzinie naszej smakował, mnie mimo głodu nie bardzo dawał się przełykać. Wolałem zjeść zabitego jeża, żółwia, żabę, wronę itp. niż padlinę... Rodzina moja stanęła przed dylematem: jak żyć i z czego żyć? O pracy w jakimś zakładzie nie było mowy - trzeba było przynajmniej na razie przez jakiś czas się ukrywać. Brat Romek zo- stał zaangażowany przez pobliski kołchoz do otynkowania gliną wnętrza domku w mieście, za co poza zapłatą 5 kg mąki z kukurydzy mieliśmy w nim zamieszkać do wiosny. Remont na głodniaka wlókł się z trudem (tynk sufitowy nie chciał się trzy- mać trzcinowego podłoża). Pracowała przy nim obok Romka matka i ja. Po od- remontowaniu - zgodnie z umową - za- mieszkaliśmy w nim, ale tylko miesiąc, bo już w styczniu 1945 r. wpadł jak bomba
rezultacie po 2 miesiącach pracy straci- liśmy bez odnalezienia 1 krowę i 2 bara- ny, za co zwolniono nas z pracy i mieli- śmy być oddani pod sąd wojskowy za sabotaż, ale do tego nie doszło, bo Ro- mek bezpośrednio odpowiedzialny za nie, uciekł do kościuszkowskiego wojska jako ochotnik.
W zimę tę wszyscy cierpieliśmy głód, mimo to litościwa Lidmanowa przyjęła na to mieszkanie 11-letnią sierotę - Walę (uciekinierkę z dietdoma - domu dziec- ka) i jej opiekunkę - Niemkę. Wala ubra- na była w fufajkę i zimową czapkę z na- usznikami. Posiadała talent piosenkarki - miała niesamowicie dźwięczny i dono- śny głos. I tym dziecięcym głosem zara- biała najwięcej z nas wszystkich, bo krą- żyła codziennie od domu do domu, śpie- wała gnuśne piosenki, a ludzie, choć sami biedni, to jednak litowali się nad sie- rotą i coś tam od czasu do czasu dawali,
iż w rezultacie Wala sama jadła do syta i karmiła swą opiekunkę. Nie wszyscy, zwłaszcza pośród Kazachów mieli czułe serca. Bywało bowiem, że Wala była szczuta psami i wracała pogryziona, nie- przez nią pieśni to:
W woskresienije mać staruszka k waratam tiurmy priszła,
Swojemu radnomu synu pieredaczu priniesła.
Pieredajcie pieredaczu, a to ludzi ga- woriat,
Czto po tiurmach zakluczonych silno goładom moriat itd. Lub inna:
Poszła, ja u les po maliny, maliny ja tam nie naszła...
Naszła tolko kriest i mogiłu, katoraja trawoj zarosła.
Upała ja tam na kalena i stała ja gór- ko ridat,
Mamasza ty spisz i nie słyszysz, kak doczka ridajet nad taboj itd.
I oto któregoś dnia Wala nie wróciła z żebraniny, co najbardziej zasmuciło jej opiekunkę, która też ją wyzyskiwała, nie- raz i biła. Może więc nie tyle z troski o los sieroty, ile o swój los, bo zapasów żyw- ności miała zaledwie na dwa dni, a Wali nie było chyba z tydzień. Już zaczęła przy- mierać głodem i oto nagle wróciła Wala, ale wychudzona, wynędzniała i pobita, Okazało się, że ją do siebie przygarnął jakiś Kazach. Wziął ją do siebie niby za żonę, zmuszał ją - siłą do stosunków sek- sualnych, choć ona wcale takiej potrzeby nie odczuwała, a poza tymbił, głodził i w końcu wygnał...
I tak to w tej stłoczonej izbie przeżyli- śmy jakoś zimę. Paliliśmy trzciną, którą przynosiliśmy z odległości 3 km. Wiosną najprzód opuściła tę izbę Wala z opiekun- ką. Wkrótce z głodu i wycieńczenia zmarła Lidmanowa, a jej mąż sprowadził drugą kobietę, a ta kazała nam natychmiast opuścić izbę, co też zmuszeni byliśmy uczynić.
Na tydzień przed opuszczeniem izby uczestniczyłem z wyrachowania w po- grzebie 27-letniego Kazacha, który wró- cił z wojny ciężko ranny i wkrótce po po- wrocie zmarł. Wg muzułmańskich obrząd- ków owinięto go w prześcieradło, a wszel- kie jego mienie spieniężono, by opłacić najęte płaczki. W roli tej występowały nie- które Polki, ale zapłata uzależniona była od jakości ich płaczów i lamentów. Po- nadto na drodze posuwania się konduk- tu pogrzebowego od domu do cmenta- rza rozrzucane były banknoty i monety, które były zbierane przeważnie przez roje dzieci. Nie obywało się przy tym bez prze- pychanek, kłótni, bijatyk. W tej imprezie zbierania pieniędzy uczestniczyłem i ja z wielkim zapałem, w rezultacie czego za- robiłem na kupno smacznych owoców, Oby więcej takich pogrzebów - pomyśla- łem... (c.d.n.)
Stanisław Klencner
Fot. 1. Grupa Polaków w kołchozie Kowal, rej Mamlutka, Kazachskaja SRR, 1940 r.
Fot. 2. Polacy z Kazachami.
Zwierzęta, jak obłąkane, przepycha-
jąc się i kalecząc, pędziły z pastwiska ku swoim miejscom zwykłego odpoczynku - do obory, do stajni. Pies przeraźliwie wył, wzbudzając dodatkowo atmosferę nie- zwykłej grozy. Wybiegliśmy wszyscy na podwórko. Co się dzieje? W jednej chwili spojrzeliśmy na zachodzące słońce. Nie- bo całą szerokością płonęło żarem. Ale to nie był pożar. To jakieś niezwykłe prze- rażające zjawisko. Jakiś czar przyrody. Trwoga, groza! Patrzyliśmy na tatę, a on powiedział: „Dokładnie tak było przed wy- buchem | -ej wojny światowej”. Ja rozumiałam, co tata miał na myśli, wie- działam, jakie są nastroje polityczne. A jutro jadę do szkoły - rozpoczęcie roku szkolnego. Tylko, że jutro już nic nikt nie mówił o rozpoczynającym się roku szkol- nym, bo nawet nad naszą osadą z4-ema domami leciały groźnie hucząc, po trzy samoloty z czarnymi swastykami, tworząc zwarty trójkąt. Wojna!
Tata odebrał pobory za 2 miesiące. O jeden miesiąc naprzód. Tak otrzymali wszyscy leśnicy. Dopiero około połowy września, zjawili się w szkołach nauczy- ciele i oczywiście uczniowie. Ja także. Nasza VII klasa w Sztabinie miała zaję- cia dopiero późnym popołudniem. Pamię- tam lekcję jez. polskiego - Jak pisać li- sty? Rzeczywiście w niedalekiej przyszło- ści, ten temat okazał się być na czasie. Wprowadzono też lekcje jęz. niemieckie- go. Już nawet poznałam jakieś zdanie.
I nagle pamiętnego 17-09-39 r., poja- wiła się Armia Czerwona, „nasza wyzwo- licielka”. (Na Augustowszczyźnie nieco później). Wkrótce też w szkołach rozda- no nam podręczniki - elementarze do ję- zyka rosyjskiego. l godzin lekcyjnych mie- liśmy tego przedmiotu jakoś dużo. Nie- miecki znikł. Gdy 10-02-40 r., w dzień na- szej znanej, koszmarnej wywózki, zjawił się po mnie w Sztabinie NKWDzzista, zna- łam alfabet rosyjski pisany, drukowany i potrafiłam cokolwiek przeczytać. Załado- wany zestaw bydlęcych wagonów, dymią- cy czarną sadzą z dwóch lokomotyw, pę- dził w dzień i w nocy.
Tylko czasem udało mi się przeczytać przez zakręcone kolczastym drutem okienko nazwę miasta, a raczej towaro- wej stacji, ale itak nasi rodzice bez mapy nie bardzo mogli się zorientować, gdzie jesteśmy, w którym kierunku podąża nasz transport, dokąd nas wiezie.
Po miesięcznej podróży znaleźliśmy się na północy Uralu i natychmiast wszyst- kich wysłano do wyrębu lasu. Dzieci do 14 lat, do szkoły. Duża grupa moich ró- wieśników, jak i ja, przeważnie już mieli- śmy jakąś znajomość jęz. rosyjskiego jeszcze z nauki w Polsce. Tutaj były to częste dyktanda i umiejętność czytania z właściwym akcentem. Ponadto matema- tyka i historia. To był rok szkolny 1940/ 41.
W tym czasie córka znajomego leśnika mego taty, zwolniona została z wyrębu lasu, do prowadzenia rachunkowości w stołówce. Nie znała jęz. rosyjskiego. Przy- dała się moja pomoc. Przychodziłam co- dziennie po lekcjach. A że była to powta-
Nasz Sztabiński Dom nr 5(242) maj 2018 r.
JAK ZOSTAŁAM NAUCZYCIELKĄ JĘZYKA ROSYJSKIEGO?
rzająca się owsiana kasza, to po miesią- cu potrafiła to prowadzić sama.
Po zakończeniu roku szkolnego, korzy- stając z zarządzenia, wyjechaliśmy z tej niedźwiedziej kniei i trafiliśmy raczej pod przymusem, do syberyjskich kołchozów, zasilać ich swoją pracą, bo mężczyźni wybyli na wojnę z zaprzyjaźnionymi do- tychczas Niemcami.
Wtedy dzięki układom generała An- dersa z Moskwą pozwolono nam zorga- nizować polską szkółkę. Początkowo u siebie w domu. Ja uczyłam pod kierun- kiem pani leśniczowej Frączyk. Poziom klas |- III.
Po kilku miesiącach nakazem sowieckich
jąc - polska nauczycielka. Tematy zwy- czajne, pogłębiające wiedzę pedagogicz- ną. Wlatach 1943/44 stosunki z Moskwą zostały „zamrożone”. Ja byłam skazana na 2 lata łagrów. Po tej przerwie ZPP (Związek Patriotów Polskich), ocieplił sy- tuację. Znowu uczyłam na dawnych wa- runkach.
Po 6 latach i 4 miesiącach nadszedł ten wymarzony dzień powrotu do Polski. Znalazłam się w rodzinie nauczycielskiej u wujostwa. Ciocia powiedziała prawie rozpaczliwie: „Z jakim Ty ruskim akcen- tem dziecko mówisz?”. Wydaje mi się, że wśród swoich szybko tę naleciałość zli- kwidowałam. Prosiłam, żeby mnie popra-
władz oświatowych, otrzymaliśmy do dys- pozycji klasę w szkole rosyjskiej. Moty- wacją było, że nie ma środków na sprzą- taczkę dla nas, a myśmy przecież nie pro- sili ani o sprzątaczkę, ani o płacę za na- uczanie.
Szczerze mówiąc, nie było tam proble- mów narodowościowych, ani innych. Tyl- ko 2 lekcje jez. rosyjskiego tygodniowo u naszych dzieci, które prowadziła sama kierowniczka szkoły. Ponadto kwadrans przed lekcjami ćwiczeń gimnastycznych, które prowadził zdemobilizowany wojsko- wy.
Ja tutaj w sposób naturalny, pogłębia- łam znajomość jez. rosyjskiego - literac- kiego. Kierowniczka zapraszała mnie na konferencje nauczycielskie, przedstawia-
wiali. Tak też było. Wkrótce zostałam za- trudniona do pracy w szkole, myślę, że dzięki wujkowi. Uczyłam w klasach I-III. Podczas wakacji już rozpoczęłam do- kształcanie się miesięcznym kursem w Suwałkach.
Niemało musiały się odpowiedzialne wła- dze wysilić, by dać nam lokum i wyżywie- nie. Przypominam, jak na kolację poda- no nam fasolkę ugotowaną na wodzie. Nic więcej. Przyszedł profesor podczas wła- śnie tej kolacji, pochodził między stolika- mi i powiedział - proszę jeść, jeść! Fasol- ka jest bardzo wartościowym pożywie- niem. Nic nikt nie mówił, ani głośno, ani po cichu. Przecież wiemy, jak jest.
Po kilku takich latach, zdobyłam maturę pedagogiczną w Białymstoku. To był 25
kwiecień 1952 r. W międzyczasie Mini- sterstwo Oświaty wprowadziło nauczanie języka rosyjskiego w klasach V-VII, po- tem V-VIII. Brakowało nauczycieli. Kto co- kolwiek był obeznany z tym językiem, mógł zostać jego nauczycielem. Słysząc niektórych nauczycieli, uczących tego przedmiotu, nieraz mnie tak raził akcent, że jakoś odruchowo reagowałam, aby poprawić. W rezultacie, to ja, aczkol- wiek bardzo nawet niechętnie, podjęłam się nauczania tego języka, moich wrogów. Wolałam język polski, to mój język ojczy- sty, tym bardziej, że we mnie jeszcze tkwi- ła jakaś awersja do wszystkiego, co mi przypominało naszą rodzinną, wojenną tragedię. Nigdy się nie przyznawałam nawet do znajomości tego języka. Chcia- łam o nimi o wszystkim zapomnieć. Nie- stety, znowu zaczęły się wyjazdy, na róż- ne kursy języka rosyjskiego. Początkowo do Białegostoku: wakacje, ferie, wszelkie święta były zajęte. Zrozumiałam, że znam język rosyjski w mowie, nieźle w piśmie, ale nic o zasa- dach ortograficznych, absolutnie nic z gramatyki i bardzo niewiele z literatury. Chociaż czytać i rozumieć w oryginale potrafiłam. Trochę nam Białystok pomógł, ale część znas ubyła. Znaczącą grupę na kurs mie- sięczny wakacyjny i inne zjazdy wysłano do Warszawy. Było nas około 40 osób. Mężczyzn znacznie mniej. Byliśmy zakwaterowani gdzieś w cen- trum, w szkole. Miałyśmy dużą salę prze- meblowaną z klasy. Dookoła ustawione w różny sposób żelazne łóżka, pościel biała, tylko cokolwiek przyszarzała. Na jednej ścianie była długa półka pozosta- wiona - „może się paniom przyda”. Mia- łam tę półkę tak prosto przed sobą, a na niej jedna z pań wyjęła z ust swoją prote- zę iwrzuciła do przezroczystej szklanki z wodą. Nigdy tego nie widziałam, przynaj- mniej tak oficjalnie, zrobiło mi się niedo- brze, wybiegłam do toalety daleko na ko- rytarzu i dostałam torsji. Nikt tej pani nie zwrócił uwagi, a ja tylko starałam się po- łożyć na łóżku tak, by nie mieć widoku na tę półkę z niezwykłą zawartością. Poza tym w łazience nigdy nie miałyśmy cie- płej wody. Niektóre panie wybierały się na niedzielę do domu, inne zwiedzały Warszawę, ja jechałam do siostry na Wolę. W centrum Warszawy już nieco oczyszczonej z gru- zów, a nawetw newralgicznych punktach odbudowanej, przy ulicach gdzie się dało, powciskane były stoliki, barki, czasem z jakimś wymyślnym daszkiem, a tam sprzedawano po prostu wodę w szklan- kach do wypicia na miejscu. Panie sprze- dające były schludnie ubrane, z wyrazi- stym makijażem na twarzy i uwijały się jak potrafiły, by zadowolić przeważnie nie- cierpliwie naciskającą kolejkę. Pytały tyl- ko - z sokiem czy bez? Szklankę zwróco- dokończenie na str. 12
Nasz Sztabiński Dom nr 5(242) maj 2018 r.
dokończenie ze str. 11
ną tylko spłukiwały, naciskając strumyk wody. I podawano dalej. Interes był po- dobno zadowalająco dochodowy. Niektó- rzy stwierdzali, że nawet bardzo docho- dowy. Inni smażyli w takich warunkach placki ziemniaczane. Opary z patelni, przechodnie czuli od połowy ulicy. Jedni odbierali to jako zapach, inni skłaniali się do mdłości. W rezultacie placki były roz- chwytywane. No cóż, takie były czasy na- szego społeczeństwa, mojej młodości. Na miejscu miałyśmy stołówkę z całodzien- nym wyżywieniem. Głodne nie byłyśmy, ale na jakieś łakocie, czy dobra kultury, właściwie nie było nas stać. Jedna z młod- szych koleżanek na niedzielę pożyczyła u mnie 10 zł - bez zwrotu, co też zapa- miętałam.
Teraz przykład zajęć. Przyszła do nas pani profesor (prawdziwa), prosto z Mo- skwy. Ubrana była, nie powiem, że gu- stownie, ale starannie, a włosy uczesane były elegancko, aż za bardzo. Przeczy- tała nam na wstępie króciutki tekst - 3 zdania. Napełnione były bohaterstwem, szacunkiem, wręcz miłością i wszystkim co najlepsze, wobec oczywiście Kraju Rad. Patos! Kto przetłumaczy - zapytała. Ktoś z kursistów to zrobił. A teraz popro- szę do tablicy i wyczytała nazwisko jed- nej z pań. Czytała te zdania wersami i poleciła jej pisać. Reszta ma patrzeć, czy wszystko dobrze. Naliczyłam po cichu 5 błędów. Kto poprawi? Wypadło na mnie. Dobrze. Przeczytać proszę tekst po cichu, ateraz pani przeczyta głośno i wskazała na kogoś. Potem był rozbiór gramatycz- ny zdania w jez. rosyjskim, co u nas było słabo znane. Na końcu tablicę wytarto i z tego tekstu zrobiła pani profesor nam dyk- tando. Karteczki wzięła do domu. I tak prawie codziennie u nas się pojawiali nowi profesorowie, wykładowcy języka. Uczyli chyba bez konkretnego programu, we- dług własnego uznania. Trzeba jednak przyznać, że przygotowani byli perfekcyj- nie, a zajęcia były absorbujące.
Po obiedzie już mało kto z nas miał ochotę gdzieś się wybrać do miasta. Le- żakowałyśmy na swoich łóżkach i rozpo- czynały się luźne rozważania o życiu - warunki mieszkaniowe, materialne, mąż, dzieci, praca - sama prawda, często i ta gorzka. Najchętniej zabierały głos do- świadczone panie w wieku zbliżającym się do 50-ki. Mężczyźni są najbardziej za- borczy po 40-ce, a po 50-ce to u nich się pojawia druga młodość. | takie różne spra- wy, czasem nawet bardzo osobiste. Około 23-ciej, gaszenie świateł, spanie.
Z rana skargi - ta, ta i tamta pani strasz- nie chrapały, nie mogłam spać, odważ- nie jakby z pretensją mówi jedna. Inna potwierdza, rzeczywiście jestem zwyczaj- nie zmęczona, też nie mogłam spać. Inne też źle spały - duszne powietrze, na ulicy huk. A innego wieczoru starsza pani, o wyglądzie trochę zaniedbanej damy, przy- znała się, że była śpiewaczką operową, o głosie mezzo sopranu. Prosiłyśmy ją bardzo, żeby nam coś zaśpiewała. Nie jestem przygotowana, głos nie jest roz- grzany, żeby choć jajeczko wypić. Jutro będzie miała pani jajeczko, załatwimy. No
i dała się uprosić. Wstała z łóżka, ogar- nęła włosy, stanęła w odpowiedniej po- zie jak na scenie, jedną ręką oparła się o łóżko. | zaśpiewała arię. Wstrzymałyśmy oddech - ślicznie, cudow- nie! Nie było końca zachwytom. tak nam czasem umilała pobyt, podczas tych trud- nych, bezsennych często nocy. Już się chciało odpocząć, tak wakacyjnie, w domu, ale miesiąc w Warszawie nam się dłużył, po wyczerpującym roku szkolnym. Za kwartał znowu zjazd. Do zobaczenia!
Po roku takich kursów, zostało nas w grupie jeszcze trochę mniej. Zostaliśmy włączeni na dalsze kształcenie do Kra- kowa. W stosunku do Warszawy, to był chyba awans. Już jesienią pierwszy zjazd. Tylko mój dojazd to droga przez mękę. Na noc rowerkiem do koleżanki w Lipsku. O świcie wstawałam na autobus do Bia- łegostoku. Początkowo to nie był auto- bus tylko półciężarówka, z plandeką u góry, a w środku ławki bez oparcia. Nie każdy siedział, więc na stojąco. Nauczona z korzystania tego środka lo- komocji, wcześnie wstawałam, by być w kolejce bliżej drzwi, ale i to było na nic. Natarcie na drzwi głównie mężczyzn, było tak silne, że ci pierwsi okazali się być na końcu. Silniejsi siedzieli, słabsi stali i pa- dali w różne strony, zależy na co trafiły koła owego pojazdu - na kamień, na do- łek z wodą, na górkę, czy znów na ka- mień.
właściwego numeru, ale pojechałam w odwrotną stronę. No tak, jestem ze wsi, niektórzy mówią dosadniej - z wioski. Nie zawsze ludzie okazują się być tak życzli- wi, czy wyrozumiali, żeby wytłumaczyć wie, czy powiedziane było iść na prawo, czy też odwrotnie.
No i następnie akcja Kraków. Tu lek- ko spokojniej, udało mi się nawet usiąść przy oknie. Bez atakowania drzwi. Dotar- łam na miejsce mocno zmęczona i głod- na. Chyba byliśmy zakwaterowani w ja- kimś skromnym hoteliku. Nie pamiętam gdzie i jak się żywiliśmy. Rano zjawiliśmy się na pierwsze zajęcia. Punktualnie o go- dzinie 8.00 weszła pani profesor Modliń- ska. Wysoka, w wieku około 50 lat, w modnym kostiumie, zdjęła też bardzo ele- gancki kapelusz i jakby tak rzecz zupeł- nie nieważną, odrzuciła go na brzeg biur- ka. Przedstawiła się nam bez tytułu, za- znaczając tylko, że zajmować się z nami będzie literaturą rosyjską. Skojarzyłam natychmiast, że korzystając w mojej szko- le z czasopisma „Język rosyjski”, zawsze były artykuły profesor Modlińskiej. Czę- sto drukowane były bardzo ciekawe sprawdziany, z których korzystałam. A tu ją widzę - ciepła twarz, miły głos, przyja- zna aparycja. Było mi przyjemnie, że je- stem na wykładach takiej osobowości. Nie zawiodłam się, tym bardziej, że wszyscy ją przyjęliśmy od razu z sympatią i sza-
Później był na tę trasę dany autobus. Trafiłam, że młody kierowca, popisywał się chyba i pędził tą drogą z szybkością, jaką dał radę silnik. Głównie kobiety pro- siły - niech pan tak nie pędzi, ale nie re- agował. Bolały nogi, próbowałam stać, to na jednej, to na drugiej. Do tego panowie wygodnie siedzący wyjmowali papierosy i zrozkoszą pykali gęstym dymem. Moż- na przecież palić. No i nareszcie Biały- stok.
Teraz bagażyk do ręki i biegiem na stację kolejową. Długi, pozakręcany wąż do okienka po bilet. Pani kasjerki jeszcze nie ma - nerwowo więc. Wreszcie przy- Szła wszystkim sprzedaje, ale kto będzie siedział, kto będzie stał w przedziale, czy też na zapchanym korytarzu, to się oka- że. Nieraz stałam, albo siedziałam na podnoszonej deseczce w korytarzu. Nie było to ani wygodne, ani przyjemne. Noi Warszawa.
Teraz trzeba było wsiąść do właściwego tramwaju. Zdarzyło się, że wsiadłam do
cunkiem.
Zaraz na pierwszych zajęciach, tema- tem był utwór Puszkina - „Jewgienij Onie- gin”. Na stojąco, przy biurku, ustnie stre- ściła nam cały utwór, wtrącając gdzie trze- ba dłuższe lub krótsze cytaty. Czystość języka, dykcja, sam głos i postać sprawi- ły, że po skończeniu odczuliśmy jakby- śmy byli w teatrze jednego, ale wybitne- go aktora. Po przerwie, a może nie było przerwy, tylko druga lekcja - powiedziała: „Teraz państwo spróbujecie powtórzyć treść tego utworu”. | wyczytywała różne osoby. To było trudne, ale ponieważ ni- kogo nie strofowała, więc trochę przy pomocy języka polskiego radziliśmy. Kie- dy ktoś opowiadał w miarę płynnie, zu- pełnie dobrze, to mówiła - „charaszo”, „oczeń charaszo”. | notowała w swoim dzienniku. Trafiło i na mnie - zdążyłam powiedzieć jedno krótkie, ale trudne gra- matycznie zdanie: Wtedy nikogo nie było w domu. | zatrzymałam się myśląc co dalej? Powiedziała przerywając mi - dzię-
kuję - piątka. | tak zawsze była punktual- na, przygotowana świetnie do wykładu i zadziwiała nas całą swoją osobowością i postawą wobec nas dokształcających się nauczycieli.
Teraz profesor Nr 2 - gramatyk języ- ka rosyjskiego. Znaliśmy go wszyscy po nazwisku, które najczęściej było powta- rzane w różnych przypadkach. Ostro z nami poczynał, strofował wręcz, wyma- gał, a temat z gramatyki na jutro, choćby w nocy musiał być jak trzeba opanowany i wykonany. Taki był. Dotychczas na wszelkich kursach nikt tego aż tyle od nas nie wymagał. Jeden z kolegów kursistów, młody człowiek, około 30 lat, chyba zgry- ziony trudnościami z gramatyki powie- dział: „Przyjdzie czas, że ten język, a ra- zem z nim i nas wyrzucą”. Pozostawiam bez komentarza. W sumie ten wymaga- jący profesor nauczył nas, a my swoich uczniów również. Trzeci przedmiot, to metodyka nauczania języka rosyjskiego. Z tym radziliśmy bez kłopotów, przecież byliśmy już praktykami, a pan profesor miał wiedzę i nią się z nami dzielił, pogłę- biał.
I przedmiot ostatni - „Wybrane zagad- nienia ogólne”. Powiem krótko - po dość skromnych wykładach pana profesora, mieliśmy zadane, aby opracować 60 za- gadnień w domu. Wymagało to wielu za- biegów i pracy i czasu. To nie był zwy- czajny podręcznik, czy dwa do wykorzy- stania, trzeba było szukać tych źródeł, nawet w województwie. Zajęło mi to parę miesięcy skrupulatnej pracy. Po dniu pra- cy w szkole, siadałam blisko przy piecu, przy lampie naftowej i ślęczałam do póź- na. Nie miałam czasu wyjść na powietrze. Chyba, że do ubikacji, które były na dwo- rze, niestety. I studnia z wodą też na dwo- rze - na korbę. Gdy mi się wreszcie uda- ło, wszystko opracować dokładnie na pi- śmie, zadowolona, zamknęłam swój wy- pasiony brulion. Pomyślałam - przed eg- zaminem jeszcze przeczytam, wszystko powtórzę, nauczę się. Ale to nie był ko- niec tego tematu.
Na kolejnym jakimś krótszym zjeź- dzie, miałam ze sobą ów wypracowany brulion, żeby w drodze ewentualnie tro- chę przejrzeć. Gdy jednak w sypialni się nim pochwaliłam, zaraz znalazła się ko- leżanka z prośbą o pożyczenie, że prze- pisze szybko, że mąż ewentualnie na czymś odbije, dam ci mój adres jeżeli nie wierzysz. Wierzę, wierzę powiedziałam i dałam, jeszcze raz przypominając - za miesiąc mi odeślij. Wzięła mój adres. W porządku, nie obawiaj się. Termin minął znadwyżką, pracy nie otrzymałam. Czu- łam się zwyczajnie oszukana. Wiedzia- łam, że mieszka w Brzegu nad Odrą, oraz znałam jej imię oraz nazwisko. To mało jednak, aby list doszedł do adresatki. W przypływie goryczy, wystosowałam więc pismo, na adres Inspektoratu Szkolnego wBrzegu iwyjaśniłam sprawę (trochę de- likatniej niż w rzeczywistości było), by tej pani na moją prośbę przypomniano. Nie- stety, odzewu nie było. Ja tymczasem przyjechałam zdawać ten właśnie egza- min, w terminie pierwszej grupy. Koleżan- ki z brulionem nie było. Czułam się fatal-
��� ����������������������������������������� ���������������� ���������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ���������������������������������������������� ����������������������������������������������� ������������������������������������������������ �������������������������������������������������� ���������������������� ����������������������������������������������� ������������������������������������������������� ������������������������������������������������ ������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������������������� ����������������������������������������������� �������������������������������������������������� ������������������������������������������� ������������ ������������������������������������������������ ���������������������������������������������� ���������������������������������������������������� ���������������������������������������������� ������������������������� ������������������������������������������ ������������������������������������������������ ������������������������������������������������ ���������������������������������������������� ���� �������������������������������������������������� ���������������������������������������������� ��������������������������������������������� ��������� ����������������������������������������������� ���������������������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ������������������������������������������������� �������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ������������������������������������������ �������� ��������������������������������������������������� ����������������������������������������������� ����������������������������������������������� ���� ������������������������������������������������ ������������������������������������������������ ��������������������������������������������� ���������������������������������������������� ����������������������������� �������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ���������������������������������������������� ����������������������������������������������� ������������������ ������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ����������������������������������������������� ������������������������������������������������� ��������������������������������������������������� ������������������������������������������� ����������������������������������������������� ������������������������������� ���������������������������������������������� ����������������������������������������������� �������������������������������������������� ������ ���������������������������������������������������� ���������������� �������������������������������������������� ����������������������������������������������� ������������������������� ������������������������������������������������ ���������������������������������������������������� ����������������������� ������������������������������������������������� ������������������������������������������������ ������������������������������������������������ ���������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ������������������������������������� ���������������������������������������������� ����������� ������������������������������������������������ ���������������������������������������������� ������������������������������������������������� ��� ������������������������������������������������� ������������������������������������������������ ������������������������������������������������ ��������������������������������������������������� ������������������������������������������������ ���������������������� ������������������������������������������������ ��������������������������������������������������� ������������������������������������������������ ������������������������������������������ ������������������������������������������������� �������������������������������������������� �������������������������������������������� ����������������������������������������������� ����������������������������������������������� ��������������������������������������������� ����������������� ����������������������������������������������� ������������������������������������������������� ����������������������������������������������� ������������������������������������������������� ��������������������������������������������� ������������������������������������������������� �������������������������������������������������� ������������������������������������������������ ���������������������������������������������� ���������������������� ����������������������������������������������� �������������������������������������������������� �������������������������������������������� ������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ��� ���������������������������������������������� ����������������������������������������������� �������������������������������������������������� ������������������������������������������������ ������������������������������������������������� ������������������������ ��������������������������������������������� ������������������������������������������������ �������������������������������������������������� ������������������������� ����������������������������������������������� ����������������������������������������� ����������������������������������������������� ������������������������������������������ ������������������������������������������������� ������������������������������������������������� ���������������������������������������������� �������������������������������������������� ���������������������� ����� ��������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������ ���������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������ ���������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������� ����� ������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������ ���������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������� ����������������������� ��������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������ ������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������ ����������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ��������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������ ������������������������������������������������������������������ ��������������������� �������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������ ������������������������������������������������������������������ ���������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������� �������������������������������������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������� �������������������������� �������������� �������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������� ������������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������������ ������������������������������������������������ ������������������������������������������������������������������������������� ������������������������������������������� Nasz Sztabiński Dom nr 5(242) maj 2018 r.
POZYTYWNY PRZY- KŁAD PROCENTUJE
Gratuluję dwóch dekad żmudnej pracy! Od wielu lat jestem wierną czytelniczką Państwa miesięczni- ka, z którego dowiaduję się o historycz- nych i współczesnych poczynaniach na ukochanej przeze mnie Ziemi Sztabiń- skiej.
Systematycznie ukazujecie Państwo lo- kalne inicjatywy gospodarcze, kulturalne, społeczne i samorządowe.
Działalność społeczną przekazał Wam chyba „w genach” Wasz Wielki Przodek - Karol hrabia Brzostowski.
Podczas moich pobytów na Sztabiń- skiej Ziemi zauważyłam wielką serdecz- ność i uczynność mieszkańców, a także (na co jestem szczególnie uczulona jako nauczycielka) bardzo kulturalne zacho- wanie młodzieży. Pozytywny przykład pro- centuje, a u Was jest to szczególnie wi- doczne.
Na ręce Naczelnej Pani Redaktor składam życzenia dalszych sukcesów i niegasnącego zapału w przekazywaniu prawdy i piękna o Sztabińskiej Ziemi oraz satysfakcji z przedstawiania tych warto- ści ludziom.
Serafina Domańska, w. łódzkie UWIELBIAMY WOLNOŚĆ
Uwielbiamy wolność - dlatego skacze- my. To słowa skoczka narciarskiego. Skoczkowie ryzykują życiem aby przez chwilę poczuć się wolnymi. Dla tej chwili całe młodzieńcze życie poświęcają ogromnie zdyscyplinowanej pracy przy profesjonalnie określonych zasadach. Gdyby byli niezdolni podporządkować się tym zasadom, przy pierwszym zjeździe spadliby na łeb, na szyję. Oglądam, po- dziwiam i jestem bardzo dumna z chło- paków, Polaków i Mazurka.
Natomiast smuci mnie co innego, a
* LIST s v
mianowicie „czarne marsze” obrażające nas kobiety, hasła sprowadzające kobiety do organów macicy i seksu, do kobiet bez głowy i mózgu, a dzieci niepełnosprawne do śmieci.
Prawdę powiedziawszy, to my wszyscy pragniemy wsparcia i nie chcemy zostać sami, bo w najtajniejszych zakamarkach świadomości odkrywamy, że każdy z nas jest niepełnosprawny. Przed nami trudne zadanie, takie „uczłowieczające” - poko- chajmy się. I nie musi to być tylko utopia.
S.G., Białystok
2% 0% 0% + % %
MAJ - MIESIĄC MARYI
„Maryja szuka takich, którzy by do niej pobożnie i z uszanowaniem przystępowa- li, tych bowiem miłuje, tych karmi, tych za dzieci przyjmuje.”
Cytatem św. Bonawentury zrozpoczę- łam swoją myśl. Dotyczy ona Maryi ponie- waż maj jest miesiącem poświęconym Matce Bożej. Możemy uczestniczyć w co- dziennym majowym nabożeństwie i oddać Jej całkowicie, jako matce swoje troski. Jej ramiona są zawsze otwarte dla każdego, który odda się jej i powierzy. Jest ona mat- ką, która wiele przeszła, jak niejedna z Nas, ale zawsze ma czas, żeby nas wysłuchać. Postarajmy nauczyć się nie tylko prosić, ale i dziękować poprzez modlitwę za wszyst- ko, co nas spotyka. Oczywiście modlitwa powinna być jak najbardziej szczera, gdyż bez szczerego wyznania grzechów jeste- śmy nie fer wobec Boga, ludzi i samych siebie. Niech zawsze uczestnictwo choć- by w jednym nabożeństwie majowym, be- dzie hołdem oddanym Maryi. W dobie no- woczesności i pędu zapominamy o pod- stawowych wartościach naszej wiary. Za- trzymajmy się w zadumie i modlitwie a wte- dy inaczej spojrzymy na otaczający nas świat. Dbajmy o piękne przydrożne kaplicz- ki. Wszystko to dla Maryi, żeby mogła być bliżej nas Ona otacza płaszczem miłosier- dzia. Korzystajmy z jej opieki.
Goplana
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi dztabińskiej im. Maro brzostowskiego
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Sztabińskiej im. Karola Brzo-
20000010 Bank Spółdzielczy w A Augustowie.
stowskiego zwraca się do czy- Ż $ a, e Nasz adres: telników i miłośników naszej IZBA jean Towarzystwo Przyjaciół Zie-
pięknej ziemi o przekazywanie z darów (rzeczowych i pienięż- 4 nych) na dalszy rozwój Izby Re- ROANA gionalnej, jak też na wielokierunkową działalność naszego Towarzystwa.
Nr konta: 869351000000232759
RZE e
mi Sztabińskiej im. Karola W Brzostowskiego, 16-310 Sztabin, Plac Karola Brzostow- kiego 8, tel. 87 641 20 69. Prezes TPZS Małgorzata Ostrowska
STOWARZYSZENIE AKTYWNY SZTABIN
Stowarzyszenie Aktywny Sztabin zwraca się do Wszystkich z go-
działalności (rzeczowe i pienięż- ne). Nr konta PL.
50935100000023926620000010 Bank Spółdzielczy w Augustowie.
Nasz adres: Stowarzyszenie Aktyw-
ny Sztabin, ul. Kościuszki 10, 16-
*N310 Sztabin, gmail: biurojo-
laQlist.pl., strona internetowa: www.aktywny-sztabin.pl.
Prezes SAS
Dorota Zdzichowska
CHŁOPIEC Z DOBREGO DOMU
Pochodzę z tak zwanej dobrej rodzi- ny. Rodzice dbali o mnie i mojego brata aż do przesady. Szczególnie mama chciała nas uchronić przed złem świata. Chyba nikogo tak długo nie przywożono i zabierano z podstawówki, jak nas. Mama interesowała się, z kim siedzę w ławce i rozmawiam na przerwach. Bar- dzo surowo oceniała każdą z moich ko- leżanek. Żadna nie wydawała się być dla mnie odpowiednim towarzystwem. Gdy chciałam zaprosić do siebie którąś z dziewczyn z klasy, zawsze słyszałam tę samą odpowiedź:
- Ewa, przecież wiesz, że to nie jest ko- leżanka dla ciebie!
Wiesz, kim są jej rodzice?! Nie pozwolę, żebyś zadawała się z takimi ludźmi!
Równie nieodpowiednim towarzy- stwem była córka fryzjerki, jak i lekarza. Mama zawsze znalazła jakiś sposób, by wybić mi z głowy jakiekolwiek przyjaźnie. Oczywiście, nie było mowy o tym, bym bez pozwolenia odwiedziła kogokolwiek, albo chodziła na prywatki. Tato twierdził, że one, podobnie jak dyskoteki, demo- ralizują młodzież. Chciał nas uchronić przed niebezpieczeństwami takimi jak papierosy, alkohol, narkotyki i seks. Nic dziwnego, że nie miałam nigdy przyja- ciółki i wolny czas spędzałam w domu. Tak samo traktowany był mój starszy brat, Michał. On też nie mógł przyjaźnić się z chłopcami, których nie akceptowali, więc byliśmy skazani na swoje towarzystwo. To wychowanie pod kloszem przyniosło zamierzony przez rodziców efekt. Wyra- staliśmy w poczuciu, że świat jest nie- bezpieczny, a jedynym schronieniem przez nim są ściany domu. Rodzice, z troski o nas, wtrącali się do wszystkiego, co robiliśmy. Nawet czas po lekcjach nam zorganizowali. Wybrali języki - bo tego można uczyć się w domu pod okiem ko- repetytorów oraz naukę tenisa, bo cały czas trenowaliśmy pod bacznym okiem ojca. Komuś może się wydawać, że to wielkie szczęście mieć takich rodziców. Zawsze troskliwi i opiekuńczy. Nie żało- wali na nas pieniędzy. Wydawałoby się, że mieliśmy wspaniałe życie. Ale to nie była prawda. Izolacja, która miała być dla nas dobrodziejstwem, doprowadziła do tragedii.
Mój brat tego nie wytrzymał, zaczął się buntować i od tego czasu zaczęły się awantury w domu. Później był czas pod kontrolą rodziców. Zaprowadzili go na- wet do psychiatry, następnego dnia oka- zało się, że nie było go w szkole. Mama zadzwoniła nawet na policję, aby go szu- kali, chłopca, który ma 19 lat - ponieważ, nie wrócił do domu po lekcjach.
Michał chciał mieć normalne mło- dzieńcze życie, które mu odebrali własni rodzice. Swój świat odnalazł przez nar- kotyki, które były dla niego ucieczką w barwny raj, odejściem od nudnego domu i frustrujących rodziców. Michał nie miał
przyjaciół, rozmawiał tylko ze mną. Pew- nie dlatego, że wiedzieliśmy, że nie mo- żemy liczyć na towarzystwo kogoś inne- go. Branie traktował jak pasjonującą za- bawę, spożywanie zakazanego owocu, nie widział w tym żadnego zagrożenia, a jedynie przyjemność. Tak naprawdę z po- czątku czułam się odrzucona przez nie- go, ponieważ przestał ze mną rozma- wiać. Czułam się jeszcze bardziej samot- na. Chociaż wiedziałam, że bierze nar- kotyki, w żaden sposób nie przypuszcza- łam i nie zdawałam sobie sprawy, jakie efekty z tego wynikną. Nie odważyłam się powiedzieć o tym rodzicom, ponie- waż takie tematy były dla nich po prostu niedozwolone. Rodzice nigdy nie rozma- wiali z nami nawet o seksie, gdyż był to dla nich temat tabu, a co dopiero o nar- kotykach.
Michał któregoś dnia po prostu spa- kował rzeczy i wyjechał z domu, nie mó- wiąc nikomu dokąd. Nie mówił mi, że ma zamiar coś takiego zrobić. Jeżeli chodzi o narkotyki, rodzice nic nie podejrzewali, żyli własnym życiem, a my byliśmy dla nich wciąż małymi dziećmi.
Ta bajka musiała się jednak skoń- czyć. Michała przywiozła policja po trzech dniach. Gdy zobaczyłam go w drzwiach, zaczęłam płakać. Tego wieczoru pano- wała jakaś dziwna cisza w domu, Michał poszedł się położyć. Nigdy jeszcze nie widziałam rodziców w takim stanie. Po chwili mama zawołała mnie do swojego pokoju i powiedziała płacząc:
„Michał jest chory na AIDS"
Nie mogłam w to uwierzyć, on byt dla mnie wszystkim, a jedyna myśl, jaka mi przyszła wtedy do głowy, to śmierć. Śmierć brata, który był dla mnie podpo- rą, który bawił się ze mną w piaskownicy i był przy mnie zawsze wtedy, gdy go po- trzebowałam. Przez pewien czas nie mo- głam mu wybaczyć, że mi to zrobił, że stchórzył, że nie był silny - potrzebował kogoś. Miał wszystko. Wiele osób mo- głoby mu pozazdrościć, miał wspaniałe możliwości kształcenia się, aby spełnić swoje marzenia, ale jednego nie miał, wolności, swobody i przyjaciela. Był jak w klatce - wiem to, bo tak samo się czu- łam. Byłam z nim do końca jego ostat- nich chwil, wiedziałam jak cierpiał; a ja ani nikt inny nie mógł mu pomóc. Całe jego życie było cierpieniem, które rozpo- częli rodzice, a on je skończył.
Po skończeniu liceum zdałam na stu- dia i wyprowadziłam się z domu. Wiem tylko, że gdyby nie nadopiekuńczość na- szych rodziców i izolowanie nas od ró- wieśników, nie doszłoby do tego, co się stało. Nie przeżyłabym tego koszmaru i nie straciłabym brata. Mam ogromny żal do rodziców za krzywdę, jaką nam wy- rządzili, zabierając radość dzieciństwa, a potem smak pierwszej miłości.
Emilia Konoka
14
Turystyka religijna często utożsa- miana jest z turystyką pielgrzymko- wą lub dzielona na turystykę piel- grzymkową i turystykę regionalno- poznawczą. Za pielgrzymkę uważa się podróż do miejsca uważanego za święte, a motywy tej podróży mają charakter religijny. Pielgrzymka może być aktem pobożności lub pokuty. Udział w pielgrzymce może być podejmowany z pobudek religij- nych lub religijno-poznawczych. Pielgrzymi korzystają, podobnie jak inni turyści, z tych samych elemen- tów infrastruktury turystycznej oraz środków transportu. Realizowane od wieków pielgrzymki do miejsc kultu religijnego(dawniej zwane pątnic- twem lub peregrynacjami), również współcześnie odgrywają bardzo ważną rolę w turystyce krajowej, jak i międzynarodowej. W chrześcijań- stwie, zwłaszcza w Kościele Rzym- skokatolickim, pielgrzymi wędrują do sanktuariów, w których znajdują się słynące z łask i cudów przedsta- wienia świętych. Najsławniejsze miejsca pielgrzymek katolików to: Rzym i Watykan, Lourdes(Francja), Częstochowa - Jasna Góra, Fatima (Portugalia), Guadelupe (Meksyk), Jerozolima, Medziugorie (Bośnia i Hercegowina), Santiago de Compo- stela (Hiszpania), Asyż, Padwa i San Giovanni Rotondo (Włochy). W na- szym kraju popularnym miejscem pielgrzymkowym jest sanktuarium na Jasnej Górze w Częstochowie. Dla wyznawców prawosławia głów- nym centrum religijnym jest góra Grabarka. Żydzi z różnych krajów świata - odwiedzają Leżajsk, aby odwiedzić grób jednego ze sławnych cadyków chasydzkich. W: Wigry Nr 3/2017 (fragmenty) Wiesława Mali- nowska
Polska pólnocno-wschodnia po- została w pamięci Jana Pawła II ze względu na jej wymiar duchowy, walory przyrodnicze, piękno krajo- brazu, ciszę, możliwość kontaktu z Bogiem i zwykłymi ludźmi - życzli- wymi mieszkańcami tego terenu. Wielokrotnie przyciągały one Karo- la Wojtyłę, jako kapłana, profesora i biskupa do przeżycia wolnych chwil w tym malowniczym zakątku Polski. To właśnie tu, poprzez Eucharystię sprawowaną w kameralnym gronie na odwróconym kajaku, szorowanie menażki piaskiem i rozmowy przy ognisku ze studentami, wypoczynek w cieniu drzew, wędrówkę leśnymi ścieżkami czy spływy kajakowe - doj- rzewały w księdzu Wojtyle najważ- niejsze tematy jego późniejszego na- uczania. To właśnie tu pogłębia się jego wrażliwość społeczna, troska 0 biednych, o ochronę środowiska i międzyludzkie relacje. To właśnie tej
ziemi - o czym sam po latach tak wie- le zawdzięczał... To właśnie tu tak chętnie powracał...
[w:] „Wigry” Nr 3/2017 (fragmen- ty), Blanka Ewa Szymańska
Praktycznym odzewem na apel papieski są pielgrzymki organizo- wane do zabytkowego kościoła w Jaminach i pomnika Jana Pawła II umiejscowionego przy tym koście- le. Rzeźba papieża to dar serca lo- kalnego artysty Janika Tadeusza byłego mieszkańca Jaziewa.
Od 13 lat w kwietniu Parafia Ja- miny organizuje pielgrzymkę po- święconą pamięci Papieża Jana Pawła II. Niejednokrotnie uczestni- czyli w niej wierni z naszej parafii. W tym roku Basia ze Stowarzysze- nia Aktywny Sztabin zaproponowa- ła, aby w drogę wyruszyć ze Sztabi- na, jako samodzielna grupa i spo- tkać się z pozostałymi przed pomni- kiem papieża w Jaminach. Pomysł udało się zrealizować. 7 kwietnia 2018 roku 34-osobowa grupa, pilo- towana przez samochód Ochotniczej Straży Pożarnej i Policję wyruszyła w | Marsz Papieski do Jamin.
Idąc, śpiewaliśmy pieśni, odma- wialiśmy różaniec i koronkę. Każdy modlił się w swojej intencji, ofiaru- jąc jednocześnie trud pielgrzymowa- nia. Towarzyszyły nam bezcenne, duchowe przeżycia, kiedy szczęśli- wi dotarliśmy na miejsce, spotyka- jąc tam grupę idącą z Jaziewa. At- mosferę rozjaśniały blaski lampio- nów, zniczy i latarek, a serdeczne po- witanie księdza proboszcza Krzysz- tofa Bronakowskiego utwierdziło wszystkich pielgrzymów, że było warto podjąć ten trud.
Po zapaleniu zniczy pod pomni- kiem Papieża, przy śpiewie „Barki” - ulubionej pieśni Ojca Świętego - we- szliśmy do kościoła. Wysłuchaliśmy tam krótkiego kazania, przyjęliśmy komunię świętą. Na zakończenie wszyscy wzięliśmy się za ręce, utwo- rzyliśmy koło i odśpiewaliśmy pio- senkę „Abba Ojcze”.
Mamy nadzieję, że za rok dołą- czy do nas więcej osób. Bardzo ser- decznie zapraszamy i zapewniamy, że naprawdę warto. Pielgrzymki to okazja, by dziękować Bogu i prosić, uczyć się pokory, walki ze swoimi słabościami , nie tylko fizycznymi, ale i psychicznymi. To chwile rado- ści, pewności i wypoczynku .
Bogusława Iwanicka
Nasz Sztabiński Dom nr 5(242) maj 2018 r.
Nasz Sztabiński Dom nr 5(242) maj 2018 r.
Z inicjatywy Dyskusyjnego Klubu Książki 22.03.2018 roku w Centrum Biblioteczno-Kulturalnym w Sztabinie odbyło się spotkanie uczniów klas lila i b tutejszej szkoły z poetką, powie- ściopisarką i eseistką - p. Martą Fox, zorganizowane przez Książnicę Pod- laską w Białymstoku.
Pani Marta Fox znana była wcze-
śniej głównie jako autorka książek dla dorosłych i młodzieży. Okazało się jed- nak, że w swoim dorobku literackim ma też interesujące książki dla dzieci. Pisarka błyskawicznie nawiązała do- bry kontakt z trzecioklasistami, wspo- minając swoich wnuków, ich relacje z babcią, rówieśnikami, a także zain- teresowania bliskie słuchaczom, stąd szersza znajomość życia i problema- tyki współczesnych dzieci w młod- szym wieku szkolnym. Pani M. Fox w delikatny, niemniej jed- nak sugestywny sposób, zachęcała uczniów do opowiadania, czytania, a nawet pisania swobodnych tekstów, by wzbogacać słownictwo, dbać o po- prawność ortograficzną, poszerzać swoją wiedzę o otaczającym nas świe- cie, nie tylko korzystając z kompute- ra czy tabletów.
Dzieci miały możliwość zapozna- nia się z fragmentami książek „Zielo- na Nikola”, „Bartek Wścieklica”, czy- tanych przez autorkę w sposób bar- dzo wiarygodny, co wzmogło ich za- interesowanie treścią pełną humoru z ukazaniem scen z życia klasy czy też podwórka. Nie zabrakło elementów wychowawczych zawartych w czyta- nych tekstach. Następnie dzieci zasta- nowiły się nad etapami powstawania książki. W zrozumiały uczniom spo- sób pisarka dzieliła się swoją wiedzą, jak napisać plan powstania dobrej książki, w jaki sposób zadbać o dra- maturgię, by zachęcić czytelników do poznawania dalszych losów swoich bohaterów. Wspominała też etapy „wędrówki” książki do czytelnika. Uczniowie sami doszli do wniosku, że mimo szerokiego dostępu do różnych źródeł informacji w komputerze, książka ma wielką wartość i to nie tyl- ko dzięki jej zapachowi czy też szele- stom przewracanych kartek.
Spotkanie zakończyło się zakupem książek autorstwa p. M. Fox z możli- wością zdobycia autografu pisarki. To spotkanie nakłoniło wiele dzieci do częstszego sięgania po tradycyjną książkę.
Bożena Biłda
„Przyjaciele Zippiego” to program adresowany do dzieci 5-9 letnich o różnym poziomie umiejętności. Ma na celu promocję dobrego samopo- czucia małych dzieci, poprzez rozwój umiejętności komunikacyjnych i społecznych, ułatwiających dobre funkcjonowanie w grupie oraz nawiązywanie przyjaźni. Uczy dzie- ci, jak radzić sobie z codziennymi problemami, nazywać emocje i o nich rozmawiać.
W bieżącym roku Centrum Bib- lioteczno-Kulturalne w Sztabinie oraz Filia Biblioteczna w Jaminach również realizuje ten program. Dofi- nansowuje go Gminna Komisja d.s. Rozwiązywania Problemów Alkohol- owych. W czasie organizowanych warsztatów dzieci ćwiczą umiejęt- ności plastyczne, logopedyczne oraz dobre funkcjonowanie w grupie. Omawiają uczucia smutku, szczęścia, złości, zazdrości i zdenerwowania. Opowiadają, jak czują się w różnych sytuacjach i poznają sposoby po- prawiania własnego samopoczucia. Nabywają umiejętności skutecznej komunikacji tj. słuchania innych, kie- rowania próśb o pomoc. Dzięki wykorzystaniu lekcji biblioterapeuty- cznych ćwiczą, jak mówić „przepraszam” i wyciągnąć rękę do drugiego człowieka w geście powi- tania.
Na spotkaniach w bibliotekach z pełnym zaangażowaniem wykony- wały ozdoby, wykazując się kreaty- wnością i zdolnościami manualnymi. Dzieci zrobiły piękne serca walen- tynkowe, stroiki wielkanocne, za- jączki, pocztówki. Filia Biblioteczna w Jaminach, korzystając z zasobów księgozbioru, prowadziła lekcje bib- lioteczne. Uczestnicy tych zajęć częs- to samodzielnie układali scenariusze do bardzo trudnych tematów. Pod kątem programu zorganizowany został również Dzień Kobiet, którego głównym przesłaniem było to, że kiedy połączymy siły i poprosimy o pomoc przyjaciół, to osiągniemy zakładany cel.
„Przyjaciele Zippiego” - to zdecy- dowanie program dobrych praktyk, który w naszych bibliotekach okazał się trafionym działaniem. Po zaję- ciach dzieci wychodzą od nas z pla- nami na kolejne warsztaty, z uś- miechem i dumą ze zrobionej przez siebie pracy.
Urszula Bugieda
Wydawca (i Redakcja): Centrum Biblioteczno-Kulturalne w Sztabinie, PI. Karola Brzostowskiego 8,
e-mail bibliotekasztOwp.pl. tel.876412069. Redaktor naczelna: Helena Kozłowska.
Zespół redakcyjny: Małgorzata Ostrowska, Janusz Lotkowski, Grzegorz Łapszys, Witold Jermakow.
Skład i łamanie: Witold Jermakow, tel. 602352775, e-mail: delta2 1 Qinteria.eu Druk: Drukarnia HELIOS, 16-400 Suwałki, ul. Lipowa 41A, tel. 87 5667802. Redakcja zastrzega sobie prawo przeredagowywania
ISSN 1507-6431 materiałów oraz nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam.
|
NSD_6-2018.pdf
|
MIESIĘCZNIK INFORMACYJNY GMINY SZTABIN
arodziny dziecka to najszczęśliwszy
dzień w życiu rodziny, gdyż przybywa nowy człowiek. Jego rozwój jest uwarun- kowany wieloma czynnikami - genetycz- nymi, wrodzonymi, a później wychowa- niem - w rodzinie, środowisku, szkole. Od pierwszych chwil życia maleńki człowie- czek poznaje świat i zdobywa informacje, które przetwarza, poszerzając tym samym wiedzę o rzeczywistości. W pierwszych la- tach dziecko odkrywa swoją odrębność i uczy się wywierać wpływ na otoczenie, a jednocześnie przystosowuje się do niego - staje się indywidualnością. Uczy się przez obserwację i naśladowanie osób, z którymi obcuje. Jego zachowanie podle- ga ocenie dorosłych, przede wszystkim ro- dziców, ale też dziadków, kuzynów i in- nych bliskich. W ten sposób mały czło- wiek przyswaja system reguł i norm, któ- re z czasem staną się jego własnym sys- temem wartości. Z punktu widzenia har- monijnego rozwoju dziecka winna być za- chowana spójność rodziców, dziadków, a później wychowawców i nauczycieli, zgodnie z głoszonymi przez nich zasada- mi i wartościami. Dobre relacje w rodzi- nie powinny się opierać na szczerości i uczciwości, gdyż dziecko kochane nie bę- dzie szukało akceptacji wszystkich dooko- ła. Wspólnie spędzany czas w rodzinie po- maga poznać wzajemne potrzeby, wpły- wa korzystnie na budowanie zaufania. Więzy z dziadkami uczą szacunku dla osób starszych. Takie dzieci częściej są uczyn- ne względem seniorów, ustąpią miejsca w autobusie, pomogą w potrzebie.
Pierwszą i najważniejszą funkcję w wy- chowaniu pełnią rodzice. Swoim zacho- waniem przyczyniają się do kształtowa- nia u dziecka większej lub mniejszej za- radności. Nie jest tu bez znaczenia indy- widualność dziecka. Są dzieci bardzo ak- tywne, przejawiające nieskończoną ilość pomysłów, czasem mrożących rodzicom krew w żyłach, są też spokojne i mniej
1.VI. - MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ DZIECKA
ROK XXI
ISSN 1507-6431
NR 6(243)
BUDOWANIE RODZINNEJ WSPÓLNOTY
aktywne. Te pierwsze mają większe szanse na roz- wijanie zaradności pod warunkiem, że opieka i wy- chowanie nie stłumią ich inicjatywy. Rozsądny ro- dzic pozwala na to i wzmacnia takie wybory, oczy- wiście w sensownych granicach. Często jednak opiekun pozbawia dziecko możliwości przejawia- nia własnych pomysłów, a nadopiekuńczość jak i zaniedbania to wadliwe postawy rodzicielskie. Waż- ne, aby więzy łączące rodziców z dziećmi nie były ani zbyt silne, ani też zbyt swobodne, lecz adekwat- ne do sytuacji i wieku dziecka. To, jaka jest atmos- fera w domu, jak rodzice realizują zaspokajanie po- trzeb - materialnych, psychicznych i kulturowych swoich dzieci - ma odbicie w późniejszym ich funk- cjonowaniu już jako ludzi dorosłych.
(= - „EO ED | |=
p JJ
E
>
=
Międzynarodowy Dzień Dziecka to święto dzieci całego świata, w Polsce i innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej obchodzone jest od 1952 roku. Inicjatorem jego ustanowienia była międzynarodowa organizacja The Interna- tional Union for Protection of Childhood. Na ten miły dzień czekają wszystkie dzieci. Składamy im wtedy życzenia i wręczamy prezenty.
W tym dzisiejszym dniu radości
Życzmy sto lat pomyślności!
Niech Wam życie w szczęściu płynie,
Niech Was radość nie ominie.
CZERWIEC 2018 R. 4
a"
Helena Kozłowska |
Nasz Sztabiński Dom nr 6(243) CZERWIEC 2018 r.
Po latach, już kilkudziesięciu, bo czas nie uwzględnia sentymentów i rytmicznie odmierza dekady, były mieszkaniec Krasnoborek - Tadeusz Radziwonowicz 17.IV.2018 r. przy- bywa do swojej Szkoły Podstawo- wej w Sztabinie. Zastaje ją dużą i piękną. Wydawałoby się zupełnie inną, jednak tę samą, gdyż klimat tego miejsca zachował w swojej pamięci i sercu.
- Uczyłem się tu przez 4 lata (po- czątkowo w nieistniejącej już szkole w Kamieniu), nie było tu pięknej sali gimnastycznej, więc zajęcia sporto- we odbywały się przeważnie w te- renie lub na boisku. Moja klasa mie- Ściła się tam, w rogu starej części budynku, wspaniałą wychowawczy-
nią była Irena Polakowska, a kierow- nikiem Stefan Sadowski.
W tym czasie do gościa podcho- dzi nauczyciel Szkoły Podstawowej w Sztabinie - Zygmunt Mursztyn, jak się okazuje - Jego kolega z klasy. Emocje dławią głos, a ożywione wspomnienia z dzieciństwa i mło- dości przelatują w tempie błyskawi- cy z jednoczesnym pytaniem - To ty? Czas pomalował i przerzedził Im włosy, twarze doświadczone upły- wającym życiem, ale serca te same, mocno pobudzone. Krótka wymia- na zdań i dawni koledzy się rozsta- ją. Zygmunt Mursztyn prowadzić zajęcia szkolne, a Tadeusz Radziwo- nowicz - Dyrektor Archiwum Pań- stwowego w Suwałkach - wita się z młodzieżą klas gimnazjalnych w Sztabinie i oznajmia cel swego przy- bycia.
- Przybyłem tu na zaproszenie Centrum Biblioteczno-Kulturalnego w Sztabinie, by przedstawić Wam książkę „Obława augustowska” 1945. Okoliczności i ofiary w doku-
mentach archiwalnych” autorstwa mego i Pani Barbary Bojaryn-Kazbe- ruk.
Napisaliśmy tę książkę, by utrwalić pamięć o obławie augustowskiej i jej ofiarach, a jednocześnie pokazać wiele materiałów archiwalnych zgro- madzonych w Archiwum Państwo- wym w Suwałkach, kilkadziesiąt ko- pii zamieściliśmy w tej publikacji. Nie ukrywam też najważniejszego osobistego powodu napisania tej książki, a jest nim moje miejsce po- chodzenia.. Otóż dzieciństwo i mło- dość spędziłem w obecnej gminie Sztabin, gdzie w następstwie obła-
TF
wy zginęło ponad 100 osób. Być może, byli to Wasi pradziadkowie? Pytanie nie zostaje bez odpowiedzi. Z licznego audytorium zgłaszają się osoby potwierdzające zaginięcie w obławie augustowskiej ich przod- ków. Po 73-ch latach od „gorącego kotła”, jaki rozegrał się na tym ob- szarze pamięć jest wciąż żywa. Oto relacja jednego ze świadków - Bo- lesława Orłowskiego z Fiedorowizny (gmina Sztabin):
„W połowie lipca 1945 r. w na- szej wsi i na okolicznych terenach została zorganizowana obława. Prze- prowadzili ją w naszej wsi funkcjo- nariusze NKWD. Widziałem ich oko- ło 100. Szli oni pieszo, grupkami po kilku, rozstawieni w nieregularnym rzędzie. Można było od razu zorien- tować się, że chcą oni sprawdzić wszystko, co jest po drodze, W szcze- gólności zaś mężczyzn. Ja wówczas miałem 15 lat, podczas obławy znaj- dowałem się w swoim domu. Do naszego mieszkania weszło sześciu NKWD-stów. Byli oni uzbrojeni w
II
pistolety maszynowe. Na głowach mieli furażerki, mundury nosili kolo- ru zielonego. Po wejściu do miesz- kania powiedzieli, że będzie »pro- wierka« dokumentów. Z naszego mieszkania zabrali ojca i popędzili go do stodoły znajdującej się w środku wsi. Wziął on ze sobą dokumenty. Zauważyłem, że w kierunku tej sto- doły pędzeni są także inni mieszkań- cy wsi. Między innymi trafili tam tak- że noszący to samo nazwisko co i ja: Antoni Orłowski, Mieczysław Orłow- ski i Mieczysław Orłowski syn Anto- niego. [...] moja matka [...] zobaczy- ła, że zabranych mężczyzn Sowieci
NAT |
| U
22 r> P U Ą
popędzili w kierunku Kamienia [...]. Dowiedziałem się od niej, że ojciec jest przetrzymywany wraz z innymi mężczyznami w stodole w Kamieniu. Przez dwa tygodnie matka wraz z in- nymi kobietami nosiła mu tam po- żywienie. [...] Po dwóch tygodniach ojca iinnych mężczyzn Sowieci zwol- nili, a wymienionych trzech Orłow- skich zabrali ze sobą i gdzieś zamor- dowali”.
Świadek relacjonujący powyższe dane miał 15 lat, był więc w Waszym wieku. Jakże inne więc macie teraz dzieciństwo i młodość. Nie jesteście głodni, uczycie się w pięknej szko- le, możecie spać spokojnie, a wielu z Waszych przodków nawet nie do- czekało dorosłości. Bezwzględnemu zatrzymaniu podlegały wszystkie osoby podejrzane - mężczyźni i ko- biety w wieku 16-38 lat. Na podsta- wie dostępnych i niepełnych wyka- zów aresztowanych w 1945 roku ustala się przybliżoną liczbę ofiar obławy augustowskiej od 592 do 611 osób.
ULU)
LJ
I
W niektórych miejscowościach najpierw zatrzymywano wszystkich lub prawie wszystkich mężczyzn z danej wsi, na przykład w Balince, Ci- sowie, Lebiedzinie, Jaziewie, Kra- snymborze, Krejwińcach, Krasnem, Kamieniu. Choć większość zwalnia- no, to całymi tygodniami zagrożo- na aresztowaniami i rabunkami lud- ność żyła w strachu, a wiele rodzin w rozpaczy z powodu utraty swoich bliskich, nie tylko więzionych, ale i torturowanych w różnych miej- scach, następnie wywiezionych w nieznanym kierunku. Wycierpieli wiele także i ci, którym udało się
wrócić do domów. Do nich należał brat zamordowanego Piotra Jagłow- skigo z Kopca, Konstanty, który „[...] nigdy nie doszedł do siebie po aresz- towaniu i torturach [w siedzibie PUBP w Augustowie w tzw. Domu Turka]. Mocno okaleczony, został inwalidą - najpierw drugiej grupy, a potem przyznano mu pierwszą in- walidzką grupę wojenną. Z szeregu wsi gmin Sztabin i Dębowo wszy- scy znaleźli się w Kamieniu. Było tam kilka stodół, do których zwożo- no ludzi z wielu okolicznych miej- scowości. W każdej stodole siedzia- ło po 150 osób, ci najbardziej po- dejrzani w suszarni. Żywili się tylko tym, co przynosiły rodziny. W nocy była taka ciasnota, że jeśli jeden przewracał się na drugi bok, wszy- scy jak na komendę musieli robić to samo. Plagą stało się robactwo, które ich szybko oblazło. Dwa razy dziennie zwoływano apele i zbiórki. Po rozpoznanych zajeżdżały w nocy ciężarówki i wywoziły już na zawsze. Pan Grajewski z Czarnego Lasu po
17 dniach spędzonych w róż- nych stodołach, kolejno w Jaziewie i Kamieniu, został wypuszczony. Opowiadał, że w czasie śledztwa nie- którzy byli bardzo bici. Np. Szatkow- ski z Czamiewa (też zwolniony) stra- cił wzrok. Pana Grajewskiego pyta- no głównie o Edwarda Haraburdę z Czarnego Lasu, który porzucił pra- cę w milicji, czy ma broń”.
Aw Jaziewie Sowieci nie narażali się na utrudnienia w aresztowaniach, bo zwołali zebranie.
Podejmowano też próby zwolnienia aresztowanych. Tylko sporadycznie się to udawało. Na przykład matce siedemnastoletniego Leszka Kąkie- la z Cisowa w gminie Sztabin udało się wykupić syna za 3 litry wódki i mięso.
Najczęściej jednak błagania i łapówki nie pomagały. Obława wywałała po- płoch nie tylko wśród ludności w rejonie Puszczy Augustowskiej. Wydaje się, że i władze były przera- żone tym, co się stało, gdy zaczęły docierać sygnały o skutkach obła- wy i liczbie aresztowanych. Obawia- no się, że na obławie w rejonie Pusz- czy Augustowskiej się nie skończy, że dojdzie do kolejnej takiej czy po- dobnej operacji. Dlatego w sierpniu władze wojewódzkie starały się za wszelką cenę opanować sytuację na terenie województwa białostockiego poprzez pisma, a właściwie skargi do wojewody. Podjęto różne kroki w celu zebrania informacji o stra- tach materialnych ludności, spowo- dowanych przez żołnierzy i oddzia- ły A.Cz. Pojawił się nawet w Białym- stoku kpt. Gajew, pełnomocnik marsz. Konstantina Rokossowskie- go, dowódcy Północnej Grupy Woj- ska Armii Czerwonej
W końcu spotkania honorowy gość apelował do młodzieży, by w miarę możliwości chronić lokalną historię, pamiętać, skąd się wywo- dzimy i jakie są nasze korzenie. Po- wołał się też na imponujący doro- bek Jamińskiego Zespołu Indeksa- cyjnego, który wydał dwie unikalne książki: „Jaminy, tom I - Urodzenia” i „Jaminy tom II - Śluby”.
Po tym spotkaniu zastanawiałam się, czy miało ono charakter bardziej emocjonalny, czy historyczny i nie potrafiłam jednoznacznie określić proporcji. Zapewne było to wydarze- nie, zarówno dla prelegenta, jak i dla młodzieży, bo ziarno zasiane w iluś tam młodych sercach zaowocuje, a historię obławy augustowskiej mło- dzież będzie mogła poznać z książ- ki, którą autor podarował wszystkim szkołom i bibliotekarzom z terenu Gminy Sztabin.
Helena Kozłowska
OGŁOSZENIE Wójta Gminy Sztabin
Na podstawie art.35 ust.1 i 2 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997r 0 gospodarce nieruchomościami (Dz. U. z2018 r. poz.121 ze zm.) Wójt Gminy Sztabin ogłasza, że na tablicy ogłoszeń w siedzibie Urzędu Gminy Sztabin, ul. Augu- stowska 53 zostały wywieszone oraz na stronie internetowej urzędu www.sztabin.ug.gov.pl w BIP zostały zamieszczone od dnia 21 maja 2018 r. na okres 21 dni do publicznej wiadomo- ści wykazy nieruchomości gmin- nych przeznaczonych do oddania w wynajem i bezpłatne użycze- nie .
Informacji na temat nieruchomo- ści objętych wykazami można uzyskać bezpośrednio u pracow- nika UG (pok. nr 4), lub pod nr tel. 87 6439764, 87 643 97 50.
Wójt Tadeusz Drągiewicz
Jak co roku, zorganizowałam wy- jazd na Wiosenne Targi Ogrodnicze i Pszczelarskie do Szepietowa, 21.04.2018 r. Udział wzięło około 40 osób, do tych, co jeżdżą co roku, do- łączyło kilkoro nowych.
Jak co roku było dużo stoisk z roślinami 1-rocznymi, warzywami, bylinami, iglakami, drzewami i krze- wami ozdobnymi i owocowymi.
Było też dużo, więcej niż zwykle, stoisk „spożywczych”, głównie z wy- robami mięsnymi, wędliniarskimi itd. (litewskie, wiejskie). Był też plac za- baw dzieciom, architektura i sprzęt ogrodniczy i rolniczy oraz stanowi-
Nasz Sztabiński Dom nr 6(243) czerwiec 2018 r.
WIEŚCI GMINNE
23.VI. -
DZIEŃ OJCA
Dzień Ojca to święto będące wyrazem szacunku dzieci dla swych ojców. Jego powstanie było zainspirowane obchodzonym dużo wcześniej Dniem Matki. Zwyczaj ten po raz pierwszy wprowadzono w jednym ze stanów USA w 1910 roku. Szybko zdobył wielu zwolenników i w 1924 roku zyskał status święta obowiązującego w całych Stanach Zjednoczonych. W Polsce przypa- da 23 czerwca i jest świętem od 1965 r. Nie jest jeszcze tak znany jak Dzień Matki, ale jego popularność systematycznie rośnie.
Dębowe listeczki drzewa się trzymają,
Niech wszyscy ojcowie dzieci swe kochają.
PRZYJEMNE Z POŻYTECZNYM
ska doradztwa rolniczego.
Oprócz znanych, tradycyjnych ro- ślin, pojawiły się nowości np. piwo- nie drzewiaste i odmiany „itoh”, nie- stety tylko żółta „Bartzella”, nie było różowo-czerwono-białej „Hilary” (można je nabyć w www.bilscy.info), są drogie - 70-100 zł za sztukę. Były nowe odmiany piwonii chińskiej „Charles White” - biało-żółta i „De Tell” - biało-fioletowa, do nabycia, jak wyżej, ponad 30 odmian.
Szukałam rodendronów tzw. „królewskich”. Polska odmiana mro- zoodporna, w naszym regionie też np. „Zygmunt III”, „Chrobry”, „Kró-
lowa Jadwiga”, „Bona” itd. I „Helsinki Uniwersity” (-40'), ale nie było.
Nowością, absolutnym hitem była paulownia „Oxyrtree”, szukana prze- ze mnie od kilku lat była reklamowa- na w „Roku w ogrodzie”. Różni się od tradycyjnej paulowni - przemarza, ale wiosną „odbija” bardzo dużą mro- zoodpornością i bardzo szybkim wzrostem (15 cm w ciągu 6 lat), a po ścięciu szybko odrasta, ma bar- dzo duże liście do 45 cm długości i kwiaty fioletowo-białe, zwisające jak u akacji, czy złotokapu. Jest to drze- wo wykorzystywane głównie do pro- dukcji mebli i w budownictwie, rów- nież jako drzewo opałowe (wysoka wartość opałowa).
Kwiaty „Oxytree” służą do pro- dukcji miodu, a liście jako pasza i do nawożenia.
Minusem jest cena (70 zł za sa- dzonkę) u specjalisty Oxyprogramu, obecnego w Szepietowie, ale jest to inwestycja w przyszłość (reklama), drzewo, które w znaczący sposób polepszy jakość powietrza i ochroni środowisko.
Myślę, że uczestnicy wyjazdu są zadowoleni, widząc zakupy i proszą o wyjazd w 2019 r.
M. Ryszkiewicz
3
Nasz Sztabiński Dom nr 6(243) czerwiec 2018 r.
KOCHAJ BLIŹNIEGO JAK SIEBIE SAMEGO
To znane nam przykazanie dokładnie rozumie- my, jednak nie wypełniamy jego autentyczną tre- ścią. Ileż to razy stojąc w lustrze, odbieramy swoje odbicie jako widok nieprzyjemny, wybrakowany, z wieloma usterkami, które chcielibyśmy jakoś zatuszować lub ukryć. Stąd podejmujemy próby udoskonalania poprzez różnego typu zabiegi, pla- styczne operacje, narażając przy tym swoje zdro- wie, a niekiedy i życie. Jeszcze gorzej bywa z na- szym wewnętrznym „ja”. Jakże często jesteśmy nieszczęśliwi, nie radzimy sobie, boimy się, że inni odkryją nasze ułomności, a chcielibyśmy być za- wsze na piedestale, chwaleni, podziwiani, krótko mówiąc - młodzi, piękni i bogaci. A życie nie za- trzymuje się, jest w każdej chwili nowe i świeże, umożliwia odejście od tego, co było. To ciągły proces przemian rzeczywistości i doświadczeń, nie zawsze na miarę naszych oczekiwań i często od nas niezależnych. Jesteśmy w jakimś stopniu wszyscy niepełnosprawni - tak napisała w liście do Redakcji jedna z czytelniczek, podzielam to zdanie, gdyż daleko nam do doskonałości, cho- ciaż wielu ma o sobie takie mniemanie. Mimo wszystko należy siebie zaakceptować takimi, ja- kimi jesteśmy, gdyż każda istota ludzka oprócz wad charakteryzuje się czymś dobrym, co często jest ukryte, jednak to nieodłączna cząstka nas i w sytuacjach często nieprzewidywalnych ujawnia się. Stąd tyle wiemy o sobie, na ile nas spraw- dzono i zdajemy z tego egzamin w codziennym postępowaniu. Niekochanie siebie jest najwięk- szą krzywdą, jaką sami sobie wyrządzamy, a jesz- cze większą krzywdą jest nieustanny powrót do przeszłości, rozpamiętywanie jej i pławienie się w swoich krzywdach. Doznawaliśmy ich często i to od osób nam bardzo bliskich. Czy jednak po- trafiliśmy wybaczyć, czy chowamy te urazy, pie- lęgnujemy je i są one głównym tematem naszych refleksji? Tak postępując, nie przestrzegamy mo- ralnego nakazu - kochaj bliźniego, „nie odpusz- czamy naszym winowajcom”. Najlepsze więc, co możemy zrobić, to wybaczyć i w ten sposób po- prawić jakość życia. Trudno nam jednak to wy- chodzi, o czym przekonujemy się w rodzinach, społecznościach, w kraju. Tyle podziałów, tyle nie- nawiści, wzajemnego oskarżania, a gdzie jest wdzięczność, która powinna być naszym obowiąz- kiem? Nawet w najgorszym dniu znajdą się prze- cież chwile, za które powinniśmy dziękować. Nie- rozerwalnie z wdzięcznością pojawia się radość z uświadomienia, ile miłych zdarzeń nas dzisiaj spo- tkało, a może i ludzi nam życzliwych. To napawa nas optymizmem, czujemy się wtedy lepiej, ra- dośniej i takimi pozytywnymi uczuciami dzielmy się z innymi. Zycie staje się wtedy bardziej przy- jemne. „To nie szczęście czyni nas wdzięcznymi, lecz wdzięczność - szczęśliwymi”. Często nawet przykre wydarzenia mogą być dobre, gdyż wzbo- gacają nas o nowe doświadczenia, uczymy się, jak właściwiej należałoby postąpić w podobnych sytuacjach. Mądre wybory to klucz do sukcesów. Akceptacja siebie, wybaczanie innym to niewąt- pliwie mądre wybory, bo we własnym towarzy- stwie przebywamy całe życie. Na absolutną pew- ność nie liczmy, jest ona nieuchwytna i wciąż nam umyka.
TE-SA
KONSERWACJA POMNIKA
Na placu przykościelnym w Sztabinie od wielu lat ustawio- ny jest pomnik Joachima Lita- wora Chreptowicza. Zabytek ten ma dużą wartość historycz- ną i artystyczną o znaczeniu nie tylko regionalnym, ale ogólno- krajowym. Jest to pierwszy na terenie Suwalszczyzny, świec- ki pomnik kommemoratywny, wykonany dodatkowo w tech- nice odlewu z żeliwa, będąc za- razem rzeźbą portretową. Że- liwna, kanelowana kolumna zwieńczona popiersiem Jo- achima Chreptowicza jest jed- ną z nielicznych już pamiątek po Rzeczypospolitej Sztabiń- skiej - terytorialnej organizacji rolno-przemysłowej związanej z osobą Karola Brzostowskie- go. Karol Brzostowski (1796- 1854), kawaler Złotego Orde- ru Virtuti Militari był wnukiem J. L. Chreptowicza; jemu też przypisywane jest autorstwo popiersia Kanclerza Wielkiego Księstwa Litewskiego jednego ztwórców Komisji Edukacji Na- rodowej.
Pomnik powstał w połowie XIX wieku, w okresie, kiedy że- liwo stało się w Europie po- wszechnym materiałem w roz- wijającym się przemyśle i no- wym tworzywem artystycznym zastępującym nie tylko brąz, ale i kamień.
Ząb czasu dokonał znisz- czeń i zabytek ten wymagał na- tychmiastowej konserwacji. Parafia Rzymsko-Katolicka pw. Św. Jakuba Apostoła w Szta- binie wzięła udział w „Konkur- sie wniosków na zadania z za-
kresu ochrony zabytków” i 13 kwietnia 2018 r. zawarła umo- wę z Samorządem Wojewódz- twa Podlaskiego dotyczącą za- dania p.n. „Prace konserwator- skie przy pomniku Joachima Litawora Chreptowicza”. Na odrestaurowanie pomnika otrzymała 11 tysięcy złotych. Pozostałą część potrzebną na pokrycie kosztów tj. 14 tys. zł parafia otrzyma ze środków fi- nansowych Gminy Sztabin.
Przeprowadzenie prac kon- serwatorskich przy pomniku od wielu lat jest konieczne, po- nieważ powierzchnia żeliwa wskutek zniszczenia warstw za- bezpieczających uległa skoro- dowaniu (prawie w całości). Proces korozji powierzchnio- wej jest przyspieszany przez wilgoć kumulowaną pod reszt- kami warstw malarskich (w części odspajających się, w części luźno przylegających), ale też wskutek rozwijających się porostów. Pracom renowa- cyjnym pomnik poddany był w okresie pomiędzy sierpniem 1985 i lutym 1986 roku. Obec- ny stan zabytku nie poddawa- nego corocznym od ponad 30 lat pracom zabezpieczającym wymaga prac konserwator- skich.
Harmonogram planowa- nych prac przy zabytku zapla- nowany jest w terminie od 01.05.2018 r. do 15.11.2018 r. i przewiduje:
- Badania wstępne i wykonanie dokumentacji.
- Zdemontowanie pomnika, za- bezpieczenie do transportu
oraz przewiezienie do pracow- ni. - Usunięcie powłok malarskich oraz produktów korozji żelaza z powierzchni żeliwa. Uzupeł- nienie ubytków, sprawdzenie stanu połączeń poszczególnych elementów pomnika i ewentu- alne naprawy Naniesienie na powierzchnię czystego żeliwa warstwy cynku. Naniesienie malarskiej warstwy podkłado- wej na warstwę cynkową Nanie- sienie dwóch warstw farby gra- fitowej, czarny mat. - Transport właściwie zabezpie- czonych elementów pomnika na miejsce przeznaczenia. Pra- ce montażowe. Estetyczne opracowanie zewnętrznej po- wierzchni pomnika poprzez przetarcie warstwy dekoracyj- nej. Liczymy na to, że prace prze- biegać będą bez zakłóceń i je- sienią pomnik wróci na swoje miejsce.
Małgorzata Ostrowska
WOKÓŁ I RZECZYPOSPOLITEJ
Diabeł tkwi w szczegółach, tak można sparafra- zować niefortunny skrót myślowy, na określe- nie czasu istnienia I Rzeczypospolitej. Większość Polaków do tej nazwy dopasowuje państwo pol- skie od jego początków, aż do ostatniego roz- bioru, nie wdając się na dzielenie go na poszcze- gólne etapy. Będąc świeżo po napisaniu rozpra- wy dotyczącej schyłkowego okresu | Rzeczypo- spolitej, ja również poszedłem na podobny pry- mitywizm faktograficzny, czego nie zrobiłby Śred- nio rozgarnięty licealista. Wprowadzony komen- tarz redakcyjny (NszD 4/241 s.12) w tej sytuacji najzupełniej potrzebny, również nie jest pozba- wiony kilku dyskusyjnych wątków. W roku 966 nie istniało jeszcze księstwo polskie. Z prostej przyczyny, gdyż nie istniał w tym czasie takowy zwrot geograficzny. Żydowski handlarz Ibrahim
ibn Jakub wywiadowca kalifa Kordoby, wędru- jący po terenach położonych nad Wartą, okre- śla te ziemie jak państwo Mieszka. Niemiecki kronikarz Widukind z klasztoru w Korbei nazy- wa zamieszkujących tam ludzi ludem Licikawi- ki, co niektórzy z badaczy wywodzą od imienia Mieszkowego dziada Leszka/Lestka, co siłą rze- czy musi cofnąć nasze korzenie przynajmniej do końca IX wieku. W żadnym pisanym źródle z IX, czy nawet X wieku nie występuje nazwa Polan. Tak często przytaczany Geograf Bawarski piszą- cy w połowie IX wieku również nie wspomina o plemieniu Polan. Prof. Urbańczyk w pracy napi- sanej w 2008 r. podaje - „geografia tzw. Polski plemiennej jest dziedziną z fantastyki niż polem badań historycznych”. Na najstarszej monecie Piastowskiego państwa [niesłusznie przypisanej
Mieszkowi] Bolesław Chrobry uwiecznia napis „Gnez- dun civitas [państwo gnieźnieńskie] a nie polskie. Wiadomość o chrzcie księcia Polski jest wersją prze- pisaną z XII wieku, dlatego nie można jej uznać za pierwotną. Na poważnie z tą nazwą spotykamy się po raz pierwszy w 1000 roku [w roku sławnego zjaz- du gnieźnieńskiego], która jest przytoczona przez Brunona z Kwerfurtu, raczej w kontekście nazwy pań- stwowej, niż tradycji plemiennej. Czy przyjmowali- śmy więc chrzest jako Polacy, czy tylko podani Księ- cia Piastowskiego? Ile lat istniało to państwo wcze- śniej, skupione wokół na pół legendarnych, a na pół historycznych postaci pierwszych jego władców: Sie- mowita, Lestka i Siemomysła. Ostatnio opracowana przez AGH metoda dendrochronologii [sekwencja przyrostu słojów drzewnych] jednoznacznie wyzna- Cza czas budowy staropiastowskich grodów na schy- łek IX wieku. Ale wtym morzu niedopowiedzeń, mu- sieliśmy wyznaczyć jakąś znamienną datę , którą był nowy etap w cywilizacji słowiańskiej, pozwalający przejść nam do humanitaryzmu kulturowego i była nią data chrztu.
Przypisanie Łokietkowi wszystkich zasług dla zjednoczenia Polski dzielnicowej, jest pewnym wy- olbrzymieniem. W żmudnym i długotrwałym proce- sie scalania skrawków rodzimej ziemi, równie wiel- kie zasługi położyli Przemysł II [koronowany na króla Polski w 1295 roku] i Henryk IV Probus, którzy wcze- śniejszymi działaniami ułatwili mu drogę na tron w 1320 roku. Za Kazimierza Wielkiego tradycyjną na- zwę Królestwa Polskiego poczyna dystansować ter- min Korony Królestwa Polskiego [Corona Regni Poloniae] mówiący, że panowanie władcy rozciąga się na ziemie etniczne o wspólnej tradycji historycz- nej.
Sama nazwa Rzeczypospolita nie powstała rów- nież ad hoc podczas obrad lubelskiego zjazdu. Była używana znacznie wcześniej dla przestrzeni określa- jącej oddziaływanie polityczno-kuturowej sfery za- rezerwowanej dla stanu szlacheckiego. Była też pew- nym kompromisem zawartym pomiędzy magnate- rią a znacznie uboższą częścią tej klasy społecznej, poprzez liczne przywileje stanowe, zarówno ekono- miczne jak również sądowe. Dlatego jest ona koja- rzona przede wszystkim ze szlachtą. Na XVI wiecz- nych sejmach nazewnictwo to padało często z ust trybunów poselskich, jak choćby twórcy statutu Ła- skiego. W Lublinie dołączono do niej człon Obojga Narodów.
Koniec I Rzeczypospolitej, który ów przytoczony licealista zamknie bez zmrużenia oka datą ostatnie- go zaboru, nie jest dla mnie już tak oczywisty. Okres istnienia Księstwa Warszawskiego, które obdarzam wielką estymą i któremu poświęciłem tak wiele cza- su, jest oczywistą kontynuacją jej istnienia po 12 let- niej przerwie. Sejm, armia, sądownictwo, konstytu- cja, administracja, polityka zagraniczna w sumie od- powiadająca interesom racji stanu, kultura, osoba monarchy z dynastii Wettynów, z której wywodzili się dwaj polscy władcy, czy to nie jest ciąg dalszy? Będąc jeszcze na studiach czułem, że z tą datą coś jest nie tak, ale przecież stanowiła ona i stanowi nie- podważalny consummatum. W końcu zrozumiałem. W epoce komunistycznej ideologii myślenie, o od- zyskaniu niepodległości siłami narodowego zrywu, nie może liczyć na akceptacje. Jeśli będzie jakako|- wiek wolność, to w wyznaczonej przez wschód for- mule. Ale mnie taka wolność nigdy nie interesowa- ła.
dr Cezary Granicki
DAJĘ SŁOWO...
GOREJĄCE SERCE SZATANA
Z duchem postępu i zawsze przy Duchu Świętym kroczy jednak Anty- chryst, który, jak wiadomo nie od dziś, ubrał się w ornat i ogonem na
mszę dzwoni
Kto wie, jak potoczyłyby się losy Polski i świata, gdyby nie polscy biskupi, którzy dwa i pół wieku temu wystąpili do papieża z prośbą o zatwierdzenie święta ku czci Bożego Serca? Dzięki oddaniu polskiego narodu Najświętsze- mu Sercu Jezusa (istniejące bractwa Serca Je- zusowego, odpusty, święcenia kościołów, ka- plic, ołtarzy, a także ludowa pobożność, która czerpała z XII|-cznych wizji bł. Doroty z Mąto- wów) papież niezwłocznie wprowadził to świę- to na terenie Polski, a niespełna 100 później, dostrzegając ożywienie katolicyzmu w naszej ojczyźnie oraz doceniając wizje św. Małgorza- ty Alacoque, biskupi francuscy poprosili o usta- nowienie święta w kościele powszechnym. Z duchem postępu i zawsze przy Duchu Świę- tym kroczy jednak Antychryst, który, jak wia- domo nie od dziś, ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni. Doskonale dostrzega to ksiądz, teolog, poeta, eseista, felietonista i tłu- macz w jednej osobie Jerzy Szymik z Pszowa, który w swojej twórczości kapitalnie łączy po- ezję zteologią. W maju gościł na spotkaniu au- torskim w Augustowie, na którym podzielił się z publicznością odważnymi, idącymi pod prąd współczesności, przemyśleniami. Przytaczam w całości wiersz ks. Szymika Antychryst za- mieszczony w tomie Hilasterion. Przyglądałem mu się/na freskach katedry w Orvieto i/na eu- ropejskich wydziałach teologicznych./W Tu- ebingen otrzymał, jak wiemy od Sołowjowa, doktora honoris causa,/w Nijmegen był najpo- pularniejszym wykładowcą/w Polsce, jak wi- działem, z łatwością zdobywał granty;/wszę- dzie brał aktywny udział w radach wydziału./ Na czatach rozmawiał z tymi,/którzy wahali się co do apostazji/i współczuł im szczerze/Prze- konywał, że nasze wolne sumienia,/mimo zwy- kłych ludzkich błędów,/są bardziej święte niż Święta była Inkwizycja./Rozprawiał o tym ze swadą./Czytał Nietzschego, wiedział wszystko o dyskursie postkolonialnym./Z rosnącym nie- smakiem opuszczał prowincję i wybierał wiel- kie miasto./Tam nie wytnie go żadna selekcja — bramkarze wpuszczają go do/Wszystkich klu- bów (pasjami lubi klubową muzykę).//Jego ser- ce jest gorejące,/Jak na fresku Luca Signorel- liego,/Jak po narkotyku. Wspomniany fresk ar- tysta nazwał nie bez powodu Kłamstwami An- tychrysta. Na pierwszym planie widać ludzi zgromadzonych przy szatanie, wyglądającym jak Chrystus. Mimo usilnych zabiegów przy- brania sylwetki Boga zdradza go jednak brak aureoli i surowe spojrzenie, niemal wykrzywio- ne grymasem złości. Widocznie nie pomógł mu udział w telewizyjnym szoł Twoja twarz brzmi znajomo. Manipulację szatana doskonale od- dają ręce Antychrysta, gdyż nie wiadomo wła- ściwie, czy są one Jezusa, czy stojącego za nim diabła. Dzięki mocy czarta Antychryst zyskuje sobie uznanie słuchaczy. Wielu z nich złożyło już kosztowności u stóp postumentu, z które-
Nasz Sztabiński Dom nr 6(243) czerwiec 2018 r.
go przemawia, zaś sam piedestał przypomina cokół pomnika. Antychryst stoi na nim, bo jest pełen pychy i chce sięgnąć wyżej niż Ten, któ- rego próbuje udawać. Część słuchaczy jest zdezorientowana, inni dyskutują między sobą, pozostali wydają się być zasłuchani. Jakiś sta- rzec, któremu Pan Bóg w pewnych częściach ciała zabrał siły, ale nie odebrał ochoty, wrę- cza prostytutce pieniądze. Współcześnie takie zachowanie nazywamy coraz częściej sponso- ringiem lub świadczeniem usług matrymonial- nych. Zupełnie bez sensu, bo matrimonium z łacińskiego oznacza małżeństwo. Największe wrażenie robią jednak osiągnięcia Antychry- sta. Wybudował on okazałą świątynię przypo- minającą kościół, ale ani krzyża ani innych oznak kultu tam się nie uświadczy. Pewnie dla- tego, że narzędzie śmierci Chrystusa obrażało uczucia religijne wierzących, lecz niepraktyku- jących, bądź naruszało wrażliwość ateistycz- ną ludzi o wyzwolonym umyśle. Choć nie od dziś wiadomo, że otwarte umysły są narażone na przeciągi. Zagadką są ciemne, uzbrojone we włócznie, postacie uwijające się wokół ko- lumn i ktoś ciągnięty za włosy. A może za mo- herowy beret? Antychryst, dla uwiarygodnie- nia swoich tzw. bożych aspiracji, czyni cuda: wskrzesza umarłego, co wywołuje aplauz ga- wiedzi i samego zmartwychwstańca. Zdezo- rientowani duchowni prowadzą ożywione dys- puty, jakby nie byli pewni czy nie biorą udziału w tefauenowskiej Hipnozie, którą producenci reklamują jako program, poprzez który bę- dziesz się modlił, żeby reklamy trwały dłużej. Ci, którzy sprzeciwiają się naukom i manipu- lacjom Antychrysta są mordowani. Zresztą taki sam los spotyka szatana i jego wyznawców, rażonych promieniami bijącymi od Archanio- ła Michała. Fresk Signorelliego ostrzega przed fałszem i obłudą, które mają pozór dobra, ale ostatecznie przynoszą złe owoce. Spinając po- wyższy tekst myślą ks. Szymika warto dodać, że w również w słowie pisanym, jak twierdzi duchowny następuje powolna aneksja tekstów, tez i myśli, które źródłowo miały służyć gło- szeniu wiary, po obróbce zaś — podlane eru- dycyjnym sosem i bełkotem (...) świetnie na- dają się do głoszenia zwątpienia. (..) Morał? Prosty. Czym jest dla mnie lektura Ewangelii i szerzej — aktywność w sferze religijnej? Czy nie aby jeszcze jednym sposobem — tyle że bardziej wyrafinowanym i trudniejszym do zde- maskowania — na przechytrzenie Boga? (...) czy nie poruszam się po świętych tekstach tak jak diabeł po pustyni: kusząc Jezusa i cytując Biblię przeciw Chrystusowi? I czy Piłat to aby nie ja? Niech szczególnie w czerwcu, miesią- cu poświęconym Najświętszemu Sercu Jezu- sowemiu, nie zwiedzie nas gorejące serce sza- tana. Jego płomienie to ogień piekielny.
Erazm Stefanowski
Nasz Sztabiński Dom nr 6(243) czerwiec 2018 r.
3. Polska po roku 1918
Motto: „Dla Ojczyzny iść w jedno: Czyn czynem, serce sercem! Taki powinien być bojownik Swiętej sprawy obrony kraju, Wiary ojców i Wolności.”
11 listopada 1918 r. Polska od- zyskała niepodległość. Kraj zachwy- cony wolnością od razu zaczął od nowa budować miasta i wioski. Zbu- dowano Gdynię, Centralny Okręg Przemysłowy i wiele innych obiek- tów. „Wszystkie ręce na pokład”, bo dla siebie, nie dla dotychczasowych zaborców, jak było aż przez 123 lata niewoli. Było to radosne tworzenie Ojczyzny.
„Ty w aureoli z porannej zorzy
Dostojny siewca jak kapłan Boży,
Zmieszane z ziarnem modlitwy siejesz.”
Siewcami byli wszyscy. Symbo- lem dobrobytu stała się piękna War- szawa, którą nazywano „Wersalem północy”. Wszystkim wydawało się, że będzie coraz lepiej. Mijało prawie 20 lat od likwidacji rozbiorów. Dora- stało młode pokolenie urodzone w wolnej Polsce. I wtedy nasi sąsiedzi: Rosja i Niemcy przerwali tę narodo- wą idyllę. W końcu sierpnia 1939 r. podpisali pakt Ribbentrop-Mołotow, co dla Polski skutkowało czwartym rozbiorem. Szybko rozegrał się dra- mat. Bez wypowiedzenia wojny Niemcy zaatakowali kraj 1 września z ziemi, morza i nieba.
Armatnie wystrzały, spadające bomby obwieściły początek II wojny światowej. 1/ września Rosjanie na- padli ze wschodu. Osamotniona Pol- ska broniła się. K. |. Gałczyński z wiel- kim bólem serca pisał:
„Prosto do nieba czwórkami Szli,
Żołnierze z Westerplatte”.
Walczyła Warszawa, do walki sta- nęła cała Polska. Młodzież starała się wypełnić testament swoich ojców - Legionistów, którzy w 1918 roku wywalczyli wolność.
„A kiedy będzie jesień,
To przynieś kalin kiść,
I tylko mi nie żałuj,
I nie broń za kraj iŚĆ.
Bo choć mi wrosłaś w serce,
Karabin w ramię wrósł.
I ciebie z karabinem __ Na zawsze będę niósł.”
Żałosne pożegnanie ukochanej. A Polska stanęła w ogniu.
Symbolem okupacji niemieckiej stały się łapanki i obozy śmierci w Auschwitz, Birkenau i inne. Okupa- cja sowiecka to tragedia katyńska, wywózki na Sybir, grabieże majątku, zabijanie. Polskie Państwo Podziem- ne zaraz przystąpiło do różnych ak-
KU NIEPODLEGŁEJ...
Cała Polska obchodzi tę ważną w dziejach narodu uroczystość. Ostatnie 200 lat to przepiękne karty w historii naro- du. „Bóg, Honor. Ojczyzna” to hasło, za które całe pokolenia oddawały życie. Były to walki o wolność kraju; heroiczne i pełne poświęcenia wielu patriotów — wspaniałych rycerzy wolności. Ja też chciałam coś uczynić, ponieważ pochodzę z patriotycznej rodziny. Mój pradziad zginął na Kozim Rynku w powstaniu styczniowym 1863 r. Ojciec był legionistą Piłsudskiego. Jako ochotnik walczył w I wojnie światowej i w Bitwie Warszawskiej 1920 roku. Dlatego napisałam trzy artykuły, które wyrażają wielkie umiłowanie wolności i Ojczyzny. 1. Powstania Narodowe; 2. Jubileusz 100-lecia odzy- skania niepodległości; 3. Polska po roku 1918. Te uczucia wzmacniają dodatkowo wybrane fragmenty z poezji patrio- tycznej. Myślę, że czytelników przybliżą do umiłowania Ojczyzny i pracy dla jej dobra oraz jedności narodu.
cji partyzanckich, również w Puszczy Augustowskiej. Ginęły tysiące mło- dych. Na wieczny sen koledzy żegnali ich najczęściej nocą i w ciszy, z ogromnym bólem serc:
„Tylko w polu biały krzyż,
Nie pamięta już, kto pod nim śpi”.
Okupacja niemiecka i sowiecka spowodowały, że nasi żołnierze roz- proszyli się i walczyli na różnych frontach II wojny światowej. W Nor- wegii pod Narwikiem, w gorących piaskach Afryki pod Tobrukiem, we Francji. Polscy piloci bronili nieba nad Anglią. Ku Niepodległej zmierzali z różnych zakątków Europy i nie tyl- ko. „Za wolność naszą i waszą” od- dawali młode życie. Ich marzenia o wolność okupione były krwią.
„Bo wciąż na jawie widzę.
I co noc mi się śni. Że ta, co „nie zginęła”
wyrośnie z naszej krwi.
Polskie cmentarze? Gdzie ich nie ma? Bo tajfun tej najokrutniejszej wojny pochłonął miliony istnień ludz- kich. Spiewano o nich:
„Zmarł, biedaczysko, w szpitalu polowym.
Wczoraj był wesół i zdrów.
Więc ciebie trąbka nie wezwie do boju,
Nadszedł wędrówki twej kres.
Tylko twa luba nie zazna spoko- Ju,
Matce nie otrze nikt łez”.
Najbardziej znanym wśród Pola- ków jest cmentarz we Włoszech pod Monte Cassino. To tam na wzgórzu „maki czerwieńsze będą, bo wzrosły z polskiej krwi”. No i ten bardzo wymowny napis przed wejściem do nekropolii: „Prze- chodniu, powiedz Polsce, że po- legliśmy wierni w Jej obronie”.
- To prawda, że Polacy do Nie-
podległej szli z różnych frontów, ale tam byli tylko ciałem. Ich ser- ca zawsze były przy ukochanej Oj- czyźnie! Właśnie takie słowa usłyszałam niedawno na ognisku w puszczy. Wypowiedział je jeden z trzech szpakowatych panów - towarzy- szy broni w AK, a potem po woj- nie podjęli dalszą walkę z sowie- tyzacją kraju jako „Żołnierze Wy- klęci”.
A więc Ci trzej przyjaciele to
dawni partyzanci z Puszczy Augu- stowskiej. Zawsze marzyli o tym, aby jeszcze raz w życiu przemierzyć swo- je partyzanskie ścieżki. Byli to Bro- nek, Wiktor i Romek, od roku 1942 żołnierze AK. Ich przyjaźń wykuwała się w ogniu walki z okupantem. Tu w puszczy na starej sośnie odnaleźli wycięty w korze krzyż powstańczy z 1863 r. To wydarzenie jeszcze moc- niej utwierdziło w przekonaniu, że to sztafeta pokoleń, że walka o wolność to ich patriotyczny obowiązek.
Wiosną 1944 r. usłyszeli świst „katiusz” rosyjskich. Zbliżał się front. Niemcy pokonani pod Stalingradem ponosili totalne klęski, by w maju 1945 r. skapitulować w Berlinie. Jed- nak radość z końca wojny trwała krótko. Ziemie na wschód od Bugu zostały zagarnięte przez ZSRR. Pol- ska straciła prawie połowę swego terytorium. Nie o taką Ojczyznę wal- czyło Polskie Podziemie.
Krwawą klęską zakończyło się Powstanie Warszawskie, w którym walczyli wszyscy, nawet dzieci. To ci mali bohaterowie zostali unonorowa- ni pomnikiem „Młodego Powstań- ca”.
Mały bohaterze, masz za duży hełm i niedopasowane buty. Karabin za ciężki na twoje kruche ramionka. Tylko serce masz w sam raz, które bezgranicznie ukochało Ojczyznę. I tylko zbolałe matki wylewały morze łez. Oto żałosna kołysanka:
„opij syneczku, śpij żołnierzu!
Twoi koledzy tu leżą.
Na grób ci krzyżyk dali Virtuti
Militari,
A życie ci zabrali, synu mój!”. Nie powiodła się akcja „Burza”. W takiej sytuacji trzeba było na nowo rozpocząć walkę ze zniewoleniem sowieckim narzuconym na konferen- cji w Jałcie. Była to druga konspira- cja. Walczących patriotów w PRL-u nazwano Żołnierzami Wyklętymi. W naszym rozumieniu byli to Żołnierze Niezłomni, którzy nie pogodzili się ze zniewoleniem sowieckim. Symbo- liczną postacią jest „Inka” - 18-let- nia dziewczyna, na której UB wyko- nało wyrok śmierci za walkę o wol- ność już po Il wojnie światowej. Bab- cię zapewniała: „Zachowam się jak trzeba”. Umierała z okrzykiem: „Niech żyje Polska! ”.
Takich młodych rycerzy wolności było około 20 tysięcy. 8600 zginęło z rąk UB. Cóż za dramat narodowy?
„Ojczyzno ma, tyle razy we krwi skąpana!
Ach jak wielka dziś twoja rana?
... Tyle razy gnębił cię kat,
Ale zawsze czynił to obcy.
Adziś brata zabija brat!”.
Właśnie o tej tragedii opowiadali przy ognisku trzej przyjaciele - Zoł- nierze Wyklęci - Bronek, Wiktor i Ro- mek. Nie chcieli mówić o swoim aresztowaniu, śledztwach, torturach w więzieniu we Wronkach i Rawiczu. To były tematy rozrywające stare rany. Woleli cieszyć się obecną wol- nością Polski, która przyszła z wy- buchem Solidarności i długim dzia- łaniem patriotów.
Bronek przyniósł termos z kawą. W puszczy smakowała wy- bornie. Popłynęły wspomnienia, ale te dobre - o miłości partyzanc- kiej, w czasie gdy każdego dnia groziła śmierć. Miłość wtedy była balsamem na całe zło. Piękna i czysta jak w tyglu wytopione zło- to.
„Czym jest miłość? - Powiedz serce,
Czym jest miłość? - Powiedz skrycie.
To dwie dusze, a myśl jedna.
To w dwóch sercach jedno bi-
»
cie.
Pierwszy ze swoją opowieścią o miłości wyrwał się Wiktor. - Ja moją Zosię pierwszy raz zobaczy- łem w otworze ziemianki. W nocy, na tle rozgwieżdżonego nieba. Jej
czarne oczy IŚniły jak gwiazdy. Przy- niosła rozkazy od dowódcy. I tak się złożyło, że rozkazuje do dziś. | w tej samej chwili poderwała się Zosia: - nie rozkazuję! Nie! Bardzo wtedy się bałam, że złapią mnie Niemcy. Głup- tasie, i kto ci rozkazywał dotąd?
Opowieść Bronka była również ciekawa.
O świcie szedł do rannego kolegi ukrytego w stodole na wsi. Właśnie wstawało słońce. Krzyczące czajki bu- dziły poranek. Rannego opatrywała sanitariuszka. Rany obwiązywała pa- sami Inianego płótna odkażonego w bimbrze. Opatrunki działały kojąco jak balsam. Pierwsze spojrzenie w oczy i miłość wybuchła jak zieleń na wiosnę.
- Odtąd moja Anusia ciągle przy- kłada balsam na moje serce. Uśmiechnęli się do siebie czule i słod- KO.
- Teraz kolej na Romka! - zakrzyk- nęli wszyscy.
- Pamiętam dokładnie - zaczął Ro- mek. Wigilia 1943 roku. Leśna ostoja Powstańce pod Gruszkami. Czekali- śmy na opłatki od zaprzyjaźnionego księdza z Mikaszówki Wincentego Gogasa. W pewnym momencie mię- dzy drzewami zobaczyliśmy dziewczy- nę z plecakiem. Była to łączniczka, przyniosła opłatki. Na imię miała Agnieszka. Była śliczna i bardzo zmar- znięta.
- Agnisiu, ileż to Wigilii spędzili- śmy razem? A opłatki zawsze pachną lasem i śniegiem - rozczulił się.
Przecudne były te wojenne opo- wieści o miłości. Tymczasem z ogni- ska przy gajówce buchały snopy iskier. Na brzegach jeziora kołysały się trzciny. A im kołysały się serca. Spo- tkanie po latach i w wolnej Polsce było cudownym przeżyciem. W dodatku Żołnierzy Wyklętych wpisano na kar- ty historii. Przywrócono należną im cześć i chwałę.
I wtedy ktoś zapytał w tej leśnej głuszy:
- Jak wyglądałaby dziś Polska, gdyby nie było II wojny światowej i długiej sowieckiej komuny.
- Byłaby piękna i bogata jak kraje Zachodniej Europy. I byłoby wielu mą- drych ludzi, gdyby w wojnę nie zgi- nęło 6 milionów. Takie refleksje snuli jeszcze długo.
Dogasało ognisko. Nastała cisza, uspokoiły się serca. Wtedy wstał Bro- nek:
- Ciągle i gorliwie prosimy Boga, aby nasze wnuki i prawnuki nigdy nie zaznały wojny. Święty Jan Paweł mó- wił: „wolność jest dana i zadana”. A więc trzeba jej strzec jak źrenicy oka, dla niej pracować i Ojczyznę bardzo kochać. Taki jest współczesny patrio- tyzm. Amen!
- Amen! - Odkrzyknęli wszyscy.
Te słowa echo poniosło daleko w puszczę. Powtarzały je drzewa drze- wom. | pewnie zaniosły aż do bram nieba.
Stanisława Suszyńska
Z ŻYCIA WSI PODLASKIEJ w okresie międzywojennym
Pamiętam okres międzywojenny, bo byłem wówczas już dorosłym chłopcem. Mieszkałem na wsi i nie- które obrazy i wydarzenia mające miejsce wówczas w mojej wsi, utkwiły głęboko w mej pamięci. Niektóre z nich mają swój urok i można w nich doszukać się wiele piękna i dobra. Nie- stety, należą one już do przeszłości i są niepowtarzalne. Dlatego też uwa- żam, że warto je przypominać zarów- no starszemu pokoleniu, jak i młodzie- ży. Uważam, że tego typu wspomnie- nia mogą przyczyniać się do zacie- śniania więzi międzypokoleniowych i budzić u młodych zainteresowania przeszłością.
Podstawowym źródłem utrzyma- nia rodzin wiejskich w tamtym okre- sie była praca na roli. Zimą niektórzy gospodarze trudnili się wywózką drewna z lasów państwowych lub też dowozili do Augustowa kamienie ze-
nych obijakach o drewnianych pode- szwach i wierzchach skórzanych. Skarpety były grube, dziane z wełny. Buty skórzane były od święta. Często widywałem ludzi, którzy idąc do ko- Ścioła, nieśli buty w ręku. Nakładali je przed kościołem.
Wieczory jesienne i zimowe spę- dzano przy lampie naftowej. Kobiety przeważnie przędły, a mężczyźni na- prawiali uprząż, łatali worki lub młó- cili w stodole. Był zwyczaj, że sąsiad- ki zbierały się po kilka, raz u jednej, innym razem u drugiej i przędły wspólnie. Bywało tam wtedy bardzo wesoło, gdyż opowiadały sobie cie- kawsze wydarzenia i ploteczki ze wsi, nieraz bardzo dowcipnie iz humorem.
Wspólnie też urządzano tak zwa- ne tłoki na, tarcie Inu. Najbardziej od- powiedni temu był okres późnej je- sieni, kiedy prace polowe i wykopki były ukończone i było więcej czasu.
RE ai
brane z własnego pola, potrzebne do brukowania miejskich ulic. Gospodar- skie prace były wykonywane prosty- mi narzędziami. Kosą koszono zbo- że, motyką kopano ziemniaki, cepem młócono. Dlatego też żniwa trwały dwa tygodnie, wykopki miesiąc, a młocka nieraz całą zimę. Go się tyczy wyżywienia, to bogatsi gospodarze bili w ciągu roku dwa wieprze, a bie- dniejsi jednego. Mięso jadło się tylko w niedziele i święta. Post przed Wiel- kanocą był surowo przestrzegany i mięsa nie jadło się nawet w niedzielę. Na ten czas ludzie przygotowywali olej z rzepaku lub Inianego siemienia, wy- tłaczany w prostych olejarniach w Dą- browie, lub w Suchowoli. Kupowano też śledzie, które dostarczali Żydzi z Lipska, czy Dąbrowy.
Bieliznę szyto przeważnie z płótna samodziałowego. Na krosnach tkano też sukno, z którego szyto dla męż- czyzn na zimę kurtki, burki i spodnie. W lecie przy domu, wszyscy chodzili przeważnie boso, a zimą w tak zwa-
Wtedy wybierano zaciszne miejsce, najczęściej w pobliskim lasku, kopa- no dół, z kamieni murowano piec, dół nakrywano drążkami i było urządze- nie do suszenia Inu. Do tak przygoto- wanego miejsca przywożono len i ciernice. Rozpalano piec, na drążkach nad piecem ustawiano len, który się tam suszył. Po pewnym czasie, kiedy len się podsuszył, przychodziły zapro- szone kobiety, dziewczyny i rozpoczy- nało się tarcie. Przy tego rodzaju pra- cy było bardzo wesoło, a gwar gło- sów, śmiechy i charakterystyczny ło- skot ciernie, słychać było daleko.
Po wytarciu Inu, wieczorem, od- bywał się poczęstunek. Gospodyni, której wytarto len, najczęściej przygo- towywała babki ziemniaczane pie- czone w piecu chlebowym, podawa- ne z roztopionym smalcem lub ma- słem. Były też świeżo upieczone bu- łeczki. Przy tego rodzaju okazjach odbywały się nieraz potańcówki.
W letnie wieczory młodzież wy- chodziła na ulicę i zbierała się w gru-
Nasz Sztabiński Dom nr 6(243) czerwiec 2018 r.
py. Do późna w nocy słychać nożna v/ nocy słychać było gwar, śpiewy młodych dziewcząt i chłopców cieszą- cych się życiem.
W Wielkim Poście kontynuowany był zwyczaj odprawiania wieczorami kolejno w innym domu „Drogi krzy- żowej” (w piątki) i „Gorzkich żali” (w Środy). .
Do wsi przyjeżdżali też Żydzi z Lip- ska i z Dąbrowy. U nich można było kupić drobne przedmioty codzienne- go użytku takie jak: igły, garnki, mi- ski, talerze itp. Żydzi z kolei kupowali szmaty, len, wełnę, skóry i inne wiej- skie produkty. Kupowali też gęsi i ko- nie. Często pędzono przez wieś stada gęsi i prowadzono tabuny koni w kie- runku Augustowa. Ludzie mówili, że gęsi i konie szły do Niemiec. Wnio- skowali z tego, że Niemcy szykują się do wojny.
Bywało też, że wieś odwiedzali Cyganie. Były to całe rodziny z dobyt- kiem, pierzynami, poduszkami oraz z dziećmi na wozach. Zatrzymywali się w lasku między Jastrzębną, a Ostro- wiem, gdzie wieczorem palili ognisko, gotowali sobie posiłek, a potem przy ognisku śpiewali i tańczyli. Tańcom przyglądali się młodzi i starsi miesz- kańcy wsi, podziwiając zdolności tań- czących Cyganów.
We wsi bracia Zalewscy mieli akor- deon i grali na nim. Grali nieraz na zabawach, a często letnimi wieczora- mi na ławce przed domem. Jeden z tych braci Zygmunt, jako pierwszy we wsi kupił gramofon z tubą, Czegoś takiego nikt we wsi nie widział. Dlate- go posłuchać muzyki gramofonowej przychodzili ludzie z całej wsi. Pew- nego razu przyszła, posłuchać gramo- fonu sąsiadka staruszka. Słuchała, dziwiła się, aż wreszcie odezwała się: „Zygmunt otwórz tę skrzyneczkę i pokaż laleczki, które tam tak pięknie śpiewają”.
We wsi dosyć często stacjonowa- ło wojsko, które brało udział w ma- newrach. Były to jednostki z Augusto- wa, Suwałk i Grodna. Z pobytu woj- ska najbardziej cieszyły się dzieci, któ- re miały co oglądać. Żołnierze często- wali je wojskowymi sucharami, kawą i grochówką. Pewnego razu, gdy we wsi stacjonował Il Pułk Ułanów, a było to w lecie, dowództwo Pułku zorga- nizowało dla mieszkańców wsi zaba- wę, na której przygrywała pułkowa or- kiestra. Zabawa odbywała się w sa- dzie u jednego z gospodarzy. Wieczór był ciepły, a księżyc świecił jasno. Między drzewami na rozciągniętych sznurach zawieszono lampy. Razem z mieszkańcami wsi bawili się żołnie- rze. Zabawę wspominano długo. Była to jedna z większych i rzadko zdarza- jących się atrakcji.
W niedalekiej już przyszłości sie- lankowe życie wsi zostało zakłócone wybuchem wojny. Nastał czas zagro- żeń i niepewności.
Stanisław Szyper
7
Nasz Sztabiński Dom nr 6(243) czerwiec 2018 r.
UCZNIOWIE I NAUCZYCIELE WOBEC OKUPACJI SOWIECKIEJ. SOWIETYZACJA SZKOLNICTWA NA PODLASIU W LATACH 1939-1941
Nie sposób nie zwrócić uwagi, analizując dane dotyczące ilości uczniów uczęszczających do oku- pacyjnych szkół w trzech ostatnich miesiącach 1939 roku na jeszcze je- den, bardzo istotny powód niepod- jęcia nauki przez dzieci i młodzież lub podjęcia i szybkiej rezygnacji z na- uki. Polska szkoła okresu międzywo- jennego kładła duży nacisk w pro- cesie wychowawczym na kształto- wanie postaw patriotycznych i na- rodowych. „Byliśmy wychowywani na dobrych patriotów na wzorach bohaterskich czynów Orląt Lwow- skich podczas obrony Lwowa, na Cudzie nad Wisłą i tym podobnych bohaterskich wyczynach. Takie wzo- ry wychowania młodzieży w Drugiej Rzeczypospolitej byty powszech- ne.12” W konsekwencji doprowadzi- ło do występowania postaw bierne- go oporu polegającego na rezygna- cji z chodzenia do szkoły przez dzie- ci i młodzież. Argumentacja takich postaw była różna. Przykładem może być postawa 14-letniego An- toniego Malinowskiego z Augusto- wa, który wychowany w duchu pol- skiego patriotyzmu nie chciał uczest- niczyć w lekcjach, na których „wy- lewano pomyje na wszystko, co dla nas najświętsze. Zwolniono polskich nauczycieli, a stanowiska obsadzo- no politrukami, „Komsomolskimi szczytami”, którzy nie mieli zielone- go pojęcia o nauczaniu. Bojkotowa- liśmy ich na wszelkie sposoby, a oni odpłacali nam brutalnością. To nie była normalna szkoła, a raczej dwa wrogie, zwalczające się bez pardo- nu obozy. Na przerwach często do- chodziło do rękoczynów między zwolennikami reżimu, podbechtywa- nymi przez nauczycieli komsomol- ców, a resztą uczniów. Antek rzucił naukę po kilku miesiącach. Nie po- mogły perswazje, prośby i groźby. Odpowiadał niezmiennie, że z chę- cią pójdzie paść krowy, a do takiej szkoły nie wróci. Faktycznie, ocho- czo zajął się doglądaniem naszej kra- suli. Karmił ją, poił, wyrzucał nawóz, dowoził saneczkami siano. Kręcił się cały dzień w obejściu, byle nie sły- szeć o szkole.”* Jarosław Dryla, syn nauczyciela jednej z podlaskich szkół wspomina argumentację decyzji starszych braci: „W październiku otwarto szkoły, w których zatrudnio- no przedwojennych nauczycieli, ale ton szkole nadawali kierownicy przy- słani z Białorusi, władający łamaną polszczyzną. Prócz nich pojawiło się sporo nowych nauczycieli - Żydów, którzy schronili się w naszym mie-
ście, uciekając przed Niemcami. Moi starsi bracia postanowili, że nie będą się uczyć w takiej szkole. Natomiast siostra i ja ze względu na wiek roz- poczęliśmy naukę, ale zgodnie z ra- dzieckim systemem oświatowym zo- staliśmy cofnięci o jeden rok, więc ponownie rozpocząłem naukę w IV klasię.”'* Na uwagę zasługuje fakt, że młodzi ludzie w wieku 13-16 lat po- dejmowali decyzję o nieuczęszczaniu do szkoły, zaś rodzice nie ingerowali w ich decyzje. Znane są też przypad- ki, kiedy rodzice podejmują decyzję o niedopuszczeniu dziecka do oku- pacyjnej szkoły”.
Podobnie sytuacja wyglądała wśród młodzieży zamożnej warstwy żydowskiej społeczności Podlasia. Dawid Szpiro, osiemnastoletni syn Izraela Dawida Szpiro właściciela fa- bryki tekstylnej przy ulicy Łąkowej 4 w Białymstoku podaje inny niż pa- triotyczny powód rezygnacji z kon- tynuowania edukacji w sowieckiej szkole: „1 października [...] Chodzę znów do szkoły. Ostatnio był u nas w klasie tajniak GPU i zaangażował mnie w roli szpiega własnych kole- gów. Naturalnie, zawiódł się na mnie szczerze. [...] 18 grudnia [...] Nic nie robię. Szkołę rzuciłem, bo wymyśla- li mnie tam od burżujów. Co robić nie mam, bo jestem synem fabrykan- ta, a tem samem, jakby zarażony. Cały dzień gram w karty z kolegami, takimi samymi nieszczęśliwcami jak i ja.”.15 W tym przypadku powodem rezygnacji z dalszej nauki była kla- sowa ideologia sowieckiego okupan- ta, który dyskryminował dzieci i mło- dzież wywodzącą się z klasy „burżui i kapitalistycznych krwiopijców”. Taka młodzież według doktryny ko- munistycznej była elementem nie- pewnym ideologicznie i należało nie tyle poddać wychowaniu ideologicz- nemu, co napiętnować, odizolować od reszty młodzieży. Uczniowie nie- pewni klasowo nie byli przyjmowani do organizacji pionierów, komsomo- łu oraz na wyższe uczelnie”.
W okresie ponownego urucho- mienia szkół do wyborów delegatów do Zgromadzenia Ludowego rozpo- częła się walka podlaskiej społecz- ności o utrzymanie nauczania religii w szkołach. Dochodziło na tym tle do kuriozalnych sytuacji. Najlepszym przykładem jest sytuacja, jaka zo- stała zachowana w relacji Sybiraka oraz meldunku operacyjnego nr 49 Ludowego Komisarza Spraw We- wnętrznych BSRS Canawy do sekre- tarza KC KPB, Ponomarienki o wy- darzeniach, jakie miały miejsce w
podlaskim powiatowym mieście Wysokim Mazowieckiem. „W dniu 15.X [1939r.] urządzony został w dużym gmachu szkolnym miting, w którym wzięła udział zmuszona do tego cała ludność miasteczka. [...] Następnie politruk zażądał usunię- cia religii ze szkoły oraz miejscowe- go księdza. Rezultatem tego żąda- nia był wybuch płaczu wśród kobiet (zauważono i płaczące żydówki) i szmery po całej sali. Sytuację sta- rała się załagodzić „sowieckaja żenszczyna” lekarka, która oświad- czyła, że politruk nie chciał nikogo obrazić, zresztą to nie ważny „ wa- pros”, bo „czy wcześniej czy póź- niej, przekonacie się, że Boga nie ma”.'*Po nieudanym zebraniu zwo- łane zostało kolejne, które według meldunku do władz centralnych w Mińsku zakończyło się uchwałą do- tyczącą wprowadzenia religii do szkół: „z napływających do mnie in- formacji wynika, że przewodniczą- cy Zarządu Tymczasowego m. Wy- sokie Mazowieckie, tow. Sorokin, nie zajmuje się bezpośrednio spra- wami związanymi z pracą Zarządu Tymczasowego, a zamiast tego gra u siebie w domu w karty z elemen- tem socjalnie obcym, zorganizowa- ne przez Sorokina zebrane rodziców uczniów, na skutek złego przygoto- wania, powzięło uchwałę żądającą nauczania religii w szkole, przy czym należy zaznaczyć, że zebranie rodzi- ców zorganizowano oddzielnie dla Żydów i oddzielnie dla Polaków”.'? Usilne poczynania władzy centralnej z Mińska mające na celu laicyzację społeczeństwa i pozbawienie wpły- wów kościoła na postawę młodzie- ży w szkołach na okupowanych te- renach spotykały się nie tylko z bra- kiem zrozumienia ze strony miesz- kańców anektowanych terenów, ale i zignorancją przedstawicieli władz terenowych. Postawa przedstawi- ciela terenowej władzy przyczyniała się do jej ośmieszenia. Warto wtym miejscu odnieść się do pierwszego cytowanego fragmentu, w którym to można zauważyć solidarność miesz- kańców miasteczka, tak często ne- gowana w kontekście pogromów i mordów na Żydach, jakie miały miejsce po wkroczeniu wojsk nie- mieckich w 1941 roku na Podlasie. Zarówno Polki, jak i żydówki w emo- cjonalny sposób wyrażają swoje nie- zadowolenie wobec postulatu władz sowieckich usunięcia religii i księ- dza. Okazują tym samym solidar- ność społeczną oraz przywiązanie do tradycyjnego status quo Podla-
sia, funkcjonującego jako spójny wielokulturowy i „wieloreligijny” ob- szar począwszy od wieku XVI. Reakcja dzieci na usunięcie reli- gii ze szkół była jednoznaczna i prze- pełniona patriotyzmem oraz trady- cjami kultywowania życia religijne- go na poziomie szkolnym. Oto przy- kład. „Po dzwonku weszła z chus- teczką przy oczach p. dyrektor Ka- sińska. Spojrzała żałośnie na klasę i zatrzymując wzrok na mnie, powie- działa: „ Dziewczynki, nie będziemy od dziś modliły się przed ani po lek- cjach”. Wstałam, Irka również. Z mocą, o jaką siebie nigdy nie podej- rzewałam, bez cienia lęku czy nie- śmiałości, zawołałam: „Koleżanki, modlimy się!”. Wszystkie wstały. Niektóre, te nowe, szpiclowane, ociągały się, ale porażone naszym wzrokiem nie śmiały wyłamać się. Odwróciłyśmy się do bocznej Ścia- ny i spoglądając w otwarte okno, skąd widać było niebo i ziemię, po- wtarzałyśmy słowa modlitwy [...].20 Opisana powyżej sytuacja nie jest jednostkowym przypadkiem, takich wydarzeń na całym Podlasiu było sporo i zajmowały dużo miejsca w wysyłanych przez władze terenowe dokumentach sprawozdawczych do Mińska. Przykładem może być an- tysowiecka postawa najmłodszego pokolenia mieszkańców Białegosto- ku. Z raportu sekretarza KC Ludo- wego Komitetu Zgromadzenia Miej- skiego w Białymstoku, Gołowkina i informacji Miejskiego Oddziału NKWD w Białymstoku podpisana przez zastępcę naczelnika Szarapo- wa, wynika, że młodzież wraz z księż- mi i nauczycielami, po oficjalnym zniesieniu nauki religii, kontynuowa- ła zajęcia bądź na terenie szkoły lub na terenie parafii. W raporcie z dnia 26 listopada 1939 roku sekretarza miejskiego, Gołowkina czytamy: „niezwykle ostre formy przyjmuje walka klasowa wśród gimnazjali- stów. W gimnazjach większość słu-
�� ���������������������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ���������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������������� ��������������������������������� ����� ��� ��� ��������� ������ �� ���������������������������������� �������������������������������� ������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������ ��������� ��� ������������� �� �������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������ �������������������������������� �������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������ �������������������������������������� ��������������������������������� ��������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ��������������������������������� ��������������������������������� ���������� �� ������ ����������� ��������������������������������� ��������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ����� ����������� ��������� ����� ������������������������������ ������������������������������������ �������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������� ������������������������������ ���������������������������������� ����������������������������������� �������� ������� ��������� ��������� ������������������������������� ������������������������������� ������� ������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ �������������������������������� ������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ �������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������ �������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� ����������������������������������� ������ ������ ����� ������� �������� � ��������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ����������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ���������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� �������������������������� �������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ���������� �������� ����������� �������������������������������������� ����������������������������������� ������ ��������� �������� ��� ��� �������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������ ����������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������ ���������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������� �������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������ ����������������������������������� ������������������������������� ������������������������������ �������������������������������� ������������������������������ ���������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������� �������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������� ������������������������������ ��������������������������������� ������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ��������������� �������������������� ��������� ���������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ��������������������� ������������������� ������������ ������������������������ ����������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ���� ����������������������������������� �������������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ������������������ ������������������������������������� ����������������������������������� ������������� ������������������������������������ �������������������������������������� ������������������������������������ ������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������� �������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ��������������������������������� ��������������������������������������� ���������������������������������� ���������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ������ ��������������������������������� ������������������������������������ ��� ����������������������������� ���� �������� ������������������� ��������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ���� ������������������������������������ ���������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������ ���������������� ����������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������� Nasz Sztabiński Dom nr 6(243) czerwiec 2018 r.
Po opuszczeniu lokum Lidmano- wej znaleźliśmy się pod gołym nie- bem, lecz była wiosna i b. ciepło. W końcu wyszperałem poza miastem opustoszałą bez drzwi i okien lepian- kę i tam z całą rodziną przenieśliśmy się. Jeszcze przed wprowadzeniem musiałem powyganiać z niej wszyst- kie żmije, węże, skorpiony i inne nie- cne stworzonka za pomocą dymu. A co porabialiśmy? Romek podjął pracę jako koniuch w jednej insty- tucji, ale po dwu miesiącach konie mu zaczęły zdychać, więc go zwol- niono, obiecano drugi proces sądo- wy i więzienie, choć konie zdychały z przepracowania przez furmanów, a zatem nie z jego winy. W ten sytu- acji dla uniknięcia grożących mu procesów wstępuje na ochotnika do kościuszkowskiej armii. On i inni ochotnicy dostali prowiant (z Wojen- komatu) na drogę aż do Sielc nad Oką. Jechał 10 dni, ale wyżywienia wystarczyło zaledwie na trzy dni. Resztę czasu rekruci jechali głodni, więc kradli po drodze, co się dało, najczęściej atakowali sady zamiast Niemców i tak jakoś dojechali...
Ja zaś z matką wyprawialiśmy się codziennie przez rzekę Kieles po top- kę (chrust, burzan, trzcina), którą zdobywaliśmy z odległości do ponad 5 km od miasta i taszczyliśmy ją na plecach. Za pęczek takiej topki do- stawaliśmy od Kazaszek 0,5 kg mąki lub 1 kg otrąb. Mąkę matki zjadali- śmy po południu, a swoją rano na śniadanie. Zaś 6-letni Boguś musiał jak pustelnik pilnować tej chałupy i oczekiwać głodny naszego powro- tu, przezwyciężając w sobie wszelki strach i obawy. Romek przed pój- ściem do wojska wykłócał się z nami o jedzenie, aż wreszcie oddzielił się od nas, tzn. sam sobie gotował po- siłki. Wykorzystywał do tego małe- go Bogusia. A to mu kazał uzbierać topki do gotowania, a to mu kazał podkładać opał pod ogień (gotowa- liśmy na dworze na odpowiednio wykopanym w glinie dołku). Zatrud- niał go pod nieobecność matki, któ- ra nie pozwalała na wyzyskiwanie dziecka. Kiedyś wcześniej wróciłem zwyprawy po topkę i zaobserwowa- łem taki oto obrazek skrajnego ego- izmu. Była godz.15.00. Położyłem się na wilgotnej podłodze, aby ode- tchnąć przed 50-stopniowym upa- łem. Zresztą o tej porze w całym mieście zamierało życie na ulicach. Wszyscy, nawet zwierzęta kryły się gdzieś w cień przed żarzącym się słońcem. Matka jeszcze nie wróciła z pracy. Ale Romek z dwu garstek zdobytej mąki szykował sobie posi- łek i zatrudniał przy tym Bogdana: najpierw zmusił go do zebrania chru-
NA WYGNANIU (e)
stu na opał, a później do uzbierania porozrzucanego wśród łanów psze- nicy dzikiego groszku. Dzieciak ów chudy i wygłodniały wrócił z wypra- wy ledwie żywy, przynosząc mu ze 2 garstki groszku, ale Romkowi wy- dało się to za mało, więc go skrzy- czał i wysłał płaczącego ponownie w ten upał. Gdy Boguś wrócił, posi- łek się już dogotowywał. Wrzucił więc doniesiony groch do garczka i wkrótce ten nędzny posiłek był go- towy. Romek zaczął chciwe go zaja- dać, a Boguś siadł naprzeciwko i zaczął łykać ślinkę. Nie spodobało się to Romkowi, więc spojrzał nań podejrzliwym wzrokiem i zapytał: „A ty czego na mnie tak patrzysz? - No uciekaj stąd!” I sam spałaszował cały garnek strawy, nie dając Bogusiowi nawet jej spróbować. Byłem zgor- szony tą sceną wyuzdanego ego- izmu i przemocy.
I tak do późnej jesieni 1943 r. przetrwaliśmy w tej odludnej samot- nej lepiance, aż wreszcie matka uprosiła znajomą Rosjankę (mąż jej był agronomem), aby ta pozwoliła
zamieszkać w jej chlewiku, co miał przynajmniej jako takie drzwi i ka- wałek szyby w oknie. Ja zaś podją- łem niezmiernie ciężką pracę w cha- rakterze pomocnika kowala w MTS- sie (Maszyno Traktornaja Stancja), a matka pracę jako pomoc u apteka- rza. Znaleźć pracę pomogła nam Rosjanka - żona agronoma.
Ciągłe bicie młotem w kowadło szybko wyczerpało do reszty mój or- ganizm. Po miesiącu pracy zacho- rowałem na malarię. Trząsłem się z nieustającego zimna i mimo niedo- statku straciłem zupełnie wszelki apetyt. Nawet chleba nie mogłem przełknąć, tylko stale popijałem wodę. | dopiero dzięki matce, która postarała się u aptekarza o chininę
wyleczyłem się z tej choroby, Ale już do pracy w kuźni nie wróciłem, bo zostałem po prostu zwolniony. Nad- szedł grudzień, a wtedy nawet i w chlewiku zrobiło się zimno (brak ja- kiejkolwiek kuchni). I oto znowu dzięki staraniom matki przenieśli- śmy się na zimę do izby obok apteki za zezwoleniem aptekarza. Tu też spotykaliśmy z Bogusiem pamiętny Nowy Rok 1944. Zebranej na Sylwe- stra topki nie udało mi się sprzedać, więc ostatnie okruchy chleba z paj- ku zjedliśmy i rano (1.44) nie mieli- śmy nic do ust włożyć, a było bar- dzo zimno. Całą nadzieję pokładali- śmy w matce, która w tym dniu zo- stała najęta do pracy u Kazaszki - żony dygnitarza NKWD (pranie, go- towanie). Miała za dwie godziny wró- cić, więc się uzbroiliśmy w cierpli- wość i czekaliśmy, licząc na to, że otrzyma wynagrodzenie w postaci jakiejś żywności. Dlatego smutni, głodni i zmarznięci co jakiś czas na przemian wychodziliśmy na ulicę wypatrywać jak zbawienia, czy mama nie wraca... Na próżno, bo nie
wracała, póki dzień Świtał. Wróciła dopiero wieczorem, przynosząc jako zapłatę dwie garście pokruszonego chleba i trochę otrąb. Zjedliśmy to łapczywie wszystko i jeszcze byliśmy głodni. W tym stanie rzeczy poszli- śmy spać, a nazajutrz ja wybrałem się na czczo po chrust na sprzedaż, matka głodna do pracy, a 7-letni Boguś nadal pilnował domu. Podob- nie spotykało się i inne „Nowe Roki” na wygnaniu...
Również podczas tej zimy odmó- wiono mi 15-letniemu przydziału 20 dag chleba dziennie, bo uważano, iż powinienem podjąć pracę w jakimś zakładzie albo naukę w szkole. Po- szedłem więc do szkoły, ale po trzech dniach zmuszony byłem zre-
zygnować, bo łaziły po mnie wszy i wszyscy uczniowie ode mnie ucie- kali, skarżąc się na mnie nauczycie- lom. Zapisała tedy mnie matka do pracy w artelu (s-nia pracy), gdzie terminowałem u szewca aż do lata.
Wiosną 1944 r. wybuchła naraz panika i zamieszanie wśród Polaków, których po wycofaniu wojsk Ander- sa ze ZSRR do Iranu zmuszano pod rygorem aresztowania do przyjęcia obywatelstwa rosyjskiego. Niektórzy Polacy odmówili przyjęcia i byli za to więzieni, ale moja matka nie od- ważyła się sprzeciwić temu srogie- mu nakazowi.. | znowu perspekty- wa powrotu do Polski oddaliła się jakby w nieskończoność. Z wielkim żalem i rozrzewnieniem zazdrościli- śmy tym wszystkim rodzinom pol- skim, które w Taszkiencie dołączyły się do taboru wojsk Andersa i prze- kroczyły granicę ZSRR, udając się do Iranu. Oni dziś są wolnymi Polaka- mi, a my niewolnikami, czyli obywa- telami ZSRR - niejeden tak z nas wtedy myślał.
Wiosną 1944 kierownik apteki zwolnił naszą matkę z pracy bowiem podejrzewał ją, zresztą niesłusznie, że mu podkrada niektóre lekarstwa i wymówił nam lokum przy aptece. Mieliśmy się już wynosić znowu do pustelniczego domku na peryferiach miasta, ale nim to nastąpiło, matka otrzymała pracę w charakterze stró- ża w Darożnom Oddziele w Zarzą- dzie Dróg Publicznych. Tu też dosta- liśmy służbowe mieszkanie (6 m kw. pokoik z sionką). Ja zaś zostałem tymczasowo na lato zatrudniony jako pomoc koniucha (opiekuna koni) w tym zakładzie.
Naczelnikiem Zarządu Drogowe- go był 55-letni Koreańczyk - Kim, który razem z żoną - też Koreanką i dwojgiem dzieci (7-letni Willi i 5-let- nia Maja) zamieszkiwali obok kan- celarii zarządu. Koniuchem był sa- motnie tu mieszkający Rosjanin nie- mieckiego pochodzenia. Otrzymy- waliśmy za pracę 1 kg chleba dzien- nie + 20 dag na Bogusia i to było wszystko. Głód nadal doskwierał, ale jakoś się żyło. Naczelnik i jego żona współczuli naszej niedoli i byli życz- liwie do nas ustosunkowani. Matka moja czasem im pomagała w pra- cach domowych, za co była jakoś zawsze wynagradzana. Ich skośno- okie dzieci polubiły mnie, były sym- patyczne. Chłopca Willego czasem podsadzałem na konia i podwoziłem, zezwalałem też na pokierowanie przezeń wozem. Maja lubiła, żebym ją woził na baranach. Któregoś razu troszkę podchmielony naczelnik Kim zauważył, że jego córka wykorzystu- je mnie do przejażdżki na baranach.
Podbiegł, zdjął ją, dał jej klapsa i za- bronił na przyszłość tego rodzaju rozrywek. Uważał bowiem, iż jej sy- tej nie godzi się dla swoich wygód eksploatować głodnego człowieka pracy, że to nie jest zgodne z socja- listyczną zasadą równouprawnienia etc. Chociaż ja wcale nie czułem krzywdy z tego powodu i czyniłem to z przyjemności, bowiem radość z przejażdżki tej 5-letniej dziewczynki była wystarczającą dla mnie rekom- pensatą za wysiłek. Ale inaczej pod- chodził do równouprawnienia ko- mendant rejonowy MO - Kazach, który wbrew woli naczelnika Kima i innych urzędników nachalnie prze- mocą zajął na swe mieszkanie trzy- pokojową kancelarię Zarządu Drogo- wego, a nacz. Kimowi kazał urzędo- wać w przerobionym chlewiku.
Nastała zima 1945 r. Mama na- dal stróżowała, a ja zgodnie z umo- wą zaprzestałem pracować jako po- mocnik koniucha. Zajmowałem się więc donoszeniem topki na sprze- daż. Prawie wszyscy w mieście pali- li chrustem czy suszonym łajnem, ale nie uprzywilejowany komendant MO. On to kazał sobie przywieźć do palenia furę drzew owocowych z koł- chozu, a więźniowie popiłowali je i porąbali. Ze złości i ja mu nocą od czasu do czasu podkradałem kilka polanek na opał. Ale na zimę w tej kancelarii z chlewiku zamieszkali za zgodą Kima dwaj bezdomni inwalidzi wojenni, poruszający się o kulach. Nie mając czym palić, też zaczęli podciągać mu drzewo, aż zostali za- uważeni przez żonę komendanta. Wtedy ów sprowadził kilku milicjan- tów, a ci niemiłosiernie zbili tych in- walidów, że pokaleczeni zawiezieni zostali do szpitala. Słyszałem, że ry- czeli jak dorzynane woły. Nie pomo- gły żadne ich tłumaczenia, iż walczyli za ojczyznę, przez co zostali kaleka- mi bezradnymi itp. Słysząc nieludz- kie wycie i rozpaczliwe krzyki bitych inwalidów, pobiegłem schować swo- je 5 polanka drzewa pod podłogę. Niebawem przyszli i do mnie z rewi- zją. Zaczęli mnie szarpać i popychać, abym się przyznał do winy, co im się nie udało, nawet wtedy, gdy podnie- śli spróchniałą deskę i zaglądali pod podłogę. Nic nie znaleźli... Wkrótce jeden z inwalidów zmarł w szpitalu. Drugi nieszczęśnik napisał skargę do najwyższych władz w Moskwie na brutalne ich pobicie i okaleczenie przez milicjantów, ale skarga pozo- stała bez echa, a skarżący inwalida uprawiał żebraninę po bazarach... Tak ojczyzna ZSRR wywdzięczała się swym obrońcom...
Wiosną 1945 r. zostałem przyję- ty do pracy jako pomocnik koniucha
i wozaka w Raj-Potreb-Sojuzie (coś w rodzaju Pow. Spółdzielni Spożyw- ców). Opiekowałem się końmi, uprzężą, wozami, a także dowoziłem zboże do młyna, mąkę do piekarni, opał oraz chleb do sklepu, który był tylko jeden w mieście i nic w nim nie sprzedawano prócz chleb na kartki.
Hasło rzucone na początku woj- ny przez Stalina: „Wszystko dla fron- tu, wszystko dla zwycięstwa!” - nie było czczym hasłem. Cała ludność ZSRR otrzymywała za swą całodzien- ną, nieraz b. ciężką pracę tylko ka- wałek gliniastego chleba w mieście lub dwie garstki pośladu zbożowego za trudodzień dla kołchoźnika. Ludzie pracy oprócz elity władzy chodzili głodni i obdarci. Kołchozy ułatwiały więc władzom sowieckim obfite za- opatrzenie wojska w żywność i odzież. Oto zaobserwowany przeze mnie obrazek z kołchozu w pobliżu Lenińska: Długo kołchoźnicy zwozili i młócili zboża, a kiedy już wszystko było wymłócone, pojawił się przed- stawiciel wojenkomata (u nas Ko- menda Uzupełnień) z całą karawaną wielbłądów i zabrał na ich oczach cały roczny zbiór zbóż (prócz pośladu) kołchozu ku ogólnemu zmartwieniu kołchoźników. Podobny los spotykał całoroczną produkcję zwierząt domo- wych, przetworów mlecznych, jaj etc.
Kraj, co nie ma kołchozów, nigdy podczas wojny nie będzie miał aż ta- kich możliwości, bo żaden wolny rol- nik nigdy nie da tak się ogołocić z uzyskanej przez siebie produkcji. I w tym tkwi tajemnica sukcesów wo- jennych Sowietów nad Niemcami... Wiosną 1945 r. do Lenińska przy- były z Kaukazu transporty ludności narodowości czeczeńskiej i ormiań- skiej. W Raj-Potreb-Sojuzie praco- wał ze mną Ormianin i Czeczeniec. Z początku nie chcieli podać praw- dziwej przyczyny ich deportacji do Kazachstanu. Dopiero jak się oswo- ili ze mną, podali, że gdy wojska nie- mieckie wycofywały się z Kaukazu, to oni chwycili za broń, żeby nie wpuścić Sowietów i utworzyć nie- podległe państwo - zgodnie ze sta- linowską konstytucją. Ale stało się inaczej... Wojska sowieckie rozgro- miły ich wojska, z zemsty wysiedlo- no wszystkich ich wraz z rodzinami na Sybir i do Kazachstanu. Żyli tu - pamiętam - w skrajnej nędzy i ma- sowo umierali z głodu, zwłaszcza dzieci, a do tego byli na każdym kro- ku prześladowani przez grupy kom- somolców jako wradziciele Sowiec- kogo Sojuza.. Jeszcze gorzej trakto- wano ich niż Polaków.
Stanisław Klencner
Nasz Sztabiński Dom nr 6(243) czerwiec 2018 r.
ŻE STAREJ PRASY
Powstanie Styczniowe na terenach gminy Sztabin (cz.3)
23 kwietnia w lasach pod Balin- ką i Czarnym Brodem, oddział płk. Andruszkiewicza, w liczbie 67 ludzi, stoczył nierówną bitwę z wojskami rosyjskim. Po godzinnej walce, od- dział Andruszkiewicza zmuszony został do odwrotu. Rannych po- wstańców moskale dobijali bagne- tami. O tej potyczce pisała nie tylko prasa powstańcza, lecz również kra- kowski „Czas” i „Dziennik Poznań- ski”. W nr 108 „Dziennika Poznań- skiego”, z 13 maja 1863 zamieszczo- no opis dwóch potyczek oddziału Andruszkiewicza z 19 i 23 kwietnia: „Dnia 19 kwietnia pułkownik An- druszkiewicz pod osadą leśną Gie- dzie, w leśnictwie Hańcza w powie- cie Augustowskim, zaatakowany był przez cztery roty moskiewskiej pie- choty. Dawały one z poza drzew ognia do naszych, kawalerya cofnę- ła się w tył tym sposobem kosynie- ry działać nie mogli; nasi strzelcy przez dwie godziny utrzymywali cią- gły ogień, po którym Moskale cof- nęli się. Zabitych Moskali jest 36 ran- nych 40. Myśmy stracili dwóch ka- pitanów, dowódzcę strzelców Górskiego i dowódzcę kosynierów Iwaszkiewicza, oraz dzielnego Żoł- nierza Racisa, rannych mamy 5. Moskwa nieprzestaje na każdem miejscu dopuszczać się barbarzyń- skich okrucieństw i gwałtów. Strze- lec miejscowy Gorlewski, przed cha- łupą swoją zbity kolbami, a następ- nie bagnetami zamordowany i ob- darty został. Cale ciało pokryte tylko ranami, niedozwalało nawet rozpo- znać postaci człowieka, chałupę zra- bowano, tak że tylko próżne ściany
budowli pozostały. Dnia 23 kwietnia w powiecie Augustowskim nieopo- dal wsi Balinka i Czarnegobrodu, 67 ochotników z oddziału pułkownika Andruszkiewicza, zmusiło sotnią kozaków do odwrotu, lecz piechota moskiewska w liczbie 4 rot, oskrzy- dliła szczupły nasz oddziałek z trzech stron. Po godzinnej walce zmuszeni nasi byli zrejterować się. Moskali za- bitych 24, rannych 15. Ż naszej stro- ny zabici, dowódzca kosynierów Gaubę, feldfebel Borzysławski, fury- er Jaworski otrzymał 27 pchnięć ba- gnetem, ekspedycyjny lasów rządo- wych Damski zamordowany został przez zadanie 28 ran bagnetem, do- wódzca strzelców kapitan Michał Pi- litowski po odebraniu rany w nogę, napadnięty przez Moskali, odebrał prócz razów kolbą, 18 pchnięć ba- gnetem. Pastwienia się Moskali nie ustały i nieustaną dopóty, dopóki nie będą mieli przed sobą regularnej armii, która łatwo skarcić może za nieludzkie postępowanie z ranny- mi.”.
W nr 11 „Wiadomości z pola bi- twy” zdnia 1 czerwca 1863 roku, za- mieszczony został raport płk. Alek- sandra Andruszkiewicza, naczelnika wojennego guberni augustowskiej:
„Z AUGUSTOWSKIEGO. - Z raportu Naczelnika sił zbrojnych w Woje- wództwie Augustowskiem, pułkow- nika Andruszkiewicza;
Po bitwie pod Sapieżyszkami (w le- śnictwie Gryszkobuda) w d. 9 kwiet- nia pomaszerowałem w powiat Sej- neński. W d. 18 kwietnia stanąłem na nocleg pod osadą leśną Giedzie
Z AUGUSTOWSKIEGO. —Z raportu Naczelnika si:ł
w leśnictwie Hańcza po-
zbrojnych w Województwie Augustowskióćm, puł- kowaiia Andruszkiowicza: AB P
+ „Po bitwie pod Sapieżyszkami (w leśnietwie Gryszkobuda) w d. 9 kwietnia pomaszerowałem w powiat Sejneński. W d. 18 kwietnia sta- nąłem na osadą leśną Giedzie w leśnictwie Hańcza powie- cie Augustowskim, a nazajutrz e godzinie 114 w południe pikieta kon- na doniosła mi o zbliżaniu się moskali do osady Giedzie, Wyruszyłem więc naprzód z swym oddziałem do samćj osady i czekałem w pewnym szyku na nieprzyjaciela. Wkrótce potóm 4 roty moskiewskićj piecho- ty, rozsypane w tyralierkę, z po za drzew dały ognia do nas; kawate- 1ya moskiewska cofnęła się w tył, tym sposobem kosyni. działać. nie mogli. Moi strzelcy przez godzin dwie utrzymywali ciągły ogień, przewaga tylko moskiewskich sztucerów nad bronią myśliwską nie dozwoliła mi zupełnego zwycięztwa;. jednakże po uwiezieniu wszystkich bagaży, zmusiłem moskali do odwrotu. Ze sirony moskali zabitych 36, rannych 40. Ja straciłem dwóch .walecznych kapitanów, mianowi- cie dowódcę strzelców Górskiego i dowódcę kosynierów Iwaszkiewicza, «raz dzielnego żolnierza Racisa. rannyc.. zaś Ściu. Nadmienić także rhuszę, że moskwa hie przestaje na każdćm miejscu dopuszczać się Varbarzyńskich okrucieństw i gwaltów. Strzelec miejscowy, Gorlewski, za to, że dostarczył do obozu siana, porwany przed swoją chałupą przez moskali, z początku kotbani zbity, a następnie bagnetami za- mordowany i obdarty został; cale ciało pokryte ranami, nie dozwalało rozpoznać ci człowieka. Uhałupę zupełnie zrabowano W d. 25 kwietnia stanątem niee odal wsi Balinka i Czarnego Brodu. Pikieta moja, postawiona na przywązkićj dróżce, zawiadomiła mnie 0 ukaza- niu się kozaków i natycnmiastowym ich odwrocie. Stanęliśmy natych- mijst pod bronią. Sześcia moich ochotników poczęło dawać ognia do moskiewskićj awangardy, przed którym setka kozaków cofnęła się. Lecz moskiewska piecho'a w liczbie Ach kompanij, szczupły mój od- dział oskrzydliła z trzech stron. Strzelcy moi w liczbie 20, przez go- dzinę wstrzymywali niep:zyjacie'n;kos ynierów użyć nie mogłem, z u- szony po byłem, prz xl tak przeważną siłą zrejterować, utraciwszy nieco bagaży. W rezultar:e okazało się zabitych moskali 24ch, ra!:- nych t5stu. Z naszśj strony zabitych 5ch: kapitan dowódca kosynierów Gaube, feldfebel Borzysła turyer Jaworski; rannych 5ch. Nad'o ex-podleśny Damski, przybyly do obozu z bagażami, zamordowany został przez moskali 28 ranami, zadanemi baguciem. Okrucieństwa moskiewskie oburzają wszystkie uczucia ludzkie. Rannych dobijają bez żadućj litości, zabitych już kłują je:zeze bagnetami. Kapitan do- wódca strzelców Michał Pilichowsti, był ranny w nogę; py ucieczką qatować się nie mógł, napadnięty przez moskali,. odebrał, oprócz ra- zów kolbą.-18.pchnięć bagnetem 1 zaledwie przez moskiewskiego oli- cera od śmierci ocałony został.” - |
wiecie Augustowskim, a nazajutrz o godzinie 1w południe pikieta konna doniosła mi o zbliżaniu się moskali do osady Giedzie. Wyruszyłem więc naprzód z swym oddziałem do samej osa- dy i czekałem w pewnym szyku na nieprzyjaciela. Wkrótce potem 4 roty moskiewskiej piechoty, rozsypane w tyralierkę, z poza drzew dały ognia do nas; kawalerya mo- skiewska cofnęła się w tył, tym sposobem kosy- nierzy działać nie mogli. Moi strzelcy przez go- dzin dwie utrzymywali
dokończenie na str.12
Nasz Sztabiński Dom nr 6(243) czerwiec 2018 r.
dokończenie ze str. 11
ciągły ogień, przewaga tylko moskiewskich sztucerów nad bronią myśliwską, nie dozwo- liła mi zupełnego zwycięstwa; jednakże po uwiezieniu wszystkich bagaży, zmusiłem mo- skali do odwrotu. Ze strony moskali zabitych 30, rannych 40. Ja straciłem dwóch walecz- nych kapitanów, mianowicie dowódcę strze|- ców Górskiego i dowódcę kosynierów lwasz- kiewicza, oraz dzielnego żołnierza Racisa. ran- nych zaś 5-ciu. Nadmienić także muszę, że moskwa nie przestaje nakażdem miejscu do- puszczać się barbarzyńskich okrucieństw i gwałtów. Strzelec miejscowy, Gorlewski, za to, że dostarczył do obozu siana, porwany przed swoją chałupą przez moskali, z począt- ku kolbami zbity, a następnie bagnetami za- mordowany i obdarły został; całe ciało po- kryte ranami, nie dozwalało rozpoznać po- staci człowieka. Chałupę zupełnie zrabowa- no. Wd. 23 kwietnia stanąłem nieopodal wsi Balinka i Czarnego Brodu. Pikieta moja, po- stawiona na przywązkiej dróżce, zawiadomi- ła mnie o ukazaniu się kozaków i natychmia- stowym ich odwrocie. Stanęliśmy natych- miast pod bronią. Sześciu moich ochotników poczęło dawać ognia do moskiewskiej awan- gardy, przed którym setka kozaków cofnęła się. Lecz moskiewska piechota w liczbie 4- eh kompanii, szczupły mój oddział oskrzy- dliła z trzech stron. Strzelcy moi w liczbie 20, przez godzinę wstrzymywali nieprzyjaciela;
kosynierów użyć nie mogłem, zmuszony przeto byłem, przed tak przeważną siłę zrej- terować, utraciwszy nieco bagaży. W rezul- tacie okazało się zabitych moskali 24-ch, ran- nych I5-stu. Z naszej strony zabitych 5ch: ka- pitan dowódca kosynierów Gaube, feldfebel Borzysławski i furyer Jaworski; rannych 3ch. Nadto ex-podleśny Damski, przybyły do obozu z bagażami, zamordowany został przez moskali 28 ranami, zadanymi bagne- tem. Okrucieństwa moskiewskie oburzają wszystkie uczucia ludzkie. Rannych dobijają bez żadnej litości, zabitych już kłują jeszcze bagnetami. Kapitan dowódca strzelców Mi- chał Pilichowski, był ranny w nogę; gdy ucieczką ratować się nie mógł, napadnięty przez moskali, odebrał, oprócz razów kolbą, I8 pchnięć bagnetem i zaledwie przez mo- skiewskiego oficera od śmierci ocalony zo- stał.”
Płk. Ramotowski „Wawer”, ze względu na to, że obozowisko na Kozim Rynku, znane już było nieprzyjacielowi, opuścił go, i nie- ustannie zmieniał miejsce obozowania, w la- sach między Augustowem a Sejnami. Od- dzielił od siebie 100 najlepiej uzbrojonych powstańców, oddając ich pod dowództwo Juliana Hłaski. Mieli oni za zadanie zabez- pieczać główne siły partii powstańczej, od nagłego napadu ze strony Rosjan. (zachowana oryginalna pisownia) (c.d.n.)
Ryszard Korąkiewicz
Wójt Gminy Sztabin przypomina 0 rozpoczynającym się konkursie pn. „Ogródek - moja wizytówka”
Celem konkursu jest:
- zachęcenie mieszkańców do dbałości 0 es- tetykę swojego miejsca zamieszkania;
- zwrócenie szczególnej uwagi mieszkańców na swoją „małą ojczyznę” i wzbudzenie po- czucia identyfikacji z miejscem zamieszkania itroski o jej rozwój i wygląd;
- kształtowanie postaw ekologicznych wśród mieszkańców gminy;
- promocja pomysłowości oraz nowatorski rozwiązań dekoracyjnych;
- promowanie aktywności wśród mieszkań- ców w tworzeniu wizerunku własnego otocze- nia oraz powiększenie walorów przyrodni- czych i krajobrazowych Gminy Sztabin. Uczestnicy konkursu:
- mieszkańcy Gminy Sztabin którzy zgłoszą chęć przystąpienia do konkursu.
Do konkursu nie mogą przystąpić członko- wie komisji konkursowej.
Warunek uczestnictwa:
- Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest złożenie osobiście od dnia 04 czerwca 2018 r. do 15 czerwca 2018 r. w Urzędzie Gminy Sztabin ul. Augustowska 53 pok. nr 17 (se- kretariat) i pok. nr4 zgłoszenia na formularzu zgłoszeniowym, który będzie do pobrania na stronie internetowej www.sztabin.ug.gov.pl lub w budynku Urzędu Gminy Sztabin ul. Au- gustowska 53 pok. nr 17 inr4
Przebieg konkursu: - od miesiąca czerwca do miesiąca sierpnia 2018 r. Komisja konkursowa dokona oceny każdego zgłoszonego ogródka w miesiącu lipcu br. Uczestnicy konkursu zostaną powiadomieni telefonicznie lub e-mail przez członków ko- misji konkursowej o dacie przybycia na po- sesję. Kryteria Konkursu: - Komisja konkursowa powołana zarządze- niem przez Organizatora konkursu dokona oceny ogródków w dwóch kategoriach:
1. Ogródek przed domem;
2. Zagospodarowanie działki siedliskowej. Nagrody: - Laureaci konkursu miejsc od I do Ill w dwóch kategoriach otrzymają nagrody w postaci ak- cesoriów ogrodowych. Podsumowanie kon- kursu nastąpi podczas imprezy pn. „Jarmark Brzostowskiego” w miesiącu sierpniu br. - Wyniki konkursu oraz galerie zdjęć ogród- ków nagrodzonych i wyróżnionych w kon- kursie zostaną zamieszczone na stronie inter- netowej urzędu oraz w prasie lokalnej „Nasz Sztabiński Dom” w miesiącu wrześniu br. Zachęcam mieszkańców Gminy Sztabin do wzięcia udziału w konkursie.
Wójt Tadeusz Drągiewicz
8 ARÓÓĄ by
ACH ROZKOSZY TY MOJA
Czy Biebrza jest piękna? Nie wiem. Ale czasami bywa piękna, nieziemsko piękna!
Piękna uporządkowanego, klasycznego jest tu niewie- le. Biebrza, to coś ulotnego, płynącego jak czas, jak my sami. | niejednokrotnie kapryśnego. Piękno Biebrzy ma nieograniczoną ilość odcieni, barw, dźwięków, kresek, za- kręcików. I noc Biebrza ma swoją. I bielsze są tu poranki, jak gdzie indziej. I jest wiatr biebrzański. A wschody i za- chody słońca nad rozlewiskami biebrzańskimi! A jaki księ- życ nad Biebrzą w noc bezchmurną, bezkresną, dolinną, o Boże!
Ale pamiętajmy też, że istnieje Biebrza komarowa, kie- dy idziesz po grądach czy łąkach, to trzeba nieść w ręce gałąź, albo mieć siatkę na twarzy, bo inaczej roje owadów kąśliwych gotowe ciebie zagryźć. I nie tak rzadko znów bywa chłód, słota, wiatr przeszywający, kiedy otoczenie biebrzańskie staje się prawie niedostępne, jakieś czarniej- sze i odpychające. Po pierwsze, to tę unikalną, kapryśną rzekę trzeba ukochać, pożyć z nią, wtedy ona odsłoni swój czar. | ręczę, że nie zawiedzie. Bo jeśli trafimy tu przypad- kowo, bez specjalnego nastroju duszy, to na pewno drugi raz nie pojedziemy. I o tym świadczą częste pustki na bie- brzańskich szlakach.
Ale może to i dobrze dla Jej EkscelencjiWielkiej Pani, ona umie sprawnie chronić swój skarbiec, chowa go tylko dla wybranych.
Jak już powiedziałem, urokliwość Biebrzy, to najczę- ściej moment. Wiosenne wschody słońca nad dolinami przy mgłach i oparach rzecznych. Poranki pełne śpiewów ptasich, brązowe widoki pąkowych olsów. Owe „rozlewi- ska” mgielne od rycykowych, cietrzewiowych, trzcinnicz- kowych wyśpiewywań, aż się przewracają, a cała kopuła niebieska nad doliną, aż tańczy, kolebie w skowronkowym ciurłukaniu. Tam gdzieś w oddali pokrzykuje żuraw, stęka łoś, a ty „mały bóg ziemi”, stoisz na ogromnej skarpie i nie wiesz, co robić. Bo to wszystko, co widzisz, jest twoje.
Albo majowe wyloty ochotki. Gdy całe chmary tych owa- dów mkną nad tonią wodną razem z wiatrem - to aż czar- no wokół, aż strach ogarnia. Nie mówię już o wiosennych przelotach ptaków, o widokowych rozlewiskach rzeki - to zobaczymy lub przeczytamy w każdej książce o Biebrzy lub reklamowej ulotce. A tak naprawdę, to każda pora nad Biebrzą jest urokliwa - pora dnia i pora roku. Jesienią mchy torfowe są wystane żurawinami, okrągłe kępy przypomi- nają dziewczęce głowy pełne koralowych ozdób, jagody jedna przy drugiej wiszą dziwnie na cieniutkich ogonkach. Wszystkie kępy kolorowe, kępa przy kępie. Potem znów żółtość jesienna przechodzi na bagna, kolor krajobrazów zmienia się, odlatujące żurawie odprawiają rytuał swego tańca, nadbiebrzańskie ogrody wypełniają się dynią, rze- pą, cebulą, głowami kapusty. Wszystko szykuje się do ci- szy, pustki zimowej.
Niejeden raz wsłuchiwałem się w muzykę wiatru nad Biebrzą. Tu wiatr jest naprawdę inny, taki szerszy, gęstszy,
��� ���������������������������������������������� ���������������� ��������������������������������������������� ������������������������������������������ ���������������������������������������������� ��������������������������������������������� ����������������������������������������������� ������������������������������������������� ���������������������������������������������� ���������������������������������������� ������������������������������������������� ��������������������������������������������� ���������������������������������������� ������������������������������������������� ��������������������������������������������� ��������������������������������������������� ������������������������������������������� �������������������������������������������� ����������������������������������������� ��������������������������������������� ����������������������������������������������� ������������������������������������������ ������������������������������������������ ����������������������������������������������� ����������� ������������������������������������������ �������������������������������������������� ��������������������������������������������� �������������������������������������������� ������������������������������������������� ������������������������������������������� ����������������������������������������� ������������������������������������������� ���������� ����������������������������������������������� ��������������������������������������������� ������������������������������������������ ��������������������������������������������� ������������������������������������������������ ����������������������������������������� ��������������������������������������������� �������������������������������������������� �������������������������������������������������� ���������� ����������������������������������������� �������������������������������������������� ���������������������������������������������� �������������������������������������������� ����� ��� ������� ������������ ������������� �������������������������������������������� ��������������������������������������������� �������������������������������������������� ���������������������������������������������� ������������������������������������������������� ������������������������������������� ����������������������������������������� ���������������������������������������������� ���������������������������������������������� ������������������������������������������ ����������������������������������������������� ��������������������������������������������� ������������������������������������������� ��������������������������������������������� ���������������������������������������������� ����� ������������������������������������������ ��������������������������������������������� ������������������������������������������� ���������������������������������������������� �������������������� ������������������������������������ �������������������������������������������� ������������������������� ���������������������������������� �������������������������������� ������������������������������������ ��������� ������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ��������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� ����� ���������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ������������������������������������� ��������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������� ������������������������������������ ������������� ��������������������������������������� ����������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� ����������������� ������������������������������ ����������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ����������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������� ���������������������������������� ������� ������������������������������������ ������������������������������������ ������������������������������������ ������������������������������������ ��������������������� ��������������������������������� �������������������������������� ������������������������������������� ����������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ������������������� �������������������������������� ��������� ������� ������������ ����������������������������� ������������� ��������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������� �������������������������������� ������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������� ����������������������������� ������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ������� ����������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ������������������� �������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������� �������������������� ���������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� �������� ������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������� ������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������� ������������������������������ �������������������������������� ��������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������ ���������������������������������� ������������������������������� ���������������������� ������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������ ������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������������� �������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������� ��������������������������������� ��������������������������������� ������ ������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������� ������������������������������������� ��������������������������������� ��� ���������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������� ������������������������������ �������������������������������������� ������������������������������������� ���������������������������������������� ������������������������������������� ���������� ���������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������ ����������������� ����������������������������������� ����������������� ������������������������������������� ���������������������������������� �������� ���������������������������������� �������������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������� ��������������������������������������� ��������������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� �������������������������������� �������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� ����������������������������������� �������������������� ������������������������������������� �������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������� ������������������������ ������������������������������������� �������������������������������� ��������������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������������� ������������������������������������� ��� ����������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ������������������������������������ �������������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������� ���������������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ��������������������������������������� �������������������������������� ����� Nasz Sztabiński Dom nr 6(243) czerwiec 2018 r.
LIS TY
MAGICZNA LICZBA 77
Skończyłam siedemdziesiąt sie- dem lat. Te dwie kosy to liczba ma- giczna — symbol pożegnania z ziem- skim światem. Ja jednak lubię tę liczbę ze względu na grafikę jej za- pisu, choć nie ukrywam, że liczba ta skłania do refleksji na temat fi- zyczności mego organizmu. Zuży- wają się i starzeją różne części cia- ła, zmienia się też mentalność, któ- ra jest duchowym aspektem kondy- cji człowieka. Po tylu dekadach ży- cia mogę stwierdzić, że historia się „dzieje”, zdarzenia następują jedne po drugich —te międzyludzkie i mię- dzypaństwowe. Natura ludzka jest jednak niereformowalna, gdyż sze- roko pojęta nienawiść kieruje postę- powaniem wielu z nas. Czy dopiero magiczna liczba siedemdziesiąt sie- dem powinna zmusić nas do reflek- sji, że człowiek człowiekowi nie może być wilkiem?
S.G. Białystok POWRÓT TABLICY „BIEBRZAŃSKI PARK NARODOWY”
Mój pierwszy wiosenny spacer nad Biebrzą był jeszcze piękniejszy, ponieważ wróciła tytułowa tablica na swoje miejsce (o jej zaginięciu pisałam w NSD X/2016). Jest to ważne, bo zapowiada miejsce uni- kalne - niesamowita przestrzeń łąk, cisza, spokój i oddycha się cudow- nym powietrzem. Cieszę się i dzię- kuję wszystkim, którzy przyczynili się do odnalezienia i stabilnego za- mocowania niniejszej tablicy.
Alina, Gdańsk-Jaminy
ZAKAZ NARZEKANIA
Nic tak nie zatruwa ludzkiego ży- cia, jak ciągłe narzekanie. Ktoś, komu nie podoba się nic dookoła, jest i będzie utrapieniem dla siebie i in- nych. Potrafi wszystkim zepsuć hu- mor na cały dzień. Szkoda czasu i siły na smutek. Życie i tak nie jest usłane różami, więc nie ma potrze- by, żeby jeszcze gorzej się pogrążać i dołować. Do niczego dobrego to nas nie doprowadzi. Ważne i to bar- dzo ważne jest pozytywne myślenie. Nawet papież Franciszek nawołuje i zachęca to tego. Wydał też oficjalny zakaz narzekania. Na swoich drzwiach kazał powiesić tabliczkę z napisem - „Narzekając, stajesz się ofiarą syndromu cierpiętnictwa, któ- remu towarzyszy spadek humoru oraz zdolności rozwiązywania pro- blemów”, „Naruszanie zakazu w obecności dzieci spowoduje za- ostrzenie sankcji”. Tabliczka ta oczy- wiście żart i dobry przykład poczu- cia humoru papieża. Jednak świad- czy o tym, jak ważne i potrzebne w życiu jest pozytywne myślenie. Dzięki niemu na pewno jesteśmy o niebo lepsi, szczęśliwsi i przede wszystkim zdrowsi. Niestety stałe narzekanie pogrąża nas w ciemnym tunelu po- rażek i trudności. Wtedy nie umie- my mierzyć się z przeciwnościami losu i cieszyć się życiem. Jakże to okrutne i zarazem bardzo smutne. Dlatego wbrew wszystkim i wszyst- kiemu powinniśmy tę cenną uwagę papieża wziąć sobie do serca. Jest to tym bardziej ważne, bo wtedy po- czujemy się o wiele lepiej, zdrowiej i szczęśliwiej, a przecież chyba o to w życiu nam chodzi.
Goplana
niężne). Nr konta PL.
działalności (rzeczowe i pie-
50935100000023926620000010 Bank Spółdzielczy w Augustowie.
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi dztabińskiej im. Karola brzostowskiego
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi
Sztabińskiej im. Karola Brzo- SR stowskiego zwraca się do czy- Ż telników i miłośników naszej [jj pięknej ziemi o przekazywanie darów (rzeczowych i pienięż- nych) na dalszy rozwój Izby Re- gionalnej, jak też na wielokierunkową działalność naszego Towarzystwa.
Nr konta: 869351000000232759
HORYZONT
Człowiek chce być doceniony. Chce być zauważony. Chce być ko- chany. Często jednak zależy mu na tym tak bardzo, że zapomina o sza- cunku do samego siebie. Albo do innych. Na dobrą sprawę bez zna- czenia, bo efekt bywa podobny - gorączkowe domaganie się uwa- gi. Człowiek, który boi się, że traci autorytet, zaczyna miotać się po- między swoimi uczuciami a tym, co dzieje się wokół niego. Widzi, że to, czego pragnie, nie ma od- niesienia w jego rzeczywistości. Chce być ważny, a na ważności traci. Chce mieć autorytet, a staje się śmieszny. Rodzic, który mówi dziecku, jakie ma być, a sam jest słaby i zgorzkniały. Nauczyciel, który przekazuje wiedzę, a sam niewiele poza nią reprezentuje. Sąsiad, na którego nigdy nie moż- na liczyć, rodzeństwo prześladu- jące młodsze dziecko w rodzinie, koledzy w klasie, którzy upokarzają swoją ofiarę. Przyjaciel, który za- wiódł, dziewczyna, która zdradzi- ła...
I tyle wytłumaczeń, alibi na każ- dy możliwy temat: bo tak trudno być rodzicem, bo ta młodzież to patologia, bo nie ma co się wtrą- cać w cudze sprawy, bo młod- szych trzeba uczyć się bronić, bo słabszych trzeba mobilizować... bo nie można tolerować czyichś wad, bo szkoda z nim być, skoro tylu fajnych chłopaków wokół... Nie- kończąca się opowieść.
Często nie widzimy, że odwra- camy się od kogoś właśnie dlate- go, żeby przypodobać się komuś
STOWARZYSZEWE AKTYWNY SZTABIA
Stowarzyszenie Aktywny Sztabin zwraca się do Wszystkich z go-
1
m
CZ Augustowie. © Nasz adres:
=> Brzostowskiego,
tona?
Nasz adres: Stowarzyszenie Aktyw-
ny Sztabin, ul. Kościuszki 10, 16-
-v310 Sztabin, gmail: biurojo-
laQlist.pl., strona internetowa: www.aktywny-sztabin.pl.
Prezes SAS
Dorota Zdzichowska
gŁTAByj 20000010 Bank Spółdzielczy w
q| Towarzystwo Przyjaciół Zie- mi Sztabińskiej im. Karola 16-310 Sztabin, Plac Karola Brzostow- skiego 8, tel. 87 641 20 69.
Prezes TPZS Małgorzata Ostrowska
innemu, na kim aktualnie bardziej nam zależy, kto ma akurat dziś lep- sze notowania i może mi się przy- dać. Nie widzimy, że nie licząc się z uczuciami tych opuszczanych osób, tracimy szacunek i zaufanie. A je pozbawiamy wiary w drugie- go człowieka. Nie zauważamy, że często z kimś jesteśmy, koleguje- my się czy przyjaźnimy tylko dla- tego, że po prostu nam się to opła- ca. Z różnych powodów. Nie chce- my widzieć, że bliscy i znajomi za- czynają nas już tylko tolerować...
Wtedy czujemy, że słabniemy. Że nasz obraz samych siebie za- czyna się zniekształcać. Pojawia się obawa, że maski opadną, ujaw- niając nasze oblicze klauna. Może właśnie wtedy zaczynamy robić z siebie pośmiewisko? Może to jest ten moment, gdy wolimy grać w komedii niż tragedii? Linia między jednym a drugim bywa jednak cienka. Łzy szybko zamieniają się w śmiech. Śmiech w łzy...
I po omacku szukamy niezna- nych osób, którym moglibyśmy wmówić, jacy to jesteśmy wspa- niali i godni szacunku, bo tylko one nic o nas nie wiedzą... UŚmiecha- my się, czarujemy intelektem. Zmęczeni wracamy do domu. Naj- lepsze przedstawienie, gdy trwa zbyt długo - nuży... A u siebie? Zdejmujemy kostiumy. To bliskich obarczamy winą za swoje kłopoty, brak uznania, podziwu. Za brak miłości, troski, uwagi. To im po- kazujemy, kim naprawdę jesteśmy, choć przecież już to wiedzą... Prze- stajemy się starać. Walczyć. Zabie- gać. Pięknie wyglądać i pięknie mówić. Przesta- jemy być czarujący, mili i dobrzy. Nie ma przecież po co. Karty rozdane.
Nikt nie jest zwycięz- Cą w tej grze.
Uciekamy na ze- wnątrz. Często na za- wsze. W swoje światy, hobby, nowe rodziny i re- ligie. Nie rozumiemy, że powinniśmy zacząć od siebie. Bo najpierw oszu- kaliśmy siebie, a potem innych. Najpierw zawie- dliśmy się na sobie, a potem na innych. Nie wiemy, że od siebie nie da się uciec. Ale ucieka- my, bo prościej zmieniać kostiumy niż swoje wnę- trze.
[w:] Katarzyna Bosow- ska, Zycie po piciu.
Wdnia 11-13 maja, 2018 roku w kwaterze turystycznej „Za Most- kiem”, położonej w pięknej miejsco- wości Sudzieniczna, odbyło się VII coroczne spotkanie Jamińskiego Ze- społu Indeksacyjnego. Było to spo- tkanie podsumowujące prawie sie- dem lat działalności zespołu, a zara- zem pierwsze walne zebranie, po- wstałego rok temu, stowarzyszenia. Zaszczycili nas swoją obecnością, zaproszeni goście, reprezentujący lokalne stowarzyszenia, towarzystwa itp.
Dziękujemy za przybycie, ks. pro- boszczowi z parafii Jaminy, Krzysz- tofowi Bronakowskiemu. To od nie- go i od parafii Jaminy wszystko się zaczęło. Nie zabrakło na spotkaniu również przedstawicieli Stowarzy- szenia Inicjatyw Lokalnych „Biebrza” w Jaminach, pań Małgorzaty Kunda i Anny Matyskieła. Gościliśmy rów- nież państwa Katarzynę i Marcina Ha- lickich z Raczek z „Raczkowskich Ar- chiwaliów”, panią Dorotę Bartosze- wicz z Solistówki, prowadzącą stro- nę „Ocalić od zapomnienia”. Pani Dorota ocaliła od zapomnienia i przy- wróciła tożsamość wielu zapomnia- nym grobom i wojskowym nieśmier- telnikom, znalezionym na terenie ca- łej Polski. Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Sztabińskiej, a zarazem redak- cję Naszego Sztabińskiego domu, re- prezentował pan Grzegorz Łapszys. Siedem lat temu grupa sześciu nie- znanych sobie ludzi, zainteresowa- nych genealogią i historią regionu, postanowiła ocalić i przekazać po- tomnym zapisy ksiąg metrykalnych parafii Jaminy, w postaci indeksów, a w przyszłości książek. Po trzech latach było nas dziewięciu, a teraz cały nasz zespół liczy 22 członków, a współpracuje z nami drugie tyle. Od maja zeszłego roku jesteśmy prawnie zarejestrowanym stowarzy- szeniem. Na zjeździe było nas 18-tu. Jesteśmy rozrzuceni po całej Polsce (ze Szczecina, spod Wrocławia, z Pruszcza Gdańskiego, Olsztyna, War- szawy, Białegostoku, Dekalb w USA, z Augustowa i okolic.
Digitalizujemy i indeksujemy zasoby parafii północno-wschodniej Polski. Są to parafie: Jaminy, Sztabin, Kra- snybór, Augustów, Studzieniczna, Bargłów, Rajgród, Szczebra (dzisiej- sza parafia Szczepki), Janówka, Raczki, Lipsk n Biebrzą, Suwałki, Je- leniewo, Żyliny, Krasnopol, Rygałów- ka, oraz znalezione w różnych archi- wach szczątki ksiąg z parafii, leżą- cych dzisiaj poza granicami Polski: Perstuń, Łabno, Sylwanowce, Teo- lin, Adamowicze. Część parafii jest już opracowana, część jest w trakcie opracowywania. Od dwóch lat mamy własne wydawnictwo, na początku mieliśmy wydawać tylko indeksy ksiąg metrykalnych i historię po- szczególnych parafii, dotychczas wy- daliśmy 2 tomy dotyczące parafii Jaminy. W zeszłym roku postanowi-
Nasz Sztabiński Dom nr 6(243) czerwiec 2018 r.
VII ZJAZD STOWARZYSZENIA
liśmy wydawać również wspomnie- nia i inne opracowania, związane z regionem, w serii „Ocalić od zapo- mnienia”. Dotychczas wyszły trzy tomiki, „Wojna w mojej pamięci”, autorstwa Piotra Chilickiego z Jamin, „Historie pazurem wojny kreślone”, zbiór wspomnień osób wywiezio- nych na Syberię i na roboty przymu- sowe do Niemiec, zebrane i opraco- wane, przez Krystynę Gudel z Sucho- woli, oraz nasza najnowsza publika- cja, nostalgiczna podróż w krainę dzieciństwa, „Opowieści z domu pod topolą”, autorstwa Józefy Drozdow- skiej z Augustowa. Książki spotkały się z dużym powodzeniem, o czym może świadczyć kilkukrotny dodruk. Wydaliśmy również trzy tomy Inwen- tarzy, opracowanych przez Grzego- rza Krupińskiego z Warszawy. Są to „Inwentarze Guberni Szczeberskiej” z drugiej połowy XVIII wieku, „In- wentarze Starostw i Dzierżaw Powia- tu Grodzieńskiego. 1764” i „Inwen- tarze Starostw i Dzierżaw Powiatu Grodzieńskiego. 1/89”. Pozycje te są bardzo cenne również dla history- ków, ponieważ źródła znajdują się w
„JAMIŃSKI ZESPÓŁ INDE
archiwach Białorusi i Litwy. We wrze- śniu 2017 roku nasi przedstawiciele brali udział w Ogólnopolskiej Konfe- rencji Genealogicznej w Brzegu, a w pażdzierniku mieliśmy spotkanie w Gminnym Ośrodku Kultury w Racz- kach z cyklu „W Dolinie Kultur Daw- nych”. Spotkanie zorganizował Mar- cin Halicki. W styczniu 2018 roku, byliśmy zaproszeni na promocję książki Krystyny Gudel „Historie pa- zurem wojny kreślone” do Suchowo- li. Organizotorami byli Urząd Miasta Suchowola i Gmnny Ośrodek Kultu- ry. W kwietniu tego roku odbyła się również promocja książki Józefy Drozdowskiej, „Opowieści z domu pod topolą” Byliśmy tam na zapro- szenie Augustowskich Placówek Kul- tury.
W planach mamy wydanie następ- nych pozycji z serii „Ocalić od zapo- mnienia” i „Nadbiebrzańskie para- fie”. Jesteśmy organizacją non pro- fit, opracowanie książek i skład robi- my we własnym zakresie, na zasa- dzie wolontariatu, a minimalne zyski ze sprzedaży przeznaczamy na cele statutowe, czyli na pozyskanie zdjęć
BIEBRZA
W JAMINACH
Raczkowskie
Archiwalia
KSACYJNY”
zasobów parafialnych i na wydanie kolejnych książek. Książki nasze, oprócz bibliotek, do których jesteśmy zobowiązani wysyłać darmowe eg- zemplarze, tj. Biblioteka Narodowa, Biblioteka Jagiellońska i Książnica Podlaska, zostały zakupione przez Bi- bliotekę Ossolińskich we Wrocławiu, dwie biblioteki uniwersyteckie w Bia- łymstoku, bibliotekę w Juchnowcu Kościelnym i bibliotekę w Augusto- wie. Oprócz bibliotek nasze książki zakupiło również Muzeum w Augu- stowie i w Suwałkach. Przekazujemy również nasze pozycje do Archiwum Państwowego w Suwałkach i Biblio- teki Polskiej w Chicago. Wspólnie ze Stowarzyszeniem Inicjatyw Lokal- nych „Biebrza” w Jaminach, opraco- wujemy szlak historyczny po terenie parafii Jaminy. Każde warte upamięt- nienia miejsce, będzie oznaczone ta- blicą informacyjną z opisem, a do ca- łości szlaku wydamy przewodnik. Mamy nadzieję, że pierwsze cztery tablice, staną już we wrześniu tego roku. Jesteśmy w trakcie indeksacji cmentarza parafialnego w Jaminach. Od roku mamy również stronę inter- netową pod adresem jzi.org.pl. Na stronie jest wyszukiwarka „Geneo” z indeksami z kilkunastu parafii oraz sklep internetowy, gdzie można za- kupić nasze publikacje. Każdy, kto odwiedzi naszą stronę, może dowie- dzieć się o naszych planach na przy- szłość, o tym, co jest w trakcie opra- cowywania, może również nas po- znać, a nawet wstąpić do naszego stowarzyszenia. lm nas więcej, tym więcej naszej historii ocalimy i prze- każemy potomnym.
Ryszard Korąkiewicz Prezes Stowarzyszenia „Jamiński Zespół Indeksacyjny”
i „ego O arola Brzostowiósć
Nasz Sztabiński Dom nr 6(243) czerwiec 2018 r.
9 G BZ o Rownac szanse
Km
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Sztabińskiej im. Karola Brzostow- skiego od lutego 2018 realizuje pro- jekt „Szkoła przetrwania, szkoła ży- cia” w ramach programu Polsko- Amerykańskiej Fundacji Wolności - Równać szanse 2017. Uczestniczy w nim 20-osobowa grupa młodzieży ze szkoły w Sztabinie, która przyjęła nazwę „The Naturat”.
Koordynatorem grupy jest Emil Malesiński. Sprawy organizacyjne (np. zamówienia sprzętu czy spotka- nia z ciekawymi ludźmi) załatwiamy sami. Pan Emil dba o nasze bezpie- czeństwo, pilnuje, abyśmy nie popeł- nili jakiegoś błędu, koordynuje wszystkie nasze działania.
Projekt ma na celu nauczyć nas przede wszystkim przetrwania, m.in. tego, jak mamy się zachować w le- sie, np. podczas ataku dzikich zwie- rząt, orientacji w terenie itp.
Raz w tygodniu mamy zebrania, na których organizujemy spotkania z przedstawicielami różnych służb (np. straży granicznej), zamawiamy rze- czy niezbędne do „życia w lesie” (ko- ciołki do gotowania jedzenia, kami- zelki, scyzoryki, nożyki itp.). Miesiąc temu zamówiliśmy bluzy, na których z przodu jest nazwa grupy i sponso- rzy projektu, a z tyłu imię właściciela bluzy (np. źKlaudia).
W lutym wyjeżdżaliśmy do Nad- leśnictwa w Studzienicznej. Tam zo- staliśmy oprowadzeni po okolicy oraz dowiedzieliśmy się ciekawych rzeczy o historii tego miejsca.
W marcu zaprosiliśmy do naszej szkoły pracowników Straży Granicz- nej w Lipsku, którzy nauczyli nas, jak trzeba się zachowywać w sytuacji, kiedy zaatakuje nas dzikie zwierzę, uświadomili, jakie kary grożą, nawet za zwykłe zbieranie grzybów za gra- nicą państwa. Kilka dni temu przyje- chał do nas pracownik Biebrzańskie- go Parku Narodowego. Opowiedział o różnych gatunkach ptaków, zwie- rząt i roślin, o ich występowaniu w BPN, pokazał wiele ciekawych filmów przyrodniczych.
POLSKO-AMERYKAŃSKA FUNDACJA WOLNOŚCI
Na każdym spotkaniu bawiliśmy się świetnie. Wszyscy zaproszeni przez nas goście byli niezwykle mili i ser- deczni. Z uwagą słuchali naszych pytań i bardzo dokładnie na nie od- powiadali. Oczywiście spotkania, ja- kie mieliśmy dotąd, nie są ostatni- mi, ponieważ w planach mamy jesz- cze kilka innych spotkań, m.in. z żoł- nierzami.
Niezwykłą zaletą naszego projek- tu jest to, że nie ogranicza się on tylko do nauki. Jest w nim również miejsce na zabawę. Wkrótce wyje- dziemy, by zagrać w paintballa.
Będziemy mogli też sprawdzić nasze umiejętności orientacji w te- renie. Gdy zrobi się ciepło, zbierze- my wszystkie potrzebne rzeczy, a każdy z zespołów wytyczy trasę po lesie dla przeciwników. Będzie ona liczyć 5 kilometrów. W jej skład wej- dą miejsca, które są związane z prze- szłością i warto je zobaczyć.
Na zakończenie projektu, nasi starsi koledzy - harcerze ułożą nam ok. dwudziestokilometrową trasę w okolicach Augustowa. Finałem bę- dzie impreza, na której wszyscy uczestnicy będą gotować smaczny posiłek swoim bliskim oraz tym, któ- rzy w dużej mierze przyczynili się do powstania projektu.
Cieszymy się, że możemy w nim uczestniczyć. Dzięki niemu zdobywa- my nowe doświadczenia, uczymy się samodzielności i odpowiedzialności. Poznajemy ciekawe miejsca i fascy- nujących ludzi. Zachęcamy wszyst- kich do uczestnictwa w tego rodzaju przedsięwzięciach.
The Naturat
Każdy z nas może zostać bohaterem, zarówno teraz jak i w przyszłości. Teraz, gdy czymś wyjątkowym się wyróżnimy, w przyszłości natomiast dzięki swojemu życiu, które utrwalimy na fotografii. Nie musimy wcale być kimś wyjątkowym, nadzwyczajnym. Wystarczy normalnie żyć, postępować i być uwiecznionym na fotografiach w różnych sytuacjach. W przyszłości te foto- grafie staną się pewną historią, a osoby na niej uwiecznione, mogą stać się inspiracją do napisania historii. Tak właśnie było w przypadku nieżyjącego już pana Władysława Żukowskiego z osady Królowy Most koło Strzelcowi- zny, którego historię opisała Natalia Kierklo z Krasnoborek, uczennica Il LO w Augustowie. Historię tę zaprezentowała na XVI edycji Powiatowego Kon- kursu „Historia Utrwalona na Starej Fotografii”, zajmując II miejsce. Praca nosiła tytuł: „Zginął, bo był niewinny” - Historia o Władysławie Żukowskim aresztowanym w Obławie Augustowskiej w 1945r.
Zachęcam wszystkich do robienia i gromadzenia różnego rodzaju zdjęć, które w przyszłości mogą zostać wykorzystane przez kolejne pokolenia. Mogą ukazać nasze życie, styl ubierania, zwyczaje. A więc aparaty do ręki a Natalce gratulacje!
Grzegorz Łapszys
ISSN 1507-6431
Wydawca (i Redakcja): Centrum Biblioteczno-Kulturalne w Sztabinie, PI. Karola Brzostowskiego 8, e-mail bibliotekasztOwp.pl. tel.876412069. Redaktor naczelna: Helena Kozłowska.
Zespół redakcyjny: Małgorzata Ostrowska, Janusz Lotkowski, Grzegorz Łapszys, Witold Jermakow. Skład i łamanie: Witold Jermakow, tel. 602352775, e-mail: delta2 1 Qinteria.eu Druk: Drukarnia HELIOS,
16-400 Suwałki, ul. Lipowa 41A, tel. 87 5667802. Redakcja zastrzega sobie prawo przeredagowywania materiałów oraz nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam.
|
NSD_7-2018.pdf
|
ama"
ISSN 1507-6431
Wyniki sportowe uczniów Szkoły Podsta- wowej im. Sybiraków w Krasnymborze oraz Szkoły Podstawowej w Jaziewie w roku szkolnym 2017/2018
Szkoła Podstawowa 12.05.2018 r. - Igrzyska Dzieci zawody powiatowe w LA: E.Kukowska - 600m - 8 miejsce, G.Kanoza w dal - 1 miejsce i 4 miejsce - 60m, W.Karbowska- 60m - 8 miejsce i w dal - 5 miejsce, Z. Ostapowicz - kula - 4 miejsce, J. Skok - 60 m - 7 miejsce, K. Węglicki - kula - 4 miejsce, 0.Stanulewicz - kula - 5 miejsce, D. Daniszewska - kula - 7 miejsce: 4x60 m dziewczęta - 3 miejsce, 4x60 m chłopcy - 5 miej- sce. Gimnazjum 19.09.2017 r.- Jesienne zawody Zrzeszenia LZS w lekkiej atletyce: M. Barszczewska - kula - 3 miej- sce, 4x100 m - 9 miejsce dziewczęta i 8 miejsce | chłopcow, P. Rogowska kula - 9 miejsce, J. Rzot- kiewicz - kula - 6 miejsce, B. Hrehorowicz - w dal - 8 miejsce. 12.05.2018 r. - Igrzyska Młodzieży Szkolnej zawo- dy powiatowe w LA: M. Barszczewska - kula - 2 miejsce, Patrycja Rogowska - kula - 1 miejsce -B. Hrehorowicz - w dal - 1 miejsce, Julia Zagórska - 100m - 4 miejsce, Jakub Rzotkiewicz - kula - 4 miejsce, Kacper Krotoszyński - 1000 m - 4 miej- sce, Dawid Karp - 1000 m - 5 miejsce, Patrycja Karbowska - 100 m - 9 miejsce, w dal - 8 miejsce, Jakub Biedul - w dal - 9 miejsce; 4x100m dziew- częta - 3 miejsce, 4x100 m chłopcy - 6 miejsce. 16.05.2018 r. - Igrzyska Młodzieży Szkolnej Półfi- nał województwa XVIX PG w LA: M. Barszczewska - kula - 6 miejsce, Patrycja Rogowska - kula - 7 miejsce, Bartosz Hrehorowicz - w dal - 6 miejsce. 23.05. 2018 r. - Wiosenne zawody Zrzeszenia LZS w lekkiej atletyce: M. Barszczewska - kula- 1 miej- sce, B. Hrehorowicz - 100 m - 3 miejsce, 4x100m dziewczęta - 3 miejsce, 4x100 m chłopcy - 3 miej- SCe. 26.05.2018 r. - Igrzyska Młodzieży Szkolnej finał wojewódzki w LA: Marta Barszczewska - kula - 10 miejsce, Patrycja Rogowska - kula - 11 miejsce. Emilia Świątkowska
6 czerwca 2018 r.w Suwałkach odbyły się Wio- senne Zawody Zrzeszenia LZS w lekkiej atletyce. Młodzi sportowcy ze SP Jaziewo zajęli bardzo wy- sokie miejsca. Karolina Matyskiel - I miejsce w skoku w dal, I miejsce w biegu na 100 m, Oliwia Aniszko - I miejsce w biegu na 600 m, Oliwia Ma- tyskieła - Il miejsce w biegu 80 m przez płotki, Ka- mila Kapla - III miejsce w biegu na 200 m, Sztafe- ta 4x100 m w składzie Karolina Matyskiel, Patry- cja Skorupa, Urszula Kapla, Kamila Kapla - Il miej- sce. Patrycja Skorupa - IV miejsce w biegu 80 m przez płotki oraz biegu na 200 m. W zawodach wy- startowały tylko dziewczęta. Gratuluję i życzę dal-- szych sukcesów sportowych. z
Mateusz Godlewskii i
Nasz Sztabiński Dom nr 7(244) lipiec 2018 r.
BIEBRZAŃSKIE RYMOWANKI
„Po raz pierwszy zobaczyłem Biebrzę w czerwcu 1988 roku. Dzi- siaj po trzydziestu latach, w ciągu których przynajmniej raz w roku od- wiedzałem Biebrzańską Krainę, wiem, że na jej jedyne w swoim ro- dzaju piękno w równym stopniu skła- dają się cuda natury i wyjątkowi, nad- biebrzańscy ludzie” - tak pisze we wstępie swojej pierwszej książeczki „Biebrzańskie rymowanki” jej autor - mieszkaniec Warszawy - Sławomir lzak. Promocję książki zorganizowa- no 15 czerwca 2018 roku w Jami- nach - wfilii Centrum Biblioteczno- Kulturalnego. Sam autor był zasko- czony ilością osób zgromadzonych na tym spotkaniu. Przez 30 lat pozy- skał bowiem wielu przyjaciół, z któ- rymi wiążą Go niemal rodzinne rela- cje. Odwdzięczył się właśnie im po- przez tomik wierszy o rzece, rośli- nach, zwierzętach i miejscach, a nade wszystko o ludziach i o tym, co pięk- nego się w nich i między nimi dzieje. Niektóre z wierszy dedykował pod- czas spotkania wybranym osobom. Wybrzmiewały one szczególnie ob- razowo w scenerii pięknych nadbie- brzańskich widoków wyświetlanych na ekranie. Przez długi już czas zafa- scynowania Biebrzą zmieniali się lu- dzie - jedni wydorośleli, inni posta- rzeli, a rzeka nie straciła nic ze swe- go uroku, nadal czaruje i zachwyca. Mieszkając tu od urodzenia, nie od- czuwamy tak obrazowo tych nastro- jów i klimatów, ale oczy poety „wciąż głodne chłoną czarowne specjały przyrody, zachwyconej własnym wi- dokiem”.
Podobnie i ludzie w odczuciu au- tora są gościnni, serdeczni, praco- wici, zasłuchani w tajemnicę Poboj- nej Góry, to o niej od wieków krążą legendy, a jej historia wciąż inspiru- je. Pobojnej Górze autor wraz z przy- jaciółmi ustawili kamienny głaz, z wy- rytą na nim wymowną dedykacją i za- pisem nutowym. Jest on symbolem łączącym ludzi, tak zakochanych w Biebrzy jak twórca „Biebrzańskich rymowanek”, który wszystkim uczestnikom tego wyjątkowego spo- tkania podarował swoją książeczkę z dedykacją. To był bardzo przyjemny moment, ale mamy nadzieję, że nie ostatni, bo usłyszeliśmy zapowiedź o kontynuacji poetyckich ekspery- mentów o naszej krainie.
Miłym akcentem spotkania był występ zespołu „KapryS”, jak też pio- senka wykonana przez Weronikę - jedną z bohaterek „Biebrzańskich rymowanek”.
A zatem do kolejnego spotkania, Panie Sławku - nasz Biebrzański Przyjacielu!
Helena Kozłowska
POETYCKIE SPOTKANIA
serdecznie zapraszają na festyn rodzinny
pod hasłem „Pomaluj mój świat” To radosne spotkanie w plenerze odbędzie się 15 lipca o godzinie 12.30 na placu Ochotniczej Straży Pożarnej w Jaziewie.
W programie przewidziano: - Występy dzieci ze Szkoły Podstawowej w Jaziewie - Przedstawienie przygotowane przez Szkołę Podsta - Grupa taneczna dziewcząt z Jaziewa
- Tworzenie obrazu „Pod wspólnym niebem” — anie rodzini - Rozstrzygnięcie konkursu „Dmuchawce , latawce , wiatr ..
w Jaminach
- Spotkanie z ks. Franciszkiem, który opowie o w Kilme - Konkurencje strażackie
- Atrakcje dodatkowe Bungee-Run „kula zorba
- spo
krowa oraz popcorn
z hot - dogami
a lokalnych artystów oraz rękodzielników
- Wiele innych atrakcji |
SPOTKANIE AUTORSKIE Z PANIĄ KRYSTYNĄ
18.05.2018r. nalekcji j. polskie- go odbyło się spotkanie autorskie z poetką i pisarką Panią Krystyną Gu- del. Uczestnikami byli uczniowie klasy siódmej wraz z Panią Marian- ną Karecką - polonistką i organiza- torkami - bibliotekarkami Paniami Czesławą Chilicką i Jolantą Berna- towicz.
Poetka prezentowała swoje wiersze, ale także przybliżała historię ludzi, którzy podczas II Wojny Światowej zokolic Suchowoli zostali wywiezie- ni na Syberię bądź do obozu kon- centracyjnego Auschwitz-Birkenau czy Treblinki oraz na przymusowe roboty do Niemiec.
Wypowiedzi ludzi, którzy ocaleli, były przerażające. Mrozy na Syberii były tak duże, że nóżki dzieci wkła- dano w świeże lub sparzone odcho- dy zwierząt, by kończyny nie zamar- zły.
Pewien Pan wspominał też, że
gdyby nie pierzyna, którą zabrał ze sobą, to najprawdopodobniej by za- marzł. Inna Pani mówiła , że w obo- zie w Treblince bito za najmniejsze przewinienia. Nie można było roz- mawiać ani wymigiwać się od pra- cy. Kominy krematoryjne dymiły ca- łymi dniami i nocami, bo masowo palono zwłoki. „Słuchając tych wy- powiedzi trudno było się nie wzru- szyć” - podsumowała Pani Krysty- na. Na podstawie tych wspomnień napisała książkę „Historie pazurem wojny kreślone”. Ułożyła też mnó- stwo wierszy m. in. „Tam rodziły się tęsknoty”, „Sady pozostawione” czy „Stąd”. Podczas spotkania uczniowie zada- wali pytania, a w trakcie na tablicy multimedialnej były wyświetlane zdjęcia z okresu II Wojny Swiato- wej.
Uważam, że spotkanie z Panią Krystyną Gudel było potrzebne mło- dzieży, by przynajmniej w pewnym stopniu przybliżyć losy okupowanej Polski naszych okolic. Wypowiedzi ocalonych są skarbnicą wiedzy i uczuć. Są najlepszą lekcją historii , przestrogą, nadzieją, by wszystkie narody dążyły do utrzymania poko- ju za wszelką cenę. Taki czas nie po- winien się nigdy powtórzyć.
Patrycja Zacharewicz
Nasz Sztabiński Dom nr 7(244) lipiec 2018 r.
DOKTOR EWA
Kiedy przed dwudziestu laty przybyła do Ośrodka Zdrowia w Sztabinie doktor Ewa Futyma, byli- śmy oczarowani Jej postacią. Mło- da, piękna kobieta o zgrabnej sylwet- ce, ubierała się ponadto modnie, co nie było bez znaczenia. Wkrótce jed- nak przekonaliśmy się jako pacjen- ci, że te pozytywne cechy zewnętrz- ne idą w parze z Jej bogatym uspo- sobieniem. Już w pierwszym kon- takcie doktor Ewa wykazywała głę- bokie zainteresowanie i życzliwość do ludzi. Chorzy byli oczarowani metodami Jej pracy. Nie była to pra- ca „z automatu”, mimo że w kolejce sporo się czekało. Jednak w małym środowisku, jakim jest Sztabin, te kolejki nie były nużące, spotykali się ludzie znajomi, którzy w oczekiwa- niu na poradę lekarza, wzajemnie się edukowali i dzielili nowinkami ze swoich środowisk. Doktor Ewa każ- demu pacjentowi poświęcała wystar- czającą ilość czasu, by postawić wła- ściwą diagnozę. To przecież od niej zależała późniejsza efektywność le- czenia. Każdy pacjent, który przybył do lekarza po poradę lub pomoc, pragnie nie tylko wydania recepty na leki, ale rozmowy, niejako wyżalenia się przed osobą kompetentną, bo niewątpliwie taką powinien być le- karz. I doktor Ewa była taką - wyro- zumiałą, serdeczną i pomocną. Z jej gabinetu ludzie najbardziej schoro- wani wychodzili z nadzieją mimo braku nadziei, co w chorobach nie- uleczalnych jest wyrokiem. Zastana- wiałam się niejednokrotnie, czy le- karz powinien mówić pacjentowi o jego perspektywie przeżycia, często bardzo krótkiej, czy trzymać w nie- świadomości o stanie zagrożenia życia. Doktor Ewa miała również z tym dylemat, bo życie jest najwięk- szą wartością, a śmierć wszystko przekreśla. Sama jednak niezbyt dbała o swoje zdrowie, a na porady ludzi Jej życzliwych odpowiadała -
przecież jestem lekarzem. Załama- nie psychiczne jako kobieta, matka i lekarz przeżyła, kiedy Jej jedyny syn zginął śmiercią tragiczną w wy- padku samochodowym i to w po- bliżu swego miejsca zamieszkania. Później zmieniła to miejsce, wybra- ła zakątek w uroczo położonej wśród lasów wsi Janówek, gdzie stworzyła idylliczny nastrój. Pięknie urządzony dom, ukrzewiony ogró- dek, do którego dokupywała w Sze- pietowie rokrocznie nowe odmiany roślinności, a do tego Jej czworo- nożni przyjaciele - psy i koty, który- mi troskliwie się opiekowała. Zyska- ła też przychylność i przyjaźń sąsia- dów, z którymi prowadziła długie rozmowy, takie niby o niczym, a jed- nak potrzebne dla podtrzymania więzi. Dlatego kiedy w czasie po- grzebu zapytałam jedną z sąsiadek doktor Ewy, jak ją zapamiętała, po- wiedziała tylko jedno słowo - brak - i się rozpłakała.
Brak doktor Ewy odczuliśmy wszy- scy. Żyła intensywnie, ale krótko. Odeszła 31 maja 2018 r. w wieku 55 lat. Jej pogrzeb stał się żałobną ma- nifestacją, w której bardzo licznie zebrani żałobnicy pragnęli okazać wyrazy czułości i podziękowania. Żegnali Ją z wielkim żalem i bólem, bo odeszła zbyt wcześnie i tak nie- spodziewanie. Żegnali naręczami kwiatów, które tak lubiła, grą na pia- ninie przez lekarkę z Bargłowa, gdzie uprzednio pracowała, zakupieniem kilku mszy, jak też bezpośrednimi wystąpieniami w kościele przy wy- stawionej trumnie. A potem długi orszak żałobny prowadzący do cmentarza, gdzie została pochowa- na przy swoim jedynym synu.
Z pożegnaniem doktor Ewy wią- że się i mój osobisty epizod. Kiedy mój mąż po udarze i prawie cztero- miesięcznym pobycie w trzech su- walskich szpitalach nie wykazywał poprawy w zdrowieniu, swoje oba- wy przedstawiłam spontanicznie przy spotkaniu Pani doktor w skle- pie „Stokrotka” w Sztabinie. Wtedy już bardzo schorowana, na kilka ty- godni przed swoją śmiercią wzięła mnie za rękę, spojrzała życzliwie w oczy i powiedziała z głębokim prze- konaniem - pani Heleno, będzie do- brze, będzie dobrze - powtórzyła to dwukrotnie. To było moje ostatnie pożegnanie. Ten uścisk ręki, te sło- wa, do dzisiaj głęboko odczuwam, wierzę w ich moc i samospełnienie. Dziękuję Ci Doktor Ewo i odpoczy- waj w pokoju.
Helena Kozłowska
PREZES KASY ROLNICZEGO UBEZPIECZENIA ROLNICZEGO
Adam Wojciech Sekściński Gaw m: QLolnicye , dmsqit Oweu I
Wiosenny kalendarz obfituje w ważne daty: 15 maja obchodzimy Między- narodowy Dzień Rodzin, 26 maja - Dzień Matki, 1 czerwca - Międzynaro- dowy Dzień Dziecka, a 23 czerwca - Dzień Ojca. To szczególne dni, pod- czas których przypominamy sobie, jak istotne sq więzi z najbliższymi, jak ważną komórka społeczną jest rodzina oraz jak jej prawidłowe tunkcjono- wanie wpływa na cale społeczeństwo. To rodzina zapewnia poczucie bez- pieczeństwa, przygotowuje dziecko do samodzielnego i odpowiedzialnego życia, pielęgnuje tradycję, przekazuje najważniejsze wartości. W Polsce szczególny rolę w kształtowaniu właściwych postaw dzieci na wsi odgrywają rodzinne gospodarstwa rolne, w których wiedzę oraz sza- cunek dla pracy i ziemi przekazuje się z pokolenia na pokolenie. Rodzice, pamiętajcie, że jesteście dla Waszych dzieci wzorem do naślado- wania. To ogromna odpowiedzialność i wyzwanie. Każdego dnia dzieci, uważnie obserwując Waszą prace, dowiadują się, na czym ona polega, uczą się jak, wykonywać ją efektywnie, a także, jak dbać o bezpieczeństwo podczas codziennych zajęć w gospodarstwie rolnym. Dobre nawyki wy- kształcone w dzieciństwie zaprocentują w przyszłości. Uczcie zatem dzieci szacunku dla pracy i wykonujcie ją z poszanowaniem zasad ochrony zdro- wia i życia: - przystępujcie do pracy wypoczęci i zdrowi, - koncentrujcie się na wykonywanych czynnościach, - nie zapominajcie o przerwach na odpoczynek i regeneracji sił: - podczas pracy z maszynami i urządzeniami rolniczymi bezwzględnie prze- strzegajcie instrukcji obsługi, pamiętajcie o osłonach ruchomych elemen- tów, a także o wyłączaniu napędu za każdym razem, gdy potrzebna jest naprawa czy regulacja; - korzystajcie z obuwia roboczego z protektorowaną podeszwą i usztyw- nieniem kostki; - dbajcie o lad i porządek w gospodarstwie rolnym, o stan nawierzchni podwórza i ciągów komunikacyjnych, a także o zabezpieczenie schodów, otworów zrzutowych, studzienek. W okresie wiosnno-letnim zwróćcie Państwo szczególną uwagę na bez- pieczeństwo Waszych dzieci, zapewniając im opiekę i nadzór. Ważne, by część produkcyjna gospodarstwa była dla nich niedostępna - zorganizuj- cie najmłodszym bezpieczne miejsce do zabawy. Nie zapominajcie, by obo- wiązki, które zdecydujecie się im powierzyć, były na miarę ich możliwości. Drogie Dzieci, pamiętajcie, że gospodarstwo nie jest placem zabaw. Trzy- majcie się z dala od maszyn, zwierząt hodowlanych i niebezpiecznych miejsc, takich jak wykopy czy szamba. Unikajcie zabaw na wysokości, np. wspina- nia się na drzewa czy drabiny - upadek, nawet z niewielkiej wysokości, może skończyć się poważnym urazem. Każda zabawa musi być przede wszystkim bezpieczna. Zawsze informujcie rodziców lub opiekunów o tym, gdzie się bawicie. Szanowni Rolnicy, najważniejszym prezentem, jaki mogą Państw podaro- wać swoim dzieciom, jest bezpieczne dzieciństwo oraz obecność rodzi- ców - zdrowych i w pełni sił. Życzę Wam dobrej pogody, bezpiecznej pracy oraz satystakcjonujących plonów.
ecówkGh ,
Nom Wawel. Szbótnil
Warszawa, maj 2018
3
Nasz Sztabiński Dom nr 7(244) lipiec 2018 r.
NAJDROŻSZE INWESTYCJE
Środki unijne, jak też przedsiębiorczość Polaków zmieniły nasz kraj nie do poznania. Wsie są bardziej zadbane, posesje pięknie ukwiecone, walą- cych się ruder coraz mniej. Segregacja odpadów przyczyniła się do likwi- dacji dzikich wysypisk, które nie tak dawno zalegały lasy. Niemal w każdej wsi pobudowano lub zmodernizowano świetlice, które miały spełniać funkcje dawnych domów kultury. Przy wielu szkołach pobudowano „orliki”. Jed- nym słowem dokonano wielu inwestycji, by na wsi żyło się lepiej, a jednak czegoś brak.
Fascynacja „orlikami” szybko minęła, w świetlicach pustki, a młodzi za- patrzeni w swoje miksurowe telefony, nie widzą, co się wokół dzieje. Moż- na by rzec, że potrzeby materialne zaspokojone w miarę dobrze, nie idą w parze z potrzebami psychicznymi i kulturowymi. Ujawnia się to szczególnie podczas imprez rodzinnych czy religijnych, które w pogoni za modą i ko- mercją umniejszają swój duchowy wymiar. Młodzi żądają zaspokajania ich wszystkich zachcianek i to natychmiast. Badania wykazują, że jeśli ktoś w okresie dzieciństwa nie nauczył się odraczania swoich potrzeb, to w póź- niejszym okresie będzie szybciej reagował agresją, gdy okaże się, że trzeba na coś cierpliwie poczekać. A życie nie jest tak łaskawe, by rozpieszczone- mu przez lata układowi ciągle dostarczać dawki przyjemności. Bo już wte- dy tworzy się początek roszczeniowej postawy dziecka, które w później- szym okresie przybierze formy bardziej wyraźne - należy mi się to i to bez żadnych ustępstw. Z przerażeniem obserwujemy w ostatnich latach akty przemocy popełnione przez młodocianych, a wśród nich około 100 przy- padków morderczych ataków w szkołach.
Przyczyny takiego stanu są złożone, jednak istotnym elementem jest niewłaściwe wychowanie. Na zachowanie dzieci i młodzieży w dużym stop- niu wpływają więzy rodzinne i relacje z innymi ludźmi. Brak wsparcia, życz- liwości i poczucia bezpieczeństwa młodzi manifestują spontanicznie po- przez agresję, która jest sygnałem wołania o pomoc.. Powinniśmy umieć ten sygnał odczytać i poświęcić takim dzieciom więcej czasu, gdyż osoby zaniedbane wychowawczo odbierają świat jako miejsce niebezpieczne, a ludzi jako potencjalnych wrogów. Ponadto mają one niższy iloraz inteligen- cji, słabsze umiejętności w zakresie posługiwania się mową, trudności w czytaniu i w matematyce oraz ograniczoną zdolność rozwiązywania innych problemów. Efektem tych braków jest trudniejsza integracja z klasą czy grupą rówieśniczą i dzieci takie są zazwyczaj ofiarami odrzucenia. Jedyna możliwość, by zyskać pewnego rodzaju poważanie, widzą w dokonaniach czynów agresywnych, wandalizmu, brutalności, które przenoszą dalej ze środowiska domowego. Tym się między innymi tłumaczy mobbing, czyli celowe znęcanie się nad daną osobą, a w ostatnich latach bardzo niebez- piecznym zjawiskiem stała się cyberprzemoc, czyli ataki na szkolne kole- żanki i kolegów za pośrednictwem Internetu, forów społecznościowych, SMS-ów. Tylko troskliwa opieka nad dziećmi, mądre wychowanie w domu i w szkole zapobiegać może takiemu postępowaniu.
Zły a nawet fatalny wpływ na wychowanie dzieci maja media, które do- starczają wzorów agresywnego zachowania i gotowości do stosowania prze- mocy. Stąd należy unikać oglądania obrazów przedstawiających brutalne sceny, gier komputerowych o takiej tematyce, jak też kontaktów z bronią, choćby to była tylko atrapa. Obecną sytuację w kwestii wychowania można porównać do budowy domu od dachu, a nie od fundamentów. Te słabe fundamenty w wychowaniu staramy się prostować metodami medyczny- mi, by dzieci słabe i mało odporne psychicznie podbudować, zawrócić na właściwą drogę, by nadać sens ich życiu. Stąd coraz więcej potrzeba nam lekarzy psychiatrów, psychoterapeutów, którzy zajmują się badaniem i le- czeniem naszej psyche (psychiki) czyli duszą.
W pogoni za sukcesami, karierą, większymi pieniędzmi popsuły się sto- sunki międzyludzkie nie tylko w rodzinach, ale w środowiskach, w kraju i na świecie. A to wyraźny paradoks, bo od wieków ludzka potrzeba więzi charakteryzowała nasz gatunek. Gdy człowiek działa dla dobra innych, do- świadcza od nich uznania, zdobywa zaufanie i miłość. Skoro więzy ludzkie pogwałciła technika, człowiek został wyobcowany i samotny. Osoby sa- motne wykazują więcej skłonności do zachowań gwałtownych, co może stwarzać konflikty nie tylko w rodzinach, ale i w pracy. A przecież każdy człowiek chciałby aktywnego uczestnictwa w życiu danej mniejszej czy więk- szej społeczności. Samo jednak oczekiwanie lub mówienie bez działania nie przynosi efektów. Partycypować w tej najdroższej i najbardziej rozsąd- nej inwestycji, jaką jest wychowanie, powinniśmy więc wszyscy, gdyż od tego zależy życie nasze i przyszłych pokoleń.
TE-SA
ŻE STAREJ PRASY
Powstanie Styczniowe na terenach gminy Sztabin (cz.4)
Powstańców poległych pod Gie- dziami, Jastrzębną, Balinką oraz Czar- nym Brodem, w bitwach i potyczkach z kwietnia 1863 roku, przywożono nocą na krasnoborski cmentarz i po- tajemnie grzebano. Mogiły maskowa- no, znacząc je zasadzonymi młodymi śliwami. Podobno po bitwie pod Ba- linką, gdy grzebano siedmiu pole- głych, oddział powstańczy, obecny na pogrzebie, oddał salwę honorową z dubeltówek. Chowano tam również zmarłych z ran, odniesionych w boju. Powstańcza mogiła na krasnobor- skim cmentarzu, stała się miejscem ostatniego spoczynku, dwudziestu powstańcom. Tylko dziewięciu z nich jest znanych z nazwiska, a szóstka ma wystawiony akt zgonu w krasnobor- skich księgach metrykalnych. OÓwcze- sny proboszcz, ks. Jan Zalewski współpracował z oddziałem płk. Ra- motowskiego „Wawra”, wtajemni- czeni byli również organista i koście|- ny, Jakub Zagórski z Krasnegoboru. To on, wraz z Jerzym Mariańskim, Strzelcem Lasów Rządowych, nadle- śnictwa Balinka, figurują na aktach zgonu nr 41-45 z 27 kwietnia i nr 63 z 14 lipca 1863 roku, jako zgłaszają- cy ten fakt, dla księdza. Krótkie notki biograficzne pochowanych w Kra- snymborze, są zamieszczone, w wy- danej w 1888 roku w Krakowie, książ- ce „ Pamiątka dla rodzin polskich”, zebrane i spisane przez Zygmunta Kolumna:
„Borzysławski Alfons rodem z Su- wałk, kancelista Rządu Gubernialne- go Augustowskiego, lat 28, żonaty, służył w oddziale pułkownika An- druszkiewicza, zginął jako feldfebel pod Balinką 24 kwietnia 1863 r. po- chowany w Jastrzębnej. Inni podają że poległ pod Czarnym Brodem w Augustowskiem. Czas nr. 105 tę wia- domość potwierdza.
Damski-starzec 70-letni, b. żoł- nierz Napoleonski, Podleśny Strażo- wy z Jastrzębnej w Augustowskiem,
przybywszy w interesie do obozu w czasie bitwy pod Balinką, przypomniał sobie dawne czasy, pochwycił za broń pospieszył wraz z innymi do boju i poległ zostawiwszy żonę i 5 dzieci. Czas nr. 105 podaje, ze poległ pod Czarnym Brodem w Augustowskiem.
Gaube-dowódca kosynierów w oddziale Andruszkiewicza poległ pod Czarnym Brodem w Augustowskiem dnia 23 kwietnia 1863 r. (Czas nr. 105)
Górski-wieku lat 35 porucznik wojsk rosyjskich, jako powstaniec służył w oddziale Andruszkiewicza w randze kapitana strzelców. Głos nr. 19 podaje że zginął pod Giedziami 19 kwietnia 1863 r.
Jaworski - rodem z Suwałk, na- uczyciel muzyki, emigrant z 1848 r., po powrocie do kraju siedział w for- tecy w Zamościu; w powstaniu służył początkowo w oddziale Kamińskiego, następnie pułkownika Andruszkiewi- cza, zginął pod Balinką 24 Kwietnia 1863 r. w wieku lat około 40, zosta- wiwszy żonę z kilkorgiem dzieci.
Wojciechowski - wieku lat około 27, student Akademii medycznej War- Szawskiej i następnie uniwersytetu Ki- jowskiego; w czasie powstania przy- bywszy do kraju w marcu 1863 r., otrzymał rozkaz od pułkownika Waw- ra, zebrania oddziału w powiecie Łomżyńskiem, zgromadziwszy około 60 ludzi, wcielił się wraz z niemi do oddziału Zameczka, i od bitwy pod Myszyńcem dzielił losy tego oddziału aż do końca jego istnienia, jako pod- oficer kawaleryi. Po rozwiązaniu tego oddziału przeszedł pod komendę Wawra, i tam dosłużywszy się stop- nia kapitana, ciężko ranny w bitwie pod Gruszkami, zmarł w kilka tygo- dni we wsi Balince.
Racis Jan, wieku lat 36, woźny Rządu Gubernialnego Augustowskie- go, jako powstaniec służył pierwiast- kowo w oddziale Mroczkowskiego, następnie w oddziale Andruszkiewi- cza, poległ w bitwie pod Giedziami,
PANĄTKA
RODZIN POLSKICH.
KRÓTKIE WIADOMOŚCI BIOGRAFICZNE o straconych na rusztowaniach, rozstrzelanych, poległych na placu boju, oraz zmarłych w więzieniach, na tułactwie i na wygnaniu Syberyjskiem, 186! — 1866 r.
h, jak niemniej z ustnych i towarzyszy broni; ożył
ZYGMUNT OLUMNA.
4 wstępem napisanym przoż
B. BOLESLAWICH.
GHĘŚĆ DRUGA.
KRAKÓW WYTŁOCZONO W DRUKARNI WŁ. JAWORSKIEGO Nakładem Redakcyi „Kaliny* ea.
twie pod Michalint imskim w Kwietniu 1863 r. ciężko ranny, zma s Władyczański — (Otto Zaremba) patrz w dodatku w końcu
nął pod Wielką - Bu-
Nasz Sztabiński Dom nr 7(244) lipiec 2018 r.
dnia 19-go Kwietnia 1863 r.
Iwaszkiewicz - b. podporucznik wojsk mo- skiewskich, w powstaniu służył w oddziale Ka- mińskiego, następnie Andruszkiewicza, zginął pod Giedziami 19 Kwietnia 1863 r. jako kapitan kosynierów, mając lat około 40. (Glos Nr. 19).
Sorokiewicz — wieku lat 22, aplikant są- dowy z Łomży, służył w oddziale Wawra; po- legł w bitwie pod Kozim-Rynkiem w Lipcu 1863 r”
Tak jak wspomniałem, tylko sześciu po- wstańców, ma wystawione metryki zgonu. Są to: Julian Jaworski - lat 33, Alfons Borzysław- ski-lat 23, Wawrzyniec Dajnowski-lat24, Józef Kazimierz Gaube vel Raupe - lat 43, Józef Dam- ski - lat 60 (wiek jest o 10 lat niższy, niż zapisa- ny w książce). Jest również akt zgonu Feliksa Wojciechowskiego - lat25, urodzony w Olkie- niszkach, powiecie Trockim, który zmarł z ran w kilka tygodni po bitwie pod Gruszkami. W latach 80 XX wieku, z inicjatywy Witolda Lewo- ca i proboszcza parafii Krasnybór, ks. Jana Wnorowskiego, oraz mieszkańców: Stanisława
Gramackiego z Jasionowa, Stanisława Ko- szyckiego z Jastrzębnej Il, Stanisława Szype- ra z Lipska i Stanisława Gorlewskiego z Kra- snegoboru, zlokalizowano miejsce grobów, i postawiono duży kamienny postument, zwieńczony orłem. Na ścianach obelisku umieszczono tablice:
1. Poległym bohaterom Powstania Stycz- niowego 1863 r. z oddziału „Wawra” Ramo- towskiego, przywiezionym tu po zwycięskiej bitwie w Puszczy Augustowskiej. Mieszkań- cy tej ziemi.
2. Dowódcy: Ramotowski Konstanty „Wa- wer”, Andruszkiewicz Aleksander, Brandt Wła- dysław, Czempiński „Liczbinski”, Dziadule- wicz Aleksander „Lander”, Reklewski Wincen- ty, Szukiewicz Feliks.
3. Miejsca bitew w Puszczy augustowskiej: Jastrzębna 19. IV., Balinka 23. IV., Czarny Bród 28. IV., Kadysz 21. V., Gruszki 28 VI., Kozi Rynek 29. VI., Mikaszówka 12. VII.
4. Herb powstańczy.
(Zachowano oryginalną pisownię) cdn. Ryszard Korąkiewicz
INNY ŚWIAT
Joe Simpson prawie umarł. Dokonał nie- wyobrażalnego po ludzku wysiłku, aby prze- trwać, aby w końcu nie skonać w samotności. Joe jest brytyjskim alpinistą; kiedy schodził w Andach ze Stula Grandę, której zachodniej ściany nikt jeszcze nie zdobył, złamał nogę. Jego partner, Simon, aby ratować przynajmniej siebie, odciął linę... Joe spadł do ogromnej szczeliny prawie na szczycie zdobytej właśnie góry. | przeżył... wiele dni w warunkach nie- ludzkich, z odmrożonymi dłońmi, zgruchota- nym kolanem oraz przemieszczonymi kośćmi, bez picia i jedzenia. Schodził w dół, czołgając się i podciągając na rękach po parę metrów, mdlejąc z bólu i wycieńczenia, mając omamy i halucynacje z rozpaczy, strachu i samotności. Całkowicie wyczerpany organizm, odwodnio- ny (bo śniegiem nie da się zaspokoić pragnie- nia), z gorączką i opanowaną przez gangrenę nogą poddawał się... Przychodziły chwile, kie- dy Joe chciał umrzeć. Pisze w swojej książce będącej świadectwem niesamowitej mocy w człowieku: „... zwisam bezwładnie ledwie zdo|- ny unieść opadającą głowę. Ciało ogarnia ka- mienne znużenie. Wciąż wierzę, że ta wiecz- ność na linie niebawem się skończy...”. Przy- pięty do liny, zawieszony na lodowcu w ogrom- nym zimnie trwał tak nocą, aby przetrwać do rana i znów czołgać się do obozu, nie mając gwarancji, że jeszcze po tylu dniach ktokol- wiek będzie tam na niego czekał...
Ludzie często mówią i myślą o samobój- stwie. W większości sytuacji nie zdają sobie wcale sprawy, że to puste słowa, wypowiada- ne w chwili słabości, kiedy wydaje się, że „ży- cie jest do kitu”, „Juź mam dość życia”, „chciał- bym umrzeć”. Ale są osoby, które pragną odejść naprawdę... i one nie żartują; często wcale nie mówią o tym, planują w ukryciu to, co zamierzają dokonać. Są tacy, którzy w prze- ciwnościach zrobią - jak Joe - wszystko, aby się nie poddać, bo wolą umrzeć w drodze, walcząc do końca, niż w rozpaczy i beznadziei. Ale są też tacy, których pokonały ta rozpacz i totalna samotność istnienia zawarte we wła-
snej duszy i umyśle. Człowiek cierpiący na poważną depresję często myśli o odebraniu sobie życia. On w tym życiu już nie uczestni- czy Jest poza nim. Nic go nie cieszy, nie ra- duje. Wszystko boli i zadaje rany. Każda czyn- ność staje się czymś ponad siły, praca nic nie wnosi, jest tylko strasznym wysiłkiem, tak jak wstawanie z łóżka, jedzenie, umycie włosów, odezwanie się do kogoś. Słońce zadaje ból czarnej od rozpaczy duszy. Trze- ba zamykać okna i zasłaniać żaluzje, żeby to słońce zgasić... Ból istnienia. Czarna czeluść, szczelina lodowca - zimna i grobowa pustka. Majaczenie chorego smutkiem umysłu. lzo- lacja. Niezrozumienie. Strach. Obcość. Czło- wiek za szybą. Albo zatopiony w lodzie. Za- wieszony na linie życia i pragnący, aby ta jego wieczność ciemności wreszcie się skończy- ła... Depresja. Obniżenie terenu, upadek. Przeciwieństwo bycia u góry, wznoszenia się. Przeciwieństwo życia. Depresja to odejście od życia. W skrajnej formie - dosłownie... To prawda, że w każdym z nas jest ogromny po- tencjał siły i woli walki. To prawda, że ludzie tak łatwo się nie poddają. I to prawda, że ja- koś sobie radzą. Joe pokonał śmiertelne góry, śmiertelne zmęczenie i szaleństwo umysłu. Pokonał ciało i samego siebie. Niewyobra- żalne. Pokonał depresję. Był zupełnie sam z grobowcem gór u stóp. Nie miał wyjścia.
A my? Tak często nie widzimy, bo śnieg prosto w oczy, bo drogi śliskie - to na czas trudno dojść; bo tak wysoko mamy głowy w chmurach, że nie widzimy śladów od po- łamanych nóg tych, co szli przed nami - sa- motni, biedni. I mówią nam, że już nie mogą, że nie dają rady... a my się grzecznie uśmie- chamy: toż to slogan przecież... trzeba dać radę, co też on, ona wygaduje. Niewidzące oczy, puste gesty. Szybko wychodzimy ztych mieszkań i pokoi, bo nie umiemy - boimy się? -jakoś zaradzić... przecinamy powoli tę linę, której jeszcze się uczepili w nadziei, że może wytrzyma, choć oni sami nie dadzą już rady się po niej wspiąć... A my? Myślimy, że uratujemy siebie, chociaż tyle...
Katarzyna Bosowska [w] „Życie po piciu”.
DAJĘ SŁOWO..
Z PAMIĘTNIKA ALEKSANDRA LEPIDOPTEROLOGA
Rozpoznanie motyli nocnych w lasach augustow- skich prowadziliśmy na siedliskach podmokłych. Siat- kę zarzuciliśmy w borze bagiennym, w świerczynie na torfie oraz w olsie. Samołówki świetlne nie zdały egza- minu. W drugiej połowie lipca schwytaliśmy ponad sie- dem tysięcy gatunków ciem, z czego pięćset dziewięć- dziesiąt dwa łudząco podobnych do białych kruków. Do- minująca była Scoparia ambigualis, której larwy żywią się mchami i gnijącymi roślinami oraz Eilema depressa i Eilema griseola, żywiące się porostami i glonami ro- snącymi na drzewach. Mniej liczne były Pelosia mu- scerda, Spilosoma lutea, Pleuroptya ruralis i Lymantria monacha, zwana przez tutejszych entomologów brud- nicą mniszką. Przy wbijaniu do głowy tej łaciny język można połamać. Nie mówiąc już o mdłościach. Najcie- kawszym motylem dziennym schwytanym w puszczy okazał się mszarnik jutta, unikat w kraju przywiślań- skim. Do pozbawiania go życia najskuteczniejsze oka- zały się zatruwaczki, czyli ciasne słoiki z gipsową wy- lewką, nasączoną trutką. Intrygujące jest, że przy pre- parowaniu martwy motyl złącza skrzydła do modlitwy. Aby temu zapobiec należy chwycić tułów owada palca- mi i trzymając główkę szpilki, wcisnąć metalowy pręcik między skrzydła, tuż przy korpusie. Następnie rozchy- lić skrzydła, a szpilkę wbić w środek tułowia. Należy uważać, by nie pobrudzić palców pyłkiem ze skrzydeł. Mszarnika umieszczamy na rozpinadle, uważając, by głowa, tułów i odwłok przylegały do rowka. Gdyby mo- tylowi strzeliło do głowy przekręcić się, należy przy- szpilić go dodatkowymi igłami. Ostatnią czynnością jest rozpostarcie skrzydeł na wzór ukrzyżowania. Opisując motyla, można wskazać jego nazwę, datę i miejsce odło- wu, siedlisko oraz nazwę rodziny, do której należał. Tyl- ko czy ktoś go będzie szukał? Tak na marginesie: naj- lepsze są rozpinadła z drewna lipowego. Jeśli ktoś sie- demdziesiąt lat później napisze wiersz o motylach Pusz- czy Augustowskiej, wmawiając wam, że to ofiary Obła- wy Augustowskiej, nie wierzcie mu. To nie poezja. To zwykła bajka.
LIPCOWE ANIOŁY lipcowymi nocami korzenie sfruwają przecinków do moich wierszy i wielokropki na skrzydłach piasku NC IKÓW przed trzecim kurem OTUCNIC hni stawiają kropkę tuoich cłówe k w środku zdania rupicn główe jakby bały się
zwiastując mieć ostatnie Słowo Golgotę ; metafor cudzysłów
krwawej puenty nawiasem mówiąc
. o świcie pacierze wstępują do nieba przedzierają Się piórolotkami śnieżynek przez pytajniki gubiąc spod pióra przesłuchań krople wykrzykniki białego wiersza pepesz Erazm Stefanowski
Nasz Sztabiński Dom nr 7(244) lipiec 2018 r.
Warsztaty logopedyczno- psychologiczne „Mamo, tato poćwicz ze mną”
W Szkole Podstawowej w Sztabinie odbyły się warsztaty logopedycz- no-psychologiczne „Mamo, tato poćwicz ze mną” skierowane do rodzi- ców i dzieci w wieku przedszkolnym od 4-6 lat prowadzone przez logope- dę Kamillę Kwiatkowską oraz psychologa Urszulę Smirnow-Klekotko. Ce- lem głównym warsztatów było przekazanie wiadomości rodzicom o po- trzebach wczesnego wspomagania rozwoju mowy u dzieci w wieku przed- szkolnym. Gelem szczegółowym warsztatów była wspólna zabawa, ro- dzic-dziecko, pokazanie roli rodzica w zabawie, świadome towarzyszenie dorosłego w zabawie z dzieckiem, poszukiwanie wzajemnej inspiracji na spędzanie czasu wolnego, jako ważnego elementu budowania więzi ro- dzinnych. Spotkanie z rodzicami to forma promowania w środowisku lo- kalnym działań profilaktycznych w zakresie szerszego dostępu do wcze- snej diagnozy i terapii logopedyczno-psychologicznej dla dzieci.
PIELGRZYMKA DO SANKTUARIOW POLSKICH
Przychodzi taki czas w życiu, że każdy chce się wyciszyć, zatrzymać, prze- myśleć. Takim czasem dla grupy naszych parafian była pielgrzymka do sank- tuariów - 2-3 maja 2017 r. Wyjechaliśmy z Suchowoli razem z księdzem Maciejem Maciejewskim, który opowiedział nam między innymi, jak służył dwa lata w wojsku razem z błogosławionym księdzem Jerzym Popiełuszko. To było bardzo wzruszające.
Naszą pielgrzymkę zaczęliśmy od Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Obo- rach. Było to bardzo duże przeżycie, ponieważ Ojciec zakonny karmelita, pięknie mówił o Matce Bożej, a także o szkaplerzu. Odwiedziliśmy też Radio Maryja, a także piękny kościół Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła Il. Wszy- scy byli pod wielkim wrażeniem piękna tego kościoła. Następnie zajechali- śmy do Lichenia, tam uczestniczyliśmy w apelu Jasnogórskim i procesji z obrazem Matki Bożej Licheńskiej. 3 maja wyjechaliśmy do Kalisza, gdzie znajduje się Ńarodowe Sanktuarium Świętego Józefa, a w nim cudowny obraz, słynący wieloma łaskami. Przyby- wają tam nie tylko pielgrzymi z różnych stron Polski, ale także z zagranicy. Piękne sanktuarium, polecam wszystkim, aby je odwiedzili. Po nabożeństwach, świadectwach oraz Mszy świętej wyjechaliśmy w drogę powrotną do naszych domów, bogatsi o wiele przeżyć, wrażeń oraz umoc- nieni Łaską Bożą. Serdecznie dziękujemy Pani Bożenie Ratkiewicz za możli- wość uczestniczenia w tej pięknej i pouczającej pielgrzymce.
Bożena Markiewicz
WIEŚCI
„JEST SIĘ CZYM POCHWALIĆ”
O osiągnięciach sportowych uczniów z naszej gminy nie pisze się wiele. Dowiadujemy się ze stron in- ternetowych szkół, w których się uczą. Tymczasem jest się czym po- chwalić.
4 marca 2018 roku odbył się bieg upamiętniający Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych, w którym, już po raz kolejny wziął udział miesz- kaniec Sztabina Filip Czerwiński. Zdobył pierwsze miejsce. Natomiast 12 maja, stanął na podium w Pod- laskiej Akademickiej Lidze Uczelnia- nej w lekkoatletyce oraz zdobył brą- zowy medal w Międzynarodowych Akademickich Mistrzostwach Białe- gostoku. Pierwszym jego trenerem, od którego, jak sam mówi, wszyst- ko się zaczęło, był pan Arkadiusz Maciejewski - nauczyciel w gimna- zjum w Sztabinie. To z jego ramie- nia zaczął odnosić pierwsze sukce- sy. Już po zdobyciu pierwszego medalu dostał propozycję zapisania się do klubu lekkoatletycznego KS Podlasie-w chwili obecnej najsilniej- szego ośrodka lekkoatletycznego w kraju. Świadectwem jakości klubu, są chociażby osiągniecia zawodni- ków np. Kamili Lićwinko(halowej mistrzyni świata w skoku wzwyż), Wojciecha Nowickiego (brązowego medalisty igrzysk olimpijskich w rzucie młotem), Damiana Czykiera, czy też Katarzyny Rutkowskiej.
Filip nie wyobrażał sobie, aby jego dalsza edukacja potoczyła się bez ukochanej pasji, czyli sportu. Z tego tez powodu wybór wyższej szkoły sportowej był oczywisty. W KS w Białymstoku, gdzie początkowo za- czynał mógł nadal zdobywać do- świadczenie i nowe osiągnięcia. Połączył marzenia z działaniem. Tre- nerem Filipa został Jan Zalewski. W środowisku, w którym pracuje, mówi się o nim „łowca talentów”. Wspaniały opiekun, miły, sympa- tyczny, serdeczny i dobry człowiek. Dostrzegł talent nie tylko Filipa, ale również wspaniałych, naszych lokal- nych sportowców: Karoliny Markie- wicz (wielokrotnej mistrzyni Polski w trójskoku i skoku w dal), Damia- na Nowickiego (mistrza Polski, uczestnika Mistrzostw Świata i Eu- ropy w skoku wzwyż). Śmiało moż- na o nich napisać - Nasza Duma. Trener, założyciel SMS (Szkoły Mi- strzostwa Sportowego), oferuje naj- zdolniejszym zawodnikom edukację
GMINNE
połączoną z treningiem. Jan Zalew- ski przez trzy kadencje w latach 1992-2004 pełnił funkcję wicepre- zesa BOZLA/POZLA (Białostockiego Okręgowego Związku Lekkiej Atle- tyki/Podlaskiego Okręgowego Związku Lekkiej Atletyki). Od 1999 r. jest wiceprezesem Podlaskiej Fe- deracji Sportu do spraw szkolenio- wych. Od roku 1972, czyli od po- wstania Klubu Sportowego „Podla- sie”, był członkiem Zarządu, wice- prezesem, a od roku 2008 prezesem białostockiego klubu. Spod jego ręki wyszli jedni z najlepszych medali- stów. Wchodząc na stronę interne- tową KS Białystok odczytamy wyni- ki i osiągnięcia naszych lokalnych sportowców. Wśród nich znajdzie- my znane nam nazwiska, chociażby wysokie wyniki sportowe Pana Ta- deusza Drągiewicza - Wójta naszej gminy, który w tabeli wszechczasów regionu podlaskiego wpisał się w li- stę stu najlepszych zawodniczek i zawodników naszego regionu. Walt Disney mawiał: „Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać”, niewątpliwie słowa te stały się ideą, którą trener wpaja swoim podopiecznym.
Podsumowaniem o naszych lo- kalnych reprezentantach w osobie Filipa, Karoliny, Damiana niech będą słowa Pana Jana: „Na sukces trze- ba pracować wiele lat, wiele ludzi wkłada w ten wynik serce, bo prze- cież w sporcie owoców nie osiąga się z dnia na dzień”. Dumni z na- szej młodzieży życzymy Panu Jano- wi dalszych awansów z „naszymi” niewątpliwie zdolnymi sportowca- mi.
U. Bugieda
Nasz Sztabiński Dom nr 7(244) lipiec 2018 r.
CZAS WYCIECZEK W S.P. W KRASNYMBORZE
06.06.2018 r. uczniowie klas I-Ill oraz przedszkolacy wraz z opiekunami wyruszyli na wycieczkę do Puszczykówki, Wioski Indiańskiej położonej wśród sosnowych lasów, zagaj- ników.
Na początek przewodnik w stroju indiańskim oprowadził nas po mini-zoo. Potem opo- wiadał o indiańskiej historii i tradycji, pokazując jednocze- śnie muzeum Indian.
Głodni przy ognisku upiekli- śmy kiełbaski, które zjedliśmy ze smakiem.
Potem dzieci mogły strzelać z łuku, „szukać złota”, posie- dzieć w tipi. Brały udział w in- diańskim torze przeszkód.
Miały ogromną przyjemność odbyć przejażdżkę konną. Na
WYCIECZKA DO BIAŁÓWI
KRAINA WESTERNU
13.06.2018 r. uczniowie klas „0”-IIl wyjechali na wycieczkę do Białowieży.
Zwiedzili: >
- Rezerwat Zubrów
- Muzeum Przyrodniczo-Leśne
- Chatkę Baby Jagi
W rezerwacie obejrzeli zwierzę- ta występujące w Puszczy Białowie- skiego Parku Narodowego, między innymi łosie, żubry, sarny, dziki, wilki.
W muzeum zobaczyli wystawę flory i fauny Białowieskiego Parku Narodowego.
Mogli też wejść na wieżę wido- kowa i obejrzeć Białowieżę „z góry”.
W Chatce Baby Jagi były zaję- cia z animatorem, między innymi mikstury, tajemnicze mieszanki, lo- chy Jasia, łóżko na zapiecku, urzą- dzenie do wykrywania kłamstw.
Dzieci mogły tez zakupić pa- miątki z Białowieży.
Wycieczka zakończył się ogni- skiem i pieczeniem kiełbasek.
Wszyscy pełni wrażeń wrócili do szkoły.
Halina Wolska
koniec zakupiły różne pamiątki. Zadowoleni wszyscy wróciliśmy do domów.
Małgorzata Milewska
Nasz Sztabiński Dom nr 7(244) lipiec 2018 r.
UCZNIOWIE I NAUCZYCIELE WOBEC OKUPACJI SOWIECKIEJ. SOWIETYZACJA SZKOLNICTWA NA PODLASIU W LATACH 1939-1941
Po wyborach październikowych
delegatów do Zgromadzenia Ludo- wego Zachodniej Białorusi Zgroma- dzenie Ludowe podjęło między inny- mi uchwałę przyłączenia ziem Za- chodniej Białorusi do BSRS. Zatem to kolejny krok do unifikacji anekto- wanych ziem, który miał swoje na- stępstwa w zmianach i w atmosfe- rze, wyglądzie i wystroju szkół. Znik- nęły krzyże, godła polskie, obrazy polskich polityków (Józefa Piłsud- skiego, prezydenta RP Ignacego Mościckiego, marszałka Rydza - Smigłego). Zostały zastąpione por- tretami Stalina, Lenina, Marksa i En- gelsa. Coraz bardziej polskie szkoły przypominały szkoły sowieckie. Po- nownie oddajmy głos Halinie Łupi- nowiczowej, która w swoich wspo- mnieniach pisze: „Przez pierwsze tygodnie nic na po- zór nie działo się, aż któregoś dnia nie było już ani obrazu, ani krzyża na ścianie naszego gimnazjum, naszej klasy. Wchodząc tego czarnego dnia do klasy, każda z uczennic ze zwie- szoną głową i w zupełnym milczeniu siadła w ławce. Panowała cisza jak- by nikogo nie było w klasie. „Po- dobne odczucia związane ze szkołą miał Wincenty Kwapiszewski, który zamieszkiwał wieś podlaską, Świno- roje: „W $winoryjach obłędnie wpi- sana nazwa wsi - przyp. autora ro- dzice postanowili rozpakować jedy- nie niezbędne rzeczy ze względu na ciągłą niepewność czasu wojennego; [...]. Tymczasem razem z moją młod- szą siostrą musiałem chodzić do bia- łoruskiej szkoły, w której nie tylko my, dzieci polskie, ale i białoruskie nie wszystko rozumieli. Tę szkołę wspo- minam bardzo źle; była zimna i bez serca, wręcz odpychająca swoją ob- cością i brakiem ludzkiego uczucia. Byty to moje pierwsze przykre do- świadczenia życiowe” .”
Przygotowania do reorganizacji systemu trwały od połowy paździer- nika 1939 roku. Znamiennym doku- mentem dla zobrazowania zmian wydaje się być notatka informacyjna z dnia 25 października 1939 roku za- stępcy ludowego komisarza oświaty Czemowa o szkolnictwie na terenie między innymi Podlasia wraz z pro- pozycją zmian. W pierwszej części obszernego dokumentu czytający może zapoznać się z bardzo nieko- rzystną, krytyczną - standardowo przerysowaną opinią dotyczącą szkolnictwa polskiego. „Obwód bia- łostocki 1595 szkół [...] Z tego pol- skich - 1328 szkół, rosyjskich - 3 szkoły, żydowskich - 263 szkoły, nie- mieckich - I szkoła, białoruskich - nie ma. W szkołach tych pracuje 11 865
nauczycieli [dane odnoszące się do Podlasia ujęte zostały w tabeli nr 1 - przyp. autora]. Szkoły podstawowe są podzielone na stopie: I stopień, Il stopień i Ill stopień. Przeważająca większość szkół l i ll stopnia znajdu- je się na wsiach, Ill stopnia w mia- stach. [...] Szkoły I stopnia, to szkoły liczące po 100-120 uczniów, w któ- rych pracuje jeden nauczyciel lub 120-150 uczniów i dwóch nauczycie- li. W szkołach I stopnia dzieci uczą się 7 lat. [..] jeden nauczyciel prowa- dząc lekcję musi pół lekcji spędzić z klasami l i Il w jednej sali lekcyjnej, a pozostałe pół z klasami Il i IV w in- nej. Można stad wyciągnąć oczywi- ste wnioski o poziomie nauczania i postępach uczniów. [...] Byłe polskie władze robiły wszystko, aby nie uczyć inie dać wiedzy dzieciom chłopskim, dzieciom pracujących. [...] W szko- łach li Il stopnia poziom wiedzy był znacznie niższyniż w szkołach III stopnia. Program w szkołach li II stopnia był o wiele niższy niż program w szkołach Ill stopnia i dlatego uczniowie po ukończeniu szkół I lub Il stopnia nie mogli pójść do gimna- zjum, nie mówić już o tym, że nie zo- staliby przyjęci, ze względu na duże wydatki również nie mogli się uczyć (opłata za naukę - 150 złotych, pod- ręczniki i mundurek). Z tego wynika, że dzielenie szkół na stopnie było Spo- sobem zamykania dzieciom pracują- cych dostępu do szkół średnich i wy- ższych. [..] Szkół średnich (gimnazja i gimnazja-licea) jest ich 76, w tym 51 liceów. Uczy się w nich 16 800 uczniów i pracuje 1801 nauczycieli [dane dotyczą całego województwa białostockiego - przyp. autora]. Szko- ły średnie znajdują się tylko w mia- stach, na wsiach ich nie ma. [...] W liceach uczyło się 2800 uczniów, przeważnie dzieci ziemian, kapitali- stów iarystokracji. [...] do liceów [pe- dagogicznych] przyjmowano po ukończeniu gimnazjum. Powyższa re- organizacja została przeprowadzona po to, aby do liceów rekrutować lu- dzi pewnych dla rządu polskiego, po- trafiących realizować pełną poloniza- cję ludności białoruskiej, żydowskiej i in. [...] wszystkie te instytucje były ukierunkowane na wychowanie mas w duchu obrony interesów obszarni- ków i kapitalistów, polskiej konsty- tucji i rządu polskiego. [...] Nauczy- ciele szkół podstawowych byli kształ- ceni w seminariach nauczycielskich, które w 1937 r. zostały przekształco- ne w licea pedagogiczne; nauczycie- le szkól średnich - w instytutach i uni- wersytetach, [...]. Kuratoria kierowały do pracy w szkołach tylko Polaków oddanych rządowi i religii. Nauczy-
cieli Białorusinów, Rosjan oraz ma- jących krewnych w ZSRS zwalniano z pracy w szkołach. W rejonach gra- niczących z ZSRS kierowano do szkół nauczycieli, którzy byli agen- tami polskiej defensywy. [...] W szkołach podstawowych nie ma pra- wie żadnych pomocy naukowych oprócz kilku map fizycznych, globu- sów i liczydeł. A przecież są to szko- ły o 7 - letnim nauczaniu. Przybory do pisania dzieci kupowały u prywat- nych kupców. Opał do szkól pań- stwowych dostarczały zarządy gmin - wołosti, zaś w szkołach prywatnych troszczył się o to sam właściciel. Należy zaznaczyć, że rząd polski bar- dzo mało troszczył się o przygoto- wanie szkół do nowego roku szkol- nego i do zimy. Większość szkół nie posiadała wystarczającej ilości opa- łu. Obecnie powiatowe i miejskie zarządy tymczasowe podjęły odpo- wiednie kroki i przy pomocy komi- tetów chłopskich dostarczają opat do szkół”. "Z przytoczonej treści wyni- ka, że polskie szkolnictwo było bar- dzo źle zorganizowane. Bowiem nie dawało żadnych szans na edukację dla najbiedniejszej warstwy społe- czeństwa, dla klasy robotniczo - chłopskiej. Szkoły były niewłaściwie wyposażone w pomoce dydaktycz- ne, zaś szkoły wiejskie były ich cał- kowicie pozbawione. Krytyce zosta- ło poddane czesne oraz koszt zaku- pu podręczników i mundurków. Go w konsekwencji uniemożliwiało pro- letariackim dzieciom, chłopów i ro- botników edukację na poziomie wy- ższym niż szkoła I i Il stopnia, co skutkowało według towarzysza Czer- nowa brakiem tej części społeczeń- stwa wśród studentów. Poza klaso- wym podziałem dostępności do szkolnictwa, zwrócona została uwa- ga na fakt, że na stanowiska nauczy- cielskie byli przyjmowani jedynie Polacy - katolicy. Ponadto w szko- łach położonych blisko granicy z ZS$RS pracowali nauczyciele będący agentami defensywy. Tekst jest na- sączony sloganami propagandowy- mi, które miały uwypuklić „wady” polskiego systemu oświatowego. Zgodnie z polskim ustawodaw- stwem, edukacją podstawową, nie- płatną [szkoły I stopnia] objęte mia- ły być wszystkie dzieci. Zaś eduka- cja na poziomie pełnej szkoły pod- stawowej, gimnazjum, liceum czy studia uzależnione były od zasobno- ści portfela rodziców, co miało prze- łożenie na bardzo niski odsetek mło- dzieży wiejskiej przystępującej do matury czy kończącej studia wyższe. Towarzysz Czernow, w swoim opi- sie polskiego szkolnictwa zapomniał
zaznaczyć, że w II RP funkcjonowały obok szkół państwowych, szkoły pry- watne, gdzie nauczycielami byli Po- lacy, Niemcy, Białorusini czy też Ży- dzi, a więc nie tylko katolicy. Zadzi- wiająca jest interpretacja sowieckie- go urzędnika dotycząca nauczycieli Polaków - katolików pracujących tuż przy granicy z ZSRS, którzy zostają uznani za szpiegów. Ministerstwo oświaty II RP, rzeczywiście obsadzało w placówkach oświatowych wysu- niętych na wschód wakaty nauczy- cielskie wyżej wymienionymi osoba- mi, ale nie z powodu działalności agenturalnej o którą są oskarżani, a z planowej akcji polonizacji ziem zdo- bytych w wyniku wojny 1920 roku i traktatu ryskiego3!.
W drugiej części tekstu sowiecki dygnitarz proponuje zmiany, które notabene są niczym innym jak suge- stią przeprowadzenia zmian w orga- nizacji i strukturze oświaty na Pod- lasiu na wzór sowiecki, które próbo- wano realizować: „Go należy zrobić: 1. Zmienić cały uprzedni system szkolnictwa na nasz system radziec- kiej szkoły. Zamiast systemu stopnio- wania, gimnazjów i gimnazjów - li- ceów wprowadzić system następu- jący: szkoła podstawowa, niepełno- średnia i pełnośrednia.
2. Przygotować program i plan na- uczania z uwzględnieniem okresu przechodzenia na nasz system.
3. Wprowadzić naukę przedmiotów: języka rosyjskiego i białoruskiego. 4. W każdym obwodzie i jeśli to moż- liwe w każdym powiecie, zorganizo- wać krótkie kursy dokształcające przygotowane dla nauczycieli (spo- śród bezrobotnych).
5. Wydać dekret o zniesieniu opłat za naukę dzieci ludzi pracy i o opła- tach za naukę [dzieci] osób niebędą- cych ludźmi pracy.
6. W każdym obwodzie i większych miastach zorganizować po jednej szkole rosyjskiej lub białoruskiej dla dzieci żołnierzy Armii Czerwonej i pracowników zarządów tymczaso-
�� �������������������������������������������� ����� �������������������������������� ������������������������������������ ������� �������������������������������� �������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� ���� �������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������ ��������������������������������� ����������� ��������� �������� �������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ������������������������� �������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ���� ����������������������������������� ���� ������������� ���� ���������� �������������������������������� ������������������������������ ���������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ������������������������ ����������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ������������������� ������������������������������������ �������� �������������������������������� ������������������������������������� ��������������������������������� ��������������������������������� ���������������� ������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ���� ��������� �������������� �� ����������������������������������� �������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ������� ��� ������� ����������� �� �������� �������������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ���������� ���������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������� �������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ����������������������� ������������������������������������� ����������������������������������� ������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ������������������������������ ���������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������� �������������������������������������� �������������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������� �������������������������������� ������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ������������������������������������ ����������������������������������� �������������� �������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������� ��������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ������������ ��������� ����� ��� �������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ����� ��������� ���������� ����� ������������������������������������ ��������������������������������� ������������������������������� �������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������� ������������ ����������������������������� ������������������������������������� ������������������������������ ���������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������������� ����������������������������������� ������ ������������������������������ �������������������������������� ������ �� ������������ ��������� ������������������������������ ����������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������ ����������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������ �������������������������������� �������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������� ����������� ������������������������������� ���� ��������� ��������� �������� �������������������� ������������������������������ �������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������ ��������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ������������������������� �������������������� ��������� �������������������������������� ������������������ ��������������������������������� ����������������������������� ��������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ��������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������� ����������� �� ������� ������ �� ������� �������� ���������� ���� ��������������������������������� ������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� �������������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ����� ����������� ���� ���������� ����������������������������������� �������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ������������������������������������� ������������������������������ �������������������������������� ����������������������������������� �������������������������� ��������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������������� ������� ������������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������ ������������������ Nasz Sztabiński Dom nr 7(244) lipiec 2018 r.
Mimo ustawicznego głodu 1945 r. miałem już 16 lat, a do tego byłem rosły i barczysty, choć brudny i ob- darty, ale to nie przeszkadzało rosyj- skim dziewczynom, zwłaszcza ode mnie starszym, aby mnie zaczepiać i napastować. Panował bowiem wów- czas wielki deficyt mężczyzn. Nawet 15 i 16-latki służyli już w wojsku. Ja natomiast nie bardzo przejawiałem chęć bawienia się w amory. Ale jed- na przypadła mi do gustu. Była to 19- letnia moskwianka, która już wystę- powała w roli artystki w teatrze, ale za jakąś nie nazbyt pochlebną wypo- wiedź o Stalinie została okazana na 1 rok więzienia, a potem zesłana tu do Kazachstanu. Nazywała się Zenia i mimo ubożuchnego ubioru była piękna i uzdolniona: przepięknie śpie- wała i tańczyła. Wiele też piosenek i mnie nauczyła. Wiele wieczorów spę- dziłem u niej, czasem dzieliłem się z nią ostatnią kromką chleba. Nama- wiała mnie nawet do ożenku. Chęt- nie i to bym uczynił, ale bałem się panicznie, że wtedy już nigdy nie wrócę do Polski, a przed tego typu konsekwencjami ostrzegała mnie też i matka. Wahałem się... Zenia nato- miast oświadczyła, że byłaby goto- wa pojechać ze mną na zawsze do Polski, bo zbrzydł jej ów stalinowski ustrój niewoli. Snuły mi się różne myśli, np. jak ja 17-letni młokos wró- cę do kraju z 20-letnią żoną? A jak Sowieci po ożenku nie pozwolą wy- wieźć jej do Polski? Co wtedy po- cznę? Pytań z tym związanych było o wiele więcej. Przecież w tym cza- sie nie mieliśmy żadnych podstaw do myśli o powrocie do kraju. Najbar- dziej irytowało nas Polaków, że już w maju 45 r. skończyła się wojna, a nam nadal nie zezwala się na powrót do kraju... Najbardziej utkwiła w pa- mięci śpiewana mi przez Żenię jed- na z wielu pieśni, która brzmi nastę- pująco:
S ułybkoj nieżnoju, s gitaroj ciom- nostrunnoju (z uśmiechem czułym, z gitarą...) głazami karimi pienił ty duszu mnie (oczami piwnymi niewo- lił ty duszę mą).
Kogda my wstreciliś s toboj w tu noczku łunnuju (..w tę noc księżyco- wą),
Daże siereń w sadu wieszczała o tie- bie (nawet bez w sadzie mówił o to- bie).
Gitara płakała, a my s toboj śmiejali- sia (gitara płakała, a my z tobą się śmieli)
Była ja sczaśliwa w tot mig kak ni- kogda (byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd)
I na tebja mój miły lubowałasia (i tobą, mój miły, zachwycałam się), Nie znają ja, czto pozabył ty obom- nie (nie wiedząc, że ty już zapomniał o mnie).
Nu i tiepier skażu, moj miły karygła-
NA WYGNANIU m)
zeńki (więc teraz powiem ci, mój miły piwnooki)
Cztob poskareje ty ujechał ot mienia (żebyś jak najprędzej odjechał ode mnie),
Cztob głazki karyje i szczołka twoja rusaja (aby oczy piwne i lico twe ru- miane)
Noczami łunnymi nie muczyła menia (nocami księżycowymi nie męczyła mnie).
„ Ciężko było mnie się rozstać z Żenią, ciężko i jej było, ale tak się stać musiało. Przyjęła to ze zrozumie- niem, choć ze łzami w oczach i nie bez żalu... Był styczeń 1946 r. Przez dalsze trzy miesiące unikaliśmy spo- tkań, żeby nie ranić serc, bo tylko tyle jeszcze czasu przebywałem w Łeniń- sku...
Kradzieże mienia państwowego były tu tak powszechne, że nikt nie robił sobie z tego żadnych wyrzutów. Nie odstraszały nikogo surowe prze- cież kary, np. za kradzież garści kło- sów pszenicy, nawet opadłych z wozu, albo kaczana kukurydzy moż- na było dostać kilka lat więzienia. Ja też dostosowałem się do sytuacji i kradłem po kryjomu, co się dało. Często wyprawiałem się do kołcho-
z pełnymi plecakami (z worków) owoców, aczkolwiek w drodze mia- łam z nią wiele kłopotów: męczyła się, słabła, denerwowała, toteż nie zgodziłem się z nią na następne wy- prawy. Podziwiała mnie i nazwała sprytnym rasowym złodziejem... | nie myliła się, bo aby nie umrzeć z gło- du i jakoś przetrwać, nie można było nie okradać jak wszyscy inni mienia państwowego, czyli niczyjego. Rato- wał mnie w uprawianiu tego proce- deru fakt, że robiłem to umiejętnie i nie było żadnej „wpadki”. Miałem po prostu trochę szczęścia... Go praw- da byłem raz aresztowany za kradzież końskiej, czy oślej uprzęży, ale po 24 godz. zwolniono mnie, bo mimo gróźb i przemocy nie przyznałem się do winy, a uprząż, z którą pojmano mnie na bazarze, nie pochodziła z kradzieży. Należała do Zarządu Dróg, gdzie wówczas pracowałem jako ko- niuch.
Różne przechodziłem w Lenińsku chwile wzlotów i załamań. Któregoś dnia wybrałem się na rynek wyjątko- wo głodny i osłabły. Niepowodzenia spadały ze wszystkich stron. I oto podchodzi do mnie starszy o 2 lata opasły Kazach - syn dyrektora zakła- du skupu waty (chłopok). Najprzód
zowych sadów odległych nieraz o 10 km od miasta. Wracałem syty i ob- juczony jabłkami i innymi owocami. Matka moja poczęstowała śliwkami żyjącą wtedy ubożuchno dyrektorkę Szkoły 10-letniej w Lenińsku, a były już wakacje. I oto ta 40-letnia wychu- dzona kobieta prosiła, abym podczas następnej złodziejskiej wyprawy i ją zabrał ze sobą. Ofertę przyjąłem, choć z nieufnością (przecież była w wieku mojej matki, a do tego wy- kształcona i na stanowisku). Szcze- gólnie bałem się, że jakakolwiek nie- ostrożność z jej strony może spowo- dować wpadkę i więzienie. Dziwne to, ale całą drogę (2godz.) pouczałem ją, jak ma się podkradać, jak kraść i ucie- kać. No i spisała się dzielnie, więc dzięki temu wróciliśmy bezpiecznie
ać Polalipi na wygnaniu - SRSOZ PAEYZIELET NIE
wyzywa mnie od polskich mordów, a potem szarpie za koszulę. Pode- rwałem się z nim do bicia, ale prze- waga fizyczna mego adwersarza była wyraźna. Zostałem powalony na zie- mię i zbity, skopany, sponiewierany. Zdesperowany do ostatnich granic, poszedłem do parku i przy pomniku Lenina chciałem się powiesić na sznurku, którym byłem opasany. Już go założyłem na szyję, ale postano- wiłem napisać jeszcze list pożegnal- ny i wtym celu udałem się do domu, gdzie zastałem matkę ze zdobyczą jakiegoś jadła. Po z jedzeniu, choć nie do syta, chęć samobójcza odsunęła się na potem, by do niej już nie wró- cić. Go prawda kilka razy podejmo- wałem na wygnaniu próby samobój- cze poprzez nieprzyjmowanie żad-
nych pokarmów w chwilach totalne- go głodu, lecz usilne prośby i płacz matki, która ostatnim wysiłkiem wy- starała się coś do z jedzenia, zawsze oddalał mnie od tego zamiaru i przy- wracał chęć do tego nędznego, ale zawsze życia... Często sam lub z matką wyprawiałem się po topkę na odległość do 7 km od miasta. Tuż za miastem trzeba było przekraczać na bosaka i z pękiem chrustu na ple- cach, wartką o kamienistym podło- żu górską rzekę - Kieles (50 m szer.). Podczas suszy rzeka ta była płytka, ale w czasie deszczów czy wiosen- nych roztopów stawała się nie do przebycia. A bywały wypadki, że brnąc po pas po śliskich kamieniach następował upadek, a wówczas prąd rwącej wody przewracał człowieka z pękiem chrustu na plecach i porywał bagaż, a człowiek ledwie uchodził z życiem. Z kolei stracenie pęka chru- stu oznaczało dla całej rodziny głód na cały dzień. A przecież zdobycie tego chrustu było prawdziwą męką: zbieranie i noszenie go na plecach po wysokich górach przy 40-50 stop. upale bez żadnej osłony drzew, stą- panie bosymi nogami po ciernistych chwastach powodowało, że człowiek zalewał się potem, usychało gardło, sznury na plecach wżynały się do krwi w ciało, a stopy puchły od nabi- tych w nici zdrewniałych kolców. I tak codziennie człowiek cierpiał i cier- piał... A co się działo podczas silnych wichrów stepowych, piaskowych burz, powietrznych trąb, to już lepiej nie wspominać...
IX. Różne przygody i co ciekawsze zajścia
Doniosłą rolę u Kazachów odgry- wał bazar. Był dla nich jakimś wiel- kim przeżyciem czy świętem. Odby- wały się one co tydzień i ściągały do miasta całe rzesze ludzi na osłach, koniach czy wielbłądach z dalekich nieraz stron, aby coś sprzedać, coś wymienić, a przy sposobności zafun- dować sobie czarkę kumysu (araki) i w cieniu pogawędzić sobie z sąsia- dami i przyjaciółmi, powtarzając zabronioną maksymę: „Rańsze ja był Kirgiz, jeł mahan (mięso), pił kumys. A tiepier stał Kazach, oj parmoj (oj niedolo) pustoj kursak (żołądek)”. Ciekawy też był sposób przewożenia i picia kumysu. Przewożono go na osłach w tzw. bukłakach (skórzany pojemnik z baraniej skóry tak Ścią- gniętej, że nacięcia były tylko na no- gach i na szyi). Skóra na bukłaku pod wpływem kumysu miękła i oddawa- ła nieprzyjemny zapach, lecz to pi- woszom tego specyjału wcale nie przeszkadzało. Nadstawiali tylko czarki, a sprzedający trzymał w gar- ści jedną odwiązaną nóżkę bukłaka i psikał raz po raz z niej do nastawio- nych naczyń.
Ciekawym też typkiem był zamia- tacz bazaru. Chudy jak szczapa i wy-
soki do 2 m ze szpicbródką Kazach. Już sama jego fizjonomia i wygląd wywoływała u każdego na twarzy uśmiech, a zachowanie - jeszcze większy. Z długą jak sam miotłą bie- gał po bazarze w tę stronę i nazad, jak tancerz na scenie, że ino kurz się unosił. Co prawda więcej rozrzucał, niż zamiatał, ale nie za darmo...Kazał sobie słono potem za to płacić w naturze i to w okresie szalejącego głodu. Chodziłem za nim, gdy czas mi na to pozwalał, aby napatrzeć się na jego śmiechu warte postę- powanie, a czasem i coś przy tym skorzystać do jedzenia, np. za potrzy- manie wiadra... A on biegał po baza- rze jak opętany - od przekupki do przekupki, od handlarza do handla- rza i zmuszał ich do hojnego płace- nia mu wystawionym na sprzedaż towarem za sprzątanie. Która prze- kupka czy handlarz nie był skąpy, zadowalał się wyznaczoną mu dani- ną... Natomiast kto chciał go zbyć byle czym, wywstydzał go, wrzesz- cząc na cały bazar, a potem siłę zmu- szał do hojności lub nachalnie sam sobie ją wymierzał. Dlatego jego po- chodowi po bazarze towarzyszył gwałt, krzyk, bijatyka. No bo któryż to handlowiec odważyłby się podjąć z tym kościstym olbrzymem walkę? - Nikomu nigdy nie popuści i po spra- wiedliwości uzbiera tyle żarcia, że wystarcza mu na cały tydzień do na- stępnego bazaru jeść samemu do syta i jeszcze obdzielać innych sąsia- dów, przez co czuł się jednym z naj- bogatszych w mieście. Pytanie tyl- ko, czemu sam był taki chudy jak tyka?...
A wokół wszechwładnie panował głód i nędza. Nęcąco więc dla wy- głodniałych ludzi na bazarze prezen- towały się: twarożki (suzma), suszo- ny ser (kurt), mąka, zboże, otręby, no i wielki wybór smacznych owoców. Dziś ktoś syty przechadzający się po jarmarkach w Polsce nigdy tego nie zrozumie. A tam żebranina była nie- skuteczna, zakupy niemożliwe, więc wielu głodomorów wędrowało od handlarza do handlarza i niby pró- bując, dokarmiało się... Ale Kazachy szybko się poznali na takich degu- stantach i odtąd albo nie pozwalali wcale próbować podejrzanym go- ściom, albo sami wydzielali próbne porcje, np.2 ziarnka pszenicy, okru- szynka otrąb lub twarożku (suzmy). Jednak najbardziej rozpoznana przez sprzedających była para małżeńska polskich Żydów: on mały i dość sze- roki w barach, ona wysoka, ale obo- je mizerni, chudzi, wygłodzeni. Para ta podczas każdego bazaru wyruszała z gotowymi do boju łyżkami oraz scy- zorykami i degustowała, na ile się tylko dało... A że to wcale imnie szło tak łatwo, więc i ja za nimi kursowa- łem, aby pośmiać się przez łzy przy- najmniej... Bo oto tylko się pojawią, wielu Kazachów już zawczasu zasła- nia ręką swój towar i krzyczy: kiet,
kiet! (won, precz stąd!). Odstraszy- łoby to niejednego głodomora, lecz nie tych Żydów, nie mających na grosz ambicji. Ich wcale to nie zraża, więc szarżują nadal: „Nu, na ile ta su- zma? (rzadki twaróg) - zaraz łyżkę pakuje do naczynia, usiłując zahaczyć możliwie jak najwięcej, ale Kazaszka w mig chwyta Żydówkę za rękę, wy- rywa łyżkę, zamuloną twarogiem, uderza nią kilkakrotnie w twarz Ży- dówki. Ta zaś odchodzi jakby nic, zli- zując językiem zabrudzoną twaroż- kiem twarz i za chwilę zbliża się do Kazacha sprzedającego w woreczku otręby. Nachyla się, już w nich grze- bie i próbuje na poczekaniu zjadać jakiś zeschły pasek makaronu... Rozzłoszczony Kazach popycha ją tak, że ta się przewraca. Kozach klnie na czym świat, a Żydówka podnosi się i wyrusza na dalszy połów... Ale i oto pojawiają się jeszcze ciekawsze sceny z udziałem jej męża: - Podcho- dzi do Kazacha sprzedającego su- zmę, ale ten zawczasu zasłania wia- dro, więc Żyd wynajduje między zasłaniającymi rękami szparę i szyb- kim ruchem z niej pełną łyżkę twa- rożku (suzmy) i pakuje ją szybko do ust. Wtedy Kazach wstaje i silnym ciosem uderza go w piersi. Żyd pada na ziemię z łyżką suzmy w gę- bie i już na leżąco dojada za- wartość łyżki. Gdy skończył „ucztę”, wstał, oblizał się i po- wędrował dalej w poszukiwa- niu jadła... Wreszcie podcho- dzi do innego Kazacha z ku- kurydzą. Nu, skolko? - pyta. I już grzebie ręką, a kiedy kilka ziarenek usiłuje zjeść, Kaazach go odpycha, pada, ale zaraz podnosi się i rusza po dalszą zdobycz...itd. Bazar się koń- czy, a para żydowska wraca... Go prawda pobita i poturbo- wana, ale i już nie tak głodna jak na początku bazaru, bo coś tam trochę w żołądku jednak pozostało...
Ludzie w Lenińsku urzą- dzali się jak tylko mogli, żeby jakoś przeżyć, żeby nie umrzeć z głodu. Ci bardziej ambitni, nie wyłączając i mnie, woleli cierpieć głód, a nawet umrzeć, niż żyć w takim upodleniu, jak np. ta ww. para żydowska. Ale i zwie- rzętom też źle się działo w czasie to- talnego głodu wśród ludzi. One tak- że musiały inaczej radzić sobie niż te psy w Polsce. Jedne z nich żywiły się odchodami ludzkimi, inne owczą wełną, a jeszcze inne wyłapywały z rzeki żaby, ryby, pijawki itp. Trafiała się też tym psom niebywała okazja, gdy zakład weterynarii zakopał, zde- chłe zwierzę domowe, np. owcę, osła, cielaka etc. Wówczas rozgrywa- ła się krwawa walka o byt i odzywał się wyuzdany z wszelkich uczuć ego- izm. Oto jedna z wielu takich psich okazji: 1 km za miastem na głęboko- ści 1 m zakopano zdechłą owcę. Za
kilka godzin od tego momentu nad „grobem” owcy pojawiła się różnej wielkości wychudzonych psów. Cóż za wspaniała zgoda zapanowała wśród tej zgrai zwierzaków. | jakże uczciwie wszystkie wzięły się do pra- cy przy odgrzebywaniu łupu, ale ta idylla trwała tylko do chwili odkopa- nia padliny. Zaczęło się od tego, gdy jeden z psów próbował odgryźć ka- wałek baranka, a wtedy cała zgraja z wrzaskiem rzuciła się nań nienawist- nie i zagryzła go. Po tej rozprawie z chciwcem czeredka psów okrążyła zdobycz. Ślina im cieknie z pysków niesamowicie, ale żaden jakiś czas nie odważy się nawet tknąć „smako- łyku” i nagle nie wytrzymuje następ- ny, wpija zęby w zadek, więc i jego spotyka ten sam los, co i pierwsze- go chciwca - pada zagryziony. Trze- ciemu i czwartemu, choć pogryzio- nemu udało się po prosta uciec... Po- zostały trzy psy, Te większe rzuciły się ni stąd ni zowąd na najmniejsze- go, też go zagryzły. Pozostały więc już tylko dwa największe brytany. Gdy jeden próbuje jeść, drugi atakuje go zajadle. Wreszcie dochodzi do bitwy decydującej, która trwała chyba z pół godziny, aż wreszcie jeden z nich chwycił drugiego za gardło, przegryzł
PoE MT codzieńnego + LCrZI (ANA
zióczi
Z)
krtań i pokonał. Teraz już sam zwy- cięzca rozpoczął „zasłużoną” ucztę. Jednak chciwiec nie dał rady zjeść więcej jak 1/3 część barana. Resztę zakopał na potem i objedzony wra- cał leniwie do miasta...
Obrazki umierania z głodu ludzi, psów i innej zwierzyny nie były czymś nadzwyczajnym. Pewnego razu zaobserwowałem na środku rynku konającego z głodu psa. Pysk miał blady jak płótno, oczy zapadłe, a brzuch pszysychał do grzbietu. Skulony, z pyskiem błagalnie wznie- sionym ku niebu już żegnał okrutny świat... Ale nagle jakby ożył. Ożył, bo na plac wybiegła świnia. Podniósł się
Nasz Sztabiński Dom nr 7(244) lipiec 2018 r.
na nogi, zatrzepotał ogonem i puścił się za nią, a dogoniwszy, chwycił zę- bami za ogon i momentalnie go od- gryzł. Świnia ze strugą krwi ciekną- cej spod ogona pędziła z kwikiem jak szalona. Ale pies już się tylko oblizy- wał po smacznym kąsku... | nagle znowu zawachlował ogonem i bez opamiętania rozpoczął pogoń za skrzywdzoną świnką. Czyżby chciał ją na śmierć zagryźć? - pomyślałem. Lecz jego zamiar był zgoła inny: On po prostu w biegu usiłował odgry- zać jej uszy, ale już ta sztuka mu się nie udała, bo znajdujący się w pobli- żu ludzie odgonili zachłannego psa. Zjedzony jednak przezeń świński ogon uratował go przynajmniej w tym dniu od głodowej śmierci.
Nastała wiosna 1946 r. Do maga- zynów Raj Potreb Sojuza przywiezio- no w beczkach spirytus i belę pod- szewkowego materiału. Prezes - Ko- nabajew poprzydzielał go pra- cownikom na. ubrania, ale mnie po- minął. Poszedłem doń rozgoryczony z zapytaniem, czemu zrobiono mi wyjątek. Ale to mu nie spodobało się, więc nic się nie tłumacząc, przydzie- lił | mnie, ale i zaraz zwolnił mnie z pracy pomocnika koniucha. W osta- teczności zgodził się mnie zatrudnić, lecz przy b. ciężkiej pracy tj. przy kopaniu fundamentów pod nowe budynki. Pracowa- łem jak maszyna, aby przypo- dobać się szefowi, za co cza- sem chwalił mnie. Któregoś dnia przydzielił mnie do pra- cy w charakterze pomocnika magazyniera, który poczęsto- wał mnie 1 litrem spirytusu z beczki. Jakoś wypiłem, ale już nie byłem zdolny do niczego, a całe miasto wirowało mi w oczach... Wróciłem ledwie na czworakach do domu i do tego ze śpiewem. Czułem, jak szybko wyczerpuje się do reszty mój organizm. Całe szczęście, że już po miesiącu przyszło wybawienie: całej mojej rodzinie i wszystkim Polakom przywrócono oby- watelstwo polskie i tym sa- mym zezwolono na powrót do kraju. Była to radość po- łączona z niedowierzaniem. Wkrótce jednak odbyło się zebranie Polaków z Lenińska. Do zebranych przemówił I sek. Rajkomatu Rej. Ko- mitet KPZR), który kazał zapomnieć, co się tu przeżyło i nikomu w Polsce o tym nie opowiadać pod rygorem ponownej wywózki na Sybir. Przed odjazdem do kraju rozmawialiśmy z Kazachem - żołnierzem ZSRR, który brał udział w walce o wyzwolenie Polski. Namawiał on nas do zrezy- gnowania z powrotu, bo w Polsce jest taki sam głód i taki sam ustrój sowiecki jak w Kazachstanie... (c.d.n.)
Stanisław Klencner
Nasz Sztabiński Dom nr 7(244) lipiec 2018 r.
18 kwietnia 2018 r. odbyła się wycieczka uczniów klas I- Ill Szkoły Podstawowej w Sztabinie do Warszawy. W bogatym programie zwiedzania znalazło się Planetarium i seans 2D „Tam, gdzie żyły smoki” wraz z interaktywnym pokazem na żywo. Następnie wizyta w Centrum Nauki Kopernik, gdzie znajduje się 450 eksponatów w sześciu tematycznych galeriach. Uczniowie mo- gli tu samodzielnie eksperymentować, uczyć się poprzez zabawę i odnaleźć odpowiedzi na naj- trudniejsze pytania. Po obiedzie wszyscy wyruszyli na przyjemny spacer z pilotem po Starym Mieście. Na koniec wiele emocji wzbudził pobyt na Stadionie Narodowym. Tam dzieci miały niepowtarzalną okazję zobaczyć, jak wygląda Strefa Zawodnicza. Zajrzały do szatni piłkarskiej z koszulkami Reprezentacji Narodowej, wczuły się w rolę piłkarzy w pomeczowej Sali Konferen- cyjnej i zasiadły na trybunach, które mogą przyjąć 58 tysięcy kibiców. To była naprawdę niesa- mowita przygoda.
Joanna Wierzbicka
��� �������������������������������������������� ���������������� ������������������������������� ��������������������������������� ����������������������������� �������������� ��� ������ ��������� �������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������� ������������������������������ ������������������������������������ ���������������������������������� ���������������������������������� ��������������������� �������������������������������� �������������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������� ������������������������������������ ��������� ����������������������������������� ������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������� ������������������������������������� ����� ��� �������� ������� ���������� ��������� ���������������������������������� ���������� ������� ����������� � ������������������������������������ ����������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ����������������������� ������������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������� ��������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ������ ���������������������������������� ����������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������� ������������������������������������ ���������� ��������������������������������������� ������������������������������� ���������������������������������� ������������� �������������������������������������� �������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ��������������������������������� ������������������� ���������������������������������� ������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ������������������������������������ ���������������� ��������������������������������� ����� ����� ������� ��������������� ���������������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ������ ��������������������������������� ������������������������������ ������������������������������������ ������������������������������������� ������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ��������������������������������� ������������������� ����������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������ �������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ������������������ ����������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� ������������������������������������ ���������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ��������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������� ������������ ���������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� ����������� ���������������������������������� ����������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������� ���������������������������������� ����������������������������������� ������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ����������������������������������� ����� ��������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ������������������������������� ������ ������������������������������������ ������������������������������������ �������� ������� ������� �� ��� ��� ���������� ��������������������������������� ������������������������������������ ���������������������������������� ���������������������������������� ������������������������ ������������ ��� �������������� ������������������������������ ��������������������������������� ������������������ ������������������������������������ ������������������������������������ ������������������������������������ ������������������������ ���������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������ ����������������������������������� ��������� ����������������������������������� ��������������������������������� ��� ������������ ���� ������������ ������������������������������� ��������������������������������� ������������������������������������� �������������������������������� ��������������������������������� ������� ������������������������������������ ������������������������������������ �������������������������������� ������������������������������������ ������������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������������ ����������������������������������� �������������� �������������������������������������� ������������������������������������� ��������������������������������� ���������������������������������� ���������������������������������� �������������������������������� �������� ����������������������������������� �������������������������������������� ������������������������������� ������������������������ ������������ ��� �� ���� �������� ��������������������������������� ����������������������������������� ������������������� ����� �������������� �������������� ������������������� �������������� �������������� ������������� ����������������� ������������ ������������� ���������������� ������������ ���������������� ������������ ������������������������ ���������������� �������������������� ��������������������� ������������ ������������������� ��������������������� ��������������������� ������������������������������ ��� ������������� ������������������� ���������������� ����������� ������������������������� ������������������� ����������������������������� ����������������� �������������� ��������������� ��������������� ��������������������� ���������������� ������������������� ���������������� ������������������� ����������� ���������������� ��� �������������� ��������������������������� �������������� ���������������������� �������������� ���������������� �������������������������� �������������� ������������� �������������������� ���������������������� ������������������ �������������������� �������������������� �������������� Nasz Sztabiński Dom nr 7(244) lipiec 2018 r.
Ż' l,
j K
LISTY
GROŹNY CZER- WIEC Do kaprysów po- gody zdążyliśmy się przyzwyczaić, ale tegoroczny czerwiec zaskoczył nas szczególnie. Przybrał też z tego powodu nową nazwę „czerrzec”. Nazwa ta jest połączeniem części dwóch miesięcy czerwiec + marzec. Niejako powstał trzynasty miesiąc w roku, bardzo nieprzyjemny w brzmieniu, a jeszcze gorszy w skut- kach, jakie ze sobą przyniósł. Skoki temperatury między dniem a nocą wynosiły niekiedy ponad 20 stopni, co nie sprzyjało wegetacji roślin, a faktycznie ją zatrzymało. Również brak opadów bardzo zmartwił rolni- ków i ogrodników. Przewiduje się bardzo duże zmniejszenie plonów, a więc skutki groźnego „czerrzca” niedługo wszyscy odczujemy. Stały czytelnik ŻYJMY I DAJMY ŻYĆ INNYM Mamy teraz bardzo trudne i cięż- kie czasy. Każdy za czymś goni, pra- ca od rana do wieczora zaczyna nas przerastać, nie mamy czasu na nor- malne rodzinne życie. Ludzie nie po- trafią i nie chcą żyć w zgodzie, nie tylko ze sobą, ale z rodziną, sąsia- dami i znajomymi. Jesteśmy coraz bardziej nerwowi, przygnębieni i za- pracowani. Nikt nie ma czasu, a je- żeli komuś stanie się bieda, lub coś złego się wydarzy, wszyscy jak te przysłowiowe „wrony” zaczynają gadać, oceniać i po swojemu kryty- kować. Zamiast pomyśleć - A może trzeba pomóc. Przecież wszędzie zdarzają się różne, nie zawsze przy- jemne przypadki. Po co więc te „Cczcze gadki” i ploteczki. Czasami
(A
nie mogę tego ogarnąć, bardzo mnie to dziwi, bo najczęściej na temat in- nych wypowiadają się ci, u których dzieje się najczęściej źle, albo jesz- cze gorzej. Pomyślmy dwa razy, za- nim zranimy kogoś naszym złym osądem i słowem. Każdy jest tylko człowiekiem i ma prawo popełniać błędy, a my nie umiemy się z tym pogodzić. Czasem naszym złym sło- wem możemy niechcący lub właśnie celowo, zniszczyć komuś życie. A po co? Czy tego naprawdę chcemy? Przecież nasze społeczeństwo jest ogólnie złożone z wierzących i inteli- gentnych osób. Ogólnie umiemy ze sobą żyć i potrafimy się porozumieć, jesteśmy przecież mądrymi ludźmi. Więc żyjmy i dajmy żyć innym. Za- nim coś powiemy o kimś, czego sami dokładnie nie widzieliśmy, ugryźmy się w język, ale porządnie, niech za- boli, jak te złe słowa nim wypowie- my.
Goplana
JEST DUSZNO
Deszczu pragną polskie pola. Zie- mia domaga się cienia i ożywczej wody. Skwar, słońce wyszusza tra- wy, a las drży na samą myśl o iskrze ognia. Jest duszno.
Dusimy się też w życiu publicz- nym. Znaleźliśmy się w wolnej nie- woli, poddając się płyciźnie życia, w stadzie pogardzanym przez ludzi bez wartości, bez ideałów i bez przyszło- ści. To są turboliberałowie, którzy doszli do wniosku, że już opanowali europejską cywilizację. A życie nie znosi próżni, jak też Świata bezide- owego, tępego, oferującego global- ną tandetę - zamiast kultury, sztuki i nauki z prawdziwego zdarzenia. Du- simy się więc podwójnie - jest dusz- no.
S.G. Białystok
STOWARZYSZENIE AKTYWNY SZTABIN
Stowarzyszenie Aktywny Sztabin zwraca się do Wszystkich z go-
działalności (rzeczowe i pie- niężne). Nr konta PL.
50935100000023926620000010 Bank Spółdzielczy w Augustowie.
Nasz adres: Stowarzyszenie Aktyw-
ny Sztabin, ul. Kościuszki 10, 16-
24310 Sztabin, gmail: biurojo-
laQlist.pl., strona internetowa: www.aktywny-sztabin.pl.
Prezes SAS
Dorota Zdzichowska
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi dztabińskiej im. Karola brzostowskiego
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Sztabińskiej im. Karola Brzo- P>
telników i miłośników naszej ją pięknej ziemi o przekazywanie z darów (rzeczowych i pienięż- 4 nych) na dalszy rozwój Izby Re- On gionalnej, jak też na wielokierunkową działalność naszego Towarzystwa.
Nr konta: 869351000000232759
4
IZBA Arai
SE e Brzostowskiego,
RUNY 20000010 Bank Spółdzielczy w
łoże stowskiego zwraca się do czy- ŚR PO
Se Augustowie.
A Nasz adres: FE Towarzystwo Przyjaciół Zie- mi Sztabińskiej im. Karola 16-310 ztabin, Plac Karola Brzostow-
z 8, tel. 87 641 20 69.
Prezes TPZS Małgorzata Ostrowska
PE
DLACZEGO WARTO ODMAWIAĆ RÓŻANIEC WE WSPÓLNOCIE
W naszej parafii funkcjonuje wie-
le kół różańcowych. Są to przede wszystkim koła różańcowe żeńskie. Wyjątkiem jest Róża męska zorga- nizowana w Sztabinie, która skupia 14-tu członków w średnim i star- szym wieku. Przewodniczącym na- szej grupy Koła Żywego Różańca obecnie jest p. Wincenty Chomon- towski, który po śmierci ojca Justy- naw 1974 roku jako młody mężczy- zna przejął „tajemniczkę” i trwa na- dal w modlitwie różańcowej, a człon- kami naszego koła są panowie: Ste- fan Sadowski, Tadeusz Bućko, Wa- cław Jachimowicz, Stanisław Ka- miński, Józef Wiśniewski, Remi- giusz Szkiłądź, Witek Paul, Piotr Lu- lewicz, Tadeusz Gorlewski, Marek Karecki, Grzegorz Gładczuk, Jaro- sław Mielniczek, Stanisław Maciu- lewski. Wspólna modlitwa jest źródłem wielkiego dobra. Modląc się w gru- pie zawsze w pierwszą niedzielę każ- dego miesiąca, kolejno w domach każdego z nas pamiętamy o nastę- pujących słowach Stwórcy - „gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”. Wspólne trwanie na modlitwie zwią- zane jest z obecnością Jezusa po- śród zgromadzonych. Kiedy wspól- nie odmawiamy różaniec, tworzymy jedność, jesteśmy Kościołem, a owoce modlitwy wspólnotowej są nieocenione. Różaniec jest modlitwą zwycięską - warto i trzeba odmawiać go szczególnie w trudnych momen- tach naszego życia, podczas pokus, jako obronę przeciwko złu.
Różaniec to żywa ewangelia, mimo prostej budowy ma w sobie niesamowity urok, to podstawowy katechizm wiary. Kiedy gromadzimy się na wspólnej modlitwie, doświad- czamy wzajemnej życzliwości, sza- cunku i utwierdzamy się w wierze. W naszych codziennych modli- twach, jak i tych wspólnych comie-
sięcznych, pamiętajmy o bliskich zmarłych. Wracam często do początków przy- należności na naszego „kółka różań- cowego”. Oto kilka świadectw: „Jestem członkiem koła różańcowe- go od wielu lat - ciągle mam w pa- mięci słowa Matki Bożej, która pod- czas objawień wielokrotnie prosiła O modlitwę. Trudno jest przeżyć dzień, nie chroniąc się pod Jej matczyny płaszcz opieki, nie przyzywając jej pomocy. Różaniec dla mnie stano- wi połączenie tajemnic boskich i ludzkich, jest szkołą pokory, bez któ- rej nie da się pełnić woli Stwórcy”. Przewodniczący naszego kółka ró- żańcowego Wincenty Chomontow- ski z dumą mówi: „Do koła różańcowego należę od 48 lat. Kiedy byłem dzieckiem (później młodzieńcem) podpatrzyłem ojca, który prowadził spotkania kółka, a po jego śmierci zastąpiłem go. Byłem wtedy jednym z najmłodszych w tej różańcowej grupie, ale to mnie nie zniechęcało. Czułem radość i dumę, ze idę śladami ojca, stałem się jakby przedłużeniem jego obecności. Od tej chwili wielu braci odeszło już do Pana, ich miejsca zajęli synowie zmarłych, sąsiedzi lub znajomi.”. I jeszcze jedno wspomnienie - „kie- dy budziłem się z rana jeszcze jako dziecko, słyszałem głośną modlitwę mojej mamy, która modliła się co- dziennie i na koniec wypowiadała takie słowa - „kto różaniec ten ma- wiać będzie, łaskę sobie u Syna mego nabędzie, co pożąda, to otrzy- ma przez przyczynę tej Panny Naj- świętszej Bóg mu wszystko da”. Niech ta starodawna, piękna maksyma prowadzi nas przez całe życie w spokoju i wzajemnej życzji- wości, zachęcając wszystkich do co- dziennej modlitwy różańcowej.
Członek Kółka Żywego Różańca w Sztabinie
14
3 maja 2018 r., w tak ważne dla Polski święto - Stowarzyszenie Ak- tywny Sztabin, dzięki wsparciu finan- sowemu w ramach kampanii „Po- staw na Rodzinę” finansowanej przez Gminną Komisję d.s. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych - zorgani- zowało wyjazd rodzinny na Suwalsz- czyznę. Głównym jego celem było aktywne spędzenie czasu ze swoimi najbliższymi, budowanie relacji dziecko - rodzic, wzmacnianie więzi rodzinnych i emocjonalnych. Uczest- nikami byli nie tylko członkowie sto- warzyszenia, ale również inni miesz- kańcy. Kiedyś ktoś powiedział, że z dziećmi jest jak z pakowaniem do walizki: to, co teraz włożymy, wyjmie- my z niej w przyszłości. Budowanie relacji to praca, która wymaga sys- tematycznych działań i czasu spędzo- nego wspólnie, dlatego wyjazd zor- ganizowany przez stowarzyszenie był świetnym pomysłem na realizację tego procesu. Pogoda dopisywała nam od samego początku wyciecz- ki. Pierwszym punktem był Gołdap. Tam mogliśmy korzystać z dobro- dziejstwa, jakie daje nam wizyta w tężniach solankowych. Przebywając przy nich leczymy przede wszystkim górne drogi oddechowe, zatoki, ro- zedmę płuc, nadciśnienie tętnicze, alergię, depresję, stres i ogólne wy- czerpanie organizmu. Inhalacje wy- korzystane w profilaktyce powodują wzrost odporności organizmu po- przez działanie bakteriobójcze. Naj- młodsi natomiast skorzystali z placu zabaw znajdującego się przy tęż- niach. Po dawce zdrowia udaliśmy się do centrum miasta na rodzinny obiad. Największą frajdą dla dzieci okazały się fontanny znajdujące się w parku.
Kolejnym punktem wycieczki była „Piękna Góra” - jedno z najpiękniej- szych miejsc na Mazurach. Wjazd kolejką krzesełkową zapewnił wiele niesamowitych wrażeń, nie tylko naj- młodszym, ale również dorosłym uczestnikom. U podnóży góry znaj- duje się park linowy, z którego sko- rzystały nasze dzieci.
Ostatnim już punktem, a właściwie niespodzianką od biura podróży były Stańczyki, gdzie wśród uroczych pa- górków i łąk, znajdują się potężne wiadukty. Mosty w Stańczykach są najwyższymi na linii i jednymi z naj- wyższych w Polsce. Tu też nie bra- kowało pozytywnych emocji. Zmęczeni ilością atrakcji, a zarazem szczęśliwi i bogaci w niezapomnia- ne przygody, w godzinach wieczor- nych wróciliśmy do Sztabina. Jeremias Gotthelf powiedział: „szczę- śliwi, którzy nauczyli swoje dzieci cie- szyć się drobnymi rzeczami”, dlate- go uważamy, że wspólne spędzanie czasu, wspólna wycieczka i obiad, wspólna zabawa w przyszłości za- owocują.
Podsumowując nie pierwszą już wy- cieczkę, organizowaną przez stowa-
„RODZINNE ŚWIĘTOWANIE”
Centrum Biblioteczno-Kulturalne w Sztabinie zaprasza na
„BIAŁO-CZERWONY”
Mini EESTYNIRODZINNY
w rąmąch Progrąmu Wzmącniąnią Rodziny
27 lipca 2018 roku o godz. 16:00 boisko szkolne w Sztabinie przy ul. Sportowej
W programie:
- gry i zabawy dla „Biało-Czerwonej” - malowanie twarzy
- wytwornica baniek mydlanych,
- dmuchana zjeżdżalnia i plac zabaw
Nasz Sztabiński Dom nr 7(244) lipiec 2018 r.
rzyszenie, na usta każdego z nas ci- sną się podziękowania organizato- rom, za dzień pełen niesamowitych wrażeń.
Uczestnicy
„WIOSKA DWÓCH MISTRZÓW”
Od kilku lat Towarzystwo Przyja- ciół Ziemi Sztabińskiej im. Karola Brzostowskiego przy wsparciu Cen- trum w ramach kampanii „Postaw na rodzinę” finansowanej przez Gmin- ną Komisję d.s. Rozwiązywania Pro- blemów Alkoholowych organizuje wycieczki „Baśniowym szlakiem.” Program promuje prawidłowe rela- cje między rodzicami i dziećmi, za- chęca do wspólnego spędzenia cza- su z najbliższymi. 16 czerwca odby- ła się kolejna wycieczka do wioski bajek „U dwóch Mistrzów” w Puń- sku.
Zanim rozpoczęliśmy wędrówkę po baśniowym szlaku, odwiedziliśmy jeden z zabytków świadczących o li- tewskim dziedzictwie kulturowym - skansen - zagrodę litewską, którą oddano do użytku w 1992r. Położe- nie skansenu w pobliżu szosy, u pod- nóża wzniesienia, które osłania od wiatru północnego, nawiązuje do tra- dycji lokowania zagród chłopskich w czasie powstawania wsi kolonijnych. Odwiedziliśmy stodołę, którą odtwo- rzono na podstawie opowiadań. W skansenie zobaczyć było można zbiór XIX-wiecznych sprzętów gospodar- stwa wiejskiego z terenu pogranicza polsko-litewskiego, ponadto stare tkaniny, ubiory oraz plastykę obrzę- dową.
Dzieci w towarzystwie krasnala Ko- szałka Opałka i świerszcza Saraban- dy trafiły do Dwóch Mistrzów, gdzie „jeden włada literami, drugi moc ma nad dźwiękami”. Mieli okazję prze- mierzyć labirynt języków, poznać tań- ce i kulturę sąsiedzkich narodów, zagrać na jakimś instrumencie, za- gubić się w Alei Słów, a także trafić na Polanę Poznania. Wędrując po wiosce i rozwiązując różnorodne za- dania, zgłębili tajniki związane z ję- zykiem, liternictwem, słowami oraz muzyką. Poznali przejmującą legen- dę o królowej jezior „Pięknej Jegli i wężu Zaltysie”. Plac zabaw nawiązu- jący do wiersza J. Tuwima „Abeca- dło z pieca spadło”, był jedną z naj- lepszych atrakcji. Rodzice mogli od- począć wśród pięknych krajobrazów, a dzieci pobawić się, poznać cieka- wostki świata przyrody i historii jed- nej z siedmiu niepowtarzalnych ba- śniowych wiosek.
Wspólnie spędzony z dziećmi czas był dla nas opiekunów i rodzi- ców wspaniałym dniem pełnym przy- gód. Ciekawe, jaka historia czeka na nas, na kolejnym baśniowym szlaku?
U. Bugieda
Nasz Sztabiński Dom nr 7(244) lipiec 2018 |.
18 maja 2018 roku uczniowie kla- sy II i III Gimnazjum Szkoły Podsta- wowej im. Sybiraków w Krasnymbo- rze zaprezentowali projekty: ,,SĄ- SIEDZI POLSKI” oraz spektakl pro- filaktyczny ,„MOŻESZ JESZCZE WY- BRAĆ” nascenie kina Miejsko-Gmin- nego Ośrodka Kultury w Lipsku. Ce- lem projektu było promowanie i mo- tywowanie uczniów do nauki języka angielskiego jako języka komunika- cji międzynarodowej oraz podstawo- wa wiedza na temat sąsiadów Pol- ski: Niemiec i Rosji. Natomiast ce- lem spektaklu profilaktycznego było - jak łatwo jest uzależnić się od nało- gów i co za tym się kryje?
Uczniowie mieli zaszczyt wystą- pić przed znakomitą publicznością: Kierownikiem Posterunku Policji w Lipsku - Wojciechem Protasiewi- czem, Funkcjonariuszami Placówki Straży Granicznej w Lipsku, Dyrek- torem Miejsko-Gminnego Ośrodka kultury w Lipsku - Wiesławem Bo- chonko, Cezarym Gładczukiem, Na- uczycielami i uczniami klas Il im. Ste- fana Batorego w Lipsku. Wszystkim przybyłym gościom, którzy zaszczy- cili nas swoją obecnością - SER- DECZNIE DZIĘKUJEMY.
Uczennica klasy IV Szkoły Pod- stawowej im. Sybiraków w Krasnym- borze wystąpiła w roli naszej Ojczy- zny i zaprosiła do wysłuchania pre- zentacji o sąsiadach Polski. Ucznio- wie klasy II Gimnazjum Szkoły Pod- stawowej im. Sybiraków w Krasnym- borze opowiedzieli o Rosji. Nie oby- ło się też bez tańca i śpiewu: ucz. Ewelina zaśpiewała narodową pieśń rosyjską, ucz. Maciej zaśpiewał w języku rosyjskim piosenkę o krajach Europy „ldlńf Ladid”, uczennice klasy VI Szkoły Podstawowej im. Sybiraków w Krasnymborze zapre- zentowały swój talent taneczny w narodowym tańcu Rosji, a gimnazja- liści nauczyli nas kroków walca an- gielskiego. Uczniowie klasy Ill Gim- nazjum Szkoły Podstawowej im. Sy- biraków w Krasnymborze opowie- dzieli o naszym drugim sąsiedzie - Niemczech i zatańczyli narodowy ta- niec Niemiec. Wystąpili też w spek- taklu profilaktycznym „„Możesz jesz- cze wybrać”. Projekt został zaprezen- towany w trzech językach: polskim, angielskim i rosyjskim pod kierun- kiem Lilii Kuleszewicz.
Uczniowie cieszyli się, że mogli zaprezentować to, co tak dobrze im wychodzi, czyli występ przed publicz- nością poza murami szkoły. To było dla wszystkich wyjątkowe, fascynu-
jące przeżycie i doświadczenie. Publiczność ciepło przyjęła występ na- szych gimnazjalistów, świadczy o tym ak- tywny udział publiczności w quizie na te- mat Niemiec oraz głośne oklaski podczas występów. Wszystkie osoby, które przyczy- niły się do tego spotkania, otrzymały po- dziękowania. Lilia Kuleszewicz
Uczniowie Gimnazjum Szkoły Podsta- wowej im. Sybiraków w Krasnymborze pamiętali i mieli zaszczyt złożyć Panu Ko- mendantowi ( ppłk Waldemarowi Pojawi- sowi) oraz całej załodze Placówki Straży Granicznej w Lipsku najserdeczniejsze ży- czenia z okazji ich święta. Funkcjonariusze Straży Granicznej (Pan Maciej Karczewski i Pan Jacek Jabłoński) opowiedzieli o swo- jej służbie, przekazali nam bardzo ważne i ciekawe informacje, jak zachować się w ob- rębie pasa drogi granicznej i strefy nadgra- nicznej, udzielili instrukcji, jak zachować się, gdy podbiega do nas czworonóg. Wi- zytę w Placówce urozmaicił pies służbo-
A sm NEJ) dwuletnich wy Dado. Uczniowie byli zainteresowani BS 2 CO : służbą Funkcjonariuszy Straży Granicznej, zadawali wiele pytań, co wydłużyło czas pobytu w Placówce.
Panu Komendantowi i Funkcjonariu- szom Straży Granicznej w Lipsku dzięku- jemy bardzo za miłe przyjęcie.
Lilia Kuleszewicz
ISSN 1507-6431
Wydawca (i Redakcja): Centrum Biblioteczno-Kulturalne w Sztabinie, PI. Karola Brzostowskiego 8, e-mail bibliotekasztAwp.pl. tel.876412069. Redaktor naczelna: Helena Kozłowska.
Zespół redakcyjny: Małgorzata Ostrowska, Janusz Lotkowski, Grzegorz Łapszys, Witold Jermakow. Skład i łamanie: Witold Jermakow, tel. 602352775, e-mail: delta2 1Qinteria.eu Druk: Drukarnia HELIOS, 16-400 Suwałki, ul. Lipowa 41A, tel. 87 5667802. Redakcja zastrzega sobie prawo przeredagowywania materiałów oraz nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam.
|